Michał Brański, czyli właściciel Stomilu Olsztyn, w wywiadzie „Weszłopolskich” opowiada o sytuacji w „Dumie Warmii”. Dlaczego zdecydował się na oświadczenie, w którym zadeklarował odważną grę o Pro Junior System i stawianie na młodzież? Jak podchodzi do tego, że trener Piotr Klepczarek nie zrealizował jego założeń w tym zakresie? Jak wygląda budżet Stomilu i jakie będą jego celem w najbliższej przyszłości? Zapraszamy.
Czy Piotr Klepczarek zostanie zwolniony w najbliższych dniach?
Nie, tu na antenie mogę zapewnić, że do tego nie dojdzie. Dalej z Piotrem pracujemy.
Ale jednak nie zaczął spełniać celów, które pan nakreślił.
Pozycja trenera ma wpisaną niezawisłość. Jest to decyzja Piotra, ja życzyłbym sobie innej, ale to tyle. To, co się dzieje w klubie, jest kompromisem. Pewną grą sił.
Chce pan powiedzieć, że pan tę grę sił przegrywa? Nakreślił pan pewną filozofię, a teraz ona nie jest realizowana.
Tak ten rozkład sił jest rozpisany. Pozycja trenera daje pełną niezawisłość.
OBSTAWIAJ 1. LIGĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK DO 500 PLN BEZ OBROTU!
Nie dość, że młodzież nie została wystawiona, to jeszcze przegraliście z Radomiakiem w słabym stylu. Jak wyglądała wasza rozmowa po meczu i czy od tego momentu będziecie ratować Pro Junior System?
Pogratulowałem trenerowi na WhatsAppie tego, że mimo trudnych okoliczności, bo nie jest tajemnicą, że spór w klubie wybuchł, zawodnicy wyszli na boisko i walczyli z sercem. To nie był ładny mecz, wszyscy oczekiwalibyśmy lepszej gry. Ale nie widziałem braku zaangażowania.
Z całym szacunkiem, ale jedynym pomysłem Stomilu na grę było wybijanie piłki po autach. Nie jest to też pierwszy mecz Stomilu, po którym mamy bardzo negatywne odczucia. Z gry to jest jeden ze słabszych zespołów w lidze.
Jesteśmy na 14. miejscu, gramy o środek tabeli. Dotknęła nas w trakcie sezonu plaga kontuzji. Czy jesteśmy najgorszym zespołem w tej lidze? Kierując się zdobyczą punktową, jesteśmy zespołem dołu tabeli, ale na pewno nie najgorszym. Nie mogę się zgodzić z tą oceną.
Jeśli chodzi o entuzjazm Michała Brańskiego do Stomilu – on jest taki sam jak na początku?
On dalej we mnie jest. Mój komunikat był wyrazem troski o dobro klubu. Smuci mnie, że towarzyszą temu emocje, które jestem w stanie do pewnego stopnia zrozumieć. Ale dzisiaj brak gry o wysoką stawkę w Pro Junior System jest wyrazem niegospodarności.
Co się pana zdaniem zmieniło w Stomilu od czasu pana przyjścia? Poza finansami oczywiście. Bo Stomil sportowo stoi na tym samym poziomie, co wcześniej.
Oczywiście, jest to niefortunny rok, o czym jasno piszę w komunikacie. Oczekiwaliśmy więcej, w sezon wchodziliśmy z dobrym budżetem. Seria różnych niefortunnych zdarzeń zawinionych przez nas i niezawinionych, sprawiła, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Trzeba się z tego rozliczyć, trzeźwo spojrzeć na sytuację. Mieliśmy 80% sezonu na to, żeby walczyć o wynik punktowy i pozycję w tabeli. 20% sezonu chciałbym spożytkować na grę o PJS, żeby w następny sezon wejść z lepszym budżetem i mieć lepsze okienko transferowe.
Pro Junior System w 1. lidze. Ile zarobiły kluby na młodzieżowcach?
Jak wyobraża sobie pan grę o Pro Junior System? Czy cały skład miałby się składać z młodzieżowców, żeby nabić jak najwięcej punktów?
Nie, to nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby w każdym meczu robić przegląd zawodników. Mamy kilkunastu obiecujących piłkarzy. Część z nich już brała ciężar na swoje barki, rozstrzygała mecze, wygrywaliśmy dzięki młodzieży. Chodzi o to, że mamy jej więcej na ławce. Jeśli chcemy przedłużać z nimi kontrakty, musimy wiedzieć, jak oni sobie radzą w ogniu walki. Nie da się wszystkiego sprawdzić w treningu, musimy pozwolić im wejść na 60-90 minut i zobaczyć, z jakiej oni są gliny. Jeszcze raz powtórzę: mieliśmy 80% sezonu, żeby się wykazać. Zdobywać bramki, punkty. Starsi zawodnicy mogli zdobywać premie za punkty, za bramki, kluczowe podania, zero z tyłu itd.
Mieli na to czas także w meczu z Radomiakiem i go nie wykorzystali.
To jest trudne. Spójrzmy na to z wyrozumiałością: to nie była łatwa sytuacja na poziomie emocjonalnym. Ja mimo tego wszystkiego im kibicowałem i dla mnie grali z sercem. Nie był to ładny mecz, ale zawsze jestem z nich dumny. Po przegranej i po wygranej.
Może pan być jedyną osobą, która tak do tego podchodzi.
Być może nawet ostatnią.
Czy ma pan sobie dużo do zarzucenia przy procesie rekrutacji osób na kluczowe stanowiska? Prezes, trener, dyrektor sportowy. Trudno tu o stabilizację.
