Reklama

Górnik do Legii? Kozacy. Po Legii – ligowe dno

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

27 lutego 2021, 11:52 • 6 min czytania 23 komentarzy

Jesienny mecz z Legią ma dla Górnika symboliczny wymiar. Po ostatnim gwizdku starcia przy Łazienkowskiej skończyło się wszystko, czym zabrzanie zachwycili nas w pierwszych czterech kolejkach, w których uzbierali 44% swojego dorobku w tym sezonie. Imponowali rozmachem, odprawiali rywali z kwitkiem, dodawali lidze kolorytu. Dziś grają nieefektownie, słabo punktują i swoje miejsce w tabeli zawdzięczają głównie słabości ligowej klasy średniej.

Górnik do Legii? Kozacy. Po Legii – ligowe dno

Do tamtego momentu wydawało się, że Ekstraklasa będzie w tym sezonie ligą dwóch prędkości. I nie Legii i Lecha, a Rakowa i Górnika. Raków jawił nam się jako ciekawy projekt, który bardzo szybko okazał się przynosić profity. Częstochowianie też mają swoje problemy, lecz wciąż liczą się w walce o tytuł. Górnik? Wówczas nie mówiliśmy raczej o konsekwencji logicznych ruchów, bardziej o wyśmienitej pracy trenera Brosza, który znów składając drużynę przy użyciu śliny i trytytek wysłał krajowemu podwórku sygnał: „jesteśmy mocni, każdego możemy ogolić”.

Tabela wyglądała wtedy tak:


Jeśli wyrwiemy z obecnych rozgrywek cztery pierwsze kolejki, znajdziemy Górnika…

Reklama

Niemalże na samym dole. Obecny sezon jest dość specyficzny. Pierwsza trójka uciekła, kilka zespołów z dołu tabeli ma za sobą fatalną jesień, ale jest na krzywej wznoszącej. Punktują dobrze, lecz wciąż są na etapie odrabiania strat, więc trzeba jeszcze trochę poczekać, aż dojdzie do przewrotu w tabeli. Ligowa klasa średnia z kolei nie zachwyca. Lechia, Zagłębie, Jagiellonia czy Śląsk są za mocne, by uwikłać się w „walkę o spadek”, ale jednocześnie zdają się być niezainteresowane graniem o coś więcej.

To wszystko powoduje, że Górnik wciąż, mimo słabego punktowania (licząc od meczu z Legią – 1,07 pkt na mecz), jest na czwartej pozycji, z której – w teorii – może atakować podium. Ale to tylko teoria. 44% dorobku punktowego z tego sezonu Górnik ugrał w pierwszych czterech kolejkach. Jeśli utrzyma tę tendencję, skończy gdzieś w okolicach ósmego miejsca. Bo ligowa klasa średnia zawodzi, lecz mimo wszystko punktuje lepiej. Goni Piast (sześć punktów straty), mocna jest Wisła Kraków, być może Lech – zgodnie z przewidywaniami Dariusza Żurawia – ruszy w górę po przełamaniu.

Pierwszy mecz z Legią – popis Brosza

Górnik znów zaczął sezon w myśl zasady „im gorzej, tym lepiej”. Odszedł z niego przecież Angulo – niekwestionowany lider i gwiazda drużyny. W Zabrzu nie znaleźli dla niego naturalnego zastępstwa, więc stwierdzili, że uczynią napastnikiem innego z Hiszpanów – Jimeneza. To zagrało. Podobnie jak wprowadzenie do drużyny Bartosza Nowaka, topowego pierwszoligowca przez kilka sezonów. Alex Sobczyk wpasował się od razu w koncepcję ofensywną trenera zabrzan. Taktyka z trójką z tyłu funkcjonowała nawet mimo faktu, że jednym z jej elementów stał się Adrian Gryszkiewicz, piłkarz solidny, ale nieceniony przecież przez Brosza w zeszłym sezonie.

Efektem tego były zwycięstwa na dzień dobry z Podbeskidziem i Stalą, poprawione odprawieniem z kwitkiem Lechii. No i koncertem przy Łazienkowskiej. Obejrzeliśmy wtedy szybkie, bezczelne wręcz wymiany podań w polu karnym legionistów, wjeżdżanie z piłką do bramki, bezradność gospodarza przy gonieniu wyniku, które skończyło się jedynie golem na otarcie łez Slisza. Kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia, a ich nastroju nie poprawiał fakt, iż Legia była już wtedy po jednej pucharowej wpadce.

Górnik Zabrze – co poszło nie tak?

