Reklama

Ile dałbym, by zapomnieć cię…

redakcja

Autor:redakcja

06 marca 2021, 22:27 • 3 min czytania 36 komentarzy

Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że Raków będzie nas reprezentował w europejskich pucharach. Jest półfinał Pucharu Polski, jest pudło w Ekstraklasie – zespół z Częstochowy jako jedyny w lidze wciąż realnie liczy się na obu frontach. Stąd też niepokojący jest fakt, że ekipa Marka Papszuna na razie nie bardzo potrafi rozegrać dwa dobre, równe mecze w ciągu kilku dni. Po świetnym spotkaniu z Lechem przyszło paskudne z Cracovią. Kolejne, jeśli chodzi o Ekstraklasę. 

Ile dałbym, by zapomnieć cię…

Miarą tego, jak męczył bułę Raków, niech będzie to, że trzecia siła ligi w pierwszej połowie nie oddała strzału. Nie że celnego. W ogóle! Przez 45 minut jedenastu chłopa (no, okej, dziesięciu) nie uznało, że warto byłoby kopnąć piłkę w kierunku bramki Niemczyckiego. Golkiper Pasów mógł sobie iść i pozwiedzać Bełchatów. Został chyba głównie dlatego, że nie jest to szczególnie urokliwe miejsce.

Pacyfizm częstochowian był posunięty do tego stopnia, że Vladislavs Gutkovskis nie strzelał nawet wtedy, gdy do bramki pozostawały cztery metry, a futbolówkę wyłożył mu jak na srebrnej tacy Tudor. Jak to możliwe? Prosta sprawa, Łotysz po prostu minął się z piłką. Tak dla równowagi miał w drugiej połowie akcję, w której przebiegł z piłką ponad 50 metrów i minął trzech, co skiepścił kolega, ale i tak nie przykrył tym wydarzenia z 44. minuty.

Raków już podobne mecze wiosną grał. Oczywiście nie aż tak słabe, bo w tym sezonie nawet w przegranych spotkaniach wyglądało to zdecydowanie lepiej, ale pamiętamy chociażby te niedawne ciężary z Zagłębiem Lubin czy Podbeskidziem. Wtedy sprawę na siebie brał Ivi Lopez, który świetnie wykonywał rzuty wolne. Dziś ten motyw też wystąpił, jednak okazało się, że Hiszpan dał tylko celne uderzenie. Jedyne ze strony Rakowa w całym meczu, ale Niemczycki podołał. Dobitka Kuna była niecelna. Oczywiście chciałoby się, żeby tym razem – w obliczu gorszego występu Lopeza – zespół pociągnął Tijanić, może Tudor lub inny gracz, ale chętnych zabrakło.

Tijanić, którego ostatnią asystą jest podanie do Szelągowskiego przy pamiętnym rajdzie z Lechem w listopadowym meczu (potem jeszcze wywalczył karnego), generalnie staje się jednym z najbardziej irytujących ligowców. Za mało zbliżeń po występach artystycznych, za dużo po kolejnych fochach i stratach.

Reklama

Oczywiście Cracovia też grała w tygodniu Puchar Polski. Z rywalem dużo gorszym i z którym poradziła sobie dość gładko, ale jednak. Sęk w tym, że ekipa Pasów nawet nie bardzo udawała, że interesuje ją w Bełchatowie coś więcej niż punkt. Pierwsza połowa to dwa niegroźne strzały z dystansu (choć celne), druga to głównie wrzutki na aferę i próby indywidualnych zrywów, z reguły daremne. W 74. minucie z boiska po faulu na Alvarezie wyleciał Arsenić (forma rodem z Jagiellonii). I co? I nic. Jedna główka van Amersfoorta – na tyle było stać zespół, który grał w przewadze.

Szkoda strzępić ryja.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

36 komentarzy

Loading...