Jeszcze nie zdążyły się rozpocząć europejskie puchary zorganizowane wedle nowej formuły – z Ligą Mistrzów, Ligą Europy i Ligą Konferencji Europy, czyli kontynentalnymi rozgrywkami trzeciego sortu – a już coraz więcej wskazuje na to, że przed nami kolejna wielka rewolucja. Sprawdzają się doniesienia dziennikarzy Timesa sprzed kilku tygodni. W środę UEFA ma oficjalnie zaakceptować reformę Champions League, która prawdopodobnie wejdzie w życie po 2024 roku.

O tym, że europejska federacja lada dzień ugnie się pod naciskiem największych klubów Starego Kontynentu, dowiedzieli się dziennikarze The Athletic, na ogół znakomicie poinformowani. Planowane zmiany nie są kosmetyczne. Wywrócą kształt Ligi Mistrzów do góry nogami.
A może i odmienią futbol na dobre.
KONIEC LIGI MISTRZÓW W DOTYCHCZASOWYM FORMACIE
O co dokładnie chodzi?
Od dłuższego czasu – konkretnie: od 2003 roku – zasadnicza część Ligi Mistrzów rozgrywana jest wedle stabilnego, całkiem dobrze pomyślanego formatu. 32 drużyny uczestniczą w fazie grupowej i rywalizują ze sobą jesienią w ramach ośmiu grup. Wiosną odbywa się zaś faza pucharowa z udziałem szesnastu zespołów – trzy rundy plus finał. I właściwie trudno takiemu układowi cokolwiek zarzucić. No, może ta jesienna część Ligi Mistrzów mogłaby być odrobinę bardziej ekscytująca, ale przecież nawet w fazie grupowej zdarzają się szlagiery i niespodzianki.
Jak wynika jednak z informacji The Times oraz The Athletic, grupy niebawem odejdą do lamusa. UEFA ma bowiem w środę przyklepać tak zwany „system szwajcarski”. Przewiduje on, że Liga Mistrzów rzeczywiście stanie się „ligą”. Złożoną z 36 zespołów, a nie, jak dotychczas, z 32. Każda drużyna, która dostanie się do pierwszej fazy Champions League (czy to z automatu, czy to drogą eliminacji) zagra w niej aż dziesięć spotkań. Pięć u siebie, a pięć na wyjeździe. To bardzo istotna zmiana w porównaniu do sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie, gdy grupowy etap Champions League pozwala poszczególnym klubom na rozegranie tylko sześciu meczów. Cztery dodatkowe starcia na najwyższym poziomie oznaczają, że kolejne rozdanie praw telewizyjnych będzie znacznie bardziej okazałe, a przecież już w obecnym kształcie LM generuje niebotyczne pieniądze.
GŁÓWNE ZAŁOŻENIA SYSTEMU SZWAJCARSKIEGO
Jak jednak ten szwajcarski system będzie funkcjonował w praktyce? To na razie zagadka. Nie jest on oczywiście żadną nowinką w świecie sportu, od przeszło stu lat wykorzystuje się go na przykład w turniejach szachowych, a ostatnio także w e-sportowych i karcianych.
Ogólne założenia są takie:
- Na początek wszyscy uczestnicy turnieju układani są w ramach rankingu, stworzonego na podstawie ich dotychczasowych osiągnięć. Na przykład w szachach jest to punktacja Elo, w Lidze Mistrzów zapewne współczynnik UEFA lub jakaś zupełnie nowa punktacja.
- Następnie uczestników dzieli się na połowy – mocniejszą i słabszą. W pierwszej rundzie najwyżej rozstawiony uczestnik z grupy lepszej mierzy się z najwyżej rozstawionym uczestnikiem z grupy słabszej. I tak dalej, aż do samego dołu obu grup. W zreformowanej Champions League zespół numer jeden zacząłby zatem zmagania od starcia z zespołem numer 19, a zespół numer 18 zmierzyłby się z zespołem numer 36. Chyba że władze UEFA postanowią rozwiązać to mniej precyzyjnie, na przykład na zasadzie losowania par. To też jedna z opcji.
- Jak donoszą media, m.in. CBS Sports, rozważany jest także system dodatkowych rozstawień koszykowych. Mianowicie – podzielenie 36 uczestników Champions League na cztery grupy. W ramach tej koncepcji przedstawiciele koszyka numer jeden (najmocniejsze kluby) graliby po dwa mecze z ekipami z koszyka pierwszego i czwartego oraz po trzy mecze z zespołami z koszyków numer dwa i trzy. Byłaby to już bardzo mocna wariacja na temat modelu szwajcarskiego w jego klasycznej wersji.
- Jedną z głównych reguł systemu szwajcarskiego jest to, że dwóch uczestników nie może się ze sobą zmierzyć więcej niż jeden raz. Pary w kolejnych rundach kojarzone są na ogół w ramach grup punktowych. Krótko mówiąc – góra tabeli gra z górą, środek ze środkiem, dół z dołem. Przekładając to (oczywiście w uproszczeniu) na futbol – jeżeli w pierwszym meczu Real Madryt pokonałby 3:1 FC Basel, a Bayern Monachium wygrałby 3:1 ze Dinamem Zagrzeb, to w drugiej kolejce mogłoby dojść do starcia Realu z Bayernem i Basel ze Dinamem.