Od tamtego momentu Górnik się zaciął. Jeśli sięgniemy pamięcią wstecz, jako główną różnicę pomiędzy ekipą z Zabrza a Częstochowy wskazywaliśmy brak szerokiej kadry. Jasne – liczbowo wszystko w Zabrzu się zgadza. Tylko że tak jak w Rakowie mieliśmy po dwóch piłkarzy na każdą pozycję do rotacji, tak w Górniku był wyjściowy skład i ci, którzy ewentualnie będą łatać. Czy przekonał nas czymś ekstra Krzysztof Kubica? Czy Aleksander Paluszek godnie zastępuje stoperów? Czy Piotr Krawczyk wnosi ożywienie? Twierdząco możemy odpowiedzieć tylko na trzecie pytanie – mając jednocześnie na uwadze wszystkie sytuacje, które były napastnik Legionovii zmarnował.

Generalnie – Górnik zaciął się głównie w ofensywie. Bo tyły wyglądają OK. Powiedzielibyśmy nawet, że tęsknota za Bochniewiczem nie jest szczególnie duża. Stefanos Evangelou nawet daje radę, raczej nie przytrafiają mu się głupie wpadki. Mniej goli od zabrzan stracili w tym sezonie tylko Pogoń, Legia i Śląsk.

Reklama

Schody zaczynają się w momencie, gdy spojrzymy na ofensywę. Sobczyk miał dobre wejście, ale dziś sami nie wiemy, jak go oceniać. Było nie było, mówimy o napastniku, który trafił do siatki tylko dwa razy. Według statystyk EkstraStats Górnik jest czwartym zespołem w lidze, jeśli chodzi o liczbę wykreowanych sobie sytuacji. Wykorzystał jedynie 27,78% z nich. Dla porównania – Podbeskidzie czy Legia mają skuteczność w okolicach 46%. Do tego dochodzą problemy z wykorzystaniem stałych fragmentów gry. W przekroju całego sezonu, odliczając karne, Górnik cztery razy trafił w ten sposób – trzy po rożnym, raz po wolnym. Słabszy bilans w lidze ma tylko Legia. Janża wciąż imponuje wrzutkami, nadal są one celne. Kłopoty polegają na tym, że nie ma komu ich wykorzystywać.

Problem został dobrze zdiagnozowany i – co pokażą najbliższe tygodnie – być może nawet zażegnany. Pijemy oczywiście do sprowadzenia Richmonda Boakye, gościa z pokaźnym jak na naszą ligę CV, który jeszcze trzy lata temu kosztował 5,5 milionów euro. Póki co pokazał tylko tyle, że mu się chce. Gdy wszedł na końcówkę ze Stalą, próbował rozruszać towarzystwo, aktywnie schodził do rozegrania, starał się zaznaczyć swoją obecność. Z Lechią dostał 90 minut, ale albo nie rozumiał się z Krawczykiem (choć to niekoniecznie jego wina), albo machał rękami na kolegów, którzy nie potrafili wykorzystać jego pomysłów. Tak jak i ze Stalą – ciężko powiedzieć, że przeszedł koło meczu. Starał się, by było go pełno. Póki co – z różnym skutkiem.

O co gra Górnik?

Musimy zadać sobie pytanie – który Górnik jest prawdziwy? Ten z pierwszych czterech kolejek czy ten obecny, który punktuje na poziomie piętnastej drużyny w lidze? Niewykluczone, że – ha, zdziwicie się – prawda leży gdzieś pośrodku.

Z dzisiejszej perspektywy tamten dobry początek Górnika jawi nam się jako pewien „wypadek przy pracy”, a nie efekt skrupulatnie zaplanowanego projektu. A wszystko, co stało się potem, to lekki kryzys oznaczający punktowanie poniżej potencjału. Potencjału, który – pamiętajmy – mimo wszystko jest dość ograniczony. Nieprzypadkowo dyrektor Płatek narzekał w naszym wywiadzie, że nie jest w stanie zrobić żadnego transferu gotówkowego. W Zabrzu nie ma kasy na budowę klubu z prawdziwego zdarzenia, który realnie włączyłby się w walkę o puchary. Gdy pojawia się porządny piłkarz wyskautowany przez Płatka, za chwilę odchodzi. Wymowny jest przykład Giakoumakisa, na którego zabrzański klub nie znalazł 200 tysięcy euro. Realia są, jakie są, porządny pierwszy garnitur jeszcze jakoś wygląda, lecz za ten zapasowy robi młodzież albo niekoniecznie ekskluzywne nazwiska, które dopiero trzeba zbudować.

Z jednej strony trochę szkoda, że nie jest nam dane zobaczyć pozytywnego zakończenia fajnej historii, jaka została rozpoczęta na początku sezonu. Ale z drugiej – każde miejsce powyżej ósmego powinno zostać przyjęte w Zabrzu jako dobrze wykonana robota. Dlatego jeszcze nie czas, by bić na alarm. Choć powtórka jesiennego meczu, nawet mimo faktu, że Legia przyjeżdża bez Pekharta, jawi nam się jako mało prawdopodobna wizja.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...