Reklama

Jak przekuć ból w sukces. Historia Pierre’a Gasly’ego

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

28 marca 2021, 10:53 • 14 min czytania 13 komentarzy

Nie było kibiców, słynnych włoskich tifosich, ale to prezentacja zwycięzców na podium i tak była niesamowita. W końcu o to w tym wszystkim chodzi, żeby stanąć na najwyższym stopniu. Kiedy usłyszałem francuski hymn, chłonąłem wszystko jak gąbka. Wiedziałem, że pierwsza wygrana zdarza się tylko raz – tak Pierre Gasly wspomina swoją wygraną na torze Monza w poprzednim sezonie. Triumf kierowcy AlphaTauri był wyjątkowy nie tylko dlatego, że prowadził bolid ze środka stawki. Na odegranie „Marsylianki” po wyścigu, Francuzi czekali 24 lata. Gasly miał ledwie kilka miesięcy, kiedy ostatni z jego rodaków, Olivier Panis, sięgał po zwycięstwo. Potem była już tylko posucha. Blisko ćwierć wieku posuchy. Nic dziwnego, że przerwał ją ten, kto przez całe życie uczył się cierpliwości oraz odporności na ból. I nie ma w tym przypadku, że Gasly swój największy dotychczasowy sukces odniósł niemal równo rok po tym, jak jego najlepszy przyjaciel zginął na torze w Spa.

Jak przekuć ból w sukces. Historia Pierre’a Gasly’ego

Powiedzmy to wprost – nie jest łatwo być francuskim kierowcą w Formule 1. To oczywiście kraj o pięknej historii, jednak po latach, w których czwórka jeżdżąca pod trójkolorową flagą potrafiła wygrać siedem wyścigów w sezonie, a w stawce dominował Alain Prost, zostały już tylko pamiątkowe albumy. Ostatnie mistrzostwo, które trafiło nad Sekwanę to rok 1993, po którym Prost zszedł ze sceny w najlepszym możliwym stylu. Ostatni wygrany wyścig? Rok 1996 i wspomniany triumf Panisa, który oglądał flagę w szachownicę w kuriozalnych okolicznościach, bo do mety dojechało wówczas tylko trzech z 21 kierowców.

Wyobrażacie sobie, że ojczyzna Prosta i Renault przez ćwierć wieku musiała się cieszyć takim ogryzkiem? Od tamtej pory:

  • Premierowej wygranej w F1 doczekały się Polska, Wenezuela oraz Kolumbia
  • Zwycięstwa – i to dwa – odniósł nawet reprezentant Monako
  • Austriacy założyli zespół F1 i wyprzedzili Francję na liście krajów z największą liczbą wygranych GP
  • Zdarzył się 14-letni okres bez choćby jednego francuskiego kierowcy na podium
  • Zdarzyły się cztery sezony bez ani jednego Francuza w stawce

Wygrane Fernando Alonso i Giancarlo Fisichelli w barwach Renault nie przykryły tej pustki. Wręcz przeciwnie – pogłębiły ból spowodowany brakiem talentów.

Anthoine Hubert i Pierre Gasly – przyjaciele ze szkoły

Gasly nie mógł nawet wzorować się francuskim mistrzu, bo Prosta przecież nie pamiętał. Francuz przyznaje wprost, że w Formule 1 zakochał się, kiedy z podium nie schodził Michael Schumacher. Jako idola wymienia także Sebastiana Vettela. Jego rodakom w końcu znudziło się zerkanie z zazdrością na sąsiadów, więc Pierre razem ze swoim przyjacielem – Anthoinem Hubertem – dostali szansę nauki w specjalnej szkole dla kierowców.

