Pogoń Szczecin walczy o wicemistrzostwo, a Zagłębie Lubin o czwarte miejsce, dające eliminacje w Lidze Konferencji Europy. Po piątkowym meczu żadna z drużyn nie zbliżyła się do swojego celu. Większy niedosyt mogą odczuwać “Portowcy”, którzy ponownie za mało wycisnęli z okresu, gdy w samej grze wszystko im się układało.
Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin: fatalny początek gospodarzy
A układało im się przez ponad pół godziny. Podopieczni Kosty Runjaica całkowicie kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń i wydawało się, że kolejne ciosy są kwestią czasu.
Kolejne, bo pierwszy Zagłębie w dużej mierze zadało sobie samo. W największym stopniu zawalił Djordje Crnomarković, który w zamieszaniu w polu karnym nie trafił w piłkę (wydawało się, że interwencję ma dość prostą), a na dodatek ułamek sekundy później zderzył się z nim nie do końca rozważnie wychodzący Dominik Hładun. W efekcie Michał Kucharczyk, który dopiero co skakał do główki z Saszą Baliciem, dostał prezent i musiał trafić do opuszczonej przez Hładuna bramki.
Crnomarković potem się trochę uspokoił i poza jednym bardzo złym rozegraniem już większych błędów nie popełniał. Hładun zrehabilitował się obronieniem bomby Adriana Benedyczaka. Balić natomiast ciągle na swojej stronie tworzył autostradę dla rywali. Przed przerwą robili na niej co chcieli.
Zagłębie, mimo że ostatnie chwile miało wreszcie odrobinę lepsze, przez pierwszych 45 minut oddało dwa niecelne strzały i to tyle. Druga linia Pogoni nakryła czapką Filipa Starzyńskiego, nie miał kto rozgrywać. Ogólnie – dramat. Jedynie Patryk Szysz nie rozczarowywał z zawodników ofensywnych.
I to właśnie on był najlepszy na placu w drugiej odsłonie. Wszędzie było go pełno, wygrywał pojedynki, wychodziły mu nawet odważne rzeczy. Niewiele brakowało, a po rykoszecie od Sebastiana Kowalczyka strzeliłby gola sprzed pola karnego. W końcówce wspaniałą asystę (znakomite prostopadłe podanie) zabrał mu rezerwowy Adam Ratajczyk, który mając świetną sytuację nawet nie trafił w bramkę. Oj, jest za co przepraszać starszego kolegę.
Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin: Podliński ratuje remis
Hładun przy golu “Portowców” mógł się zachować lepiej i to samo można powiedzieć o postawie Dante Stipicy przy bramce na 1:1. Starzyński wreszcie idealnie dośrodkował ze stałego fragmentu, a Karol Podliński poszedł do główki niczym taran, ale tak czy siak Stipica był spóźniony na przedpolu. Nie tylko nie zdążył do piłki, ale po drodze jeszcze zderzył się z Mariuszem Malcem. Inna sprawa, że Podliński w chwili strzału znajdował się zupełnie bez krycia.
Panowie, pamiętajcie, w pucharowych eliminacjach już takich rzeczy nie róbcie. Ładnie prosimy.
Szczecinianie zupełnie oklapli po zmianie stron i praktycznie nie stwarzali już sytuacji. No okej, jedną po zgrabnej akcji kolegów miał Kowalczyk, ale zamiast uderzać wyszło mu zagranie do nikogo. A może właśnie uderzał i tak mu zeszło? W każdym razie, kapitan Pogoni ciągle ma co poprawiać, konkretów ofensywnych brakuje mu jak Krisowi Twardkowi techniki.
Runjaic tym razem swoimi decyzjami w trakcie meczu nie pomógł. Zastanawia nas, dlaczego zszedł akurat najlepszy w środkowej strefie Kacper Kozłowski, a wszedł Tomas Podstawski, jedną nogą będący już poza klubem. O dziwo, była to zmiana na gorsze.
Pogoń na finiszu wyhamowuje. Ostatnie trzy mecze to raptem dwa punkty, mimo że z samej gry można było wycisnąć znacznie więcej. W efekcie Raków jeszcze przed swoim spotkaniem w ten weekend pozostaje wiceliderem. Zagłębie z jednej strony jest niepokonane od sześciu kolejek. Z drugiej – to trzeci z rzędu remis, czwarta lokata mocno się oddaliła.
Fot. Newspix