Reklama

Kronika zapowiedzianej śmierci. Zwolnienie Mourinho zaskakuje połowicznie

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

19 kwietnia 2021, 12:42 • 5 min czytania 13 komentarzy

Jak ma się walić, to niech się wali cały świat. Nie będziemy się bawić w żadne rozmowy, będziemy się napieprzać. Najpierw Legia remisuje z Cracovią, później ogłaszają powstanie Superligi, a teraz Tottenham zwalnia Jose Mourinho. 11 godzin po tym, jak oficjalnie został jednym z klubów założycielskich nowych rozgrywek. 

Kronika zapowiedzianej śmierci. Zwolnienie Mourinho zaskakuje połowicznie

Pożegnanie się z Portugalczykiem szokuje jednak połowicznie. Samo działanie było raczej do przewidzenia, szczególnie po tym jak Spurs nie dali rady pokonać Evertonu. Uciekły nadzieje na europejskie puchary, przy czym należy mieć świadomość, że w miniony piątek nikt nie przyjmował do siebie rychłego powstania Superligi. Wobec tego realne zagrożenie braku Ligi Mistrzów, a nawet Ligi Europy, stanowiło solidną podstawę ku temu, by sądzić, że Mourinho zostanie zwolniony.

Niemniej wydarzenia z wczoraj mogły nieco zmienić pogląd na tę sprawę. Tak czy inaczej, Tottenham dostał się do europejskiej elity, wartej więcej niż rozgrywki UEFA. Ponadto, miał u swojego boku trenera skrajnie medialnego, jednego z najbardziej rozpoznawalnych. Kontynuowanie z nim współpracy było o tyle możliwe, że Spurs w zasadzie nie będzie musiało w najbliższym czasie zależeć na wynikach. To nie od nich będzie zależała zasobność ich portfela, a od samego faktu bycia składową Superligi. Liczy się produkt ciekawy dla widza. A pod tym względem Mourinho sprzedaje się doskonale.

Rzeczywistość wzięła nas pod włos po raz kolejny.

Reklama

Być może jednak wszystko ułożyłoby się inaczej, gdyby 58-latek był gorącym zwolennikiem Superligi lub choć w połowie tak nagrzanym jak Andrea Angelli. Tymczasem w sercu Mourinho obudziła się dusza truskulowca. Źródła powiązane z londyńskim klubem informują, że szkoleniowiec odmówił poprowadzenia drużyny w treningu, oburzając się na podjęte nocą decyzje. Być może to wyssane z palca bzdury, być może jakieś dziwaczne zagięcie czasoprzestrzeni.

Jakiekolwiek nie byłoby podstawy ku tak zdecydowanemu działaniu prezesa Spurs – Daniela Levy’ego – jedno pozostaje niezmienne. Tottenham jest pierwszym klubem, od czasów FC Porto, z którym Portugalczyk nic nie wygrał. Wyrzucono go na kilka dni przed finałem Pucharu Ligi. Zero tituli. Zero sentymentów.

Kamień z serca

Jednak to ostatnie nie jest wcale tak oburzające. Kto wie, czy nie powinniśmy rozpatrywać zwolnienia Mourinho jako ukłonu w stronę zawodników Tottenhamu. Umówmy się – ten związek nie miał prawa przeżyć dłużej, niż do końca tego sezonu. Nawet gdyby wygrali z Manchesterem City. Nawet gdyby jakimś cudem awansowali do Ligi Mistrzów. Nic nie było takie, jak pierwszy sezon dokumentu przygotowanego dla Amazona. A już na pewno inne były relacje z samymi zawodnikami.

Mourinho stracił szatnię. Jedynym piłkarzem, który byłby w stanie oddać za niego życie, był chyba Harry Kane. Anglik faktycznie stawiał swoje zdrowie na szali, faszerując się lekami. Grał, grał, grał, ciągnął wózek zwany Tottenham, chociaż wiele osób starało się zepchnąć go na samo dno.