Co istotne – w takim systemie początkowo utrudnione jest nabijanie łatwych zwycięstw. No bo jeśli ten przykładowy Real odniesie kolejny triumf, w trzeciej kolejce znów czeka go jakaś wymagająca konfrontacja z innym zespołem będącym w gazie. Jeżeli natomiast Bazylea odkuje się po premierowej porażce i zwycięży z Dinamem, to następny mecz przyjdzie już Szwajcarom rozegrać przeciwko oponentowi, który także jest na małej fali wznoszącej. Z kolei ocierające się zapewne o dno tabeli Dinamo dostanie rywala, który zaczął zmagania w Lidze Mistrzów równie słabo.
W zależności od zastosowanego wariantu doboru par, problem pojawia się w dalszej fazie rozgrywek. Zespół, który początkowo cieniował, może bowiem zanotować spektakularną serię zwycięstw ze słabeuszami i gwałtownie pomknąć w górę tabeli. Natomiast drużyna, której wiodło się nadspodziewanie dobrze, po wpakowaniu się w starcia z potęgami może zanotować kilka oklepów i zaliczyć bolesne lądowanie w dolnej części stawki.
Te niegodności może wykluczyć właśnie podział na dodatkowe koszyki.
- Na razie znamy niewiele proceduralnych szczegółów odnośnie nowego formatu Ligi Mistrzów. Mowa choćby o systemie rozstawień, doborze par, wyborze gospodarza poszczególnych meczów, a także o ewentualnych ograniczeniach odnośnie starć pomiędzy drużynami z tego samego kraju. Były one normą w fazie grupowej, lecz w systemie szwajcarskim trudno sobie je wyobrazić, aczkolwiek tutaj musieliby się wypowiedzieć matematycy. Możemy się zatem opierać tylko na doświadczeniach z innych gier. Jeśli UEFA postanowi zastosować dodatkowe koszyki, będzie to próba znalezienia kompromisu pomiędzy nowym systemem a klasyczną rozgrywką grupową.
- Prawie pewne wydaje się natomiast, że do kolejnego etapu Champions League awansuje bezpośrednio osiem drużyn, które najlepiej sobie poradzą w ligowej części turnieju. Pozostali uczestnicy fazy pucharowej zostaną natomiast wyłonieni w specjalnych barażach. Ośmiu pozostanie w LM, ośmiu zapewne spadnie do Ligi Europy. A wiosną standardowo – play-offy.
- No właśnie, standardowo? Przedstawicielom wielu europejskich klubów spodobał się pomysł „Final 8”, zastosowany latem 2020 roku. Nie jest zatem wykluczone, że ta koncepcja zostanie wskrzeszona i pucharowy etap Champions League także przejdzie lifting.
Liga Mistrzów w obecnym kształcie składa się ze 125 spotkań. Zreformowane rozgrywki może nie podwoją tej liczby, ale wiele do tego nie zabraknie. Liga, baraże, faza pucharowa – łącznie wyjdzie z pewnością ponad 200 meczów. Jakie to ma znaczenie dla telewizji, nie trzeba wyjaśniać. Szacuje się, że pieniądze za awans do Ligi Mistrzów (aktualnie – około 70 milionów euro) zostaną zwiększone nawet czterokrotnie.
Szaleństwo.
SKĄD CZTERY DODATKOWE DRUŻYNY?
Zaanonsowanym już w tekście, niezwykle interesującym aspektem zapowiadanej rewolucji w Champions League jest fakt, że rozgrywki mają zostać poszerzone o cztery zespoły. Wciąż nie wiadomo konkretnie, kogo UEFA wpuści na salony. Wiele wskazuje na to, że czwartego gwarantowanego miejsca w fazie grupowej ligowej LM doczeka się francuska Ligue 1, obecnie piąta w rankingu. Ale co z trzema pozostałymi miejscami? Pewną podpowiedzią jest wypowiedź Andrei Agnellego – prezydenta Juventusu, a zarazem szefa European Club Association.
Włoch to jeden z głównych inspiratorów zmian, jakie zachodzą obecnie na szczytach europejskiej piłki. Kilkanaście miesięcy temu Agnelli mówił tak: – Bardzo szanuję osiągnięcia takich klubów jak Atalanta, ale nie podoba mi się, że oni mają dostęp do europejskich rozgrywek bez żadnej międzynarodowej historii. To jest uczciwe? Myślę sobie o Romie, która w ostatnich latach pracowała na ranking ligi włoskiej. Teraz przytrafił im się jeden słabszy sezon, nie awansowali do Ligi Mistrzów. I mają finansowe kłopoty. Takie kluby potrzebują ochrony.
Łapiecie, prawda?
Liga Mistrzów za zasługi, nie za konkretny wynik sportowy w danym sezonie ligowym. Na razie bardzo wiele wskazuje na to, że trzy dodatkowe miejsca w Champions League nie przypadną, dajmy na to, ligom z miejsc z 6-8 we współczynnikowym rankingu UEFA albo ligom jeszcze słabszym, którym marzy się ułatwienie ścieżki kwalifikacyjnej do LM (jak chciałoby stowarzyszenie European Professional Football Leagues, które mocno o to wojuje), tylko klubom historycznie zasłużonym, którym pechowo powinęła się noga na krajowym podwórku.
Doskonałym przykładem jest Liverpool w bieżącym sezonie.
