Reklama

Czy Lechia wpadnie w sieć ligowej przeciętności?

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

18 lipca 2021, 08:52 • 15 min czytania 11 komentarzy

W poprzednim sezonie Lechia Gdańsk nie straszyła rywali swoją kadrą. Siódma lokata na koniec rozgrywek była realnym odzwierciedleniem potencjału i możliwości drużyny. Raczej próżno liczyć na to, by gdańszczanie nagle mieli zakotwiczyć w ścisłej ligowej czołówce. Działacze przybrali dość bierną postawę na rynku transferowym, a nowe nabytki nikogo nie rzucają na kolana. Piotr Stokowiec znowu będzie musiał szyć z materiału, który miejscami ma aż nadto widoczne ubytki. Być może sprawi, że braki i niedoskonałości nie będą widoczne. Tylko trudno nie odnieść wrażenia, że lechiści zmierzają drogą ku przeciętności. 

Czy Lechia wpadnie w sieć ligowej przeciętności?

Oczywiście włodarze mogą jeszcze zaskoczyć wszystkich i sprowadzić graczy, którzy nie dość, że załatają dziury, to jeszcze wniosą sporo jakości. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – na tę chwilę nie zanosi się na to, by na gdańskim lotnisku przywitano chlebem i solą jakiegoś kozackiego jegomościa lub z promu odebrano klasowego rozgrywającego. A w przypadku kilku pozycji aż prosiło się o to, by poszukać wzmocnień, ewentualnie jakościowych zmienników dla obecnych graczy.

No właśnie, zasadnicze pytanie: czy w Gdańsku jeszcze ktokolwiek wierzy w to, że Lechia będzie w stanie nawiązać walkę o medale? Czy może włodarzy będzie satysfakcjonować środek tabeli?

Bo jeśli w rachubę wchodzi druga opcja, to obecne personalia powinny wystarczyć do realizacji tego celu. Jasne, warto pamiętać, że ostatnio naprawdę niewiele zabrakło do tego, by Lechia wywalczyła przepustkę do gry w Europie. Wszak w naszej lidze solidność i względna stabilizacja to gwarancja wysokich lokat. Natomiast patrząc na personalia i ruchy transferowe innych zespołów aspirujących do boju o podium, to gdańska ekipa wypada pod tym względem blado. Można podać w wątpliwość jakość kadry, którą dysponuje Piotr Stokowiec, ale – mimo wszystko – jego drużyna nie powinna okupować dolnej części tabeli. Nie ma sensu iść w drugą skrajność.

Jeszcze dwa/trzy sezonu temu Biało-Zieloni wyraźnie sygnalizowali, że chcą na stałe przebywać w salonie dla czołowych polskich drużyn. Obecnie zaś znajdują się poczekalni, gdzieś w przedsionku, i wiele wskazuje na to, że rozgoszczą się tam na dobre. Naprawdę trzeba wytężyć umysł, by znaleźć argumenty za tym, że uda im wydostać ze strefy komfortu. Choć, na dobrą sprawę, określenie komfort z czasem może nie być właściwe. Bardziej pasować będzie pojęcie stagnacji – jeśli Lechia ugrzęźnie w środku stawki.

Reklama

Ocena rozdania (1-5): 2,5

Tak, jak już wspomnieliśmy, nabytki gdańskiego zespołu – delikatnie rzecz ujmując – czterech liter nikomu nie urywają. Nikt nie czeka z niecierpliwością na ich występy. Nikt na ich myśl nie dostaje gęsiej skórki. Działacze nie rozpieścili kibiców pod tym względem. Raczej wyłącznie uzupełnili skład. Nie postawialibyśmy dolarów przeciwko orzechom, że okażą się lepsi od graczy, którzy opuścili klub. Lechia w dalszym ciągu ma problem ze skrzydłowymi. Kreatywna dziesiątka? Zaczyna być postacią mityczną. Zarząd uznał, za priorytet wzmocnienie przedniej formacji. Poszukiwania ponoć trwają. Biorąc pod uwagę dotychczasowe starania, raczej można dojść do wniosku, że nastąpi to  nieprędko.

Dobra, złośliwości na bok, sprawdźmy, jakimi kartami dysponuje Piotr Stokowiec. Bez wątpienia nie może narzekać na obsadę bramki. Ba, u pozostałych ligowców trudno znaleźć tak mocną dwójkę golkiperów. Może i Dusan Kuciak nie jest nieomylny, lecz wiosną pokazał nie tyle, co namiastkę, a dużą część dawnej doskonałej dyspozycji. Słowak z powodu pobytu w kadrze narodowej na Euro 2020 dopiero jakiś czas temu rozpoczął przygotowania do nowego sezonu, w sparingach najwięcej bronił Zlatan Alomerović, stąd też może stracić na jego rzecz miejsce w składzie. Chorwat również gwarantuje duży spokój.

W przypadku postawy defensywy szkoleniowiec także nie musi się jakoś specjalnie obawiać. Na środku pewniakiem do gry jest Michał Nalepa, a wspomagać go będzie odkurzony wiosną z niebytu Mario Maloca lub Bartosz Kopacz. Lewa flanka to bezapelacyjnie mocny punkt.  Rafał Pietrzak poniżej solidnego poziomu nie schodzi. Sprawa gorzej ma się na prawej stronie. Kopacz na tej pozycji nie przekonuje, a Mykoła Musolitin jest strasznie niepewny. Zrobiła się dziura po odejściu Karola Fili. Środek drugiej linii, Jarosław Kubicki i Jan Biegański, nie powinien zawodzić, choć z przodu czegoś ekstra raczej nie da. Tak samo, jak Tomasz Makowski, który z przymusu jest od nich ustawiony nieco wyżej. Zagadką jest forma innego młodzieżowca –  Jakuba Kałuzińskiego

Jeśli spojrzymy na siłę ofensywną – kolorowe barwy dość mocno bledną. Już kolejny sezon zawodnikiem ciągnącym wózek będzie niezniszczalny i nieużywalny Falvio Paixao. Wprawdzie kilka dni temu sprowadzono 21-letniego reprezentanta Mali, Bassekou Diabate, ale konia z rzędem temu, kto przewidzi, jak sprowadzony z tamtejszej ligi środkowy napastnik poradzi sobie w Ekstraklasie. Może okaże się wartościowym zmiennikiem Flavio, tylko aktualnie to myślenie życzeniowe. No jest jeszcze Łukasz Zwoliński, czyli solidna ligowa półka. Ostatnimi czasy występował na pozycji prawego skrzydłowego – z lepszym lub gorszym skutkiem. Z kolei w bocznych strefach cały czas trwają poszukiwania optymalnego zestawienia.

Rotacje w składzie dotyczyły głównie ofensywy. Działacze zdecydowali, że nie przedłużą umowy z transferowym niewypałem Zarko Udoviciem. Skończyło się też wypożyczenie z Anderlechtu Kenny’ego Saiefa. Rzecz jasna sztab szkoleniowy nie będzie za nim płakał. Efektowny, tyle że kompletnie bez liczb. No i nie możemy zapomnieć o „indonezyjskim Messim” – Egy Maulanie. W ich miejsce przyszedł Miłosz Szczepański, który swojego czasu był wyróżniającą się postacią w tej lidze, ale ostatni sezon z powodu kontuzji miał z głowy, więc pozostaje pewną niewiadomą. W Gdańsku zjawił się lewy skrzydłowy Ilkay Durmus, ze szkockiego St. Mirren. Z wypożyczenia do Bytovii Bytów wrócił 18-letni Kacper Sezonienko. I to wszystko. Nie ma co: bardzo skromnie.

Owszem, drużyna nie uległa znaczącemu osłabieniu, nie było rewolucji. Trzon został, fundamenty nie zostały naruszone. Ale nie mamy przekonania, czy z tak wąską kadrą, pozbawioną  wyróżniających się indywidualności,  Lechia wtrzyma tempo ekstraklasowej ucieczki.

Reklama

Nowy as w talii: Ilkay Durmus

Nie mieliśmy dużego wyboru. W sumie to równie dobrze można byłoby zostawić tu puste miejsce i nie byłoby to nic karygodnego. Miłosz Szczepański jest po długim okresie rekonwalescencji. Dopiero co wrócił do treningów drużynowych. Jego powrót do optymalnej dyspozycji może jeszcze trochę potrwać.

