Jak co jakiś czas powraca temat Superligi. Tym razem jednak powraca z konkretami. Bo tak chyba należy rozumieć to, że na pogłoski o planowanym ogłoszeniu powstania rozgrywek, odpowiada UEFA. Oficjalnie, oświadczeniem, a nie krążeniem naokoło tematu. Co więcej, europejską federację popierają i topowe ligi, i FIFA, więc groźba pozostawienia na marginesie klubów zainteresowanych takim formatem, to nie tylko grożenie palcem. To już oficjalna deklaracja wojenna.
Przypomnijmy: pogłoski o powstaniu Superligi w ostatnich tygodniach nabrały konkretów. Głównie dzięki temu, co mówił Andrea Agnelli, czyli szef Juventusu i ECA (organizacja zrzeszająca kilkaset europejskich klubów – przyp.). Włoch zmęczony próbami zdobycia przez “Starą Damę” Ligi Mistrzów, stwierdził, że łatwiej będzie założyć nowe rozgrywki niż przerwać klątwę. Włoch wprost sugerował, że najwięksi chcą być jeszcze więksi, a nie da się tego zrobić bez konkretnych reform.
– Jest zbyt dużo spotkań, w których gra się o nic – zaczął swoje przemówienie dla ECA Agnelli. – W ostatnich miesiącach piłką zainteresowały się wielkie podmioty finansowe. JP Morgan interesuje się projektem Superligi. Takim podmiotom zależy tylko na zwrocie z inwestycji. Jeśli zmienimy nasze podejście, możemy o takiej inwestycji pomyśleć. Musimy zacząć reagować, inaczej będziemy ryzykować implozją. Musimy postawić kibiców w centrum uwagi. Obecny system nie jest stworzony dla nowoczesnego kibica. Współczesny kibic kibicuje kilku zespołom, 10% fanów jest przywiązanych do piłkarza, a nie do klubu. Żeby nie stracić kibiców, musimy pomyśleć o zmianach – mówił dalej włoski działacz.
Superliga i Liga Mistrzów po szwajcarsku
Andrea Agnelli przyznał wówczas, że dyskutuje z Aleksandrem Ceferinem, a w zasadzie nawet kłóci się z nim o przyszłość europejskich rozgrywek. Wyznał, że jego wymarzony model to system szwajcarski w Lidze Mistrzów. Opisaliśmy wtedy szerzej, na czym on polega.
“Ogólne założenia są takie:
- Na początek wszyscy uczestnicy turnieju układani są w ramach rankingu, stworzonego na podstawie ich dotychczasowych osiągnięć. Na przykład w szachach jest to punktacja Elo, w Lidze Mistrzów zapewne współczynnik UEFA lub jakaś zupełnie nowa punktacja.
- Następnie uczestników dzieli się na połowy – mocniejszą i słabszą. W pierwszej rundzie najwyżej rozstawiony uczestnik z grupy lepszej mierzy się z najwyżej rozstawionym uczestnikiem z grupy słabszej. I tak dalej, aż do samego dołu obu grup. W zreformowanej Champions League zespół numer jeden zacząłby zatem zmagania od starcia z zespołem numer 19, a zespół numer 18 zmierzyłby się z zespołem numer 36. Chyba że władze UEFA postanowią rozwiązać to mniej precyzyjnie, na przykład na zasadzie losowania par. To też jedna z opcji.
- Jak donoszą media, m.in. CBS Sports, rozważany jest także system dodatkowych rozstawień koszykowych. Mianowicie – podzielenie 36 uczestników Champions League na cztery grupy. W ramach tej koncepcji przedstawiciele koszyka numer jeden (najmocniejsze kluby) graliby po dwa mecze z ekipami z koszyka pierwszego i czwartego oraz po trzy mecze z zespołami z koszyków numer dwa i trzy. Byłaby to już bardzo mocna wariacja na temat modelu szwajcarskiego w jego klasycznej wersji.
- Jedną z głównych reguł systemu szwajcarskiego jest to, że dwóch uczestników nie może się ze sobą zmierzyć więcej niż jeden raz. Pary w kolejnych rundach kojarzone są na ogół w ramach grup punktowych. Krótko mówiąc – góra tabeli gra z górą, środek ze środkiem, dół z dołem. Przekładając to (oczywiście w uproszczeniu) na futbol – jeżeli w pierwszym meczu Real Madryt pokonałby 3:1 FC Basel, a Bayern Monachium wygrałby 3:1 ze Dinamem Zagrzeb, to w drugiej kolejce mogłoby dojść do starcia Realu z Bayernem i Basel ze Dinamem.