The Reds zapewne nie zdołają już wskoczyć do TOP4 w Premier League. Gdybyśmy jednak mieli już teraz do czynienia z Ligą Mistrzów w nowym wydaniu, Juergen Klopp nie musiałby raczej przesadnie rozpaczać. Jego klub w ostatnich latach należał do najlepszych na Starym Kontynencie, jest też postrzegany jako historyczna potęga, zatem z pewnością otrzymałby od UEFA „dziką kartę”. Niezależnie od tego, na jakich konkretnie zasadach by ją przyznawano. Za pięć ostatnich sezonów, dziesięć, czy w ogóle za cały dorobek pucharowy danej ekipy. The Reds musieliby zapewne spełnić tylko jeden dodatkowy warunek – załapać się w Premier League na miejsce gwarantujące udział w Lidze Europy bądź Lidze Konferencji.
Takie rozwiązanie uczyni najsłynniejsze europejskie kluby nietykalnymi, zacementuje kontynentalną czołówkę w jeszcze większym stopniu niż dotychczas. Czy się stoi czy się leży, fortuna za udział w Lidze Mistrzów się należy – tą parafrazą można to wszystko streścić.
ZALETY SYSTEMU SZWAJCARSKIEGO
Proponowane zmiany w Lidze Mistrzów, które w środę mają zostać oficjalnie przypieczętowane, spotkały się z gwałtownym oporem wielu środowisk – na przykład ze strony przedstawicieli kibiców. Zastanówmy się jednak nad pozytywami, jakie mogą z tego wszystkiego wypłynąć.
Trudno prognozować, jak sprawdzi się system szwajcarski w futbolowych realiach. Tym bardziej że wciąż niewiele wiemy o konkretnych rozwiązaniach proceduralnych. Wydaje się jednak, że powinien on uatrakcyjnić jesienną część rozgrywek. Właściwie w każdej kolejce ligowej fazy turnieju otrzymamy co najmniej dwa-trzy hitowe starcia, a do tego kilka wyrównanych spotkań z drugiego i trzeciego szeregu. Niewiele będzie meczów o pietruszkę, z których słynie obecna faza grupowa. Zastanówmy się bowiem, jak często mamy do czynienia z zaciętą walką o awans do play-offów aż do ostatniej kolejki? Często wygląda to tak, że najmocniejsza drużyna w grupie awans ma zaklepany już po czterech kolejkach.
Emocje jak na grzybach. W nowej formule kapitalny start nikomu nie zagwarantuje pełnego spokoju, a beznadziejny początek nikogo nie przekreśli. W końcowych seriach spotkań będziemy mieli do czynienia z batalią na kilku gorących frontach. O jak najwyższe miejsce w lidze, gwarantujące rozstawienie wiosną. O zakwalifikowanie się do TOP8 i bezpośredni awans do rundy pucharowej. No i wreszcie – o załapanie się do TOP24 i udział w barażach. O finansowych zaletach tego projektu dla samych uczestników Ligi Mistrzów mówić chyba dodatkowo nie trzeba.
WADY SYSTEMU SZWAJCARSKIEGO
Lista niepokojących aspektów, jeśli chodzi o nadchodzące zmiany, jest jednakże dość długa. Przede wszystkim – jeszcze bardziej napięty zostanie futbolowy kalendarz, już teraz przecież szalenie rozdęty. Mówimy ostatecznie o stu dodatkowych spotkaniach Ligi Mistrzów, które gdzieś trzeba będzie poupychać. Może nie brzmi to aż tak strasznie, ale będzie niezwykle skomplikowane do wykonania z logistycznego punktu widzenia. Prawdopodobnie wydłuży „jesienną” część Ligi Mistrzów do stycznia lub lutego, jak za czasów dwóch faz grupowych. Mówi się zresztą o tym, że UEFA chciałaby niektóre starcia europejskich pucharów rozgrywać w weekendy kosztem meczów krajowych lig.
Na co oczywiście nie chcą się zgodzić przedstawiciele lokalnych federacji i spółek zajmujących się organizacją krajowych rozgrywek. Pytanie, na jak długo wystarczy im sił, by stawiać opór? Jest ostatecznie tajemnicą poliszynela, że na przykład największe ekipy z Premier League wolałyby rywalizować w 18-zespołowej lidze, a także marzy im się likwidacja Pucharu Ligi.
Z pewnością ucierpi także klarowność samej Ligi Mistrzów.
System szwajcarski sprawdza się bowiem świetnie, gdy mamy do czynienia z turniejem, do którego zgłosiły się setki, czy nawet tysiące zawodników, co naturalnie wyklucza sprawne przeprowadzenie play-offów bądź rywalizacji każdego z każdym. Klubów walczących w Lidze Mistrzów będzie tymczasem tylko 36. Więcej niż dotąd, prawda, lecz wciąż relatywnie niewiele. Wielce zatem prawdopodobne, że w środku tabeli dojdzie na koniec do niesamowitego ścisku i o awansie do fazy pucharowej bądź do baraży zadecydują niuansiki. Co pewnie będzie na swój sposób ekscytujące, ale dalekie od standardów, do jakich przywykliśmy w świecie futbolu, gdzie od dekad stosuje się albo prosty system pucharowy, albo kołowy.
Andrea Agnelli twierdzi rzecz jasna z zachwytem w głosie, że zaimplementowanie systemu szwajcarskiego do Ligi Mistrzów przybliży ją do „wymarzonego ideału”. Jeśli jednak wierzyć mądrościom ludowym – a jedna z ich głosi, że lepsze jest wrogiem dobrego – to rezygnacja z tradycyjnych metod wyłaniania zwycięzcy piłkarskich rozgrywek może przynieść więcej szkód niż pożytku. Dojdzie po prostu do wielkiego zamętu.
Także z kibicowskiego punktu widzenia.
