Jeszcze kilkanaście lat temu za aspekty szeroko pojętej fizyczności odpowiadali pierwsi szkoleniowcy danego zespołu. Choć dziś już nie do pomyślenia jest to, aby w polskich klubach na najwyższych poziomach rozgrywkowych nie byli zatrudnieni trenerzy przygotowania fizycznego, ich praca nie należy do szczególnie medialnej. Rzadko udzielają wywiadów, znajdują się w cieniu. Najwięcej czasu spędzają w swoich gabinetach, w których to przez wiele godzin analizują parametry piłkarzy i wszelkie dane dotyczące dyspozycji fizycznej drużyny. Mimo że nie pełnią najważniejszej funkcji w sztabie szkoleniowym, to ciąży na nich duża odpowiedzialność. Gdy drużyna znajduje się w dołku, głównych przyczyn obniżki formy doszukuje się w przygotowaniu motorycznym.
Ludzie z cienia
Trenerzy przygotowania fizycznego nie lubią, gdy nadmiernie podkreśla się ich ważną rolę. Twierdzą, że wykonują tylko określone zadania na rzecz drużyny i są asystentami pierwszego szkoleniowca. Jednak bez ich fachowej wiedzy byłoby niemożliwe stworzenie fundamentów pod dobrą dyspozycję całego zespołu. Ze względu na coraz krótsze okresy przygotowawcze ich praca wiąże się z ogromną precyzją przy nakładaniu optymalnych obciążeń. Obecnie wraz z rozwojem technologii i badań naukowych mają zdecydowanie więcej możliwości, by uzyskać obiektywne dane oraz znaleźć jak najlepsze metody treningowe. Natomiast muszą jeszcze swoją wiedzę wykorzystać w praktyce. W tym zawodzie cały czas trzeba być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami i wciąż podążać ścieżką rozwoju. Wymaga to wielu wyjazdów na kursy, szkolenia czy konferencje. Zwłaszcza te organizowane w Europie Zachodniej.
– Do tych najlepszych klubów europejskich niestety nam daleko. Nie chodzi tutaj o wiedzę, lecz możliwości jej wykorzystania. W Polsce mamy wielu fachowców, mądrych trenerów, którzy wiedzą, gdzie są rezerwy. Ograniczeniem są jednak finanse. Weźmy chociaż pod uwagę ośrodki medyczne funkcjonujące przy najlepszych europejskich klubach, działy Data Science oraz szeroko rozumiane laboratoria poszukujące ulepszeń niemal w każdej dziedzinie. A każdy z tych obszarów to pewna przewaga dla zespołu, który je wykorzystuje. Niestety to wymaga stworzenia nowych działów, które wymagają zasobów ludzkich oraz sprzętowych. To wszystko oczywiście niemało kosztuje – tłumaczy Michał Polczyk, trener przygotowania fizycznego Śląska Wrocław.
Wiemy więcej
Na przestrzeni lat w polskich klubach i tak niesamowicie wzrosła świadomość znaczenia przygotowań motorycznych. Czasy, gdy zespoły podczas zimowych przygotowań tylko i wyłącznie biegały po górach, a piłkarze byli wręcz zajeżdżani, bo rzekomo forma miała przyjść z czasem, już odeszły w zapomnienie, przynajmniej na najwyższych szczeblach rozgrywkowych. Dziś już nie ma takich sytuacji, że trener z tyłu, za piłkarzami jedzie samochodem i pogania ich, kiedy robią kolejną rundkę między sąsiednimi miejscowościami.
Aktualnie aspektami fizycznymi zajmują się już specjaliści w tej dziedzinie, którzy cały czas pracują nad ulepszeniem swoich metod. Zatem, czy trudna jest droga do tego, by zostać takim trenerem? Czy ta praca wymaga poświęceń? Jak zmieniło się postrzeganie znaczenia zagadnień związanych z motoryką? Osoby odpowiedzialne za to w klubach same uchyliły rąbka tajemnicy na temat kulis pracy trenera przygotowania fizycznego.
Czym zajmuje się trener przygotowania motorycznego?
Trenerzy odpowiedzialni za formę fizyczną piłkarzy zajmują się wieloma rzeczami. Ich zadania nie polegają tylko i wyłącznie na rozpisaniu planu treningowego, ewentualnie poprowadzeniu rozgrzewki. Zakres ich obowiązków jest naprawdę bardzo duży. Począwszy od wielu godzin spędzonych przed laptopem i analizie parametrów, kończąc na zajęciach indywidualnych z piłkarzami.