Co istotne – w takim systemie początkowo utrudnione jest nabijanie łatwych zwycięstw. No bo jeśli ten przykładowy Real odniesie kolejny triumf, w trzeciej kolejce znów czeka go jakaś wymagająca konfrontacja z innym zespołem będącym w gazie. Jeżeli natomiast Bazylea odkuje się po premierowej porażce i zwycięży z Dinamem, to następny mecz przyjdzie już Szwajcarom rozegrać przeciwko oponentowi, który także jest na małej fali wznoszącej. Z kolei ocierające się zapewne o dno tabeli Dinamo dostanie rywala, który zaczął zmagania w Lidze Mistrzów równie słabo”.
UEFA chce wykluczać zbuntowane kluby
Dziennikarze “The Athletic”, którzy zdradzali szczegóły sprawy, nie mieli wątpliwości – to Superliga pod przykrywką. UEFA rzekomo miała na ten projekt przystać, żeby odciągnąć najlepsze kluby od stworzenia nowych rozgrywek. Coś chyba jednak poszło nie tak, bo dziś “L’Equipe” poinformowała, że giganci futbolu chcą uprzedzić UEFĘ, która jutro miała ogłosić nowy projekt Ligi Mistrzów od 2024 roku. Można więc zakładać, że nie był to projekt, który przypadł im do gustu i stąd właśnie powrót do koncepcji Superligi.
“Jeszcze dzisiaj zostanie ogłoszony projekt Superligi. Stworzy go 12 klubów z najlepszych lig na świecie, ale bez klubów z Bundesligi i Ligue 1. Pięć-sześć z Premier League, trzy z La Liga i trzy Serie A. Mówi się, że wśród wielkich marek na pewno będą: Real Madryt, Barcelona, Manchester United, Liverpool, Juventus i AC Milan” – informowaliśmy rano, dodając, że według zagranicznych mediów Agnelli nie odbiera telefonów z siedziby UEFA.
Federacja postanowiła więc zadziałać w inny sposób. Oświadczenie, które wydała, to pokaz siły.
- egoizm kilku klubów
- potrzeba solidarności w trudnych czasach
- wykluczenie “buntowników” ze wszystkich międzynarodowych rozgrywek
- wykluczenie piłkarzy zaangażowanych klubów z meczów reprezentacji
Takie hasła wybrzmiały ze strony UEFY, ligi włoskiej, angielskiej i hiszpańskiej oraz FIFA. Wcześniej kluby francuskie i niemieckie odmówiły udziału w projekcie, więc z automatu wciągamy je do obozu obrońców obecnego kształtu rozgrywek na Starym Kontynencie. Zero pitu pitu.
Reforma rozgrywek w Europie coraz bliżej?
Pytanie tylko – co to zmieni? Czy kluby pójdą w zaparte i stwierdzą, że gra jest warta świeczki i ryzyka? A może wyciek wszystkich tych informacji do mediów to po prostu ostateczny sygnał, że “to trzeba usiąść, na spokojnie”? To wiedzą pewnie tylko sami zainteresowani. Trzeba zauważyć, że obydwie strony mają trochę racji. Angielskie kluby od dawna narzekają przecież na to, że w ich kalendarzu pełno jest jakichś wycieczek na wioski w FA Cup czy Pucharów Ligi. Wiadomo, ma to swój urok, ale nie oszukujmy się – najwięksi nie mają w tym żadnego interesu. Agnelli ma kilka szalonych pomysłów w swoich planach, ale ma też postulat, który mógłby przypasować każdemu.
- 2/3 meczów w sezonie to rozgrywki krajowe, 1/3 – międzynarodowe
Czyli: mniejsze ligi i rzadsze starcia z Crotone. Większe puchary i częstsze starcia z Realem Madryt. I zapewne do tego będziemy – w ten czy inny sposób – dążyć. Już projekt “szwajcarskiej” Ligi Mistrzów miał dać klubom czterokrotnie większe zyski. To nie przelewki, w grę wchodzą setki milionów euro.
Reforma rozgrywek pod szyldem UEFY wydaje się być nieunikniona. Pozostaje kupić sobie zapas popcornu i śledzić całą tę dyskusję. Bo wygląda na to, że szykuje nam się niezła zabawa. Zwłaszcza, że polski widz, a także każdy polski klub może śledzić debatę w spokoju. Czy Superliga, czy nowa Liga Mistrzów – szanse na to, że tam dobrniemy, są raczej niewielkie.
fot. Newspix