Oczywiście inspiratorzy opisywanych zmian w Champions League koncentrują się przede wszystkim na widowni telewizyjnej, no ale nie należy też zapominać o fanach, którzy obserwują mecze swoich drużyn z perspektywy trybun. Pandemia nie potrwa przecież wiecznie i kibice prędzej czy później powrócą na stadiony. Trudno będzie im jednak zaplanować wypad na mecz wyjazdowy Ligi Mistrzów, jeżeli długo nie będzie jasne, z kim konkretnie ich zespół się zmierzy – z Celtikiem Glasgow, AS Romą czy Szachtarem Donieck. Z tej perspektywy patrząc, wydaje się, iż UEFA musi się zdecydować na jakiś system dodatkowych rozstawień i losowań. Co tylko dodatkowo zagmatwa i tak niejasną sytuację.
SYSTEM SZWAJCARSKI – SUPERLIGA POD PRZYKRYWKĄ?
Dziennikarze The Athletic nie mają wątpliwości, że przedstawiciele UEFA godzą się na te wszystkie zmiany, ponieważ zostali w pewnym sensie zaszantażowani perspektywą powstania tak zwanej Superligi poza strukturami europejskiej federacji. Niewykluczone zresztą, że szef UEFA, Aleksander Ceferin, spróbuje nawet przedstawić nadchodzące zmiany w Champions League jako swój sukces. Prawda jest jednak taka, że Słoweniec skapitulował wobec potęgi klubów, reprezentowanych przez Agnellego. Zatańczył tak, jak mu zagrano.
Zresztą – czy Liga Mistrzów w nowej formule nie stanie się de facto Superligą?
To pytanie stawia Matt Slater z The Athletic i warto się nad nim pochylić. Jeśli bowiem rozgrywki w systemie szwajcarskim wypalą, furtka do dalszego poszerzania turnieju zostanie otwarta na oścież. Może przed następnym rozdaniem kasy z praw telewizyjnych przedstawiciele topowych klubów uznają, że chcą grać w pierwszej fazie LM czternaście spotkań, a nie tylko dziesięć? W ogóle interesujące jest, jakie konsekwencje będzie za sobą niosło wpuszczenie szwajcarskiego modelu do futbolu. Istnieje wszak opcja, że kibice pokochają Champions League w nowym wydaniu, a klasyczne ligi oraz puchary zostaną powszechnie uznane za mało ekscytujące, powtarzalne i przestarzałe. I trzeba będzie na to jakoś zareagować.
Co tu dużo mówić – zmieni się nam futbol. Już teraz mamy odmienione Euro, inny będzie także mundial, no i Liga Mistrzów. A to zapewne nie koniec. Andrea Agnelli tryska śmiałymi koncepcjami. Marzy mu się stworzenie 15-minutowych transmisji meczów piłkarskich, ponieważ jego zdaniem tylko zatwardziali kibice są dziś w stanie oglądać mecze w całości, a najmłodszym widzom – nazwijmy ich pokoleniu TikToka – wystarczy włącznie samej końcówki spotkania. Włochowi krąży także po głowie zakaz wielkich transferów między uczestnikami Ligi Mistrzów.
Ciekawe czasy przed nami.
fot. NewsPix.pl / Getty Images
No i dobrze. Fazy grupowe to była nuda. Niektóre ekipy były na tyle pewne, że awansują do dalszej fazy, iż w grupce sobie bimbały. Teraz to się zmieni i powinno być atrakcyjniej.
Euro na 24 drużyny, mundial na 48, jakaś dziwna on na 36, pytanie kiedy to wszystko jebnie
Jeszcze o lidze narodów zapomniałem:D
Też wyczekuję na ten dzien. Już teraz podobno oglądalność w telewizjach spada. Zresztą sam to widzę po sobie bo kiedys oglądałem wiecej, a teraz jest tego za dużo.
Kibice na swiecie powinni to bojkotowac zarowno na stadionie jak i przed telewizorem. Jebneloby jakby ludzie tego nie ogladali. Niestety to sie nie wydarzy. Zwlaszcza ludzie w krajach wiecznie ignorowanych jak Polska powinni to bojkotowac. Nie tylko tu nie ma rownych szans na wejscie do fazy grupowej ale nam sie jawnie podrzuca klody wpierdalajac nas w srodku lata na 4 rundy. To jest kurwa skandal. Podczas gdy pedalskie kluby zachodnie maja faze grupowa za frajer. Oni mowia „no to racism” – wedlug mnie to jest rasizm.
Musisz się kolego mocno podszkolić z tego czym jest rasizm…
Może nie jest to dokładnie rasizm, ale na pewno jakąś forma dyskryminacji. I to jedna z gorszych, bo dzieje się to zgodnie przepisami.
ta forma nazywa sie kapitalizm. bardzo chwalona w Polsce
Kurcze to ,że Liverpool ma słabszy sezon obchodzi tylko ich kibiców,sponsorów i księgową klubu. W sporcie chyba o to chodzi ,żeby raz na 100 lat mistrzostwo wygrało takie Leicester i raz na 10000000lat do LM awansowała taka Legia
Zgadzam sie. Jednak hajs ludziom w głowach miesza
Przecież ten Liverpool miałby wejść na zasadach dzikiej karty. Nikt nie zabroniłby wejść do LM klubowi, który zdobył mistrzostwo kraju.
Na razie tak,a za 10 lat może wszystkie miejsca mogą być obsadzone „za zasługi” No dobra. Dajmy taki WestHam.poswięcili na budowanie drużyny może z 8 lat.Powiedzmy że zajmą ostatnie miejsce dające awans a w wtedy UEFA powie: no sorry stary ale wiesz Liverpool/Real/Barca czy inne „dziadostwo” miały słabszy sezon i damy ich bo mają większą wartość marketingową….