– Bardzo dużo pracy jest nad korekcją, prawidłowym ruchem, optymalnym doborem obciążeń. Tak naprawdę im dalej w las, tym więcej szczegółów. W sztabie nad doborem obciążeń współpracujemy z Rafałem Wiśniowskim z BetterWay. Przy treningach typowo motorycznych pomaga nam trener przygotowania motorycznego Michał Wochal, na co dzień pracujący w akademii Skry. Zależy nam aby cała jednostka była jak najlepiej zorganizowana i przeprowadzona. Powiem krótko: nie nudzimy się, zawsze mamy coś do roboty – Jacek Rokosa, trener przygotowania motorycznego Skry Częstochowa.
*
Michał Polczyk opowiada:
O ile w Polsce trenerzy przygotowania motorycznego dopiero od kilku lat są członkami w sztabów szkoleniowych, tak za granicą w jednym klubie nawet 6-9 osób odpowiada za pracę nad aspektami fizycznymi. Duża część motoryki jest wykonywana poza boiskiem piłkarskim. U nas jeszcze tak to nie wygląda, tylu trenerów nie ma i długo nie będzie, stąd zajmujemy się zarówno całą drużyną, jak i zawodnikami kontuzjowanymi. W zależności od tego, ilu jest tych drugich, zwiększa się ilość naszej pracy. A dodajmy do tego zawodników, którzy powoli dochodzą po urazach do pełnej dyspozycji, jest to więc trzecia grupa.
Są też dni, gdy moja praca polega analizowaniu w gabinecie danych, omawianiu dokładnie wszystkich szczegółów z innymi trenerami. Trener motoryki inaczej ogląda mecz, patrzy na zupełnie inne aspekty – nie na granie, a na poruszanie się zawodników bez piłki. Bardzo dużo można wyczytać na tej podstawie i każdego gracza po meczu trzeba przeanalizować indywidualnie. Ewentualnie potem zastanowić się, dlaczego ktoś w meczu, mówiąc kolokwialnie, nie wyglądał dobrze.
Rafał Buryta, trener przygotowania fizycznego Pogoni Szczecin:
– Tak naprawdę nasza praca nie polega tylko na siedzeniu w budynku klubowym. To jak praca nauczyciela, który po godzinach sprawdza kartkówki i sprawdziany. My tak samo do późnych godzin potrafimy siedzieć i analizować wspólnie dane i wykresy. Godziny naszej pracy nie są policzalne. Ja zaczynam swoją pracę z samego rana, jadę na uczelnię, zaczynam zajęcia 7.30, a po 9.00 jestem już w klubie. Czasami mamy spotkania z trenerami akademii nawet o 22.00 i do północy dyskutujemy. Dlatego, że część chłopaków pracuje też poza klubem. Ta praca sprawia mi przyjemność. W domu mam pełne zrozumienie, bo moja żona jest fizjoterapeutą kadry wioślarzy niepełnosprawnych, tak więc również spędza wiele czasu przy sporcie. I ten rok jest ważniejszy dla mojej żony, a nie dla mnie, bo mamy sezon olimpijski. Podsumowując: w pierwszej kolejności jestem trenerem, w drugiej naukowcem. Nie lubię bezczynności, lubię dużo pracować.
Jacek Rokosa: – Uważam, że w Polsce dużo jest do poprawy w pracy z młodzieżą. Dostrzegam u wielu zawodników naszej akademii problemy z odpowiednim ruchem, siłą i ma to później przełożenie na przeciążenie, jakie dostają na treningach, a to z kolei wiąże się kontuzjami. Wydaję mi się, że zmierza to w dobrym kierunku, ale potrzeba jeszcze czasu oraz więcej trenerów zajmujących się przygotowaniem motorycznym sportowców. Im nas więcej, tym lepiej. W tym pędzie często zapominamy, że młody piłkarz to też jest człowiek, o którego musimy zadbać. Kształcenie piłkarza to nie tylko trening i obciążenia, ale też musimy mu włożyć do głowy, jak musi dbać o swoje ciało, prawidłowo się poruszać poza treningiem. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że młody gracz w wieku 16 lat da sobie spokój ze sportem, bo miał jedną, drugą, trzecią kontuzję.
