Reklama

Zostaje tylko czekać na boiskową weryfikację

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2021, 20:20 • 16 min czytania 16 komentarzy

Przed startem obecnego sezonu Wisłę Kraków opuścili między innymi Rafał Boguski (przeniósł się do Puszczy Niepołomice) i Łukasz Burliga (by grać dla Wieczystej Kraków). Tak się składa, że byli to dwaj ostatni piłkarze w kadrze Białej Gwiazdy, którzy pamiętali mistrzostwo Polski z sezonu 2010/11. Obaj byli w klubie, gdy zespół spod Wawelu już nieco ponad dekadę temu zdobywał mistrzostwo, które było też zarazem ostatnim medalem, który zawisł na szyjach grajków tej drużyny (Burliga po drodze zaliczył też grę dla Ruchu Chorzów i Jagiellonii Białystok). Ligę w Krakowie wygrał też Jakub Błaszczykowski (w sezonie 04/05), ale można to potraktować w kategoriach pewnego symbolu. O historii należy pamiętać i ją szanować, ale chyba też najwyższa pora, by zacząć pisać nową. 

Zostaje tylko czekać na boiskową weryfikację

Oczywiście krok po kroku, bo szaleństwem byłoby wymagać, by startując z tej pozycji, Wisła od razu nawiązała do wydarzeń ze wspomnianego sezonu 2010/11 i namieszała w ligowej czołówce. Na początek Biała Gwiazda mogłaby oszczędzić swoim kibicom stresu wynikającego z walki o utrzymanie, bo właśnie taka była proza życia krakowskiego klubu w dwóch ostatnich sezonach, które kończył on na 13. lokacie, w dodatku w kompromitującym stylu odpadając z Pucharu Polski. Miejsce między piątym a siódmym, które Wisła regularnie zajmowała w latach 2012-18 (wyjątkiem sezon 2015/16, gdy była dziewiąta), byłoby z kolei czymś, po czym można by spojrzeć na sportową przyszłość klubu z optymizmem. W końcu.

Przede wszystkim wydaje się, że wreszcie Wisła ma solidne podstawy, by o takich lokatach myśleć. Najgorsze, jeśli chodzi o problemy finansowo-organizacyjne, Biała Gwiazda ma już za sobą – nie tak daleko, by reperkusje wiadomych problemów nie skrobały marchewek, ale też nie tak blisko, by jeszcze w dalszym ciągu drżeć o byt. W końcu zabrano się za budowę pionu sportowego z prawdziwego zdarzenia, a posadę dyrektora sportowego powierzono Tomaszowi Pasiecznemu, który z każdej strony wygląda na kumatego gościa. Nazwisko i dotychczasowe osiągnięcia nowego trenera, Adriana Guli, wtłaczają do głów pozytywne myśli i wypierają z niej postać Petera Hyballi, czyli fałszywego proroka gegenpressingu, który zbrukał dogmat (ależ to brzmi, panie Białoński!). Na dokładkę logicznie i obiecująco wyglądają również transfery, co dopełnia obraz Wisły jako wygranego okresu pomiędzy sezonami.

Czy największego w lidze? To trudno powiedzieć, bowiem różne są cele poszczególnych klubów. Ale spokojnie można orzec, że Wisła na boiskową weryfikację może czekać z całkiem wysoko podniesionym czołem.

Ocena rozdania (1-5): 4

Zimowe okienko transferowe w wykonaniu Białej Gwiazdy było – jak tak sięgamy pamięcią – jednym z gorszych w najnowszej historii ligi. David Mawutor, Uros Radaković, Souleymane Kone, Tim Hall, Żan Medved i Krystian Wachowiak – z tej szóstki w klubie z Reymonta pozostał tylko ten ostatni, co już ma swoją wymowę. Łącznie zaliczyli oni w Wiśle 34 występy, ale gdybyśmy mówili o udanych, to wyszłoby nam może pięć. Też łącznie. Pamiętając o tym, że warunki nie do końca sprzyjały wykorzystywaniu potencjału piłkarzy, trzeba się postarać, by zrobić to aż tak źle.

Reklama

Ale – i tu zdecydowanie lepsza wiadomość – jeszcze może zdarzyć się tak, że trochę swoje zdanie na temat wspomnianego okna wszyscy zmienimy. Bowiem zimą dogadano również przenosiny do Krakowa trzech innych piłkarzy:

  • Alana Urygi,
  • Mateusza Młyńskiego,
  • Huberta Sobola.