I naprawdę wierzysz, że na tym się skończy? Teraz to będą tylko 3 zespoły, a trzy sezony później już 6, bo się okaże, że 3 to za mało i ktoś „zasłużony” ciągle się nie dostał. Przesada? No to spójrzmy na Anglię, gdzie takimi „zasłużonymi” byłyby oba kluby z Manchesteru, do tego Liverpool i Chelsea, a pewnie i Arsenal by się doprosił. A UEFA zawsze może zmodyfikować fazę kwalifikacji tak, żeby stamtąd wchodziło mniej zespołów i zwolniło się miejsce na kolejnych „zasłużonych”
Kogoś tam chyba solidnie pokręciło. Dopiero będą się mnożyły kontuzje i urazy, a czołówka istotnie stanie się nietykalna. Liga Mistrzów idzie w kierunku SuperLigi i moim zdaniem stanie się nieoglądalna. Podobno nie pieniądze są w życiu najważniejsze… Mhmm. Powiedzcie to panu Agnelli.
nie sa, wazniejsze jest to jak pieniadze wykorzystasz 😉
Chyba powoli zbliża się czas aby zainteresować się jakimś innym sportem, albo w ogóle dać sobie spokój z oglądaniem go.
wystarczy by sprzedali prawa telewizyjne z kilkuletnim wyprzedzeniem i mogą mieć wyjebane czy ktoś to ogląda. kasą już na kontach będzie
Smutne czasy przed nami
mecze powinnni skrocic do 60 minut
Byl latem 2020 taki sparingowy turniej gral feyenoord,bvb, duisburg i chyba karlsruhe – i byly mecze po 30 minut polowa. Fajnie sie to ogladalo.
Ja chyba śnię. Czy ich już kompletnie popierdoliło? System stosowany w rozgrywkach szachowych? Spoko. Ale trochę za mało drużyn. Setka byłaby idealna, połowa drużyn Premier League albo PD miałaby zagwarantowaną grę. Pozostała siódemka walczy w eliminacjach. Do tego jeden ze spadkowiczów, jeśli strzeli więcej niż 14 goli w sezonie z rzutów wolnych, wykonywanych z odległości nie mniejszej niż 19,75 metra, z tego przynajmniej 6 strzelonych lewą nogą. Aha i jeśli premiujemy drużyny mające historyczne sukcesy, to Nottingham Forest i Stade Reims muszą mieć zapewnione miejsce. Zakaz transferów też super. Do tego trenerzy powinni mieć obowiązek noszenia garniturów w 90% meczów rundy jesiennej. No i zakaz używania słów wulgarnych przez graczy i trenerów, w końcu to ma być elita! W razie naruszenia zakazu rzut wolny dla drużyny przeciwnej z miejsca wykroczenia. Wykonawcą musi być przedstawiciel mniejszości seksualnej, narodowej lub religijnej. Za brak takiego piłkarza w składzie kara -5 pkt. Bramkarz może próbować bronić taki rzut wolny tylko słabszą ręką. UEFA powinna to wziąć pod uwagę.
mało. dać wszystkie zespoły z wszystkich najwyższych lig, wszystkich europejskich państw, a co se będą żałowac 😉 oczy wiście dla zespołów ze słabszych lig zakaz wygrywania z powiedzmy top10 by im nie było przykro
Ostatnio kibice Borussi wywiesili na meczu z Sevillą transparent: „Stop UCL reform” ale nikt nie pyta kibiców o zdanie. Czekam z utęsknieniem aż to wszystko jebnie. Meczów co raz więcej – nie ma czasu tego oglądać. Najlepsze jest to, ze jak się raz odpuści i okaże się, ze w sumie nic się nie straciło, a w zamian można czas spożytkować na inne rzeczy. Że można rozgrywki oglądać dopiero po fazie grupowej to taki kibic już nie wróci do poprzedniego rytmu..
Jak sam to widzę po swoim zainteresowaniu ekstraklasą. Kiedyś oglądałem co najmniej jeden mecz dziennie, do tego Liga+, Liga+ extra ale kiedyś po kolejnym słabym występie w europejskich pucharach odpuściłem naszą ligę i żyję dalej. Czasem obejrzę jakis hit, a tak mam w weekend więcej czasów na inne rzeczy i sobie to cenię.
Już teraz meczów jest tyle, ze z jak piłkarz z utęsknieniem czekam na przerwę reprezentacyjną.
Aż szkoda mi się przypierdzielać, bo słuszna koncepcja.
Kiedyś to się nie pracowało, grało całymi dniami i nocami, po całonocnej imprezie szło się na poprawiny, dziewczyny były młode i urodziwe, a całe życie było przed nami.
Obecnie zaś doszliśmy do wieku średniego, trzeba zapierdzielać min.9 godzin dziennie (dojazdy), rodzina, obowiązki i oburza a nie rusza gumowy smok z Wiedźmina.