Praca dawniej, a dziś
Największe zmiany, które zaszły w tej pracy dotyczącą dostępu do specjalistycznego sprzętu oraz materiałów naukowych. Kluby również przeznaczają więcej środków finansowych na rozwój sztabów szkoleniowych, w tym także trenerów przygotowania fizycznego. Nowoczesna technologia ułatwia pomiary, ale nawet najlepszy sprzęt nie pomoże w momencie, gdy szkoleniowcy nie będą posiadać odpowiedniej wiedzy i kompetencji.
– W tym momencie poziom kontroli parametrów fizycznych piłkarzy poszedł niesamowicie w górę. Teraz każdy klub w Ekstraklasie posiada odpowiedni sprzęt. Mam tu na myśli głównie GPS, który mierzy wszystkie parametry mechaniczne. Niesamowicie nam to pomaga, ponieważ wykonywana praca jest mierzona, a zatem może podlegać kontroli. Dzięki takim pomiarom mamy szereg informacji, które pozwalają na porównanie wykonanej pracy z oczekiwaną. Ponadto możemy określić poziom aktualnej dyspozycji każdego zawodnika z osobna, a jeśli nie jest on właściwy, wówczas możemy stwierdzić przyczynę takiego stanu i wnieść korektę do procesu treningowego – porównuje Michał Polczyk.
Dodaje: – Ponadto dostępne są dobre, wiarygodne i stosunkowo tanie narzędzia diagnostyki zdolności energetycznych, a także funkcjonalnych. Zebranie tych wszystkich danych w całość pozwala na konstrukcję naprawdę efektywnego planu treningowego
Jak zostać trenerem przygotowania fizycznego?
Nie ma jednej konkretnej drogi, którą trzeba przejść, żeby zostać trenerem przygotowania fizycznego. Część trenerów zaczynała pracę w piłce, jako “normalni” szkoleniowcy. Zanim zajęli się wąską dziedziną, jaką jest motoryka, pracowali jako sternicy zespołów seniorskich lub juniorskich. Niektórzy specjaliści wywodzą się z innych dyscyplin.
Jacek Rokosa: – Od trzech lat jestem trenerem przygotowania motorycznego. W Skrze Częstochowa postanowili zatrudnić trenera motorycznego, zgłosiłem swój akces i zostałem wybrany przez zarząd. Od tamtej pory trzy razy mocniej wkręciłem się w tajniki tego zawodu. Wcześniej byłem trenerem piłki nożnej i pracowałem w akademii, skończyłem kurs UEFA A. Gdy zostałem trenerem motorycznym szukając lepszych rozwiązań treningowych trafiałem na różnego rodzaju kursy trenerskie między innymi Certified Performance Specialist z Strenght & Conditioning Education Center, EXOS moduł 1, kurs z BetterWay. Wciąż cały czas się dokształcam, czytam książki specjalistyczne, przerabiam kolejne kursy czy artykuły. To przydatna wiedza, ale potem trzeba dziesięć razy na samym sobie przerobić, metodą prób i błędów, zanim na dobre się ją wdroży w trening dla całej drużyny.
Nie jest powiedziane, że ktoś, kto wcześniej zajmował się – na przykład – formą fizyczną koszykarzy, nie odnajdzie się w pracy przy zespole futbolowym.
Liczy się przede wszystkim chęć rozwoju, poszerzanie wiedzy oraz elastyczność.
Michał Polczyk: Podstawą do tego, by zostać trenerem przygotowania fizycznego są studia. Gdyby te słowa czytał jakiś 19-latek, który ma takie plany, to powiedziałbym, aby chłonął na studiach tę wiedzę, jak tylko może. Na naszych uczelniach są bardzo mądrzy ludzie i można się od nich naprawdę sporo nauczyć. Jest tylko jeden warunek: trzeba chcieć. To nie może odbywać się na zasadzie: „byle zaliczyć przedmiot”. Trzeba szukać dodatkowych źródeł wiedzy, rozmawiać ze specjalistami w tym zakresie, doświadczonymi profesorami, doktorami. Ja miałem okazję współpracować z Panem profesorem Markiem Zatoniem, człowiekiem, który miał swój wkład w 40 medali olimpijskich. Dla mnie każde spotkanie z nim był tak cennym doświadczeniem, jak gdybym nagle przeczytał cztery fachowe książki. Rozwój wymaga wielu poświęceń i siły wewnętrznej, aby być ponadprzeciętnym w danej dziedzinie.