Wyróżniający się w lidze piłkarz na swojej pozycji plus dwóch młodzieżowców, którzy dziś są wyjątkowo w cenie. Oczywiście przy obu nazwiskach pojawia się „ale”, bowiem Młyńskiemu zrobiono na złość w Arce, przez co stracił pół roku, a Sobola w Lechu raczej nie oceniano jako piłkarza, który może coś Kolejorzowi dawać w Ekstraklasie, ale wydaje się, że obaj są rozwojowi i przy odpowiednim prowadzeniu mogą zaistnieć. W dodatku przed nowym rozdaniem Wisła zaklepała jeszcze Aschrafa El Mahdiouiego, by wzmocnić środek pola, a okazało się, że nie jest to nawet półmetek, jeśli chodzi o wymianę kadry.

Już przy aprobacie najważniejszych ludzi w pionie sportowym przy nowym rozdaniu, do drużyny doszli:

  • Mikołaj Biegański – 19-letni bramkarz ze sporym doświadczeniem i wieloma pochwałami zebranymi w II lidze,
  • Matej Hanousek – 28-letni czeski lewy obrońca, który ostatnio grał w Sparcie Praga (30 spotkań w poprzednim sezonie, również w LE),
  • Dor Hugi – 26-letni skrzydłowy z Izraela, który ostatnio trzasnął 8 goli i 8 asyst w lidze austriackiej,
  • Jan Kliment – były reprezentant Czech, 27-letni napastnik, ostatnio 16 trafień i 5 asyst w 1. FC Slovacko,
  • Kacper Rosa – 26-letni bramkarz, ostatnio I-ligowej Odry Opole (14 meczów w sezonie 20/21),
  • Michal Skvarka – stary znajomy Adriana Guli z Żyliny, 28-letni pomocnik, ostatnio grający w Ferencvarosie (16 meczów, 2 gole, 3 asysty).

Oczywiście moglibyśmy rozbudować te krótkie wizytówki i wyglądałyby one już trochę gorzej, bo z jakiegoś powodu ci gracze akurat do Wisły też trafili. No ale też trudno byłoby nie mówić wtedy o okienku, które jak na nasze realia wygląda bardzo solidnie. Tym bardziej, że po stronie strat nie widzimy graczy, którzy odgrywali w drużynie ważne role. Oczywiście szkoda, z perspektywy Wisły patrząc, że tak potoczyła się sprawa z mającym potencjał Aleksandrem Buksą, oczywiście należy mieć szacunek do wkładu Rafała Boguskiego czy Łukasza Burligi, ale generalnie trzeba powiedzieć, że Wisła – przynajmniej na razie – zrobiła porządki, a nie się osłabiła.

Nowy as w talii: Aschraf El Mahdioui

Patrząc na sam papier, być może wskazalibyśmy inne nazwisko, ale po okresie przygotowawczym to właśnie o Holendrze mówi się najwięcej. Bardzo dobrze wyglądał w sparingach i może zostać liderem drugiej linii Białej Gwiazdy. Ma się z kim ścigać, bo na tej pozycji Wisła w ostatnich latach miewała piłkarzy z zagranicy, którzy na dużą lub krótszą metę odwalali kawał roboty jako defensywni pomocnicy (Pol Llonch, Vullnet Basha czy nawet Gieorgij Żukow, który chyba jeszcze nie powiedział ostatniego słowa), ale wydaje się, że El Mahdioui ma atuty, by stać się nowym ulubieńcem trybun.

Reklama

Oczywiście kiedyś wróżono mu większą karierę, o czym pisaliśmy zaraz po jego transferze.

W 2014 roku wybrano go Talentem Przyszłości w Ajaxie, ale mimo to nie udało się tam przebić. Oczywiście trudno mu było przyznać, że po prostu okazał się za słaby. – Nie wiem, co było tego przyczyną. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Po treningach dużo pracowałem indywidualnie. Wysypiam się, dobrze się odżywiam i daję z siebie wszystko na każdym treningu. Idę dalej i będę chciał jak najlepiej wykorzystać czas w Den Haag. Chcę grać jak najwięcej. Myślę, że jeśli w pierwszym sezonie zaliczę 10 występów od początku, to będę mógł być zadowolony – komentował.

Ostatecznie zaistnieć udało mu się w większym wymiarze na Słowacji. Konkretnie w Trenczynie, którego barw bronił przez cztery sezony, zakładając od czasu do czasu opaskę kapitana. Raczej nie rzuci nikogo na kolana pod względem liczb (10 goli i 10 asyst w 115 meczach w Trenczynie, ale ponad połowa tego dorobku pochodzi z pierwszego sezonu), ale na boisku ma przede wszystkim inne zadania. Dużo widzi, widać wyszkolenie z konkretniej akademii, do grania Adriana Guli może się idealnie nadawać.

Blotka: prawa obrona

Choć – od razu zaznaczymy – wcale tak być nie musi. W tej chwili Adrian Gula prawdopodobnie wybierać będzie między Konradem Gruszkowskim a Dawidem Szotem. Wydaje się, że na innych pozycjach komfort jest trochę większy, a rywalizacja ze względu na obecność starszych zawodników nieco bardziej zróżnicowana, ale potrafimy sobie wyobrazić również scenariusz, w którym jeden z nich staje się w trakcie tego sezonu piłkarzem Ekstraklasy pełną gębą.

Obaj urodzili w 2001 roku, więc to nawet nie są dla nich ostatki, jeśli chodzi o przepis o młodzieżowcu. Na razie większe doświadczenie na poziomie Ekstraklasy ma Szot, który w lidze debiutował jeszcze w sezonie 2018/19. Do tej pory uzbierał w niej 27 występów, w których zanotował jedną asystę. Gruszkowskiego po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć na boisku w ostatnim sezonie, a sporo pograł w końcówce, gdy Peter Hyballa przewidział dla niego rolę prawego wahadłowego.

Obu zdarzały się już dobre mecze, ale trzeba to będzie potwierdzić na dłuższym dystansie. Ciekawi jesteśmy, co się z tego urodzi, ale podkreślamy ryzyko.

Rozdający: Adrian Gula

Nazwisko Adriana Guli krążyło po naszej giełdzie nazwisk od przynajmniej pięciu lat. Najczęściej w kontekście prowadzenia Legii Warszawa, choć inne kluby też się przewijały, ale generalnie przyjęło się postrzegać go jako człowieka, który może wnieść do naszej ligi nową jakość. Kogoś, kto może przyjść i coś zbudować, niekoniecznie w błyskawicznym tempie, tak jak w przeszłości budował kluby o solidnych podstawach zarówno w Trenczynie, jak i w Żylinie (później pracował też ze słowacką młodzieżówką i Viktorią Pilzno).

Z tej perspektywy patrząc – po pierwsze – fajnie, że w końcu będziemy mogli zweryfikować pozytywne opinie. Po drugie – może nawet lepiej, że Gula nie trafił do stolicy z presją wyniku na tu i teraz, a do miejsca, w którym mocniej potrzebują jego kompetencji, i w którym przynajmniej teoretycznie władze powinny wykazać się większą cierpliwością. To istotne, bo sporo osób przestrzega przed podejściem, które zakłada, że już od pierwszego meczu Wisła będzie grać zupełnie inaczej.

A jakich efektów należy oczekiwać z czasem? Gdy wpiszecie w wyszukiwarkę frazę „słowacki Guardiola”, znajdziecie sporo artykułów, w których takim mianem określa się nowego szkoleniowca Wisły. Patrzylibyśmy na to jednak z przymrużeniem oka, bo takie przydomki lubią żyć w mediach własnym życiem, nawet jeśli mają niewiele wspólnego z prawdą. Tą jest natomiast fakt, że Gula wzorce czerpał z Holandii, przede wszystkim z filozofii Ajaksu, a w przypadku Guardioli też przecież przewijają się podobne inspiracje.

Gula preferuje system 4-3-3, choć wydaje się, że na początku jego Wisła może grać 4-2-3-1. Ale to często przecież tylko cyferki, które w trakcie meczu tracą znaczenie. Jego gra to gra bazująca na posiadaniu piłki i wymianie dużej liczby podań.

Innym atutem jest wprowadzanie młodzieży, bo w przeszłości rozwinął wielu piłkarzy, którzy wyfrunęli na Zachód (najgłośniejsze nazwiska to Skriniar i Lobotka). Poza tym pod względem charakterologicznym jest przeciwieństwem Petera Hyballi, co wszyscy przedstawiają jako jego silną stronę.

Dżoker: Jakub Błaszczykowski

– Kuba powinien po sezonie założyć marynarkę i krawat. Być właścicielem w stu procentach odpowiedzialnym za pion piłkarski. Dziś na boisku to trzydzieści procent piłkarza z najlepszych lat – mówił w maju portalowi meczyki.pl Zbigniew Boniek. Jak pewnie doskonale pamiętacie, Błaszczykowski odbijał piłeczkę i na te słowa odpowiedział, ale coś nam mówi, że zrobi wiele, by kolejną ripostą poczęstować prezesa na boisku.