Dlatego w przyszłości na pewno nie będzie meczów po 90 min. Gdzieś czytałem niedawno, że tzw „młody widz” nie jest w stanie obejrzeć czegoś takiego, przyzwyczajony do krótkich formatów na Instagramie, czy TikToku. Oczekuje samego mięsa, czyli szybko, ekscytująco podanego towaru w postaci najlepszych tricków, goli, itd., 2 minuty i styknie, po co więcej. A wielka „telewizja” też z czasem odejdzie. To jest przemysł rozrywkowy, do zarabiania pieniędzy na masowej ekscytacji, tzw „sport” jest tu tylko dodatkiem. Więc będą kilkuminutowe mecze na TikToku, po kilka dziennie, ciągle sami najlepsi, show przede wszystkim, nawet wielkie stadiony i dziesiątki tysięcy realnych kibiców na stadionie nie będą potrzebne – ponakłada się symulacje komputerowe, jak obecnie w meczach pandemicznych. Działa? Działa. Show must go on.
jak kibice chcą by ich zdanie sie liczyło, to niech przestaną oglądać. Dekodery się nie sprzedadzą, to zystem się rypnie. Ale tego nie zrobią. UEFA ich leje w lewy posladek, oni płaczą, ale prawy i tak nadstawiają. To po chuj przestac ich lać? Ty przestałeś oglądac, ja przestałem (LM nie widziałem od lat, repry mnie trzymały ale na ostatnich MŚ coś we mnie pekło i nawet fazy pucharowej nie widziałem), ale takich jest garstka. Inni zapłacą. Ci głośno protestujący w pierwszej kolejności
Precz z komuną
Dramat. Już nie mówię o systemie. Bo w założeniu jest ciekawy. Ale uznaniowe zapraszanie drużyn jeszcze bardziej niszczy sportowa rywalizacje na rzecz ustawionego show. Mam nadzieję że zmienia nazwę z ligi mistrzów bo już od dawna nie są to rozgrywki mistrzów.
Właśnie że są. „Mistrz” to wcale nie jest ten jeden jedyny najlepszy w danej dziedzinie, mistrz to po prostu ktoś, kto osiągnął najwyższy poziom w tym co robi. I takich mistrzów mogą być setki, zależy jakie przyjąć kryteria. W tym kontekście „Liga Mistrzów UEFA” to po prostu rozgrywki dla tych, którzy prezentują najwyższy poziom w federacji. Dlatego zresztą nie ma tam miejsca dla pseudopiłkarzy z krajów takich jak Polska.
Ta, jasne. Na 20 drużyn z Hiszpanii czy Anglii pięć prezentuje najwyższy poziom. A dlaczego nie 7 lub 8? Słowo „najwyższy” ma jednak określone znaczenie. Zwłaszcza, że zdarza się, że różnice pomiędzy pierwszą, a piątą drużyną wynoszą 20-30 punktów. Nie ma to jak robienie kurwy z logiki tylko po to żeby uzasadnić bezsensowną wypowiedź.
No to będziesz miał „miszczów” typu Arsenal, który na dzień dzisiejszy do lidera traci 29 punktów, a do podium 14, ale ponieważ dekadę temu punktowali w Europie to dostaną zaproszenie na salony.
Durny pomysł. Jak chcą taki format, to albo niech robią to na jakieś przynajmniej 80-100 drużyn z całego kontynentu, albo niech od razu robią tę swoją Superligę, żeby można było w końcu bezpiecznie przestać się zupełnie przejmować tymi rozgrywkami.
Albo niech sobie zrobia swoja lige top 5 (o czym marza) i niech sie odpierdola od reszty krajow i nie biora od nich pieniedzy. Niech nie udaja ze jest to „liga mistrzow”.
„…i nie biorą od nich pieniędzy” – uhm, a jakież to pieniądze UEFA bierze od Polski?
Koniec ligi mistrzow byl w roku 1997. Ten twor obecny to nie jest liga mistrzow – tylko liga top4.
Ta Liga Mistrzów o której mówisz też była zabetonowana dla ówczesnej elity – większość mistrzów w ogóle nie miała wstępu nawet do kwalifikacji, tylko musiała grać w Pucharze UEFA.
Piłka nożna się nie zmienia. Zmienia, a raczej zwiększa, się tylko apetyt bogatych świń żeby zeżreć jeszcze więcej. Ale kiedyś apetyt arabów i chińczyków też zostanie zaspokojony, czego anty-wizjonerzy w stylu agnellego nie dostrzegają. Oby ten dzień nadszedł jak najszybciej a wszystkie agnelle pozdychały z przejedzenia.
Trzeba być niezłym ciołem żeby twierdzić że piłka się nie zmienia. Włącz sobie na youtube jakiś mecz z lat 80, zobaczymy jak długo wytrzymasz.
Lige Mistrzów powinni okroić. Max.dwie drużyny z najsilniejszych lig. Wszyscy walczą w eliminacjach,nikt nie dostaje miejsca w grupie z urzędu (wyjątkiem moze byc obrońca tytułu). 4 grupy po 4 zespoły. Byłby sam miód. dla reszty Liga Europy.
Poszukaj na wikipedii jak wyglądały grupy LM kiedy mieliśmy tam Legię i Widzew. Wtedy to była faktycznie Liga Mistrzów. A potem UEFA się obsrała przed terrorystami z czołowych 4 lig i zaczęło się wpuszczanie wice, wicewice i wicewicewice mistrzów.
„z Ligą Mistrzów, Ligą Europy i Ligą Konferencji Europy, czyli kontynentalnymi rozgrywkami trzeciego sortu”
Co do samego formatu – jestem jak najbardziej za. Ludzie zawsze bronią się przed nowym, a prawda jest taka, że faza grupowa Ligi Mistrzów już od dawna nie ma żadnego sensu. Sam wielokrotnie rywalizwałem w turniejach scrabblowych i system szwajcarski się świetnie sprawdza. Ostatecznie i tak wszystko zależy od wyników na boisku, więc nie wiem gdzie mowa o niesprawiedliwości. Z drugiej strony można powiedzieć, że niesprawiedliwe są losowania, a przecież niekiedy o awansie decyduje bilans bramkowy. Pamiętacie co było w sezonie 2018/19? Liverpool i Tottenham zagrały w finale, ale z grupy wyszły kosztem Napoli i Interu tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek, czy to nie są te „niuansiki”?