Rafał Buryta: Jest takie powiedzenie: trenerem się jest, dopóki ma się wątpliwości. Ze względu na pracę na uczelni, cały czas przeprowadzam badania i analizy, tak więc nie mogę sobie pozwolić na to, by stać w miejscu. W czasach przed pandemią starałem się, jak najwięcej jeździć po Europie: na konferencje motoryczne do Barcelony, Paryża czy też Manchesteru. Podglądałem, jak to wygląda w tych topowych klubach. Konferencje w Polsce są dobre, ale chciałem spojrzeć na trochę szersze spektrum wszelkich zagadnień związanych z motoryką. Nie jest konieczne skończyć AWF, by zostać trenerem od przygotowań. Natomiast z racji, że pracuję na uczelni, to do klubu ściągam najzdolniejszych studentów. Obecnie w Pogoni zatrudnionych jest czterech studentów, a kolejni są na stażu. Mamy u nas na uniwersytecie kierunek o nazwie „diagnostyka sportowa”, który również świetnie przygotowuje do pracy w tym zawodzie.
*
Co ciekawe, trener Polczyk był wcześniej lekkoatletą, wybrał pracę przy piłce nożnej. Wciąż jednak aspekty treningów lekkoatletycznych nie są mu obce. Nie podążył standardową ścieżką – piłkarz, następnie trener zespołu z niższej ligi, a na koniec specjalista od przygotowań motorycznych.
– W zasadzie nigdy nie pracowałem z lekkoatletami, tylko praktycznie od razu wskoczyłem do piłki. Natomiast trening lekkoatletyczny zdecydowanie mnie fascynuje. Często jeżdżę na stadion olimpijski we Wrocławiu podpatrywać, jak trenują lekkoatleci oraz porozmawiać ze znajomymi trenerami o tajnikach takich zajęć. Teraz? Zdecydowanie czuję się trenerem od spraw związanych z piłką nożną. Jestem już w szatni piłkarskiej 10 lat. Ta atmosfera pochłonęła mnie całkowicie.
Tak naprawdę nie ma ściśle określonych kryteriów, kto może zostać trenerem przygotowania fizycznego. Nie jest to uregulowane przez PZPN. Z tym że, mimo braku odpowiednich przepisów odnoszących się do tej materii, nastąpiła w tym zawodzie profesjonalizacja. Nie każdy może sobie ot tak złapać posadę w klubie.
– Z tego co wiem PZPN ma wprowadzić specjalne szkolenia, coś na kształt UEFA Goalkeeper A. Natomiast na chwilę obecną nie ma tego typu rozwiązań i nie wiadomo, kiedy to ruszy. Uważam, że coś takiego powinno wejść, bo obecna specyfika piłki nożnej wymaga, by coraz więcej osób zajmowało się przygotowaniem typowo motorycznym zespołu, tak aby zmierzało to w kierunku profesjonalizacji. Nie jest to też takie proste, jak mogłoby się wydawać. Nie chcę nikomu nic ujmować, lecz to nie polega na tym, że ktoś zrobi sobie weekendowy kurs i jest już trenerem przygotowania fizycznego. Ta praca nie polega tylko na tym, by dać komuś karteczkę z rozpiską albo polecenie: zrób przysiad 3×5, potem wyciskanie 3×8 i 4 razy się podciągnij. Tak to absolutnie nie wygląda – dodaje Jacek Rokosa.
Przygotowanie motoryczne w piłce nożnej
Często zastanawiamy się, dlaczego dany zawodnik, mimo wszelkich predyspozycji, nie jest w stanie zaprezentować w pełni swoich możliwości. Trenerzy wskazują, że przyczyn tego należy również doszukiwać w jego uwarunkowaniach fizjologicznych. Nieodpowiednio dobrane obciążenia treningowe mogą spowodować obniżkę formy. Ważna jest także tzw. dyspozycja dnia u piłkarza. Wpływa na nią ma szereg różnych czynników takich jak: stres, zmęczenie fizyczne czy prawidłowy mikrocykl treningowy.