Pytanie brzmi – czy będzie gotowy? Bo przecież nie w umiejętnościach, a właśnie w tym jest pies pogrzebany. W poprzednim sezonie zagrał w 16 spotkaniach, ale tylko trzy razy wychodził w podstawowym składzie. Łącznie na murawie przebywał przez 472 minuty, czyli spędził na niej niecałe 17% możliwego czasu. Strzelił w tym czasie 4 gole (asyst nie było), co jak na liczbę minut jest wynikiem niezłym i niejako przypomina o formacie piłkarza, o którym mówimy.

Strasznie jesteśmy ciekawi, czy 35-latek będzie w stanie wykrzesać z siebie coś więcej. Z jednej strony zwiększyła się rywalizacja w zespole, z drugiej – w systemie preferowanym przez Adriana Gulę tak doświadczony zawodnik może odgrywać też inne role niż skrzydłowego. Zresztą – Kuba jako pomocnik to temat, który nie jest nowy, bo przecież poprzedni sezon zaczynał za plecami napastnika i zdarzyło mu się tak grywać. Znalezienie wspólnego języka z piłkarzem-właścicielem to jedno z wyzwań stojących przed nowym szkoleniowcem, ale można na tym zyskać też sportowo.

Świeżak: Piotr Starzyński

Spodziewamy się dwóch młodzieżowców w wyjściowym składzie Wisły. O rywalizacji na prawej obronie już napisaliśmy, ale w podstawowej jedenastce powinno się też znaleźć miejsce dla 17-letniego Piotra Starzyńskiego. Podczas konfliktu i po odejściu Aleksandra Buksy skrzydłowy stał się pieszczochem kibiców, a i w klubie awansował na pozycję nadziei numer jeden, jeśli chodzi o wypromowanie piłkarza, który mógłby się w Białej Gwieździe wybić i odejść za duże pieniądze.

W rundzie wiosennej opuścił tylko jeden mecz, dziesięć rozpoczął w podstawowym składzie. Samo wejście do drużyny miał dość pechowe – debiutował podczas szalonego spotkania z Piastem, gdzie sprokurował karnego (choć sędzia popełnił błąd, dyktując jedenastkę) i krył powietrze, gdy Vida strzelał kończącego zabawę gola. Ale w kolejnych meczach zaczął zdradzać potencjał, a przypomnijmy, że mówimy o chłopaku z rocznika 2004, jeszcze rok młodszym niż młody Kozłowski, który jest dziś naturalnym punktem odniesienie dla każdego nastolatka w lidze.

Starzyńskiemu na pewno brakuje liczb, by uwiarygodnić swój talent – jest piłkarzem stricte ofensywnym, a w czasie 911 minut w Ekstraklasie wypracował tylko jedną bramkę (strzelił ją Piastowi w meczu kończącym sezon). Oczywiście nie można by zakładnikiem podstawowych cyferek, ale choćby dla czystej konsekwencji wypada o tym wspominać – skoro mówimy o 4 bramkach Kuby, to bilansu grającego na podobnej pozycji Starzyńskiego przemilczeć nie można. Według danych ekstrastats.pl stworzył on swoim kolegom wiosną jedną dogodną sytuację, więc okradany nie był.

Prócz Starzyńskiego, Gruszkowskiego i Szota mamy w kadrze Wisły jeszcze kilku młodzieżowców. Spośród tych, którzy zdążyli już zaistnieć na seniorskim poziomie, wymienić można:

  • Mikołaja Biegańskiego,
  • Krystiana Wachowiaka,
  • Mateusza Młyńskiego,
  • Patryka Plewkę,
  • Huberta Sobola,
  • Przemysława Zdybowicza.

To więcej niż solidnie. Wisła w kontekście przepisu wydaje się jedną z lepiej zabezpieczonych ekip w lidze.

Potencjalny skład

Okiem szatni: Dawid Szot

Jesteś młodym zawodnikiem, więc od środka znasz w zasadzie tylko Wisłę, która albo jest ligowym średniakiem, albo walczy o utrzymanie. Były kiedyś większe nadzieje w klubie, że tym razem będzie lepiej?