W sparingach z dobrej strony pokazywał się niedawno sprowadzony turecki skrzydłowy. Pokazał, że piłka go nie parzy. Jest szybki z futbolówką przy nodze, potrafi dryblować. Dysponuje dobrym dośrodkowaniem. Jasne, po grach towarzyskich nie ma sensu wyciągać daleko idących wniosków. W normalnych okolicznościach byłby raczej dżokerem, ale Lechia nie ma kłopotu bogactwa na skrzydłach.

Cóż, CV Ilkaya Durmusa nie jest imponujące. 27-latek najwięcej występów w swojej przygodzie z piłką zaliczył na zapleczu austriackiej Bundesligi. Nie brzmi to rewelacyjnie, aczkolwiek nie był tam statystą. W sezonie 2017/2018 strzelił osiem bramek i zanotował 11 asyst, co zaowocowało transferem do wyższej klasy rozgrywkowej. Ostatnie dwa lata spędził w szkockiej Premiership: 55 występów, 6 goli, 4 asysty.

Co ciekawe – dość szybko przystosował się do zwyczajów panujących na polskich boiskach. W grze sparingowej z Lechem strzelił bramkę centrostrzałem. Widać, że swój chłop.

Blotka: prawa obrona

Karol Fila w poprzednim sezonie spuścił z tonu, nie stanowił aż tak pewnego punktu drużyny, jak miało to miejsce wcześniej. Jednak prawa flanka defensywny, tak czy siak, była względnie zabezpieczona. Fila ostatecznie za 1,5 mln euro odszedł do RC Strasbourg i jest to największe letnie osłabienie gdańszczan. Oczywiście nie jest to zawodnik nie do zastąpienia. Sęk w tym, że włodarze Lechii niechętnie szukają kogoś, kto wypełni lukę. W buty poprzednika będzie próbował wskoczyć Mykoła Musolitin, młodzieżowy mistrz świata z 2019 r. Potencjał w nim drzemie, z tym że  aktualnie nie daje argumentów. A gdańszczanie potrzebują na cito kogoś, kto nie pęknie pod naporem rywala.

Poprzedni sezon spędził głównie w IV-ligowych rezerwach i raptem 61 minut w Ekstraklasie. W ostatnich meczach towarzyskich zaś zdecydowanie nie zachwycał. W odwodzie jest także Bartosz Kopacz, który może ze środka defensywy przejść do bocznej strefy. Tyle że więcej korzyści jest w stanie zaoferować na swojej naturalnej pozycji.

Rozdający: Piotr Stokowiec

Szkoleniowiec nie ma w talii zbyt wielu mocnych kart. Będzie zmuszony umiejętnie dysponować tym, co wraz z sztabem otrzymał od zarządu. Nadchodzący sezon  stanowi dla niego duże wyzwanie – jeśli wyznaczył sobie za cel podium. Wszak nie dostał od włodarzy mocnych posiłków i ma ograniczone pole manewru na kilku pozycjach. Tylko należy pamiętać o tym, że Piotr Stokowiec pokazał w poprzedniej edycji, jak wybrnąć z kryzysu.

Po fatalnym początku noworocznych zmagań niewiele wskazywało na to, że będzie w stanie dać swojej ekipie pozytywny impuls. Lechia od dłuższego czasu nie mogła ustabilizować formy, prezentowana przez nią gra męczyła oczy. Popadała w coraz większy marazm. Z kolei sam szkoleniowiec z dużą pewnością siebie wygłaszał hasła, że dźwignie zespół z kryzysu. I tak też się stało. Przez moment lechiści są czele peletonu goniącego podium. A po wstydliwej porażce w Pucharze Polski z Puszczą Niepołomicę, dochodziły sygnały, że formuła współpracy się wyczerpała.

Trzeba oddać szkoleniowcowi gdańszczan, że gdy znalazł się w nieciekawym położeniu, odrestaurował Mario Malocę, przeprosił się z Zarko Udoviciciem. Przesunął na lewy bok Łukasza Zwolińskiego. Wymyślił też, że Conrado pójdzie na prawą flankę. No sporo tych kombinacji. Grunt, że po części przynosiły zamierzone efekty. Przez moment nawet próbował przejść na ustawienie 3-5-2, lecz szybko zaniechał eksperymentu. Teraz raczej nie porzuci koncepcji gry czwórką defensorów. Z prostej przyczyny – na prawej stronie nie ma nikogo, kto sprawdziłby się na wahadle. Najbliższe miesiące zapewne też upłyną mu pod znakiem poszukiwania optymalnego zestawienia składu. Nie znajduje się w komfortowej sytuacji, choć niejeden trener w Ekstraklasie może z delikatną nutą zazdrości spoglądać na jego kadrę i warunki pracy.

Dżoker: Joseph Ceesay

W szerokiej kadrze Lechii znajdziemy kilku młodych obiecujących graczy, którzy coraz odważniej pukają do pierwszego składu. A nuż jeden z nich nieoczekiwanie złapie wiatr w żagle i zacznie odgrywać ważną rolę w zespole. Z kolei naszą uwagę przykuwa bardziej Joseph Ceesay. 23-letni lewy skrzydłowy ze Szwecji miał obiecujący początek swojej przygody z Ekstraklasą. Bez fajerwerków, ale pokazał, że daleko mu do tego, by wpasować się w definicję szrotu. Pech chciał, że przydarzyły mu się covidowe perypetie, a następnie uraz, przez co stracił część rundy wiosennej. Gdy wrócił na końcówkę sezonu, także prezentował się przyzwoicie. Jeśli nie przytrafią mu się kłopoty zdrowotne, Piotr Stokowiec może mieć naprawdę ciekawą opcję w ofensywie. Tym bardziej że w ostatnim czasie boczne flanki nierzadko szwankowały.

Kto wie, może rozpocznie sezon jako gracz podstawowej jedenastki. Zwłaszcza że w ostatnim sparingu przed ligą z litewskim FK Panevzys występował na prawym skrzydle od pierwszych minut.

Świeżak: Jan Biegański

Tomasz Makowski od tego sezonu nie będzie już miał statusu młodzieżowca, tak więc zdecydowanie spośród graczy U-21 najbardziej znaczącą pozycję w drużynie ma Jan Biegański. Zresztą, już podczas rundy wiosennej wyróżniał się na tle innych młodzieżowców Lechii. Akurat nie było to trudne zadanie, bo nieopierzeni zawodnicy Biało-Zielonych notorycznie zawodzili, nie mogli ustabilizować formy. Ich liczba w żaden sposób nie szła w parze z jakością. Dlatego działacze zimą sprowadzili Biegańskiego z GKS-u Tychy. I był to rzut sam środek tarczy. Raz, że zapewnił trenerowi duży komfort w kwestii obsady „pozycji” młodzieżowcy. 19-latek wszedł bez kompleksów do drużyny, z miejsca oferując jej sporo jakości. Dwa – wszystko wskazuje na to, że niebawem dostaną za niego solidny zastrzyk gotówki. Zainteresowanie jego osoba wyraziło już Lazio Rzym, a sam zawodnik potwierdził, że nie są to mrzonki.

Obecnie nie zanosi się na to, by nagle miał spakować walizki i wyjechać do Italii. Wówczas Piotr Stokowiec rzeczywiście mógłby mieć problem. Wystarczy spojrzeć na poprzedni sezon w wykonaniu graczy, którym nie stuknęło jeszcze „oczko”.

  • Rafał Kobryń – 3,00 (średnia not u nas)
  • Mateusz Żukowski – 3,50
  • Jakub Kałuziński – 3,89

I w tym momencie wjeżdża cały na biało Jan Biegański z notą 4,83. Przepaść – inaczej nie można tego nazwać.

Potencjalny skład

Okiem szatni: Rafał Pietrzak

Uważasz, że przyszły sezon będzie lepszy od poprzedniego? Jeśli tak, to dlaczego?

Mam nadzieję, że na koniec sezonu zajmiemy wyższą lokatę niż ostatnio. Wiadomo, jak potoczyły się nasze losy w minionej edycji rozgrywek. Mieliśmy szansę powalczyć o coś więcej niż siódme miejsce w tabeli i troszeczkę zaprzepaściliśmy tę okazję. Wiemy, jakie błędy popełniliśmy, jesteśmy bardziej doświadczeni. Liczymy na to, że poprawimy niedoskonałości.