– Różnice parametrów piłkarzy mogą być bardzo duże. Ja w swojej pracy przede wszystkim zwracam uwagę na potencjał zdolności beztlenowych i tlenowych. Warunkują one potrzeby treningowe. Zawodnicy, którzy fizjologicznie stworzeni są do wysokiej tolerancji wysiłków beztlenowych, a szczególnie glikolitycznych mogą wykonywać znaczną ilość intensywnej pracy interwałowej, czyli tę charakteryzującej piłkę nożną. Zawodnicy niewyposażeni w tego rodzaju zdolności często mają problem po wystąpieniu silnych bodźców glikolitycznych. Dochodzi wówczas do okresowego zaburzenia funkcji poznawczych, które w piłce nożnej odgrywają ogromna rolę, decydują bowiem o czasie i jakości decyzji – antycypacji, reakcji na drugą piłkę i wielu innych. Rozwiązaniem jest odpowiedni trening w wieku juniorskim. Stosowanie tego rodzaju bodźców i akceptacja okresowych niekorzyści z nich płynących powoduje, że zawodnik w wieku seniorskim może funkcjonować na wyższym poziomie – wskazuje Michał Polczyk.
“DLACZEGO NIE TRENUJEMY JAK NA ZACHODZIE?”
Obecnie już na podstawie parametrów młodego piłkarza dobiera się mu odpowiednią pozycję. Mało tego, dla najbardziej zdolnych graczy, którzy docelowo chcą wyjechać za granicę, jest dokonywana ocena ich możliwości fizycznych, a następnie dopasowuje się ich pod konkretny profil rozgrywek. Ma to wyeliminować ryzyko wystąpienia sytuacji, w której to piłkarz wyjedzie na zachód i przepadnie z powodu nieumiejętności dostosowania się do obciążeń treningowych preferowanych przez szkoleniowców w danej lidze.
– Kiedyś otrzymałem pytanie, dlaczego nie trenujemy tak jak na zachodzie. To proste, na zachodzie są już wyselekcjonowani piłkarze. Tam nie może w kadrze znajdować się zawodnik, który nie jest w stanie na popularnym sprincie pracować, nie będzie szybko się regenerował. Duże znaczenie mają także uwarunkowania genetyczne. Jeżeli zawodnik bez danych predyspozycji trafi do zachodniej ligi, to po prostu się tam nie przebije. Pamiętam sytuację z zawodnikiem grającym w 2. Bundeslidze, który nie pograł tam za dużo, wrócił do nas kraju i po analizie jego parametrów powiedziałem mu, że nie dziwię się, czemu się nie przebiłeś. Pod kątem aspektów motorycznych zupełnie nie pasował do tych rozgrywek – – tłumaczy trener Rafał Buryta, trener przygotowania fizycznego Pogoni Szczecin.
Kontynuuje: – Nawet dobierając zawodników na daną pozycję te parametry są ważne. My nawet rozmawiając z młodymi zawodnikami, którzy dopiero wchodzą do zespołu, pytamy się ich, do jakiej ligi chciałby trafić, a następnie na podstawie obiektywnych danych jesteśmy w stanie wskazać, gdzie najlepiej pasowałby. Dlatego zawodnik ma te parametry do wglądu z każdego treningu, z każdego meczu. Wówczas wie, nad czym musi pracować, aby do takiej ligi dojrzeć. Generalnie porównując parametry zawodników z ligi polskiej i włoskiej, to w Serie A lub B adaptacja pod względem motorycznym naszych piłkarzy przebiega szybciej niż w dajmy na to w Bundeslidze.
Współpraca z pierwszym trenerem
Rafał Buryta: – Nie możemy mówić, że przygotowanie fizyczne to absolutnie najważniejsza kwestia w futbolu. Druga kwestia to, że jesteśmy – tylko lub aż – asystentami pierwszego trenera. Czyli wszystko musi być robione w porozumieniu z głównym szkoleniowcem. Powiem tak: nie zawsze to, że zespół wygląda dobrze pod względem fizycznym, jest tylko i wyłącznie zasługą trenera przygotowania motorycznego. Jestem tylko asystentem i tak jak inni koledzy ze sztabu pracuję dla dobra całego zespołu. Uważam, że jesteśmy trochę ludźmi znajdującymi się w cieniu. Nie ukrywam, że mamy bardzo dużo pracy. Jednak nie sprawujemy najważniejszej funkcji w klubie. To na pewno.