Tak się niestety złożyło, że kiedy jestem w Wiśle, zajmujemy miejsca w dolnej ósemce. Jednak dla nas wszystkich gra w tym klubie to jest zaszczyt i myślę, że on zasługuje na to, żeby być zdecydowanie wyżej niż w ostatnich sezonach. Zrobimy wszystko, żeby było lepiej i myślę, że mamy ku temu solidne podstawy. Przyszedł nowy trener, pojawiali się nowi zawodnicy – nawet pod samym względem ich liczby doszło do dużego przetasowania. Wydaje mi się jednak, że to zmiany zdecydowanie na plus. Trener jest bardzo w porządku i myślę, że zmontuje solidną ekipę, która będzie wygrywać i to miejsce na koniec sezonu będzie dużo lepsze. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony.

Czyli atmosfera po byłym szkoleniowcu już się oczyściła?

Jest dużo lepiej, inaczej. Wcześniej były różne sytuacje, lepsze czy gorsze… Trener Gula ma inny charakter, sprawia wrażenie bardzo normalnego człowieka. Można z nim porozmawiać na każdy temat, nie tylko piłkarski. Bardzo mi się podoba na przykład to, że ma on swoją filozofię, ale jak jest jakiś element do przedyskutowania, to można o tym trenerowi normalnie powiedzieć. Jest dialog między nim a zespołem. Myślę, że dużo na tym zyskujemy, a pod względem atmosfery już zyskaliśmy. Moim zdaniem wszyscy czują się dobrze w tym zespole, każdy ma jeszcze szanse, by się pokazać i zagrać. To też jest ważne, że nawet zawodnik, który nie gra, nie może mieć poczucia, że jest zbędny, bo trener do niego podchodzi, rozmawia z nim i daje konkretne wskazówki odnośnie tego, co musi poprawić. Nikt się nie obraża, pracujemy dalej.

A jak czytacie o tym, co się dzieje w Danii, to myślicie sobie: „grubo” czy raczej, że nic się nie zmieniło?

Bardzo ciekawy byłem, jak to będzie wyglądać, gdy trener Hyballa pójdzie do innego klubu. Wygląda na to, że nie zmienił swojego stylu prowadzenia zespołu. Oczywiście muszę zaznaczyć, że mówię tylko na podstawie tego, co można przeczytać, bo nie ma mnie w tym klubie i nie wiem, jak to wygląda. Po prostu trener Hyballa ma swoją filozofię, nawyki – złe, dobre, nie mnie oceniać.

Gdy patrzysz na nowych piłkarzy, na którego powinniśmy od razu zwrócić uwagę?

Uważam, że każdy ma potencjał i przynajmniej jedną cechę, która go wyróżnia. Gdybym miał wskazać jednego, to Aschrafa El Mahdiouiego. Myślę, że będzie naszym liderem, bardzo dobrze sobie radzi na pozycji numer „sześć”. Wyglądał fajnie i na treningach, i w sparingach. Oczywiście nie zdziwię się, jeśli w trakcie ligi ktoś inny wystrzeli mocniej, bo to ona weryfikuje, ale na razie zrobił na mnie największe wrażenie. Świetny zmysł do gry.

Napisaliśmy, że na razie macie najmniejszą rywalizację na prawej obronie, gdzie o miejsce walczysz ty i Konrad Gruszkowski, ale jest też szansa, że przynajmniej jeden z was odpali. To co, odpali?

Mam nadzieję, że obaj odpalimy! Na razie jest nas dwóch – choć na tej pozycji mogą zagrać też inni – ale to bardzo fajna rywalizacja. Znamy się przynajmniej 5-6 lat, graliśmy razem jeszcze Progresie Kraków, chodziliśmy do tej samej szkoły, nawet w jednej ławce siedzieliśmy! Fajna historia. Cieszę się, że tak to wygląda, bo tu nikt nikomu nie robi nic na złość, każdy pracuje tak, jak potrafi, na 100%. Teraz będziemy czekać, na kogo trener postawi. Fajnie by było, gdybyśmy obaj się pokazali, choć wiadomo, że chciałbym grać w każdym meczu.

Okiem eksperta: Kamil Kania (Weszło FM)

Po którym nowym piłkarzu Wisły obiecujesz sobie najwięcej? 

Zdecydowanie po Michalu Skvarce. Pamiętam go jeszcze z Żyliny, gdzie był kluczową postacią w mistrzowskim sezonie 2016/17. Strzelał, asystował, był wielką gwiazdą. Widać było, że ma to coś. Nie potwierdził tego w takim stopniu na Węgrzech, ale konkurencja w Ferencvarosie jest jednak większa niż w Wiśle Kraków. Myślę, że ważne będzie też to, że zagra u „swojego trenera”. To właśnie pod opieką Adriana Guli zagrał sezon życia. Natomiast trzeba oddać, że z tych nowych nabytków w sparingach najlepiej wyglądał Aschraf El Mahdioui. 

Zbigniew Boniek nie tak dawno wbijał szpilę Jakubowi Błaszczykowskiemu, mówiąc o 30% dawnego piłkarza i tak dalej, ale zapominając o złośliwościach, pytanie wydaje się zasadne – czy kapitana Białej Gwiazdy stać jeszcze na ciągnięcie tego wózka?

Musimy pamiętać, że 30 procent tego najlepszego Kuby Błaszczykowskiego, czyli piłkarza Borussii Dortmund, mistrza Niemiec, uczestnika finału Ligi Mistrzów, powinno spokojnie wystarczyć na wyróżnianie się w Ekstraklasie. Nie powiem jednak nic odkrywczego, jeśli stwierdzę, że zdecyduje zdrowie. Bardzo krucho było z tym już w poprzednich rozgrywkach, a na karku przecież kolejny rok. Patrzę na liczbę ofensywnych pomocników w kadrze Wisły Kraków i mam wrażenie, że w klubie zdają sobie sprawę, że Błaszczykowski nie będzie na przestrzeni całego sezonu tym kluczowym piłkarzem drugiej linii. Od czasu do czasu wejdzie, strzeli gola, zaliczy asystę, ale nie spodziewam się, żeby był w stanie ciągnąć ten wózek tydzień w tydzień. 

Wisła łaknie nie tylko przełamania sportowego, ale też wykreowania młodego piłkarza, który z czasem będzie mógł odejść z klubu za solidne pieniądze. Jest kilku kandydatów, który najmocniejszy?

Zdecydowanie Piotr Starzyński. Już wiosną było widać, że to najlepiej rokujący z wiślackich młodzieżowców. U Petera Hyballi był piłkarzem podstawowego składu. Ma dopiero 17 lat, więc ten potencjał sprzedażowy jest u niego bardzo duży. Latem, podobnie jak zimą, bardzo dobrze wyglądał w sparingach. Jako jedyny z wiślaków strzelił dwa gole z gry. Mam wrażenie, że to taki młodzieżowiec, który grałby i bez tego przepisu, a to wiele mówi o jego umiejętnościach. 

Zewsząd słychać pochwały odnośnie Adriana Guli, ale jednocześnie pojawiają się głosy, że może się rozczarować ten, kto liczy na zmiany od razu. Też spodziewasz się niemrawego startu Białej Gwiazdy?

Zakładam, że może tak być. Głównie z uwagi na to, że nie wszyscy nowi zawodnicy będą gotowi na całe mecze od pierwszych kolejek. Jan Kliment, który ma być podstawowym napastnikiem, doznał urazu i opuścił ostatnie sparingi. Michal Skvarka, o którym mówiłem, dołączył nieco później, więc nie zdziwiłbym się, gdyby do podstawowej jedenastki wskoczył dopiero z czasem. Z drugiej strony, patrzę na terminarz Wisły Kraków i widzę – Zagłębie Lubin, czyli zespół, do którego dopiero teraz dołączył trener, Bruk-Bet Termalikę, z którą Wisła zwykle dobrze sobie radziła oraz Raków, który powinien być jeszcze wówczas zajęty europejskimi pucharami, więc i na nich mocniej skupiony. Kalendarz początku sezonu pozwala zatem wierzyć, że ten start będzie udany.  

Po zajęciu którego miejsca ludzie Wisły będą mogli z czystym sumieniem klepać się po plecach?

Myślę, że po takich transferach, które naprawdę wyglądają dobrze w porównaniu z poprzednimi okienkami, władze Wisły Kraków, nawet jeśli nie będą chciały tego przyznawać publicznie, liczą na miejsce w górnej części tabeli, coś w okolicach 6-7. lokaty. Gdybym ja typował, to umieściłbym zespół w środku tabeli. Po dwóch kiepskich sezonach, w tym krakowianie nie powinni mieć problemów z utrzymaniem i to pomimo tego, że spadają aż trzy drużyny.

Okiem ankietowanych

GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM

W tym sezonie wieszczymy im…

Spokój. Dużo spokoju. Na początek wystarczy.

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

16 komentarzy

Loading...