Ilekroć rozmawiamy o PSG w kontekście największych potęg w europejskim futbolu, tylekroć w pewnym momencie dyskusji dochodzimy do martwego punktu. Kiedy wybrzmiewa hasło „brak mentalności zwycięzców”, każdy fan paryskiej ferajny zwiesza głowę z poczuciem bezsilności. Wiedząc, że nawet klub, który może pozwolić sobie na budowanie składu rodem z gry komputerowej, czasami bardziej przypomina straszaka na wróble niż realnego kolosa zgniatającego resztę stawki. Do tego już przywykliśmy, PSG od lat buja się po świecie z łatką przegrywów. Transfer Sergio Ramosa jest próbą jej zerwania.
Sergio Ramos jako potencjalny brakujący element
W erze szejków postrzeganie PSG przez niedzielnego kibica uległo zmianie, to musiało się stać. Kiedy ambicje klubu zostały przeformatowane, a piłkarzy za kilkadziesiąt milionów i więcej sprowadzano raz za razem, nie mieliśmy wątpliwości: na naszych oczach urosła na tyle gruba ryba, że inni z marszu powinni się jej obawiać. Na papierze zgadzało się niemal wszystko, przede wszystkim liczba wydanych petrodolarów. Oczywiście nie chcemy tego demonizować, bo dzisiaj ogromnymi pieniędzmi rozporządza każdy, kto liczy się w walce o najwyższe cele w Europie. Ale raczej byliśmy zgodni, że poczynione inwestycje prędzej czy później przyniosą efekty. Lata jednak mijały, teraz mamy przed sobą sezon 2021/2022, a w paryskiej gablocie najważniejszego trofeum wciąż brak.
Okej, paryżanom w końcu udało się dobić do stołu samej śmietanki. Sezon 2019/2020 – finał Ligi Mistrzów. Osiągniecie zacne, bo czegoś więcej niż ćwierćfinału nie widziano w stolicy Francji od 25 lat. Potem półfinał, świeża historia, czyli porażka z Manchesterem City w dwumeczu. Ale to przykłady, że PSG wdrapało się na szczyt, nie możemy tego odmówić. Nie jest już tym chucherkiem, z którego tak łatwo można było sobie żartować. Wyliczać wydane miliony bez przełożenia na wyniki, robić memy z nadętym Nasserem Al-Khelaifim. To znaczy: PSG nadal bywa obiektem drwin, zresztą daje ku temu powody, ale jeśli ktoś dzisiaj nadal lekceważy tę ekipę, to mimo wszystko stąpa po cienkiej linie.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Ale gdy z kolei ktoś patrzy na PSG z perspektywy topowego zespołu, który oprócz jakości piłkarskiej posiada odpowiednią mentalność i zaangażowanie, liderów z krwi i kości oraz tzw. team spirit – nie powinien mieć większych obaw. To pokazał Bayern, cenną lekcję paryżanom sprzedało również City. Wiecie, to tak jak ze zwykłą robotą. Czasami kluczowe są umiejętności miękkie. Rzeczy niezwiązane z wklepywaniem cyferek na klawiaturze czy ustawianiem produktów na półce. Czasami trzeba czegoś więcej, czegoś, czego nie widać na pierwszy rzut oka, a co powoduje, że przy podobnej jakości to ty jesteś lepszy od kolegi czy przeciwnika. No i tego do tej pory paryżanom brakuje. Trybiku, która scali indywidualności, wniesie do szatni mityczne „to coś”, co miał w ostatnich latach choćby Real Madryt. Wydaje się jednak, że pojawienie się w Paryżu akurat byłego piłkarza „Królewskich”, który o wygrywaniu wie dosłownie wszystko, to dobry krok w stronę znalezienia brakującego elementu. Sergio Ramos po prostu może nim być.
Lider przez duże „L”, którego PSG potrzebuje
Tak, tak, za chwilę wyrwą się z opiniami ludzie, którzy Sergio Ramosa skreślili już za jego problemy z kontuzjami. Którzy uznali, że 35-latek nie potrafi dać zbyt wiele na najwyższym poziomie. Szkoda, że tak szybko zapomina się, jak znaczącą postacią dla swojego zespołu był i nadal może być hiszpański obrońca. Gdy jest w optymalnej formie, z miejsca wskakuje do topki najlepszych w swoim fachu nawet w tym wieku. W Madrycie wrzało przecież po tym, jak Florentino Perez w wątpliwy sposób potraktował kolejną legendę Realu. Kibice nie mogli uwierzyć, że wystarczył słaby sezon z powodu urazów, żeby na finiszu straciło znaczenie wszystko, co do tej pory Ramos osiągnął. Ba, wciąż mógł osiągać, bo z ekipą „Królewskich” wiązał dalszą przyszłość. No ale stało się, co się stało – dzisiaj cieszy się Paryż, nie Madryt.
Radość francuskich kibicówjest widoczna i wcale nie jest przesadzona. Szczerze mówiąc, nie chodzi nawet o to, że do klubu przyszedł za darmo świetny piłkarz. Do PSG przychodzi gość-ikona, wielka osobowość i niepowtarzalny autorytet. To tak jakbyście grali w Fifę i w zespole umieścili zawodnika, który wśród unikalnych cech ma tę jedną z najrzadszych: „prawdziwy lider”. To ma swoje znaczenie, koledzy wokół grają lepiej i nie trzeba sięgać po analogie z gier, żeby mieć tego świadomość. Jasne, w PSG nie brakowało wcześniej mocnych postaci. Mieliśmy choćby Thiago Silvę, kapitana, za którym zawsze ciągnie się masa pochwał, gdziekolwiek by nie był. Ale Sergio Ramos to inny poziom, jeszcze wyższy pod tymi względami, dlatego właśnie ten transfer może być najważniejszy ze wszystkich w letnik okienku. Nie ściągnięcie Hakimiego, Wijnalduma, Pereiry czy może w niedalekim czasie Donnarummy.
Co do tego, że Ramos obroni się na gruncie sportowym, nie powinniśmy mieć wątpliwości, o ile zdrowie dopisze. W sezonie 2020/2021 Hiszpan stracił ponad 30 spotkań, ale wcześniej nigdy nie miał takich problemów. To oczywiście jest ryzyko, bo może się okazać, że PSG wzięło zawodnika, który powoli się rozsypuje. Ale, tak jak już zostało wspomniane, bardziej istotne może być to, co Ramos zagwarantuje poza boiskiem. Ot, taki ktoś będzie mógł złapać za uszy gagatków, którym ego wystrzeliwuje za wysoko. A że Ramos posiada status wielkiej gwiazdy, raczej na pewno nie będzie miał problemu, żeby odnaleźć się w tym środowisku. No i jest tym typem gwiazdy, która wzbudza szacunek. Kogoś takiego się kocha lub nienawidzi, niewiele jest tu miejsca na stany pośrednie. Słowem: jeśli jakiś piłkarz ma wzbudzić posłuch, dobrze wpłynąć na zespół i scalić pojedyncze jednostki – będzie to Sergio Ramos.
Może być też tak, że Sergio Ramos nie zmieni nic
Po takich słowach cały dotychczasowy wywód można by równie dobrze wyrzucić do kosza. A historie o tym, że dzięki jednemu piłkarzowi zmieni się mentalność piłkarzy PSG – włożyć między bajki. Bo rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że mentalność przegranych, która ciągnie się za tym klubem niemiłosiernie, jest głębszym problemem. W takich sprawach możemy opierać się jedynie na domysłach, to rzecz niesprawdzalna, dopóki nie wejdzie w życie. A jeśli okazałoby się, że Ramos nie jest lekiem na zło (zaznaczamy: nie chodzi o kwestie czysto sportowe) paryżan, to nie wiemy już, co jeszcze potrzebowałby trener, żeby idealnie zarządzić tą siłą w składzie, jaką posiada. I oczywiście ruszyć z nią na Ligę Mistrzów z wiadomym skutkiem.
Ruch z Sergio Ramosem na pewno oznacza jedno: PSG chce mieć wielkich piłkarzy, większych niż to, co widzimy w kamerach. Gdyby taki transfer miał miejsce kilka lat temu, mówilibyśmy o absolutnym hicie. Teraz, okej, jedynie o wielkim transferze, który obu stronom może wiele dać na różnych płaszczyznach. To strzał w dziesiątkę, wykorzystanie okazji akurat pod własne potrzeby. Nie jest to ruch podyktowaną jasną strategią, bo przecież PSG pożegnało rok starszego Thiago Silvę, argumentując, że siły kadry klub nie chce opierać na starszych zawodnikach. Ramos jest zatem swego rodzaju krokiem w tył, wyjątkiem, którego nie był w stanie zrobić Florentino Perez.
Fot. Newspix