Paulo Sousa ogłosił kadrę reprezentacji Polski na EURO. Jak to przeważnie bywa w takich momentach, są wygrani i przegrani decyzji selekcjonera, nazwiska nieoczywiste w obie strony. Na pewno pozytywnie zaskoczeni są Radosław Majecki (choć on jedzie tylko na zgrupowanie), Karol Linetty, Przemysław Frankowski czy Przemysław Płacheta, ale skupmy się na tej drugiej grupie. Kilku zawodników w momencie ogłaszania powołań musiało przełknąć gorzką pigułkę.
Najwięksi przegrani powołań Paulo Sousy na EURO
Bartosz Kapustka
Znalazł się we wstępnej kadrze na Węgry, Andorę i Anglię, więc na pewno cały czas znajdował się pod obserwacją nowego sztabu reprezentacji i był brany pod uwagę. Najwidoczniej jednak doszło do weryfikacji negatywnej. Kapustka w ostatnich tygodniach po prostu w Legii rozczarowywał. Nie poszedł za ciosem, niczego wielkiego nie prezentował. Wczoraj z Podbeskidziem dwoił się i troił, jakby chciał nadrobić stracony czas, ale było już za późno. A w pewnym momencie wydawało się, że ten zawodnik może wrócić do drużyny narodowej. Fakty mówią jednak same za siebie: Kapustka w ostatnich dziewięciu ligowych występach nie dał ani jednego ofensywnego konkretu.
Michał Karbownik
Karbownik punkt wyjścia miał jeszcze bardziej obiecujący niż Kapustka. Jesienią zagrał 90 minut z Finlandią i zanotował asystę, potem wszedł jako zmiennik na Włochy i Bośnię. Podobnie jak jego były klubowy kolega z Legii, przeszedł także pierwsze sito selekcyjne u Sousy na marcowy trójmecz. On transferem do Brighton sporo przegrał w perspektywie ostatniego półrocza. W przeciwieństwie do Jakuba Modera, nie przebił się tam, poprzestał jedynie na występie w Pucharze Anglii.
W efekcie nie jedzie na EURO, mimo kontuzji Arkadiusza Recy. Zamiast niego szansę dostanie Tymoteusz Puchacz, który przecież od dłuższego czasu formą w Lechu Poznań nie imponował. No ale przynajmniej bez przerwy grał.
Sebastian Walukiewicz
Jesienią zapowiadało się, że chłopak na dłużej zadomowi się w reprezentacji. Regularnie grał w Serie A dla Cagliari i zaliczył trzy mecze u Jerzego Brzęczka. Zdarzały mu się błędy, szczególnie z Ukrainą, ale generalnie jego notowania na pewno nie spadły. Ten rok to jednak dla Walukiewicza kubeł bardzo zimnej wody na głowę. Już w marcu został pominięty, wówczas pojechał na kadrę U-21. Był to sygnał ostrzegawczy, ale kolejne miesiące nie przyniosły pozytywnego przełomu. 20-letni stoper w ostatnich piętnastu kolejkach włoskiej ekstraklasy nie powąchał murawy, nowy trener nie widział go w składzie. W meczach kończących sezon nie znajdował się nawet na ławce z powodu problemów zdrowotnych, ale to raczej nie one teraz decydowały.
Cóż, dla reprezentacji to nadal melodia przyszłości.
Bartłomiej Drągowski
Ma za sobą bardzo dobry sezon w barwach Fiorentiny, tydzień w tydzień bronił w Serie A i nie ma go nawet w czwórce bramkarzy na opalenickie zgrupowania. Jako numer trzy pojedzie Łukasz Skorupski, a po naukę Radosław Majecki, który w Monaco rozegrał jeden mecz ligowy i pięć w Pucharze Francji. Trudno tego nie odebrać jako sygnał w kierunku Drągowskiego, że może mieć ciężko również w kolejnych miesiącach.
Kamil Grosicki
W pewnym sensie “Grosik” sam się wykluczył z mistrzostw Europy, decydując zimą, że zostaje w West Bromwich. Nie mógł się łudzić co do swojego statusu w klubie. Miał iluzoryczne szanse na grę, nie wiązano tam z nim dalszych planów. Grosicki od 19 stycznia nie był nawet w kadrze meczowej na Premier League, a w zespole U-21 od tego czasu wystąpił dwa razy. Nie może być w formie, nie może być w rytmie meczowym. Na tu i teraz nie było żadnego argumentu przemawiającego za powołaniem tego piłkarza, pozostawałoby się jedynie odnosić do jego zasług i pozycji w reprezentacji (co nie jest tak zupełnie bez znaczenia, atmosfera ważna rzecz).
Pominięcie Grosickiego odbieramy jako jednoznaczny sygnał, że będziemy piłowali ustawienie z trójką stoperów i bardziej potrzebujemy wahadłowych niż skrzydłowych. Z tego względu są Frankowski czy Płacheta, a nie ma “Grosika”, który z założenia nie do końca pasuje do tego systemu i tylko dobra bieżąca forma pozwoliłaby mu utrzymać miejsce w biało-czerwonej ekipie. A że w tym kontekście nie ma o czym mówić, to nie ma Kamila na EURO.
Sebastian Szymański
Największy przegrany powołań. O ile bowiem od dłuższego czas nie dawał argumentów w reprezentacji, o tyle ciągle dawał je w barwach Dynama Moskwa. Problem od początku polegał na tym, że Szymański w kadrze był upychany na skrzydle i się w tej roli męczył, a w Rosji jest ofensywnym pomocnikiem. Gol i sześć asyst to dorobek nie do pogardzenia, na dodatek liczby pokazują, że chłopak potrafi także walczyć i pracować w defensywie (trzecie miejsce w całej lidze pod względem odbiorów).
Najwyraźniej Sousa nie ma na tego zawodnika pomysłu w perspektywie EURO. Na skrzydle/wahadle mu się nie przyda, a na środek pola wymyślił inną koncepcję, albo uznał, że jest już za późno, żeby go testować na optymalnej pozycji.
Sporo zresztą powiedział w tej kwestii podczas konferencji: – Chcieliśmy wykorzystywać go na prawym skrzydle, ponieważ jest bardzo utalentowany. Niestety dla niego, w Dynamo Moskwa dużo częściej gra jako środkowy pomocnik, a ja mam inny pogląd i inną wizję obsady środka pola. Czasem moglibyśmy grać trzema środkowymi pomocnikami, ale mamy na tej pozycji piłkarzy, do których jestem przekonany w większy stopniu niż do Szymańskiego.
Trochę szkoda, bo mamy tu niewykorzystany potencjał chłopaka, który w przeciwieństwie do wielu reprezentacyjnych kolegów, znajduje się na fali wznoszącej w klubie. Takich postaci w kadrze nigdy za wiele.
Fot. FotoPyK