Jedyne zastrzeżenie jakie mam, to dzikie karty. Tego rozwiązania nie popieram, wszystko musi się odbywać w walce na boisku, a sam system nie ma aż tak wielkiego znaczenia.
Czyli najpierw likwidujemy piłkarską klasę średnią, a potem dziwimy się, że w fazie grupowej są mecze o pietruszkę. Pozostaje mieć nadzieję, że to wszystko kiedyś pierdolnie z hukiem.
Z wyjątkiem tych dzikich kart jest to świetny pomysł. LM jest w grupach nieoglądalna, grup za dużo (ilu pamięta, kto jest w której?) emocji niewiele, od 3 lat w ogóle tego nie oglądam, bo po co, zaczynam od fazy pucharowej gdzie się coś dzieje (w czasach podwójnej fazy grupowej w ogóle straciłem zainteresowanie LM, to dopiero był koszmar).
Tuta na plus jest zebranie zalet fazy pucharowej i ligowej. Jedyny minus to wspomniane trudności z organizacją dla kibiców, bo terminarz nieprzewidywalny. Grupy są dobre na finałowe turnieje, rozciąganie ich w czasie to nuuuda.
Taki system powinien być w każdym z 3 pucharów, nawet na przykładzie Lecha w tym roku – eliminacje i pierwsze dwa mecze super, można oglądać z przejęciem, gdy ostatnie dwa właściwie oglądałem bardziej z poczucia, że to się szybko nie powtórzy niż faktycznych emocji i nie miały na to wpływ składy.
Przeczytałem kilka akapitów, i widzę że jest to tak głupie, że szkoda tracić czas zeby to rozgryźć
Podejrzewam, że nie tylko ja tak mam, ale od jakiegoś czasu przestałem oglądać mecze w takiej ilości jak kiedyś. Mam wrażenie, że tego jest tak dużo, że mi to spowszedniało, sprawiając, że przestałem traktować oglądanie spotkania jak święto co było normą będąc dzieckiem, w czasach kiedy nie było tak powszechnych streamów oraz internetu lub kablówki. Obecnie regularnie oglądam Wisłę, plus czasem jakieś hity z lig zagranicznych. Ligę Mistrzów oglądam od fazy pucharowej bo to co jest wcześniej to zwykła nuda. Z utęsknieniem czekam na wielkie imprezy reprezentacyjne, bo czuję się wtedy wyjątkowość tego RZADKIEGO wydarzenia piłkarskiego.
Przesyt panie Kononowicz, przesyt.
To już dobrze by było, by stworzyli własną Superligę dla 20 zespołów (bez spadków) i wycofali się z rozgrywek we własnym kraju, bez prawa powrotu, chyba że od 4 poziomu rozgrywkowego w danym kraju. Uefa i Fifa nie powinna blokować piłkarzom z Superligi występów w reprezentacji. Pozostałe kluby dalej by miały własną Ligę Mistrzów i Ligę Europy. Ten system jest całkiem dobry, ale 10 meczów grupie to za dużo, wystarczy tyle ile jest do tej pory, czyli 6 meczów i 36 zespołów. Na koniec sezonu mógłby odbywać się Superpuchar Europy między zwycięzcą Superligi, a zwycięzcą Ligi Mistrzów. Wszyscy by byli zadowoleni, kluby łase na kasę – Superliga i tradycyjne – Liga Mistrzów i Europy.
Pieniądze to największe zło tego świata.
żydowski korpocjalizm
Po każdej kolejce spotkań będzie w tv emitowany godzinny program, w którym stado ekspertów będzie objaśniało widzom regulamin rozgrywek.
Popierdolone jak sędziowanie w piłce nożnej.
Można by nie rozgrywać eliminacji i zrobić wielką ligę mistrzów dla wszystkich krajów. W systemie szwajcarskim takie coś jest możliwe. Mogłoby być 128 czy 256 drużyn i 10 lub 11 spotkań w takiej fazie turnieju. Aktualnie do europejskich pucharów awansowuje ok. 240 drużyn z 55 krajów. Przy takiej ilości drużyn można podzielić spotkania na wtorkowe (najlepsze 1/4 spotkań), środowe (kolejka ćwiartka), czwartkowe i piątkowe. Nagrody za wygranie meczu zależne od numeru spotkania na liście kolejki. Najwyżej opłacane najlepsze spotkania. Po fazie turnieju szwajcarskiego fazy pucharowe. Dwa puchary jak dotychczas. TOP 8 gra o ligę mistrzów. Pozostałe drużyny z TOP 24 grają o finał ligi europy.
Jak narzekają na brak emocji w fazie grupowej, to niech powrócą do korzeni. System pucharowy od samego początku. Gramy dwumecze i wygrywający przechodzi dalej. Uważam, że zainteresowanie byłoby o wiele większe. A tak, to idzie w kierunku przesytu. Komu się nie znudzi oglądanie Messiego co 3 dni? Kiedyś mecz był świętem. Czekało się cały tydzień na ligę, a 2 tygodnie na puchary. Teraz w kółko mecze do porzygu. I mówię to jako kibic, który w czasach młodości nie uwierzyłby, gdyby mu ktoś powiedział, że dobrowolnie nie obejrzy jakiegoś meczu. A to mi się coraz częściej zdarza.
Grałem w szachy wyczynowo wiele lat, jestem też sędzią szachowym z dużym doświadczeniem (tytuł międzynarodowy). System szwajcarski znam na wylot, wykonywałem „kojarzenia” zawodników zanim jeszcze zaczęto stosować do tego komputery (wcześniej robiło się to na tzw. „karteczkach”). Jest to dobry sposób na organizację rozgrywek, jeśli jest dużo drużyn i mało rund (np. 100 zawodników, którzy mają 9 partii do rozegrania – co opisano w artykule), lecz bardziej nadaje się do przeprowadzania rekreacyjnych „openów” dla amatorów niż do poważnych zawodów. I nawet w szachach nie stosuje się go na ogół w najpoważniejszych turniejach, ze względu na pewną „losowość” i niesprawiedliwość. Czasem bywa tak, ze zawodnik (lub drużyna) zagra bardzo dobre 7 spotkań ale przegra 2 ostatnie (z b. silnym rywalami) i ląduje na odległym miejscu w tabeli. Innym mankamentem jest fakt, iż trudno jest utrzymać naprzemienność meczów dom-wyjazd (w szachach: grę białymi-czarnymi). Drużyn jest za dużo, a tzw. „grupy punktowe” za małe, by to zapewnić. To dlatego w szachach liczba rund w „szwajcarze” jest na ogół nieparzysta, by bilans spotkań „białe-czarne” był jak najmniej zróżnicowany (bardziej sprawiedliwe jest, gdy zawodnik/drużyna zagra 4 partie białymi a 5 czarnymi, niż gdyby bilans ten miał wynosić 4/6). Bez dalszego rozpisywania podsumuję tylko, że w moim odczuciu wynikającym z wieloletniego doświadczenia, pomysł zastosowania tego systemu dla CL jest totalnie poroniony.
wszyscy dobrze wiemy, ze chodzi wyłącznie o to, by bogaci nie odpadli za wcześnie. Teraz trafi sie 3 dużych w jednej grupie i jest problem. Wielki ma gorszy okres i kolejny problem. A tak? Co by się nie działo to na 36 zespołów do tego top 24 się wkręcą.
To co mi się podoba w obecnym formacie ligi mistrzów to to że pozwala on stawiać danym drużynom cele zależne od ich poziomu. Nie oszukujmy się, kluby na poziomie takiej legii nigdy nie wygrają ligi mistrzów, ale mogą się za to cieszyć innymi sukcesami. Czołówka, to wiadomo celuję w zwycięstwo, ale słabsze drużyny mogą za to celować w samo wyjście z grupy, co dla wielu klubów samo w sobie jest na prawdę dużym sukcesem. Ci najwięksi outsiderzy mogą za to walczyć o zajęcie 3 miejsca dającego możliwość gry w fazie pucharowej ligi europy. Dla takich klubów jak Legia każdy punkt uciułany w lidze mistrzów stanowi sukces i powód do świętowania, jednakże podczas drugiego spotkania ze Sportingiem czuło się że jest to mecz o coś więcej, że jest tutaj jakaś stawka, nawet jeśli wszyscy zdawali sobie sprawę z tego że ligi europy Warszawiacy nie zawojują, to jednak sama możliwość gry na wiosnę w niej, stanowiła swego rodzaju gratyfikację.
„Bardzo szanuję osiągnięcia takich klubów jak Atalanta, ale nie podoba mi się, że oni mają dostęp do europejskich rozgrywek bez żadnej międzynarodowej historii. To jest uczciwe? ”
Oczywiście, że to jest uczciwe. Liga to 30+ kolejek, w zaleznożści od kraju, wystarczająco dużo czasu i spotkań, zeby swoje wywalczyć. A jak ktoś nie wywali – życie, powodzenia w kolejnym sezonie. To właśnie kombinacje typu „dałeś dupy, ale i tak masz nagrdę, bo historia” jest skurwysyństwem. Chociaż nie dziwię się, że takie pomysły ma akurat makaroniarz
Niech to już pierdolnie z hukiem. Brrr
znaczy 10 spotkań zamiast dotychczasowych 6, a później i tak faza pucharowa na 16 zespołów? O tak, przeciez piłkarze są za mało wyeksploatowani, co może pójśc nie tak.
A jebać te rozgrywki korporacji
Andrea Agnelli marzy o stworzeniu 15 -minutowych relacji z meczów ? Chłopie zlituj się, tego twojego Juventusu to się przez 3 minuty nie da ogladać.
„Oczywiście inspiratorzy opisywanych zmian w Champions League koncentrują się przede wszystkim na widowni telewizyjnej, no ale nie należy też zapominać o fanach, którzy obserwują mecze swoich drużyn z perspektywy trybun. Pandemia nie potrwa przecież wiecznie i kibice prędzej czy później powrócą na stadiony. Trudno będzie im jednak zaplanować wypad na mecz wyjazdowy Ligi Mistrzów, jeżeli długo nie będzie jasne, z kim konkretnie ich zespół się zmierzy – z Celtikiem Glasgow, AS Romą czy Szachtarem Donieck.”
Domniemywałbym raczej, że całą tą reformę wymyślili właśnie po to, by na prawach TV odbić sobie puste stadiony, bo wiedzą, że pustymi pozostaną jeszcze na długo.
Jestem absolutnie na nie