Reklama

Różnica między Robakiem a Tomczykiem – ten pierwszy trafia z rzutów karnych

redakcja

Autor:redakcja

14 marca 2021, 15:05 • 3 min czytania 14 komentarzy

Wymęczyliśmy się my, przed telewizorami. Wymęczyli się zapewne piłkarze obu drużyn, wymęczyli się trenerzy, nawet sędzia wyglądał na zmęczonego, gdy raz po raz wchodził w drogę kolejnym piłkarzom. Widzew do spółki z Chrobrym Głogów stworzył widowisko tak nudne i bezbarwne, że naprawdę cieszyliśmy się z tych zagrywek arbitra, przerywających nudę. A to zatrzymał nieprzepisowo zawodnika Chrobrego, a to przeciął podanie przy kontrze widzewiaków. W sumie był aktywniejszy, niż niejeden piłkarz w tym spotkaniu.

Różnica między Robakiem a Tomczykiem – ten pierwszy trafia z rzutów karnych

Komediowych smaczków było zresztą więcej. Nasze ulubione? Wybierzemy po jednym, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. W zespole Chrobrego niech to będzie performance Stolca, który we własnym polu karnym potknął się przed piłką, runął jak długi i prawie wylądował facjatą na futbolówce. Na szczęście dla niego – skończyło się na śmiechu, bo głogowianie w tej części meczu dość przytomnie asekurowali. W Widzewie wygrywa u nas Łukasz Kosakiewicz, który właściwie przez cały mecz bawił fanów przed telewizorami. A to przeciągnięta wrzutka. A to przeciągnięta wrzutka. Innym razem przeciągnięta wrzutka, albo przeciągnięta wrzutka.

Natomiast ukoronował występ potężnym uderzeniem z kilkunastu metrów, gdy… Hm. Wydaje się, że chciał podciąć piłkę – choć prosiło się o strzał, Kosakiewicz przyzwyczajony do swojego firmowego zagrania chciał posłać przeciągniętą wrzutkę. Ale traf chciał, że puknął swoją prawą nogą w lewą nogę i wyszło z tego półgórne podanie do rywala.

TA JEDNA JEDYNA AKCJA

Zaznaczmy jednak, że Kosakiewicz był mimo wszystko kluczowy przy jedynej godnej uwagi akcji meczu. Jego centra, oczywiście na długi słupek, trafiła na głowę Nowaka. Ten odegrał w stronę bramki na tyle szczęśliwie, że futbolówka zamiast w rękawice Leszczyńskiego, trafiła w wysuniętą do góry rękę Mandrysza. Oczywiście w ostatnich tygodniach rzut karny to dla Widzewa żadna wielka korzyść, wspomnijmy tylko Tomczyka w Opolu. Dziś jednak na murawie był już Marcin Robak.

To on podszedł do piłki i sieknął na tyle mocno, że Leszczyński skapitulował – pomimo, że rzucił się w dobrym kierunku.

Reklama

Trzeba zresztą przyznać – jeśli cokolwiek się w tym meczu działo, to zazwyczaj właśnie za sprawą Marcina Robaka i Michaela Ameyawa. Ten pierwszy między innymi dobrze wyłuskał piłkę na linii końcowej, już w polu karnym Chrobrego, ale uderzył zdecydowanie za wysoko. Ten drugi miał jednego fajnego woleja (ale w środek bramki) plus parę udanych dryblingów (ale bez większej korzyści w postaci klarownych okazji).

Chrobry? No ruszył pod koniec, ale ten kwadrans nieco zdecydowanej gry po stracie bramki i tak nie dał im jakichś wybitnych sytuacji do zdobycia bramki. Natomiast przyznajemy – o ile przez 70 minut zastanawialiśmy się, czy nie przeczytać sobie raz jeszcze “Nad Niemnem”, o tyle końcówka wyglądała już całkiem przyzwoicie.

BARAŻE CORAZ BLIŻEJ?

Dla Widzewa to już piąty mecz bez porażki, więc przytomnie byłoby zapytać – skąd te narzekania kibiców z Łodzi? Ano w prostej linii z faktu, że zespół tak naprawdę drepcze w miejscu. Podopieczni Enkeleida Dobiego mieli wykorzystać swoje dwa zaległe mecze oraz derby, by nadrobić stratę do szóstego miejsca i nabrać rozpędu przed finałowym atakiem na strefę barażową. Tymczasem dzisiejsze zwycięstwo wprawdzie zbliża Widzew do szóstego miejsca na odległość czterch punktów, ale jednocześnie trudno zauważyć jakiś wyjątkowy postęp w samej jakości gry.

Inna sprawa, że konstrukcja I ligi wymaga od klubów jakości przede wszystkim na finiszu – czyli w dwóch meczach barażowych. Na ten moment nadrzędnym celem Widzewa jest kolekcjonowanie punktów – w pięciu meczach wiosny udało się ich zebrać dziewięć. O cztery więcej niż zebrała w ostatnich pięciu meczach Arka Gdynia.

WIDZEW – CHROBRY 1:0 (0:0)

Robak 78′ (k.)

Fot.FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...