Reklama

Utworzono ją dla dzieciaków, które omijały miesiące nauki, bo ścigały się w kartingu. Musieliśmy mieszkać w akademiku, więc trzeba było się zastanowić: czy jesteś gotowy opuścić dom, żeby odnieść sukces jako kierowca? Wiedziałem, że muszę to zrobić. Tylko dwóch innych chłopców postanowiło to samo – jednym z nich był Hubert. Podchodził do tego na poważnie. Spędzał mnóstwo czasu na nauce, dzięki czemu nie pakował się w kłopoty. Nauczyłem się od niego samodyscypliny. Spędzaliśmy wspólnie mnóstwo czasu i napędzaliśmy się do robienia postępów – wspomina Gasly w „The Players Tribune”.

Gasly, Leclerc (Ferrari) i Hubert w młodości

W międzyczasie francuski motorsport powoli się odkuwał. Romain Grosjean kilka razy dojechał do mety na podium, wielką nadzieją był Jules Bianchi, jednak on swojego podium zaliczyć nie zdążył. Zmarł sześć lat temu, co było następstwem wypadku na torze. Gasly i Hubert to obserwowali i marzyli o swojej szansie w F1, jednak niewielu w nich wierzyło.

Pozostałe dzieciaki pytały nas, gdzie wyjeżdżamy co weekend. Odpowiadaliśmy, że jeździmy na wyścigi, bo pewnego dnia zostaniemy kierowcami Formuły 1. Nikt nam nie wierzył. Nawet podczas zawodów kartingowych, gdzie spotykali się ludzie kochający ten sport, nie dawali nam wiary. Pytali: jak niby chcecie się tam dostać? Jest tylko 20 miejsc. Nie macie na tyle talentu. Szanse są niewielkie. Wyglądało to tak, jakby każdy chciał, żeby nam się nie udało. To nas pchało do przodu, chociaż… Jeśli mam być szczery, gdzieś w głębi duszy czułem, że może nam się nie udać. Mieliśmy talent i pasję, ale nie mieliśmy pieniędzy, które często dają ci szansę na fotel w zespole. Mieliśmy tylko siebie, więc z czasem staliśmy się braćmi – kontynuuje swoją opowieść Gasly.

To wtedy zaczęła się wykuwać cierpliwość Pierre’a. Ta cecha charakteru przydała mu się, kiedy w 2017 roku po raz drugi postawił wszystko na jedną kartę i przeprowadził się do Japonii, żeby ścigać się w Super Formule.

Reklama

O tajfun od mistrzostwa – Gasly w Super Formule

Rok w Super Formule był dla mnie niesamowity, nie tylko pod względem sportowym. Wiele się nauczyłem jako człowiek. Kiedy pracujesz z Japończykami, musisz nauczyć się szacunku. Nie możesz rozmawiać z nimi tak, jak rozmawiasz z Europejczykami, trzeba mówić „złe” rzeczy w dobry sposób. Czytałem książki o tamtejszej kulturze, rodzina kupiła mi je na święta, żebym przyzwyczaił się do tego wszystkiego – mówił Gasly w podcaście „F1: Beyond The Grid”.

Wyobraźcie sobie, że lądujecie w całkowicie nowym kraju, nie znając danego języka i musicie się dostawać, bo nikt nie będzie robił dla was wyjątku. W dodatku macie pracować w zawodzie, w którym precyzja jest ważna. Cholernie ważna. Jedno nieporozumienie, jedno „oh, I mean” i cała robota na torze idzie się walić. Trzeba sobie radzić, co? Więc Pierre dał sobie czas i po słabym początku sezonu, karta się odwróciła.

Zmieniłem podejście do pracy. Mniej mówiłem, więcej pisałem na kartce. W moim zespole mogłem porozmawiać tylko z inżynierem, reszta mnie nie rozumiała, więc spotkania, na których omawialiśmy ważne szczegóły, były trudne. Miałem tłumacza, ale musieliśmy mieć 100-procentową pewność, że każdy z nas wie, o co chodzi. Japończycy nie powiedzą ci, że czegoś nie rozumieją. Powiedzą „yes” i musisz wywnioskować po mowie ciała, czy faktycznie załapali temat, czy nie mają zielonego pojęcia, o czym mówisz, ale chcą być mili – opowiadał Francuz.

Metoda może i szalona, ale skuteczna. Pierre Gasly trzy razy z rzędu stanął na podium, dwukrotnie wygrał i miał szansę na mistrzostwo. Okazja była niepowtarzalna, bo Hiroaki Ishiura wyprzedzał go zaledwie o pół punktu. Do końca były dwa wyścigi, Gasly był na fali. Tyle że nie była to jedyna fala, jaka w tamtym czasie nawiedziła Japonię. Dosłownie, bo sezon został przerwany z powodu… tajfunu. Francuz poczuł się Adaś Miauczyński – skończył drugi.

Szansa w F1

Jest jednak takie powiedzenie – nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. Wyniki w Japonii sprawiły, że Toro Rosso dała mu szansę w najlepszej serii wyścigowej na świecie. To o tyle ciekawe, że ten sam team przed sezonem odrzucił Gasly’ego. – Nie potrafię tego zrozumieć. Helmut Marko dał mi do zrozumienia, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Potwierdzenie Daniiła Kwiata było dla mnie kompletnym zaskoczeniem – żalił się sam zainteresowany na antenie „Canal+”.

Pierre poprzysiągł sobie, że udowodni szefom programu Red Bulla, którym był objęty, że się pomylili. Udowodnił, zapracował na fotel w rezerwowej ekipie „Byków” w kolejnym sezonie. Ale nie był to ostatni raz, w którym austriacki team zwątpił we Francuza. Już w 2018 roku we wspomnianym wcześniej podcaście, Pierre dostrzegał minusy jeżdżenia w jednej z najlepszych stajni w branży.

To program, w którym codziennie jesteś poddawany testom. Sprawdzają, jak silną masz osobowość, nawet teraz gdy jestem w Formule 1. Robisz coś raz i musisz nauczyć się, jak radzić sobie z tym w przyszłości.

Statystyki Gasly ‘ego w Formule 1

Pierre Gasly Formuła 1 statystyki wyniki

Codzienne testy i stała kontrola to jednak nic. Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy trafiasz do „pierwszej drużyny”. Do zespołu Red Bull Racing, który ma co rok walczyć o mistrzostwo konstruktorów. Z jednej strony duże wyróżnienie. Z drugiej – jeszcze większe wymagania.

Wiedziałem, że moim rywalem w walce o miejsce jest Carlos Sainz Jr. Niby był ktoś jeszcze, ale tak naprawdę liczyliśmy się tylko my, więc czekałem niecierpliwie na telefon. W końcu Helmut Marko zadzwonił do mnie i przekazał mi, że w 2019 roku będę jeździł dla Red Bulla. Dodał tylko, żebym cieszył się swoim urlopem – tłumaczył Gasly w „F1: Beyond The Grind”.

Pierre Gasly spełnił swoje marzenie. Wsiadł do jednego z najlepszych samochodów w stawce. Pojedzie w teamie, w którym sukcesy święcił jego idol, Sebastian Vettel. Co mogło pójść nie tak?

Wszystko.

Pierre Gasly w Red Bull Racing

Miałem wypadek podczas zimowych testów. Tamten sezon tak naprawdę nigdy się nie zaczął. Od momentu tego błędu czułem, że ludzie się ode mnie odwracają. W dodatku moje pierwsze dwa wyścigi były nieudane (11. i 8. miejsce – przyp.) i media dosłownie mnie zjadły. Wszystko, co powiedziałem, odbierano jako wymówkę. Starałem się jak mogłem, żeby pójść do przodu, ale w Red Bullu było mi ciężko, bo nie czułem wsparcia i tego, że traktują mnie jak wszystkich przedtem. Spinałem tyłek, żeby zdobywać punkty dla zespołu, ale nie dostałem wszystkich narzędzi, żeby osiągnąć sukces. Probowałem podsuwać teamowi rozwiązania, ale ignorowali moje pomysły. Z jakiegoś powodu czułem, że nigdy nie będę pasował do tego fotela. To po prostu nie mogło wypalić – opowiada kierowca w „The Players Tribune”.

Gasly punktował regularnie, na Silverstone powtórzył nawet najlepszy wynik w karierze – 4. miejsce – jednak dla Red Bulla to było za mało. Atmosfera wokół niego gęstniała, co dobrze widać w poprzednim sezonie serialu “F1: Drive To Survive”, aż w końcu zespół po raz drugi w najnowszej historii zdecydował się na zmianę kierowcy w trakcie sezonu. W produkcji Netfliksa Christian Horner był dla Gasly’ego brutalny. – W tym samochodzie możemy pokonać Ferrari, ale biegniemy bez jednej nogi. Jeśli ktoś nie radzi sobie z presją, nie da sobie rady w Formule 1 – ocenił szef Red Bulla.

Gasly vs Albon w sezonie 2019

Pierre Gasly Alex Albon 2019 Formuła 1 Red Bull Racing

To był ogromny cios dla Francuza, bo w jego miejsce wskoczył debiutant – Alex Albon. Ale nie tylko dlatego. Dopiero teraz, gdy Pierre otworzył się przed kibicami, poznajemy kulisy tej historii.

Nie jestem osobą, która chce kogoś obsmarować. Jestem wdzięczny Red Bullowi za szansę i za wszystko, co zrobili dla mojej kariery. Ale muszę opowiedzieć, jak wyglądało to z mojej perspektywy. Po GP Budapesztu pożegnałem się z Anthoinem (Hubertem – przyp.) i pojechałem na wakacje. Wcześniej rozmawiałem z Christianem Hornerem, szefem naszego zespołu, o tym, co mogę poprawić. Prosiłem, żeby przyjrzał mi się bliżej w trakcie weekendu wyścigowego. Christian powiedział, że zrobi co może. Na wakacjach odebrałem jednak telefon od Helmuta Marko. Powiedział, że odsyłają mnie do Toro Rosso w zamian za Albona. I tyle. Tak to wygląda w F1.

Hubert, jego wierny przyjaciel, wysłał mu wtedy wiadomość. Że musi zrobić wszystko, żeby udowodnić Red Bullowi, jak wielki błąd popełnili, tak szybko go skreślając. Anthoine jeździł wtedy w Formule 2, serii rezerwowej F1. Miał na koncie dwa zwycięstwa i Gasly był pewien, że wkrótce będą dzielić padok. W Belgii, po wakacjach, mieli pogadać o problemie Pierre’a.

Nie zdążyli.

GP Belgii 2019 – tragiczny wypadek Huberta

Anthoine Hubert zginął w trakcie wyścigu na torze Spa, na zakręcie Eau Rouge. Gasly opisuje to miejsce jako jeden z najpiękniejszych fragmentów toru. Toru, który był zresztą jego ulubionym. Wiedział, że doszło do wypadku i od początku miał złe przeczucia. Początkowo nie miał pojęcia, że chodzi o Huberta. Kiedy już usłyszał o tym, kto brał udział w kraksie, nie mógł wysiedzieć na odprawie. Ale nadal miał nadzieję.

Nie byłem na to gotowy. Myślałem: może Anthoine jest w śpiączce, czy coś takiego. Ale że zginął? To mogło zdarzyć się 40 czy 50 lat temu, ale nie teraz. Kiedy jednak zobaczyłem moją rodzinę, wiedziałem, że to prawda. Byłem kompletnie rozbity. Płakałem, dopóki nie miałem już czym płakać. Nigdy nie doświadczyłem niczego gorszego w całym swoim życiu – mówi Gasly w „The Players Tribune”.