Jacek Rokosa: – Sztab rządzi się swoimi prawami i to pierwszy trener o wszystkim decyduje, a my-inni trenerzy jesteśmy od tego, by pomagać mu w spełnieniu jego wizji gry. Nie chcę wchodzić w kompetencje głównego szkoleniowca i aplikuję zawodnikom obciążenia w porozumieniu z nim. W tej chwili współpraca z trenerem Gołębiowskim jest o tyle dobra, że jest on otwarty na różne pomysły z naszej strony. Nie jest zamknięty na jedną opcję – że tak ma być i koniec. Potrafimy ze sobą dyskutować i szukać optymalnych rozwiązań
Michał Polczyk:
Burze mózgów z trenerem Lavicką są cały czas. To jest właściwe dla sztabu, bo można dojść do większej liczby wniosków. Trener Lavicka wręcz chce, abyśmy toczyli dyskusje, podawali swoje argumenty. Najgorzej, gdyby przyszło sześciu trenerów i każdy miał takie samo zdanie. Wiadomo, że decydujący głos ma zawsze pierwszy szkoleniowiec. On także ma swoją filozofię pracy i doświadczenie. To my jesteśmy jego pracownikami, a nie na odwrót, ale dużo rozmawiamy. I czasami są to rozmowy, w których występują różnice zdań, lecz zawsze staramy się szukać optymalnych rozwiązań, które przyniosą korzyść dla zespołu.
Rafał Buryta: – Często teoria i praktyka mogą się ze sobą zderzyć. My możemy mieć wiedzę, ale pierwszy trener może mieć tę czutkę, bo ma już pewne doświadczenie. Choć są one na przykład niezgodne z fizjologią, ale będą zgodne z mentalem. Szkoleniowiec będzie to czuł. Są sytuacje, gdzie nie można postępować schematycznie. Inaczej każdy, kto przeczytałby dobrą książkę, mógłby pracować w tym zawodzie. Praca pod kątem przygotowania fizycznego nie jest wykonywana tylko na siłowni i w trakcie biegania, ale także z piłką. I tutaj dużą rolę odgrywa pierwszy trener wraz z asystentami piłkarskimi. Sztuką jest analizować dane, które mamy dostarczane na bieżąco. Gdy zbliżamy się już do pewnej granicy krytycznej, dajemy o tym znać szkoleniowcowi. Z własnej perspektywy powiem, że zdecydowanie łatwiej i lepiej się pracuje, jeżeli trener ma wiedzę z zakresu przygotowania fizycznego. Wówczas dyskutujemy, jaki trening chcemy zrobić, wymieniamy się poglądami, spostrzeżeniami. Po prostu szybciej dochodzimy do wspólnego mianownika.
Relacje z piłkarzami
Trener przygotowania fizycznego może kojarzyć się trochę z katem. Zajęcia z nim nie należą do najprzyjemniejszych. To nie jest gierka lub trening strzelecki – piłkarze w pocie czoła pracują nad formą fizyczną. Przede wszystkim podczas okresów przygotowawczych otrzymują dużą dawkę obciążeń. Trener Orest Lenczyk mawiał, że jego zawodnicy przez pierwsze tygodnie przygotowań, jego mają styczność co najwyżej z piłką lekarską. Obecnie treningi przygotowawcze są bardziej różnorodne. Nawet z piłką przy nodze można przeprowadzić trening motoryczny. Czy zawodnicy narzekają na osoby, które “ładują im do pieca”?
– Zdarzają się sytuacje, zwłaszcza w okresach przygotowawczych, gdy jest więcej treningów bez piłki, podczas których piłkarze czasem narzekają. Głównie jednak dla żartów, żeby dopiec trochę trenerowi motoryki, pośmiać się. Piłkarze to profesjonaliści i wiedzą, że czasami mniej przyjemna i ciężka praca jest potrzebna. Z kolei jest prawdą, że wykonywanie intensywnych treningów przychodzi im łatwiej, kiedy mają piłkę przy nodze. Wówczas mniej odczuwają trudy treningu niż wtedy, gdy jej brakuje. Spowodowane jest to tym, że futbolówka odwraca uwagę od zmęczenia i emocji na coś konkretnego. Tak jesteśmy skonstruowani. Prawą półkulę mózgu mamy odpowiedzialną za emocje, ale w momencie, gdy skupiamy się na czymś konkretnym, jesteśmy w stanie nieco je zniwelować, aktywując drugą półkulę. Gdy poza bieganiem nie ma żadnego specyficznego zadania, zawodnik automatycznie skupia się na zmęczeniu, któremu towarzyszą nieprzyjemne odczucia. Czasami jednak trening biegowy jest po prostu niezbędny – uważa Michał Polczyk, trener przygotowania fizycznego Śląska Wrocław.