Nie. Pewne rzeczy wychodzą w praniu. Trzeba się wypróbować w pracy. Jak tylko dostrzegaliśmy, że są nieprawidłowości, wprowadzaliśmy korekty. Nie pozwalaliśmy zaognić się sytuacji. Przyglądamy się sytuacji, zbieramy na bieżąco sygnały z klubu, wiemy jaka atmosfera jest w szatni i w razie czego dokonujemy zmian.
Nie można odmówić panu, że to są odważne ruchy. Pytanie, czy związki emocjonalne ze Stomilem to powinien być kluczowy argument przy rekrutacji na te stanowiska?
Nie powinien być to argument przeważający, ale nie można go zupełnie wykluczać z tego równania. Jeśli miałbym do wyboru dwóch porównywalnej klasy ekspertów i jeden z nich byłby związany z regionem, to wybrałbym jego.
Mówi pan o reagowaniu na pewne sytuacje. W przypadku ściągania do Stomilu piłkarzy dziwnego pochodzenia, z niższych lig można było mieć wątpliwości co do ich jakości od samego początku. Nie wzbudzało to pana ciekawości, skąd oni się biorą?
Nie uczestniczę w decyzjach transferowych. Dopóki ktoś cieszy się moim zaufaniem, oddaję mu pełnię władzy w danym zakresie. Potem pojawiła się weryfikacja na boisku. Jest to doskonale udokumentowane w internecie, wszyscy mogą to znaleźć, jest to wyłożone czarno na białym. Ale nie tylko te publikacje rozstrzygnęły sprawę. Jeśli już to zmusiły nas one do trochę szybszego działania, ale pewne decyzje zapadły już wcześniej na podstawie trochę innych przesłanek.
Czy od nowego sezonu pojawią się nowe postaci w klubie? Czy są szanse, żeby ktoś z fajnym nazwiskiem, z przeszłością, do Stomilu dołączył?
Na poziomie zarządu, dyrektora sportowego czy trenerskim? Tak, jesteśmy w takich rozmowach. Stomil musi szukać trenera, bo Piotr Klepczarek nie ma licencji UEFA Pro.
Młodzieżowcy zapewnili Stomilowi mniej więcej 13 punktów w tym sezonie, to dobry wynik i trzeba to pochwalić. Ale wiadomo, że trzeba na kimś kadrę oprzeć. Na ten moment najlepszymi piłkarzami Stomilu są chyba Wojciech Łuczak i Maciej Spychała i wokół nich trzeba byłoby zbudować kadrę na przyszły sezon.
To byłoby dobre rozwiązanie. Przy czym tak jak mówiłem – nie rozstrzygam kwestii konkretnych nazwisk, transferów. Zazwyczaj dowiaduję się o nich w postaci zbiorczej. Wiem, ile kosztują. Nie chcę być jednak jednym z tych właścicieli, którzy oglądają dziesiątki wideo. Może robię źle, bo wiem, że są właściciele, którzy dzięki temu odnoszą sukcesy, bo sami wchodzą w rolę dyrektorów sportowych. Ja nie mam na to czasu w swoim życiu, nie potrafiłbym tego pogodzić z aktywnością zawodową, a nie chciałbym tego robić po łebkach i udawać, że jestem ekspertem.
Tak, ale pan ogląda mecze, widzi, że dani zawodnicy się wyróżniają, to może pan pewnie wystosować prośbę do osób zarządzających, żeby zrobili wszystko, żeby tych piłkarzy w klubie zatrzymać.
Oczywiście, łatwiej jest prezesowi czy dyrektorowi wystąpić o dobre warunki dla zawodnika, jeśli on się wyróżnia. To jest ten moment, w którym mogę dać zielone światło dla odważniejszej walki o tego zawodnika. Mamy zidentyfikowanych pewnych piłkarzy, wokół których chcielibyśmy budować zespół przez najbliższe 2-3 lata, ale te nazwiska tu nie padną.
To może padnie inny konkret. Przed sezonem Stomil miał zapowiedziane, że będzie walczył o miejsca 3-6, czyli o baraże. Jaki cel będzie postawiony przed przyszłym sezonem?
Będzie on zależny od budżetu. Jesteśmy w rozmowach ze sponsorami, z miastem, z inwestorami. Budżet będzie wieloskładnikowy. W zależności od tego, na co nam pozwolą finanse, będziemy stawiać cele. Idealnie byłoby co roku walczyć o baraże. Mam nadzieję, że budżet na przyszły rok na to pozwoli.
Na jakie pieniądze pan liczy z Pro Junior System? Bo pierwsze miejsce jest raczej poza zasięgiem Stomilu.
Nie mierzymy w pierwsze miejsce. Nieprawdziwe są pogłoski o tym, że chcieliśmy wychodzić sześcioma, siedmioma czy jedenastoma młodzieżowcami. Ale szczerze liczyłem, że będzie ich regularnie czterech, pięciu. Czy to od początku, czy w rotacji. Nie chcę się dzielić informacją, w które miejsce mierzymy, ale na pewno w wyższe niż to, na którym jesteśmy (piąte – red.). Pamiętajcie, że kluby pierwszoligowe muszą patrzeć na każdą złotówkę. I jeśli taka złotówka na horyzoncie się pojawia, trzeba o nią walczyć, bo byłoby to niegospodarnością. Jako przewodniczący rady nadzorczej muszą dbać o to, żebyśmy mieli co włożyć do garnka. Nie tylko w tym sezonie, bo teraz mamy wszystko pokryte z zapasem, ale żebyśmy mieli mocny następny sezon.
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY