Reklama

Odeszli w 2019. Cześć ich pamięci

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2019, 10:33 • 10 min czytania 0 komentarzy

Mówi się mądrze, że człowiek istnieje tak długo, jak istnieje pamięć o nim – tyle właśnie można dać. Pamiętać. Pierwszy listopada, święto zmarłych, to dlatego przede wszystkim święto pamięci o tych, którzy odeszli.

Odeszli w 2019. Cześć ich pamięci

Pamiętamy więc.

JULIA KMIECIK

Legenda trybun – to niestety nie kojarzy się zbyt dobrze, bo w Polsce zazwyczaj takimi osobami zostają osoby, które wsławiły się – delikatnie mówiąc – nie zawsze tylko kibicowaniem. Ale Julia Kmiecik to zupełnie inna historia. Julia Kmiecik – mama Kazimierza, babcia Grzegorza – to kibicka, która pół wieku spędziła na trybunach Reymonta 22, nie opuszczając praktycznie żadnego meczu. To inna twarz kibicowania, ta chwytająca za serducho, ta z prawdziwą pasją do piłki.

W 2016 opowiadała w wywiadzie dla oficjalnej strony Wisły.

Reklama

„Kocham Wisłę! Mieszkam tu przecież w Węgrzcach Wielkich, koło Krakowa. Czasami jak grają do tyłu to sama bym wskoczyła na boisko, wzięła piłkę i strzeliła! Inne kluby mnie nie interesują. Od dziecka woziłam syna na Wisłę. Pracowałam na Woli Justowskiej, a on jeździł na treningi prosto ze szkoły. Brał śmietanę, bułkę na szybko. Teraz dzieci są wożone, wszystko mają”.

„Pamiętam raz, był śnieg. W grudniu grali, za komuny. A ja w torbie flacha – herbata ze spirytusem w termosie i siedziało się na tych ławkach. Był taki mecz, Kazimierz nie strzelił karnego. Jak nadawali na trybunach… Mówię: nie dostanie kolacji! Za chwilę zdobył bramkę to wszyscy mu brawo bili, a tak to by go najchętniej powiesili”.

„O każdym meczu z synem rozmawiamy! Przyjdzie, posiedzi z godzinę. A jak Wisła gra na wyjazdach, wołają mnie sąsiedzi. Za drużyną nie jeżdżę, bo już brakuje zdrowia. To przy herbacie z prądem oglądamy i dyskutujemy. Wszystkie mecze zagraniczne też oglądam. Często mówię do Kazka: zobacz, jak tam z daleka strzelają!”.

Julia Kmiecik miała 91 lat.

EMILIANO SALA

Reklama

Ta historia wstrząsnęła światem piłki. To miał być krótki lot, w zasadzie tyle co przelecieć nad kanałem La Manche, bo wiele więcej nie trzeba, gdy przenosisz się z Nantes do Cardiff. A jednak doszło do tragedii. Samolot Piper PA-46 Malibu zniknął z radarów. Wrak wydobyto po prawie dwóch tygodniach, ciało piłkarza po trzech. Stan maszyny był fatalny, do tego lotu w ogóle nie powinno dojść. Sala wysyłał swoim bliskim poruszające wiadomości.

„Jestem w samolocie, który wygląda, jakby miał się zaraz rozpaść. Jeśli półtora godziny nie będziecie mieli ode mnie wiadomości… Nie wiem czy wyślą kogoś, by mnie szukać, mogą mnie nie znaleźć… Tato, tak bardzo się boję”.

Screen Shot 11-01-19 at 08.42 AM

DAWID KOSTECKI

Niestety był to też rok śmierci bardzo tajemniczych. Nie czas i miejsce tego rozwijać. Dawid „Cygan” Kostecki był młodzieżowym mistrzem świata WBC, był mistrzem IBC, WBC Baltic i międzykontynentalnym mistrzem WBA. 2 sierpnia znaleziono go powieszonego w celi.

SERIA TRAGEDII W BOKSIE

To był bardzo zły rok dla boksu. Cztery walki miały tragiczne konsekwencje – tak tragiczne jak tylko to możliwe, bo zakończone ostatecznie śmiercią jednego z bokserów. Zmarli Patrick Day, Maksym Dadaszew, Hugo Santillan i Boris Stanczow. Boks musi podjąć zdecydowane kroki, by się zreformować. To ma być sport, a nie walki gladiatorów.

ANGEL PEREZ GARCIA

Sympatyczny szkoleniowiec, który w polskiej piłce zapisał się swoimi „Resultados historicos” za kadencji w Piaście Gliwice. Człowiek otwarty, chętnie rozmawiający z kibicami, każdemu poświęcający chwilę, a w przeszłości świetny pomocnik Realu Madryt.

Z trenerem za czasów jego pobytu w Polsce mieliśmy okazję zrobić „Weszło z butami”.

Grafika z „resultados historicos” – kto wpadł na ten pomysł?

Po zwycięstwie 5:1 w moim pierwszym meczu, wiele osób mi mówiło: „człowieku, to niewiarygodne. Ta drużyna nie wygrywała, przyszedłeś ty i drużyna od razu zrobiła historyczny wynik!”. Pomyślałem, że to ciekawe, poczytałem o wynikach Piasta i po prostu poinformowałem moich hiszpańskich znajomych na Facebooku i Twitterze, że osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii meczów Piasta w Ekstraklasie. Potem przyszły kolejne wyniki i postępowałem tak samo, a na koniec sama Ekstraklasa przygotowała mi swoją grafikę ze swoimi oficjalnymi zdjęciami.

Najbardziej wymagający przeciwnik?

Trudno było upilnować Argote z Athletiku Bilbao i Rubio z Atletico Madryt, a to ja odpowiadałem za ich krycie. W Hiszpanii najczęściej wspomina się jednak moje starcie z Kevinem Keeganem w półfinale Pucharu Europy.

Kim byłby pan, gdyby nie został trenerem?

Nie wyobrażam sobie, że mógłbym pracować poza piłką. Futbol od dziecka był moim hobby i największą pasją.

ALOJZY JARGUZ

Poprowadził ponad 1200 spotkań w roli arbitra głównego. Osiem lat po debiucie sędziowskim – mecz Cresovia Górowo Iławeckie-Polonia Lidzbark – znalazł swoje miejsce w ekstraklasie, a zwieńczeniem jego kariery były występy na arenie międzynarodowej. Jako pierwszy polski arbiter sędziował spotkania mistrzostw świata. W 1978 roku w Argentynie oraz w 1982 roku w Hiszpanii.

Zmarł w wieku 85 lat.

Jeden z ostatnich wywiadów z panem Alojzym – TU.

Urodziłem się w okrutnym czasie. Pochodzę z biednej rodziny, było nas siedmioro dzieci. Kiedy wybuchła wojna, ojciec poszedł do armii „Poznań”. Pamiętam jak mama wsadziła nas na wóz drabiniasty i wywiozła z Rogoźna do lasu. Wtykała nam do ust mokre szmaty, bo Niemcy mieli rzucać gaz.

Mieszkaliśmy u rolnika i jak Niemcy weszli do Rogoźna, to go wyrzucili. Kiedy w jego miejsce przyszła niemiecka wdowa, brat mamy poszedł na parobka, a ja mając 8 lat na pastucha. Pamiętam, jak któregoś dnia moi rówieśnicy kąpali się. Widziałem to i uparłem się, że nie wyprowadzę krów, bo też chciałem do wody. Wtedy ta Niemka uderzyła mnie.

Inne wspomnienie – pod koniec wojny kopaliśmy szmaciankę i ktoś walnął tej Niemce w szybę. Wychyliła się, nazwała nas polskimi świniami, to podbiegłem i naplułem jej prosto w twarz. Od ojca dostałem taki wpierdol, że lepiej nie mówić. Już byliśmy na liście do obozu, ale na szczęście Armia Czerwona szła.

JARGUZ ALOJZY - sedzia. Pilka nozna. Fot. Mieczyslaw Swiderski --- Newspix.pl

LUCJAN TRELA

Legenda polskiego boksu, choć pan Lucjan zaczynał na zielonym boisku – grał na stoperze w Stali Stalowa Wola. To w Stali zaczął przygodę z boksem. Na igrzyskach olimpijskich w Meksyku stoczył walkę z Georgem Foremanem, gdzie przegrał decyzją sędziów 1:4, choć werdykt został wybuczany – była to jedyna w tamtym turnieju walka legendarnego amerykańskiego pięściarza, której nie wygrał przed czasem. Wielokrotny medalista mistrzostw Polski.

Lucek. Mały wzrost, wielkie serce i Stalowa Wola walki – Duży tekst o panie Lucjanie tutaj.

Foreman i Trela prezentowali się jak Goliat i Dawid, z góry można zakładać, jak to będzie wyglądać: potężny Amerykanin ruszy do przodu i będzie bezlitośnie obijał Polaka, aż ten się przewróci albo aż sędzia się zlituje. Jakież więc jest zdziwienie publiczności, kiedy wybrzmiewa pierwszy gong i zaczyna się młócka. Trela jest może mały wzrostem, ale nadrabia niewiarygodnym serduchem i wolą walki. Aż się prosi, żeby powiedzieć „stalową wolą”.

Co z tego, że na papierze nie ma żadnych szans, że powinien paść po pierwszym czystym ciosie, że nie ma prawa sięgnąć rywala swoim małym zasięgiem ramion. W ringu żadnego papieru nie ma, jest za to dwóch ludzi i ich pięści. Liczy się serce, wola walki, determinacja. A tych, w przeciwieństwie do wzrostu, Polak ma pod dostatkiem. Prawie nie daje się trafiać, skacze wokół rywala jak piłeczka kauczukowa, doskakuje i odskakuje. I trafia. Walka trwa pełen dystans. Sędziowie mają duży problem ze wskazaniem zwycięzcy. Ostatecznie dwaj wskazują na Foremana 60:58 i 60:57, jeden punktuje wygraną Treli 60:59. Ostatnich dwóch arbitrów notuje remis, ale przepisy w takim przypadku każą dodatkowo wskazać boksera, który był minimalnie lepszy. Obaj zapisują więc 59:58 dla Foremana. – Gdyby ci dwaj skreślili w drugą stronę, być może moje życie potoczyłoby się inaczej – powie po latach Trela.

ZDZISŁAW ANTCZAK

Wybitny polski piłkarz ręczny, podczas mistrzostw świata w NRD w 1974 uznany najlepszym skrzydłowym turnieju. Z Igrzysk w Montrealu 1976 przywiózł brązowy medal. Sześciokrotny mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław, rozegrał sto trzydzieści meczów w reprezentacji.

GORDON BANKS

„Banks w bramce jest tak pewny jak nasze pieniądze w banku angielskim” – tak pisała prasa angielska po mundialu w 1966, nadano mu też pseudonim „Bank of England”. Mistrz świata, jeden z najlepszych golkiperów w historii, autor parady strzału Pelego, uważanej za jedną z najlepszych w dziejach piłki.

BJORG LAMBRECHT

Tragedia na Tour de Pologne zabrała Lambrechta światu kolarstwa i jego bliskim. Poruszające – ten wielki talent miał dopiero 22 lata. W trakcie trzeciego etapu Lambrecht nagle zjechał z trasy i uderzył w betonowy przepust. Srebrny medalista mistrzostw świata w kolarstwie szosowym w kategorii do lat 23, wicemistrz europy do lat 23 – miał wszystko przed sobą, tak w kolarstwie, jak i w życiu.

ANTHOINE HUBERT

Tragiczny wypadek w Formule 2, który zabrał wybitnie utalentowanego 23-letniego zawodnika. Tak jak świat boksu musi spojrzeć na siebie krytycznie, tak samo śmierć Huberta musi rozpocząć dyskusję o lepszym zabezpieczeniu torów, szczególnie tych poza najgłośniejszymi zawodami – ich mniejszy budżet i mniejsza rozpoznawalność nie może sprawiać, że zabezpieczenia kierowców będą mniejsze.

KELLY CATLIN

Jedna z najsmutniejszych historii roku. Trzy lata temu została srebrną medalistą Igrzysk Olimpijskich w drużynowym wyścigu torową. Była trzykrotną mistrzynią świata mimo tak młodego wieku. Tymczasem popełniła samobójstwo. Poza kolarstwem była też genialną skrzypaczką, powszechnie lubiana, wszechstronnie utalentowana – niestety, po wypadku, podczas którego złamała rękę i doznała wstrząsu mózgu, mocno się zmieniła. Miała potężne bóle głowy i depresję. Udaremniono jedną z jej prób samobójczych, ale niestety w momencie, gdy wydawało się, że jest coraz lepiej, demony okazały się silniejsze.

MIGUEL FALASCA

Jeden z najlepszych siatkarskich rozgrywających. legenda Skry Bełćhatów, w barwach której grał cztery lata, a później ją trenował. Chorował niestety na arytmię serca, 22 czerwca w sobotę nad ranem zmarł na zwał. Mimo błyskawicznej reakcji służb medycznych nie udało się go uratować. Miał 46 lat.

MATTI NYKAENEN

Nazywany Georgem Bestem skoków narciarskich. Matti był dwukrotnym triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni, czterokrotnym mistrzem olimpijskim, tyleż samo razy wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata. Łącznie wygrał 46 zawodów PŚ, jedynym zawodnikiem, który przebija go w tej materii, jest Gregor Schlierenzauer. Co ciekawe, Fin mógł mieć tych sukcesów… zdecydowanie więcej. Okazał się jednak odwrotnością Noriakiego Kasaiego i postanowił zakończyć swoją wspaniałą karierę w wieku zaledwie 27 lat. Po odrzuceniu nart w kąt Nykaenen nie pozwolił o sobie zapomnieć opinii publicznej – jego autobiografia zatytułowana „Pozdrowienia z piekła” daje pewien obraz.

Opuścił nas mając tylko 55 lat.

JOSE ANTONIO REYES

Reyes debiutował w La Liga już jako siedemnastolatek. Wybitnie utalentowany, grał dla swojej Sevilli, Arsenalu, Realu, Benfiki, Atletico, Espanyolu, Cordoby, Xianjiang, a ostatnio dla Extramadury. Mógł zrobić znacznie większą karierę, to jasne, ale i tak zrobił dużą, był mistrzem Anglii i mistrzem Hiszpani, aż pięciokrotnie wygrywał Ligę Europy.

Książę Highbury, król Sewilli. Historia Jose Antonio Reyesa – przeczytaj duży tekst o Reyesie

Zginął w wypadku samochodowym, prowadzony przez niego samochód wypadł z autostrady przy prędkości 237 km/h. W wypadku zginął także jego kuzyn, a drugi kuzyn odniósł poważne obrażenia.

FERNANDO RICKSEN

Ricksen to były reprezentant Holandii, były piłkarz przede wszystkim Rangers, Zenitu, Alkmaar i Fortuny Sittard. W 2013 zdiagnozowano u niego nieuleczalną chorobę ALS. Środowisko piłkarskie pomagało mu jak tylko mogło, starzy koledzy z Rangers zagrali mecz dla niego, w październiku 2016 Cristiano Ronaldo zaprosił Ricksena na mecz z Legią, gdzie dał mu też swoją koszulkę.

Miał zaledwie 43 lata.

NIKI LAUDA

Legenda Formuły 1, trzykrotny jej mistrz – 1975, 1977, 1984. Na motywach jego rywalizacji z Jamesem Huntem powstał jeden z najlepszych filmów sportowych – „Wyścig”. Niki Lauda znany był z trzeźwego podejścia do wyścigów, ambasadorem na rzecz zwiększania bezpieczeństwa Formuły 1. Doświadczył wiele: jego straszliwy wypadek 1 sierpnia 1976 na Grand Prix Niemiec uszkodził mu twarz i płuca. Nieprawdopodobne, ale po raptem sześciu tygodniach wrócił i do końca walczył z Huntem o tytuł, ostatecznie przegrywając o punkty. Lauda był też znakomitym przedsiębiorcą, może być wszechstronną inspiracją nie tylko dla sportowców.

MARIAN GALANT

Reprezentant Polski juniorów, Kadry Olimpijskiej, jednokrotny kadrowicz pierwszej kadry biało-czerwonych. W I lidze rozegrał 250 spotkań, głównie dla ŁKS. Bardzo ceniony również jako wychowawca, wśród jego wychowanków są Adam Marciniak i Rafał Kujawa. Miał 64 lata.

PERNELL WHITAKER

Jeden z najlepszych bokserów w dziejach. Złoty medalista olimpijski  Los Angeles, później czempion czterech kategorii – jego styl opierający się na mistrzowskiej obronie studiowany jest uważnie do dziś przez adeptów boksu. Został potrącony na skrzyżowaniu w Virginia Beach.

JOHN HAVLICEK

Legenda Boston Celtics, spędził w tym klubie całą karierę – od 1962 do 1978. Przechodził kolejne szczeble: od cenionego rezerwowego, po pierwszy skład, aż po rolę jednego z liderów i MVP finałów 1974. Autor jednego z najsłynniejszych zagrań w historii NBA:

JOSEF SURAL

29-letni czeski napastnik zginął śmiercią tragiczną wracając busem z meczu Alanyasporu. Powodem wypadku było zaśnięcie kierowcy – Sural był jedyną ofiarą śmiertelną tego wypadku. Wcześniej występował w Sparcie Praga, Slovanie Liberec i FC Brnie.

EGIL DANIELSEN

Jeden z najwybitniejszych oszczepników. Podczas Irzysk Olimpijskich 1956 wygrał ustanawiając rekord świata – 85.71 – a zarazem zabierając złoto Polakowi Januszowi Sidle, który… pożyczył na ten rzut Norwegowi oszczep. Danielsen został w tamtym roku uznany najlepszym sportowcem Norwegii.

Najnowsze

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
0
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
0
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...