Reklama

Sędziowie wcale nie są karani za podejście do monitora

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

25 lutego 2021, 10:54 • 4 min czytania 39 komentarzy

“Przegląd Sportowy” na dzisiejszej okładce bije w oczy tytułem o absurdzie VAR-u. Tekst z “PS” kreuje obraz rzeczywistości, w której sędziowie mogą się bać podejścia do monitora, bo to obniży ich notę w arkuszu obserwatora. I jeśli faktycznie by tak było, to mielibyśmy problem i nazywanie tego “absurdem VAR” byłby uzasadnione. Problem w tym, że tak nie jest i “Przegląd” wprowadza czytelników w błąd.

Sędziowie wcale nie są karani za podejście do monitora

Oglądając mecze ekstraklasy, czasami można mieć wrażenie, że sędziowie główni niezbyt ochoczo biegają przed monitory VAR, aby sprawdzić, czy ich boiskowa decyzja była słuszna. W przeszłości zdarzało się tak nawet przy kontrowersyjnych sytuacjach, przy których interwencja technologii wydawała się oczywistością. Porozmawialiśmy z kilkoma arbitrami, obserwatorami i zapytaliśmy – dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że sędziowie są karani za poprawianie decyzji przez wideoweryfikacjiczytamy w czwartkowym “Przeglądzie”.

Sędziowie mają niższe noty za błędy, a nie za korzystanie z VAR

Generalnie z całego tekstu dostajemy obraz świata sędziowskiego, w którym arbitrzy przez absurdalnie napisane przepisy mogą bać się chodzić do monitora. I gdyby tak było, to też chwycilibyśmy klawiatury w dłonie i wytykalibyśmy taką patologię.

Sęk w tym, że wcale tak nie jest. Wbrew temu, co jest tam napisane – sędziowie nie są karani za samo pójście do wideoweryfikacji. Sędziom nie obniża się też ocen za to, że poprawią swoją decyzję. Nie, nie, kompletnie nie. Arbitrzy mają obniżane oceny wyłącznie za to, że popełnią błąd na boisku. A VAR jest po prostu narzędziem do tego, by nie wypaczać wyników meczów.

Zatem to nie jest tak, że sędzia przy rzucie karnym ma sto myśli w głowie typu “cholera, może faktycznie powinienem odgwizdywać tej jedenastki, chyba nie było faulu, ale przecież nie pójdę do monitora i nie zweryfikuje tej decyzji, bo będę miał niższą ocenę”. Wygląda to zgoła inaczej. Jeśli sędzia popełnił błąd na boisku – np. odgwizdał karnego, którego nie było, to już ma niższą ocenę. I VAR w kontekście jego noty nic już nie zmieni. Sędzia może wpłynąć jedynie na to, że nie wypaczy przebiegu spotkania. Może się poprawić, wybronić przed kibicami, zminimalizować skutki swojej pomyłki. Ale nie zmieni to tego, że popełnił już błąd.

Reklama

Gdybyśmy spojrzeli na prosty bilans zysków i strat sędziego:

  • jeśli popełni błąd, ale nie poprawi tej decyzji na VAR, to wypacza przebieg meczu, brnie w błąd oraz ma obniżoną ocenę
  • jeśli popełni błąd, ale poprawi tę decyzję na VAR, to ma tylko obniżoną ocenę

Zatem w ostatecznym rozrachunku sędziom opłaca się biec do VAR czy korzystać z podpowiedzi na ucho. Bo po prostu się nie kompromitują. Weźmy przykład z tego roku – Tomasz Kwiatkowski w meczu Górnika z Lechem odgwizdał dwa rzuty karne dla Lecha. Po konsultacji z VAR i obejrzeniu sytuacji na monitorze oba te karne anulował. Popełnił błędy na boisku – za co dostał niższą notę. Ale nie był na ustach całej Polski i nikt nie mówił, że wypaczył przebieg spotkania dając dwa karny z czapy dla Kolejorza.

Innymi słowy – VAR premiuje sędziów, którzy podejmują dobre decyzje na boisku. Czyli w czasie rzeczywistym, a nie na powtórkach, potrafią ocenić, czy był karny, czy nie. Czy była czerwona kartka, czy nie. I tak dalej.

Gdyby sędziowie nie mieli obniżanych ocen za złe decyzje podejmowane na boisku (“bo przecież poprawili się przy monitorze”), to prowadziłoby do tego, że właściwie sędziowanie można byłoby prowadzić online. Bez sędziego na boisku. Każda decyzja byłaby podejmowana przez arbitrów siedzących w wozie, którzy wszelakie stykowe sytuacje oglądaliby na powtórkach. Przecież wideoweryfikacje zostały wprowadzone po to, by unikać błędów kluczowych dla przebiegu spotkań. A nie po to, by wprowadzać nowy model sędziowania, gdy arbiter na boisku nie musi widzieć nic, bo przecież wszystko może sprawdzić sobie na telewizorze.

Najlepsi polscy sędziowie – ranking. Od Mycia do Marciniaka

Wokół sędziowania narosło dużo mitów. Wiele z nich dotyczy kwestii przepisów. Że bramkarz w polu bramkowym jest nietykalny. Albo że jest coś takiego, jak “ręka nabita”. Nie ma zatem sensu tworzyć kolejnych mitów niemających potwierdzenia w rzeczywistości.

System ocen dla sędziów jest potrzebny, by odsiewać arbitrów słabych. I gdyby Kolegium Sędziów PZPN faktycznie zrezygnowało z karania sędziów za błędy, jeśli ich błąd został poprawiony przez VAR, to mogłoby dojść do niebezpiecznej sytuacji. Jakiej? No takiej, że na boisku możesz mylić się wielokrotnie, gwizdać karne z czapy, dostrzegać nieistniejące spalone czy pomijać ewidentne czerwone kartki. Ale jeśli poprawiłbyś się na wideoweryfikacji, to wszystko git.

Obecny system premiuje tych, którzy potrafią podjąć dobrą decyzję na boisku. Ale jednocześnie nie uderza w tych, którzy potrafią się przyznać do błędu. Dotyka jedynie tych sędziów, którzy popełniają błędy, a VAR może ich z tych błędów wyprowadzić.

Reklama

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

39 komentarzy

Loading...