Reklama

Konkurs na najbardziej absurdalny tekst wokół Euro rozpoczęty

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

10 czerwca 2021, 10:31 • 7 min czytania 58 komentarzy

Nie ma obowiązku oglądania Euro. Za nieobejrzenie meczu ze Słowacją nie odbierają obywatelstwa (to dzieje się tylko, jeśli nie masz kosza pod zlewem). Nie jest wymagane, aby każdy Polak codziennie zmawiał zdrowaśkę pod plakatem Roberta Lewandowskiego. Można też piłki nożnej jako takiej nie lubić. To dozwolone. Można preferować żużel. Albo, dajmy na to, modelarstwo. Bo co jest złego w modelarstwie. Można piłki nożnej nawet nie szanować, mówić, że jest przepłacona, a piłkarza za dużo zarabiają.

Konkurs na najbardziej absurdalny tekst wokół Euro rozpoczęty

Sęk w tym, że jak przy każdym temacie, aby skutecznie go skrytykować, obśmiać, zdeprecjonować, wypadałoby go jednak w najmniejszym chociaż stopniu poznać. Pan Jakub Mielnik z „Wprost”, piszący per „EURO TO KONKURS WYŻELOWANYCH LALUSIÓW” nawet nie spróbował. I nie chodzi tylko o to, że będący blisko wyjazdu przykładowy Góralski, wolałby się zabić niż wyżelować na mecz.

Wiecie, chętnie byśmy przeczytali taką konkretną, uargumentowaną krytykę piłki nożnej. Piłki nożnej jako przerostu biznesu nad sportem, piłki nożnej jako przemysłu. Współczesny futbol na pewno nie jest idealny, bodaj najlepiej wiedzą o tym właśnie kibice piłki nożnej, kochając futbol, ale nie udając, że nie ma cieni. Można by się z taką pracą pokłócić, ale przynajmniej byłoby z czym podyskutować. Pozostać przy swoich zdaniach, jak to się ładnie mówi: pięknie się ze sobą nie zgodzić.

Pan Mielnik niestety doskoczył tylko do poziomu wujka Staszka na weselu bratowej, który akurat, w przeciwieństwie do wujka Mirka, nie złapał nigdy piłkarskiego bakcyla. Wie, że reprezentacja Polski dość często nie wygrywa, a tak w ogóle to siatkarze robią więcej medali, więc powinni zarabiać lepiej.

Mielnik pisze:

Reklama

„Dziś piłka to domena wyżelowanych lalusiów, spełniających się nie na boisku, tylko na Instagramie. Ich partnerki handlują tam bez opamiętania atrakcyjnym wizerunkiem, bawełnianą konfekcją albo niskokalorycznymi glutami dla fanatyków dobrej formy. Liczą się zasięgi w sieci, a nie celność podań czy finezja strategii. Te w ostatecznym rozrachunku to się nawet nie opłacają. Bo kto przy zdrowych zmysłach gra dzisiaj o przysłowiowe złote kalesony? Trzeba brać pod uwagę nie tylko geszeft w internecie, ale także nadchodzący sezon w zagranicznej lidze, gdzie zarabia się prawdziwe pieniądze. Kiedy więc przed meczem zagrają naszej reprezentacji hymn narodowy, gracze będą mieli na głowie ważniejsze rzeczy, niż tylko realizowanie oczekiwań, jakie pokładają w nich kibice”.

Cały ten akapit jest zbudowany z takich ogólników, że głowa boli. Widać wyraźnie, że pan Mielnik nawet nie spróbował od żadnej strony ugryźć problemów piłki nożnej, tylko wyszedł od tego, co wie. A wie, że:

  • Ronaldo ma żel na włosach
  • Żona Roberta Lewandowskiego ma jakieś swoje marki biznesowe

Niezrównana głębia.

Pal licho, że etos pracy Ronaldo jest uniwersalny, że jego głód sukcesu może inspirować ludzi w dowolnej branży. Pal licho, że właśnie wyjęcie tej kwestii byłoby o niebo ciekawsze. Nie, pomińmy to, nie pasuje do powierzchownej tezy, zostańmy przy żelu, on pasuje. Pal licho, że można by faktycznie napisać artykuł o tym, jak rzeczywistość, w jakiej żyje Ronaldo, jest specyficzna, może nawet dziwna, czy sukcesami boiskowymi nie chce pewnych rzeczy zakrzyczeć, vide jego dziwaczy dokument o sobie.

Nie. Lepiej pójść w jakże ambitnym kierunku „HAHA, RONALDO MA ŻEL NA WŁOSACH, BARDZIEJ DBA O FRYZURĘ I REKLAMY NIŻ O BOISKO”. Co oczywiście nie tyle mija się z prawdą, ile jest w innej od prawdy galaktyce. Pan Mielnik jednak w tym momencie jeszcze wciska gaz do dechy swojego pędu za populizmem. Od Ronaldo – a raczej swojego powierzchownego i nachalnie błędnego wizerunku Ronaldo – wychodzi na wszystkich piłkarzy, rozciąga na nich ten wizerunek.

No pewnie, że tak jest. A nie, sorry, nie jest – pierwszy przykład z brzegu, Piotr Zieliński wspierający domy dziecka, nierobiący wokół tego najmniejszego szumu, wręcz go unikający. Ale z tego Piotra laluś i darmozjad, który myśli tylko jak opchnąć komuś garnki z nierdzewnej stali.

