Reklama

Czarna seria trwa. Czy Argentyna wreszcie pokona Brazylię na Copa America?

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2021, 01:39 • 9 min czytania 9 komentarzy

Futbolowa rywalizacja Brazylii z Argentyną w XXI wieku toczy się pod dyktando tej pierwszej reprezentacji. Dość powiedzieć, że Albicelestes w bieżącym stuleciu zaledwie dwa razy zdołali pokonać swoich odwiecznych oponentów w meczu o punkty na turnieju lub w eliminacjach. Po raz ostatni ta sztuka udała im się 16 lat temu. Jeżeli zaś chodzi o starcia na Copa America, Argentyńczycy na zwycięstwo z Brazylią czekają prawie trzy dekady! Czy wreszcie się przełamią? Faworytami zbliżającego się wielkimi krokami finału mistrzostw Ameryki Południowej na pewno są Canarinhos. Przypomnijmy sobie zatem ich ostatnie triumfy nad Argentyną podczas Copa America.

Czarna seria trwa. Czy Argentyna wreszcie pokona Brazylię na Copa America?

To w gruncie rzeczy dość dziwne, że ostatnimi czasy Argentyńczykom podczas Copa America wiedzie się tak kiepsko. Patrząc bowiem na całą historię turnieju (od 1916 roku), tylko Urugwaj może się pochwalić większą liczbą końcowych triumfów. Albicelestes wygrali CA aż czternaście razy. Są też zdecydowanie najrówniejszą reprezentacją w dziejach tych rozgrywek. Zwycięstwem zakończyli w sumie aż 126 meczów, co daje średnio 2,09 punktu na spotkanie.

Brazylia na tym tle wypada blado. Dziewięć końcowych sukcesów, 108 wygranych spotkań. Sęk w tym, że Canarinhos ponad połowę swoich triumfów (pięć) odnieśli stosunkowo niedawno, bo w latach 1997-2020. Tymczasem Argentyna od 1993 roku regularnie notuje podczas Copa America mniej lub bardziej bolesne niepowodzenia. A na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat mistrzami Ameryki Południowej zostawali przecież nie tylko Brazylijczycy, ale i Urugwajczycy (dwukrotnie), Chilijczycy (dwukrotnie) czy Kolumbijczycy. Tymczasem Albicelestes wciąż czekają na powrót na szczyt. I doczekać się nie mogą.

  • 1995 – ćwierćfinał
  • 1997 – ćwierćfinał
  • 1999 – ćwierćfinał
  • 2001 – nie uczestniczyli
  • 2004 – 2. miejsce
  • 2007 – 2. miejsce
  • 2011 – ćwierćfinał
  • 2015 – 2. miejsce
  • 2016 – 2. miejsce
  • 2019 – 3. miejsce
  • 2021 – finał

Aż pięciokrotnie to Brazylia podstawiała Argentynie nogę.

BRAZYLIA VS ARGENTYNA NA COPA AMERICA (1995-2020)

Reklama

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

BRAZYLIA 2:2 k. 4:2 ARGENTYNA (1995)

Początek lat 90. to był złoty czas dla Argentyny, jeżeli chodzi o Copa America. Albicelestes dwa razy z rzędu zwyciężyli w turnieju, prowadzeni przez takie gwiazdy światowego futbolu jak Gabriel Batistuta, Fernando Redondo czy Diego Simeone. W 1995 roku zostali jednak wreszcie powstrzymani. W ćwierćfinałowym starciu z Brazylią dwukrotnie wychodzili wprawdzie na prowadzenie, lecz ostatecznie polegli po serii rzutów karnych. Choć trzeba zaznaczyć, że Canarinhos wielkiej chwały ten awans nie przysporzył. Ich napastnik Tulio Maravilha przy golu na 2:2 pomógł sobie zagraniem piłki ręką. Do czego się zresztą później dość bezczelnie przyznawał, żeby nie powiedzieć, że się tym chełpił.

Jak sędziowie mogli to przeoczyć?! – Argentyńczycy płaczą do dzisiaj, a nie mają do tego prawa. Oni zrobili to samo Anglikom w 1986 roku – skwitował Tulio. – Wtedy to była „ręka Boga”, tak? W takim razie moją ręką kierowała Najświętsza Maryja Panna. Kocham ją bardziej od Boga.

BRAZYLIA 2:1 ARGENTYNA (1999)

Do Copa America w 1999 roku Brazylijczycy przystępowali jako obrońcy tytułu, a przy okazji wicemistrzowie świata. Przywieźli na turniej do Paragwaju niesamowity skład i już w pierwszym meczu zademonstrowali swoją potęgę, gromiąc 7:0 Wenezuelę. Później nie poszło im już tak łatwo w starciach z Meksykiem i Chile, ale i tak podopieczni Vanderleia Luxemburgo uchodzili za faworytów do zwycięstwa w ćwierćfinałowej potyczce z Argentyną. Jasne, Albicelestes też mieli na ławce trenerskiej świetnego fachowca – samego Marcelo Bielsę. No i również mieli w składzie paru zawodników robiących furorę na europejskich boiskach. Ale w drugim meczu fazy grupowej przerżnęli 0:3 z Kolumbią, więc raczej nie podejrzewano ich o wyrzucenie Brazylii za burtę.