Nie było mitycznego ducha, nie było żaru, czego symbolem są drugie połowy w wykonaniu byłych już podopiecznych portugalskiej legendy. Jeśli mecze toczyłyby się tylko przez 45 minut, Tottenham walczyłby z The Citizens o mistrza. Świat dał im jednak mokrą ścierą przez plecy. Chociaż nie. To nie świat. To oni sami. Zupełnie odpuścili drugie połowy nie tylko z Manchesterem United, ale i cholernym Newcastle United i Fulham, które odebrały im cenne punkty.

Reklama

Ostatni taniec Jose Mourinho

Prezentowali się poniżej oczekiwań – nie ma co rozwodzić się nad tym tematem. Każdy, kto obserwował ten klub od grudnia, widział, że turlają się z bardzo stromego zbocza, jadąc przez ciernie, kolce i kamienie. Nie było już duetu, który uważaliśmy za jeden z najlepszych w historii Premier League. Nie było niczego, co broniłoby Mourinho – poza wielką przeszłością i niegasnącą gwiazdą mediów.

Koniec końców od 58-latka odwróciła się większość zawodników, w tym kapitan klubu – Hugo Lloris czy Heung-min Son. Nie była to krytyka ostra, ale wbijająca igiełki pod paznokieć, jedna za drugą. Aż w końcu płytka odeszła, rana zaczęła krwawić, ale zaraz zostanie zagojona.

Kto zastąpi Jose Mourinho?

Jednym z czynników, które działały na korzyść Portugalczyka, było wysokie odszkodowanie, jakie Tottenham musiałby mu wypłacić. Mówiono nawet o 30 milionach funtów, chociaż realne było 15-20. Biorąc pod uwagę straty z tytułu sezonu pod sztandarem pandemii oraz brak awansu do europejskich pucharów, byłby to naprawdę duży cios. Tym bardziej, że Daniel Levy – wyłączając jedno, dwa okienka – nigdy nie był specjalnie rozrzutny.

No ale jest Superliga.

Nagłe zwolnienie Mourinho, bez czekania na finał Carabao Cup – a taka była wstępna umowa – można uzasadnić dość prosto. Londyńczycy dostali już chyba wstępny przelew za uczestnictwo w elitarnych rozgrywkach i pożegnanie się z Portugalczykiem nie stanowiło dla nich najmniejszego problemu. Nie było sentymentów, nie było Excela świecącego się na czerwono, nie było wyników. Nie było powodu, by się męczyć.

No chyba, że jest nim fakt, iż Tottenham tak naprawdę nie ma żadnego następcy. Być może to właśnie sprawia, że cała sytuacja wygląda na kręconą naprędce, na nieco chałupnicze wykonanie. Mówi się co prawda o romansie z Nagelsmannem, którego RB Lipsk prawdopodobnie nie wejdzie w skład Superligi, ale to tylko plotki.

W najbliższych dniach klub poprowadzi bowiem Ryan Mason, zaledwie 29-letni chłopak, były piłkarz Spurs i Hull City, którego karierę zawodniczą przerwało dramatyczne zderzenie z Garym Cahillem. Od trzech lat szkoli się on jednak na trenera, a ostatnio prowadzona przez niego ekipa rezerw zremisowała z pierwszą drużyną Tottenhamu.

Wcale się nie zdziwimy, jeśli dla niego piłkarze stołecznego klubu będą gryźć murawę. Miła odmiana, po tej apatii, jaka ostatnio ogarnęła północny Londyn. Dziwny znak czasów, w które wpadliśmy po uszy w miniony weekend.

Fot. Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Goncalo Feio odchodzi z Motoru Lublin w swoim stylu – toksycznie i z hukiem

Szymon Janczyk
24
Goncalo Feio odchodzi z Motoru Lublin w swoim stylu – toksycznie i z hukiem

Anglia

1 liga

Goncalo Feio odchodzi z Motoru Lublin w swoim stylu – toksycznie i z hukiem

Szymon Janczyk
24
Goncalo Feio odchodzi z Motoru Lublin w swoim stylu – toksycznie i z hukiem

Komentarze

13 komentarzy

Loading...