Reklama

Sorry, ale to tak, jakby po artykule pana Mielnika powiedzieć, że wszyscy dziennikarze Wprost piszą swoje artykuły w oparciu o zerowe przygotowanie i trzy rzeczy, które im się wydają. Tak jednak też nie jest.

Ten sam schemat co przy żelu Ronaldo, pogrążył pana Mielnika przy partnerkach piłkarzy. Czy istnieje fenomen WAGS, który byłby ciekawy do opisania? Czy można by zrobić z tego nawet interesujący reportaż, rozmawiając z partnerkami reprezentantów Polski o ich życiu, postrzeganiu? Czy nawet poruszyć zakazany w środowisku temat partnerek, które po tym, jak tylko piłkarz skończył karierę i przestał zarabiać, puściły go z torbami, pomagając zrujnować mu życie.

Nie, lepiej napisać, że WSZYSTKIE ŻONY PIŁKARZY interesuje bardziej Instagram niż cokolwiek innego, bo pan Mielnik… nie, nawet nie zna takiego przypadku. Tak mu się wydaje, bo kojarzy pewnie Annę Lewandowską, a ona ośmiela się zarabiać pieniądze, między innymi coś tam reklamując, ale nie tylko.

Pokusiliśmy się o reakcję pana Mielnika, gdy usłyszał o Alinie Wojtas, byłej reprezentantce Polski, która pomogła uratować w zasadzie nie tylko karierę Jakuba Świerczoka, ale pewnie i samego Świerczoka. Albo gdy usłyszałby, że wśród partnerek reprezentantów Polski są absolwentki prawa czy dziewczyny, które skończyły trzy fakultety.

A co tam, zamiast się nad tym poważne pochylić, wrzućmy wszystkie do jednego worka. Mógłby coś znaleźć na część żon piłkarzy, znaleźć jakieś wspólne kwestie? No pewnie mógłby. Ale to wymagałoby więcej trudu niż 15 minut.

I tak jest prawie ze wszystkim. Panu Mielnikowi coś brzęczy w głowie, ale nawet się nie potrudzi, żeby w jakikolwiek sposób to rozwinąć. Dla piłkarzy liczą się zasięgi w sieci? No, w dzisiejszych czasach dla piłkarzy się liczą, mogą dać dodatkową kasę, sponsorów. Ale nie zastąpią „celności podań” czy „finezji strategii”. Jak jest ta celność podań, wtedy pojawiają się zasięgi. Często te zasięgi, jak przestaje iść na boisku, tylko potrafią zaszkodzić.

O tezie, że „celność podań” nawet się piłkarzowi dzisiaj nie opłaca… Nawet nie wiemy jak to skomentować. I co jest tymi „złotymi kalesonami”? Czy mecze ogółem (BO LICZY SIĘ TYLKO INSTAGRAM!), choć piłkarze nie w social mediach zarabiają na chleb, a nawet jeśli są ci, którzy wyciągają więcej od sponsorów niż z klubu, to stanowią promil? Czy o tej nonsensownej, zbudowanej absolutnie na niczym tezie, że piłkarze mają w dupie Euro, i podczas hymnu narodowego będą myśleć o tym co jutro wrzucić na social media? Oczywiście NIC NA TO NIE WSKAZUJE, nic nigdy, ale jest to piękna teza do rzucenia przy komunijnym stole, że „A, BO IM SIĘ BIEGAĆ NIE CHCĘ, MYŚLĄ TYLKO O PINIONDZACH”.

To musimy oddać: z tanich uogólnień i populistycznych tez pan Mielnik mógłby się doktoryzować.

Zaprowadził kiedyś swojego syna na piłkę i miał tam złe doświadczenia z jakimś kibicem Legii? Wy już wiecie, co o tym sądzi pan Mielnik: „WŁAŚNIE TACY SĄ KIBICE PIŁKI NOŻNEJ, WŁAŚNIE TACY BĘDĄ KIBICOWAĆ NA EURO REPREZENTACJI POLSKI”.

Pada jeszcze kuriozalna teza:

„No i Lewandowski. Lewandowski! Nie da się do jasnej cholery za granicę wyjechać, żeby cię ktoś nie pytał: jak tam Lewandowski? To jest przekleństwo, jak kiedyś Wałęsa albo papież Polak, z którymi nas kiedyś w świecie na siłę identyfikowali. Dziś wszystko wisi na Lewandowskim i zdrowych napojach jego żony. To brzemię przygniata i obezwładnia na boisku, po którym plącze się więcej takich zagubionych w realu królów TikToka i Instagrama. Trzeba to będzie jakoś przeżyć”.

No dobrze, ale w zasadzie co konkretnie jest złego w tym, że obcokrajowcy znają Lewandowskiego? Być może jest coś złego – nie wiemy co – i pan Mielnik mógłby o tym powiedzieć. Może wolałby, żeby utożsamiano nas z Tokarczuk (która całkiem znana jest) i chciałby nas o tym przekonać. Ale nie, tę tezę po prostu rzuca i koniec. Naprawdę, czytamy któryś raz ten akapit i zdaje się on wręcz nie mieć sensu. Byleby wysmażyć jeszcze ze trzy zdania, które zadowolą tylko i wyłącznie takich jak pan Mielnik:

Mających piłkę nożną w głębokiej pogardzie.

Ale nie dbających o to, by tę pogardę zrozumieć.

To jest stosunkowo niegroźne przy piłce nożnej, ale tak ogółem, panie Mielnik, niekoniecznie.

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
23
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
8
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?
1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Komentarze

58 komentarzy

Loading...