Gasly odwiedza Eau Rouge podczas GP Belgii 2020

Pierre Gasly odwiedza miejsce śmierci Anthoine Huberta GP Belgii 2020 Spa

A teraz wyobraźcie sobie, że dzień po takim zdarzeniu sami musicie stanąć do wyścigu. Ten biznes nie zna wyjątków. Pierre Gasly swój pierwszy wyścig po zdegradowaniu do Toro Rosso pojechał kilkadziesiąt godzin po tym jak stracił najlepszego przyjaciela, z którym nie zdążył się pożegnać. 44 razy mijał miejsce, w którym Hubert zginął. Przeskoczył cztery pozycje i zdobył punkty, mimo że startował z 13. pola.

Straciłem przyjaciela, brata. Jedną z niewielu osób, która naprawdę rozumiała, jak wygląda moje życie. Dzieliliśmy tę drogę i kiedy odszedł, czułem, że odeszła część mnie. Kiedy rok później wróciłem do Spa, ten tor nie budził już we mnie szczęścia. Myślałem tylko o nim i to było cholernie smutne. Przed wyścigiem poszedłem na miejsce, w którym zginął. Zaniosłem kwiaty. Zmówiłem modlitwę. Chciałbym powiedzieć, że to mnie uspokoiło, ale nie wiesz, co to spokój, kiedy coś takiego ci się przytrafia. Ale tamtego dnia poczułem też, że znalazłem część siebie. I zabrałem ją ze sobą do Monzy.

“Magiczny Pierre” – Gasly wygrywa na torze Monza

Po powrocie do Toro Rosso i tragicznej śmierci Huberta Pierre Gasly dawał z siebie 200%. Los mu sprzyjał. Może i Albon punktował nieco lepiej niż on w barwach Red Bulla, jednak podobnie jak on tylko raz zdołał zająć czwarte miejsce w wyścigu. A w Brazylii Francuz zawstydził swoich szefów. Zaczynał wyścig w jednej linii z Albonem. On był szósty, Alex piąty. Ale na mecie było zupełnie inaczej. Gasly po raz pierwszy stanął na podium Formuły 1, zajmując drugie miejsce. Albon nie zdobył nawet punktu, kończąc wyścig na 14. pozycji.

GP Belgii 2020 – Pierre Gasly efektownie wyprzedza Sergio Pereza na zakręcie, na którym zginął Hubert

Grand Prix Włoch na torze Monza zakończyło się niemal w taki sam sposób. Niemal, bo tym razem obaj startowali z piątej linii. Niemal, bo tym razem Pierre był pierwszy, a Alex 15.

Startowałem z 10. miejsca. To był trudny dzień, wiele bolidów miało problemy. Nasz jednak prowadził się świetnie. Na 29. okrążeniu objąłem prowadzenie, kiedy Lewis Hamilton zjechał na pit stop, żeby odbyć karę. Całą moją karierę spędziłem na „bitwie”. Goniłem tego, kto był przede mną, jednocześnie broniąc się przed tym, kto był za mną. A teraz, nagle, byłem tylko ja. Każde okrążenie pokonywałem tak, jakby było ostatnim – opowiada Gasly w „The Players Tribune”.

A na ostatnim okazało się, że Francuz wciąż był pierwszy. Świat oszalał, to była historia rodem z filmu. Skreślony, zesłany do rezerw kierowca, który w teamie ze środka stawki udowadnia swoją wartość. ”La Gazzetta dello Sport” przyznała mu notę „9”. – Został bohaterem wyścigu, który był loterią, ale zasługuje na szacunek, bo to, jak utrzymał za plecami Sainza na ostatnich okrążeniach, wymaga braw. W AlphaTauri (nowa nazwa Toro Rosso – przyp.) jest jak nowo narodzony.

O tym, jak wielkim wydarzeniem była jego wygrana, niech świadczy fakt, że „L’Equipe” poświęciła okładkę tylko jemu.

Pierre Gasly na okładce “L’Equipe”

Pierre Gasly na okładce L'Equipe po wygranej na Monzy w Grand Prix Włoch 2020

”Magiczny Pierre” – pisał najpopularniejszy francuski dziennik sportowy, a Alain Prost obsypał go komplementami. Lewis Hamilton wbił z kolei szpilkę Red Bullowi, stwierdzając, że wygrana i jednoczesne pobicie zespołu, który go zdegradował (Red Bull nie zdobył wtedy ani jednego punktu – przyp.) mocno zaboli austriacki team. Christian Horner próbował odsuwać od siebie porażkę, którą opisywały wszystkie branżowe media. Mówił, że Gasly tak nadal jest kierowcą Red Bulla, po prostu jeździ w AlphaTauri. Ale nawet to, że Alex Albon w pozostałej części sezonu dwukrotnie stawał na podium, nie zmazało plamy, jaką dała stajnia „Byków”.

Francja kontratakuje w F1

Oczywiście sam zainteresowany liczył na to, że karta się odwróci. W końcu był jednym z dwóch kierowców rezerwowego zespołu Red Bulla w historii, który wygrał wyścig. Nie omieszkał tego zaznaczyć, dodając, że Sebastian Vettel po swoim triumfie dostał szansę w głównej stajni i sięgnął po cztery tytuły mistrza świata. Gasly doceniał rodzinną atmosferę AlphaTauri, jednak wiedział, że na dłuższą metę nie ma szans rywalizować o wysokie cele w tym bolidzie.

Ale Horner decyzji nie zmienił.

Jest taki moment w najnowszym sezonie “F1: Drive To Survive”, w którym Pierre jedzie samochodem ze swoim współpracownikiem i czyta wypowiedź szefa Red Bulla. Dowiaduje się z niej, że nie wróci do głównego zespołu w 2020 roku, a „Byki” wierzą w rozwój Albona i będą mu w nim pomagać. Francuz kiwa głową z niedowierzaniem i kwituje to dosadnym stwierdzeniem: to jakiś żart. Żartem mógł też nazwać to, że na koniec sezonu Alex także wyleciał z Red Bulla. Uznano – zupełnie słusznie – że Max Verstappen potrzebuje kogoś lepszego u boku i zakontraktowano Sergio Pereza.

Gasly vs Albon w sezonie 2020

Pierre Gasly Alex Albon 2020 Formuła 1

Pierre Gasly już się tym nie przejmuje. Swój tekst w „The Players Tribune” kończy, pisząc, że zamierza zrealizować marzenia swoje i Huberta. Wspólne, bo w końcu wszystko robili razem. W 2021 roku będzie to o tyle ekscytujące, że Formuła 1 jest bardziej francuska niż zwykle. Renault przekształciło się w Alpine, zmieniając przy okazji barwy na te znane nam z francuskiej flagi. Sięgnęło też po Fernando Alonso, czyli ostatniego zwycięzcę wyścigu dla teamu znad Sekwany. Po dwóch latach przerwy do kalendarza wróciło z kolei GP Francji na torze Paul Ricard. A jak wiadomo, punktem numer jeden w sezonie dla każdego kierowcy i zespołu jest domowy wyścig.

Skoro Gasly przerwał już jedną serię trwającą od 1996 roku, to może czas na kolejną? Tak się składa, że francuski kierowca po raz ostatni stanął na podium przed własną publicznością właśnie 25 lat temu. Na ponowną wygraną w barwach AlphaTauri większy szans nie ma, ale już pierwsza trójka, przy dobrych wiatrach…

Brzmi jak wyzwanie.

SZYMON JANCZYK

źródła danych: Racefans.net, Lightsoutblog.com

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
12
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
51
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Formuła 1

Formuła 1

W słabszym bolidzie, a może w innym zespole? Jaka przyszłość czeka Verstappena?

Szymon Szczepanik
3
W słabszym bolidzie, a może w innym zespole? Jaka przyszłość czeka Verstappena?

Komentarze

13 komentarzy

Loading...