Finalnie te prognozy okazały się słuszne – ekipa z Kraju Kawy zwyciężyła 2:1. Ale nie przyszło jej to wcale łatwo. Canarinhos od 10. minuty byli zmuszeni do odrabiania strat, co im się ostatecznie udało dzięki trafieniom niezawodnego tandemu Rivaldo – Ronaldo. Argentyńczycy mogli wszakże doprowadzić do wyrównania, lecz rzut karny w 77. minucie gry zmarnował Roberto Ayala. To był zresztą generalnie dla Albicelestes turniej stojący pod znakiem partactwa przy uderzeniach z karnych. We wspomnianym meczu z Kolumbią hat-tricka zmarnowanych jedenastek skompletował Martin Palermo.

Reklama

ARGENTYNA 2:2 k. 2:4 BRAZYLIA (2004)

Copa America 2004. Turniej, który miał jednego bohatera.

Adriano.

Wspominaliśmy na Weszło: „Zwycięstwo w 2004 roku zostało odniesione z przytupem, choć nie bez kłopotów. Canarinhos wybrali się do Peru ekipą tylko w połowie złożoną z zawodników grających w Europie. Jednie sześciu piłkarzy w kadrze miało 26 lub więcej lat na karku. Za weterana w tamtym składzie uchodził 28-letni Marcelo Bordon, twardy stoper Schalke 04, który w całej swojej karierze dla reprezentacji rozegrał w sumie… jeden mecz. To była drużyna złożona z zawodników na dorobku. Piłkarzy, których Carlos Alberto Parreira chciał jedynie przetestować, dokładnie obejrzeć. I Adriano ten swoisty egzamin dojrzałości zdał na szóstkę z wykrzyknikiem. Szlify zebrał już podczas Pucharu Konfederacji w 2003 roku, ale dopiero rok później jego talent eksplodował.

W fazie grupowej – hat-trick z Kostaryką, w ćwierćfinale – dwa gole z Meksykiem. W półfinale – trafienie na remis z Urugwajem, potem skutecznie wykonana jedenastka w konkursie rzutów karnych. Wreszcie w finale gol na wagę remisu w starciu z Argentyną, zdobyty w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. I znów bez pomyłki pod presją, w serii jedenastek. Jeżeli chodzi o pomocników i napastników, Parreira zabrał na mistrzostwa świata w 2006 roku tylko jednego piłkarza spośród tych, którzy wygrali Copa America w Peru. Właśnie Adriano.

ARGENTYNA POKONA BRAZYLIĘ W FINALE COPA AMERICA?
KURS: 3,70 W FUKSIARZU!

Jego trafienie w finałowym meczu z Argentyną urosło wręcz do miana legendarnego. Dowodzona przez Marcelo Bielsę ekipa wyszła na prowadzenie 2:1 w 87. minucie spotkania i wydawało się, że Albicelestes są już nie do ruszenia. Na taki cios trudno odpowiedzieć nawet w zwyczajnym meczu ligowym, a co dopiero w realiach finału, gdy nerwy utrudniają wykonanie nawet najprostszego zagrania. Tymczasem Bielsa dla pewności ściągnął jeszcze z boiska Carlosa Teveza, a w jego miejsce oddelegował do gry obrońcę, Facundo Quirogę, znanego z występów w lizbońskim Sportingu. Ale zagęszczenie defensywy w szesnastce nie pomogło. Brazylijscy obrońcy posyłali raz po raz rozpaczliwe świece w stronę pola karnego przeciwnika, jak gdyby zupełnie zapominając, że stawia się ich przecież za przykład finezyjnego podejścia do konstruowania akcji. Po jednej z takich prób futbolówka wylądowała na lewej nodze Adriano.

Pole karne. Adriano. Lewa noga.

W 2004 roku taka kombinacja była dla bramkarza drużyny przeciwnej jak wyrok. Zresztą – każdy, kto kilkanaście lat temu grywał w Pro Evolution Soccer na pewno wie, o co chodzi. Piłka wylądowała w siatce z takim impetem, że Roberto Abbondanzieri nie zdążył jeszcze zrozumieć, co się właściwie wydarzyło, gdy zdobywca wyrównującej bramki już ściągał koszulkę i pruł wzdłuż boiska, niesiony euforią. Reszta – jak to się pięknie mówi – jest już historią”.

BRAZYLIA 3:0 ARGENTYNA (2007)

W 2007 roku Argentyna na Copa America przywiozła – nie bójmy się tego określenia – gwiazdozbiór. Tevez, Messi, Riquelme, Crespo, Veron, Mascherano, Zanetti, Ayala… Cała gromada zawodników, którzy porobili gigantyczne kariery. Oczywiście nie wszyscy znajdowali się wówczas u szczytu formy – przykładowy Veron był już nieco past prime, z kolei Messi dopiero wskakiwał na najwyższe obroty. Tak czy owak, mówimy o olbrzymim potencjale. Problemy z dopchaniem się na do wyjściowej jedenastki mieli wówczas tacy gracze jak Diego Milito, Fernando Gago czy Pablo Aimar.

Co istotniejsze, siła kadrowa Albicelestes przekładała się na ich boiskową podstawę. Podopieczni Alfio Basilego – tego samego szkoleniowca, który powiódł reprezentację do dwóch triumfów na Copa America w latach 1991-1993 – do finału turnieju dojechali niczym walec.

  • 4:1 z USA (1. mecz grupowy)
  • 4:2 z Kolumbią (2. mecz grupowy)
  • 1:0 z Paragwajem (3. mecz grupowy)
  • 4:0 z Peru (ćwierćfinał)
  • 3:0 z Meksykiem (półfinał)

Zwycięstwo za zwycięstwem, demolka za demolką.

BRAZYLIA POKONA ARGENTYNĘ W FINALE COPA AMERICA?
KURS: 2,15 W FUKSIARZU!

Argentyna po prostu zachwycała swoją dyspozycją w ofensywie. Tymczasem jej finałowi rywale, Brazylijczycy, musieli na drodze do decydującego starcia pokonać znacznie więcej ostrych zakrętów. Wyższość wyraźnie udowodnili tylko w dwóch meczach z Chile, wygranych łącznie 9:1 (3:0 w fazie grupowej, 6:1 w ćwierćfinale – kto wymyślał tę drabinkę?!), ale pozostałe spotkania to były już nieustanne męczarnie Canarinhos. W półfinałowej potyczce z Urugwajem podopieczni nieustannie krytykowanego Dungi szalę zwycięstwa przechylili na swoją korzyść dopiero po długiej i emocjonującej serii rzutów karnych.

Dunga mógł pozazdrościć Basilemu wyborów personalnych właściwie na każdej pozycji. Jeżeli prześledzić bowiem brazylijską kadrę z 2007 roku, składała się ona w dużej mierze z zawodników koniec końców niespełnionych. Vagner Love, Alfonso Alves, Elano, Diego, Anderson… Żaden z nich nie zrobił takiej kariery, jaką mu na początkowym etapie kariery wróżono. Miewali oni swoje wielkie momenty, ale – no właśnie – tylko momenty. Nie stali się nigdy zawodnikami prawdziwie elitarnymi, gwiazdami pierwszego formatu w topowych klubach. Zresztą można by pewnie było nawet zaciągnąć do tej wyliczanki także Robinho, który na omawianym turnieju momentami ciągnął wręcz swoich kolegów za uszy, będąc wiodącą postacią w ofensywie Canarinhos.

Doprawdy trudno zatem uzasadnić, dlaczego w finale Brazylia zmiażdżyła Argentynę aż 3:0.

Bez Kaki, bez Ronaldinho. Z duetem rzemieślników Josue – Mineiro w środku pola. To się po prostu nie miało prawa wydarzyć, a jednak. – Prasa w nas nie wierzyła – wspominał Julio Baptista. – Ale mój gol w 4. minucie odmienił wszystko. Nabraliśmy pewności siebie i energii, a z Argentyny uszło powietrze.

BRAZYLIA 2:0 ARGENTYNA (2019)

No i czas na najświeższe wspomnienie.

W 2019 roku Brazylia – bez kontuzjowanego Neymara – na drodze do triumfu w Copa America pokonała Argentynę w półfinale, zresztą rozegranym przed własną publicznością. Spotkanie obfitowało w sędziowskie kontrowersje. Relacjonowaliśmy na Weszło: „Iskrzyło przed meczem, w trakcie, a także po ostatnim gwizdku sędziego. Siedem żółtych kartek, brak czerwonej i zero odgwizdanych rzutów karnych nie do końca oddaje obraz tego spotkania. To była bezpardonowa, ostra jatka. Właśnie – skoro już o rzutach karnych mowa… Leo Messi uważa, że Argentynie należały się dwa: – Jestem tym wszystkim zdenerwowany, ponieważ rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Nie licząc wyniku, daliśmy radę. Wydaje mi się jednak, że rywale nie byli od nas lepsi. Zdobyli pierwszą bramkę z akcji, a drugą po kontrze, przed którą arbiter powinien podyktować rzut karny dla nas. Poza tym w innej sytuacji Otamendi również był popchnięty. 

Sędziowie nawet nie skorzystali z VAR-u. Wydaje mi się, że należy to wszystko przeanalizować, aby CONMEBOL zrobiła coś z arbitrami, którzy faworyzują jeden zespół. Uważam jednak, że żadne kroki nie zostaną poczynione, ponieważ Brazylia rządzi w tej organizacji. Po prostu mamy pecha, bo nie dość, że były nieodgwizdane karne, to jeszcze dwa razy trafiliśmy w słupek – dodał piłkarz Barcelony”.

Cóż, oby w finale Copa America 2021 obyło się bez kontrowersji sędziowskich i brutalnych przewinień. Jedno już teraz jest pewne. Jeden z gigantów południowoamerykańskiej piłki – Messi lub Neymar – po raz pierwszy wygra mistrzostwo kontynentu. A drugi znów będzie musiał obejść się smakiem.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

9 komentarzy

Loading...