Pierwsza część rundy wiosennej była naprawdę obiecująca w waszym wykonaniu, ale nie udało wam się ustabilizować formy. Straciliście sporo głupich bramek. Pracujecie teraz głównie nad grą w defensywie?

Wydaje mi się, że każdy zespół w Ekstraklasie ma taki moment, że dopada go kryzys. Przede wszystkim robiliśmy wszystko, by był on jak najmniejszy. Walczyliśmy do samego końca o europejskie puchary, jednak te błędy w defensywie – nie będę ukrywał – przytrafiały się nam.  Za łatwo traciliśmy bramki. Natomiast staramy się nie tylko poprawić grę formacji defensywnej, ale całego zespołu.

Na tę chwilę Lechia dość dyskretnie działa na rynku transferowym. Odeszło trzech graczy, którzy stanowili, w mniejszym lub większym stopniu, o sile drużyny. Przyszło zaś czterech nowych zawodników. Czy z miejsca są w stanie ich zastąpić?

Na pewno są to zawodnicy z formacji ofensywnej, którzy mają notować liczby: strzelać bramki, zaliczać asysty. Myślę, że uda im się ta sztuka. W tym aspekcie zespół również ma duże pole do poprawy. Z kolei naszą rolą jest sprawić, by czuli się jak najlepiej drużynie. Byliśmy na pierwszym od dawna wspólnym obozie. Już nie pamiętam, kiedy wyjechaliśmy gdzieś na dłużej z całym zespołem. Wcześniej koronawirus pokrzyżował plany, a teraz nic nie przeszkodziło w organizacji zgrupowania. W mojej opinii obóz scalił drużynę. I tak zweryfikuje nas boisko. Liczę, że już od pierwszej kolejki damy rywalom sygnał, że Lechia będzie w tym sezonie mocna.

Z czego będziesz usatysfakcjonowany na koniec sezonu? Chodzi mi realizację celów generalnych i indywidualnych.

Drużynowo nie mamy wyznaczonych celów. Dopiero będziemy rozmawiać i na spokojnie do tego podchodzimy. Wiem, że to wyświechtany frazes, lecz rzeczywiście skupiamy się na każdym kolejny meczu. Liczy się najbliższy przeciwnik. Zresztą, jak dla większości ekip. Każdy mecz będzie dla nas jak finał. Chcemy pokazać, że Lechia będzie grała w tym sezonie o coś więcej niż spokojny byt w lidze. W Ekstraklasie wszystko się może zdarzyć. Nierzadko w tabeli występują diametralne zmiany – wystarczą dwie/trzy wygrane lub porażki. Stąd bardzo ważny jest mental. Podchodzimy optymistycznie do tego sezonu.

Jeśli chodzi o indywidualne aspekty – chcę poprawić liczbę asyst i bramek w porównaniu do poprzedniej edycji rozgrywek. Wciąż wierzę w to, że moje marzenie powrotu do reprezentacji może się spełnić. Mimo że koledzy w drużynie wołają na mnie czasami „Wujo” i niby jestem wiekowy, to będę o to walczył.

Akurat na twojej pozycji nie ma w kadrze urodzaju.

Uważam, że wiek nie gra tu żadnej roli. Czuję się dobrze pod względem fizycznym. Mam duża chęć do grania i czerpię z tego radość. Chciałbym występować w klubie jak najczęściej. Czy wyjdzie to w praktyce? To już decyzja trenera, ale drużyna może mnie liczyć.

Co będzie największym atutem Lechii w nadchodzącym sezonie?

Myślę, że doświadczenie. Choć odeszło od nas trzech zawodników, którzy wnosili je do drużyny. Nowi gracze chcą zaś wnieść więcej jakości i powalczyć z klubem o sukces. Chęć rywalizacji, chęć wygrywania będą nas motywować do tego, by odnosić jak najlepsze rezultaty.

Mityczna mieszanka młodości i doświadczenia?

Tak. Mamy bardzo dużo młodych i ambitnych chłopaków. Będą walczyć o swoją pozycję w drużynie. To na pewno wyjdzie dla nas wszystkich z korzyścią.

Okiem Eksperta: Tomasz Galiński „Lechia.net”

Na co stać Lechię w tym sezonie?

Zastanawiam się, czy będzie to taki sezon, jak poprzedni. Czyli: średni. Jest potencjał na miejsca 6-8. Ciężko sobie wyobrazić sobie, by Lechia miała włączyć się do walki o podium, skoro inne ekipy aspirujące do medali się wzmocniły. Nie upatrywałbym drużyny z Gdańska jako kandydata do miejsca w czwórce.

To pochwała przeciętności czy racjonalne podejście?

Mówimy cały czas o polskiej lidze, w której dzieją się różne sytuacje, tak więc kategorycznie nie wykluczyłbym tego, że Lechia nie powalczy o najwyższe lokaty. Ale postrzeganie jej jako zespołu środka tabeli jest racjonalne. Kadra jest złożona z solidnych graczy, niemniej na kliku pozycjach brakuje odpowiedniej jakości.

Flavio, mimo 36 lat na karku, wciąż jest liderem ofensywy. Nie świadczy to dobrze o sile personalnej drużyny, jeżeli w dalszym ciągu głównie na nim będzie spoczywać odpowiedzialność i będzie od niego uzależniona.

No tak, tylko kto ma te piłki dorzucać? Owszem, sprowadzono na lewe skrzydło Ilkaya Durmusa. Ale już, gdy weźmiemy pod lupę prawą stronę, to Omran Haydary jest kontuzjowany i czeka go kilka miesięcy przerwy. Odszedł też Żarko Udovicić. Nie cieszył się dużym zaufaniem szkoleniowca. Nie postrzegam tego jako wielkiej straty. Miewał niezłe mecze, ale nikt płakać za nim nie będzie. Po prostu Lechia nie przedłużyła z nim umowy.

Uważasz, że to było słabe okienko transferowe w wykonaniu Lechii?

Gdy obserwowałem mecze towarzyskie, podobała mi się grą Ilkaya Durmusa. Naprawdę nieźle się prezentował. Dysponuje dobrą szybkością i dryblingiem. Może okazać się wzmocnieniem na lewej stronie. Ze wszystkich transferów – a umówmy się, nie było ich dużo i nie były jakościowe – jest najbliżej gry w pierwszym składzie. Natomiast nie jest powiedziane, że Lechia jeszcze się nie wzmocni. Przede wszystkim musi szukać ciekawych zawodników do linii pomocy, zwłaszcza na pozycję numer „dziesięć”. W Gdańsku dawno nie było kreatywnego ofensywnego pomocnika, który notowałby dobre liczby. Priorytetem dla zarządu powinno być sprowadzenie prawego obrońcy. Na tę chwilę nie ma godnego zastępcy Karola Fili, który generalnie trzymał solidny poziom. Z kolei trener Stokowiec powiedział, że głównym celem są skrzydłowi, dziesiątka, i ewentualnie prawy defensor. Troszkę mnie zaniepokoiły te słowa, bo to powinien być pierwszy wybór.

Nie jesteś optymistycznie nastawiony.

Dwa/trzy transfery mogą zmienić oblicze zespołu. Z tym że aktualnie trudno znaleźć pozytywy. Rok temu  mówiłem, że środek tabeli będzie optymalny.

A postarasz się znaleźć jakieś pozytywy w przypadku Lechii?

Bramkarze. Należą do ścisłego topu ligi. Myślę, że duet Pietrzak-Conrado na lewej stronie można również zdecydowanie wysoko sklasyfikować. Nikt, nie obraziłby się, gdyby, zamiast jednego z dwóch bardzo dobrych golkiperów, w kadrze Lechii znajdował się klasowy ofensywny pomocnik, choćby pokroju Daniego Ramireza z Lecha Poznań.

Okiem ankietowanych

Gdyby rozdanie było gifem

W tym sezonie wieszczymy im…

Nie zaskoczymy nikogo tym stwierdzeniem – według nas Lechia urządzi się w okolicach środka stawki. Powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu, jest jak najbardziej możliwe i nie będzie to jakaś wielka niespodzianka. Natomiast walkę o podium uznamy za zaskoczenie. Kolejne pasywne okienko transferowe może w Gdańsku odbić się czkawką.

Najnowsze

Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
1
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup
Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...