Wzrasta świadomość
Aktualnie piłkarze są już świadomi tego, po co wykonują ciężką pracę na siłowni albo na boisku. Z tym że trenerzy przygotowania fizycznego potrafią być czasem niczym surowy nauczyciel – wymagają i ciągle korygują błędy.
– Na poziomie centralnym jest na tyle duża rywalizacja oraz coraz większy profesjonalizm, każdy szuka szczegółów, dzięki którym może być jeszcze lepszy. Relacje między mną a piłkarzami uważam za dobre. Jesteśmy po to, by pomóc zawodnikom. Zwracamy uwagę na rzeczy, na które pewnie nie chcieliby, abyśmy kładli nacisk – jak prawidłowo ułożyć stopę, jak należy prawidłowo się poruszać. Wiadomo, że czasem nasze sugestie nie są dla nich wygodne, ale robimy to dla ich dobra. Gdy aplikuję piłkarzom mocniejsze obciążenia, zaczynają się narzekania z ich strony. To normalne, ale gdy trening nie ma określonej intensywności wtedy tez narzekają. Myślę, że to kwestia indywidualna – relacjonuje Jacek Rokosa.
Mityczna świeżość
Jedną z najbardziej popularnych wymówek szkoleniowców jest to, że rzekomo piłkarze “dostali w dupę” i niedługo pokażą pełnię potencjału. Gdy start w rundę okazał się daleki od ideału, nie raz słyszeliśmy, że optymalna forma zaraz przyjdzie. Albo, że trzeba poczekać na przerwę reprezentacyjną, a wówczas piłkarze odpoczną i nagle wyniki same przyjdą. Stara śpiewka. A jak na to zapatrują się trenerzy przygotowania motorycznego – kit czy rzeczywiście jest w tym dużo prawdy?
Michał Polczyk: – Świeżość ogólnie nie jest mitem, np. w lekkoatletyce jest to powszechnie spotykane pojęcie. W tym wypadku jednak mamy do czynienia z długimi w porównaniu do piłki nożnej okresami przygotowawczymi, podczas których jest wykonywana gigantyczna praca fizyczna. Po takim okresie zawodnicy rzeczywiście potrzebują zmiany bodźców treningowych oraz czasu na dojście do dyspozycji startowej. W piłce nożnej w dzisiejszych czasach jest nieco inaczej. Znacznie skrócony został okres przerwy zimowej. Kiedyś były to 3 miesiące, dziś nawet 3-4 tygodnie, a patrząc np. na ligę angielską, możemy stwierdzić, że tendencja jest taka, by w ogóle tę przerwę odpuścić.
W tym roku w polskiej Ekstraklasie zawodnicy dostali wolne na okres świąteczny, następnie rozpoczęli treningi indywidualne, a w klubie mieli już tylko 3 tygodnie na przygotowania się do ligi. To wymusza na sztabach szkoleniowych poszukiwania nowych rozwiązań treningowych. Oczywiście jest to okres, w którym pracuje się ciężej, lecz z reguły jest on przeplatany okresami regeneracji. Takie podejście nie powoduje “zmulenia” zawodników i w zasadzie są oni gotowi do pracy na najwyższych obrotach już od pierwszej kolejki.
Jacek Rokosa:
– Moim zdaniem to trzeba wypośrodkować. Szukanie tej świeżości i „nicnierobienie” na treningu, to nie jest rozwiązanie. Jest czas, by ten pedał gazu docisnąć do końca i dać piłkarzom duże obciążenia, ale trzeba też obserwować piłkarzy i wiedzieć, kiedy przystopować, trochę zluzować. Organizm musi mieć czas, aby się zregenerować.
W przypadku okresu przygotowawczego, który jest obecnie krótszy, trzeba odchodzić od modelu: ładujemy, ile się da na początku, a potem schodzimy z obciążeń i przyjdzie ta świeżość już w trakcie rozgrywek. Myślę, że nie do końca, tak to powinno funkcjonować. Forma ma przyjść na 1. lub 2. kolejkę i potem ją należy utrzymać, a w trakcie rundy tak modyfikować obciążenia, aby dyspozycja fizyczna była optymalna.
Rafał Buryta: – Jeżeli chodzi o przerwę na kadrę można mocniej popracować albo odpocząć. Myślę, że w dzisiejszych czasach większość klubów ma już monitoring codzienny zawodników i dużo łatwiej się pracuje. Widzę to po sobie. Od trzech lat mamy system Catapult i obserwacja zawodników pod kątem motoryki zmieniła się u nas bardzo mocno. Możemy dzięki temu szybciej reagować, gdy następuje spadek dyspozycji fizycznej danego piłkarza.
Odpowiedzialność
Polscy kibice, gdy nie idzie ich drużynie, lubią zwalić wszystko na barki trenerów przygotowania motorycznego. Wszak odpuszczą piłkarzom wszystko, ale nie to, że nie biegali. Panuje u nas kult zapierniczania na boisku, dawania z wątroby. Forma zespołu to tak naprawdę suma złożonych elementów, bardzo zależnych od siebie. Natomiast najczęściej braku wyników dopatruje się w złej formie fizycznej. Piłkarze grają na stojąco, nie mają siły, odcina im prąd w 60. minucie – to dość popularne teorie na wypadek kryzysu zespołu.
– Temat rzeka. Jak jest porażka to zawsze szuka się winnych. Jeśli ktoś patrzy na mecz, bez analizowania co się dzieje na boisku, to wysnuwa płytkie wnioski. A przegrane spotkanie to suma różnych czynników. Oczywiście zawsze analizujemy po meczu to, jak wyglądał zespół pod względem fizycznym. Jednak ważne w piłce jest realizacja założeń taktycznych. Samym bieganiem nie wygrywa się meczów. To oczywiste, że najłatwiej zrzucić na trenerów od motoryki, że zajechali piłkarzy, ale trzeba zawsze patrzeć szerzej na futbol – uważa Jacek Rokosa.
Dodaje: – Pamiętajmy o tym, że plan treningowy to jedno, a wykonanie go druga kwestia. Nie możemy też zapominać o rzeczach około treningowych jak przygotowanie do treningu: odpowiednie odżywianie, higiena snu. A trener nie będzie mówił zawodnikowi: nie pij już kawy o godzinie 18.00 i idź do łóżka spać przed 22.00. O takich rzeczach zawodnik powinien wiedzieć i je realizować. Mam wrażenie, że im zawodnik starszy, tym bardziej docenia i kładzie nacisk na takie detale.
Trener Polczyk cały czas podkreśla, że forma fizyczna zawodnika, to nie tylko efekt pracy wykonanej przez niego na treningu.
Mimo wszystko zdaje sobie sprawę, kogo najczęściej obarcza się winą za kryzys.
– To prawda czasem się zdarza, że trenerowi motoryki obrywa się więcej i w pierwszej kolejności. A tak naprawdę niedyspozycja zespołu może wynikać z wielu powodów. Na przykład, jeszcze jako młody trener, analizowałem przyczyny kryzysów zespołów, nie wierzyłem, że aż taki wpływ na formę ma psychika, która jest bardzo złożonym mechanizmem w zespole składającym się z 30 osób. Doskonale wiemy, jak stres lub inne emocje potrafią na nas wpłynąć. W pana pracy jest tak samo. Weźmy za przykład redagowanie tekstu – czasami idzie płynnie, sprawnie, a czasami opornie. I tak samo jest w piłce nożnej. Oczywiście poza psychiką jest całe mnóstwo innych czynników mających wpływ na formę zespołu. To sprawia, że ta dyscyplina jest tak piękna. Słabszy zespół może pokonać zdecydowanego faworyta co jest raczej dużą rzadkością np. w biegu na 100 metrów – z kolei twierdzi Michał Polczyk.
*
Nie jest to łatwa praca, ale trenerzy podkreślą, że potrafi dać sporo sporo satysfakcji. Na poziomie ekstraklasy specjaliści od przygotowania fizycznego praktycznie są pracownikami klubowymi na pełen etat, choć często dodatkowo pracują jeszcze na uczelni. Dzięki temu mogą poszerzać swoją wiedzę, przeprowadzać eksperymenty badawcze. W tej robocie – jak sami mówią – trzeba być kimś w rodzaju pracoholika, być zafiksowanym na punkcie zagadnień związanych z pracą. Przede wszystkim cały czas muszą się rozwijać.
PIOTR STOLARCZYK
fot. FotoPyK
W innych naszych tekstach opisaliśmy szczegóły pracy w klubach piłkarskich na stanowiskach: