Kiedy padła wieść, że Barcelona zmierzy się z PSG na europejskiej arenie, bez większego wahania rzucaliśmy Katalończyków na pożarcie. Wtedy tylko niepoprawni optymiści mogli sądzić, że ekipa, od której bije aura przeciętności, przeciwstawi się na równych warunkach z ubiegłorocznym finalistą Ligi Mistrzów. Z biegiem czasu okazało się jednak to, co zwykle. Kilka miesięcy potrafi znaczyć w futbolu bardzo wiele. Okej, Ronald Koeman może nie stworzył maszyny na miarę walki o najwyższe cele, nie ma nawet z czego, ale w dobie trudnych okoliczności sprawił, że kibice Barcy mogą się uśmiechnąć. W deszczu problemów widać jakieś pozytywy.
Raczej nie mówimy już o zbiorze indywidualności, które krzątają się po klubowych kuluarach z wątpliwą relacją z trenerem lub prezydentem. Od jakiegoś czasu da się zauważyć, że do szatni Barcelony wlała się pozytywna atmosfera. Zniknął szkodnik nr 1, jakim był Bartomeu, a nowy sternik zaskakująco sprawnie prowadzi okręt po przejściach. Jasne, na początku trochę błądził, lecz najwyraźniej znalazł właściwą drogę, skoro 2021 rok przedstawia się tak obiecująco. Poszczególni zawodnicy złapali ze sobą fajną chemię, kilka nazwisk udało się też odbudować. Co chyba jednak najważniejsze – w grze Barcy nareszcie da się dostrzec coś, co w jej przypadku wcale nie jest takie oczywiste. Na twarzach Messiego i spółki wymalował się ogień.
Koeman okazuje się dobrym trenerem na trudne czasy
Jak mawiają, prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie. Można z tej sentencji pożyczyć kontekst na potrzebę stwierdzenia, że Koeman z ograniczonych środków buduje więcej, niż się spodziewaliśmy. Może to słowa na wyrost, ale właśnie taki sposób poznaje się dobrego trenera. W biedzie, kiedy, gdzie nie spojrzysz, wiatr wieje w oczy. Przypomnijmy, że Koemanowi daleko do komfortu pracy na optymalnym poziomie. Bez wzmocnień w okienkach transferowych, wizją katastrofy klubu w sensie organizacyjnym i z myślą z tyłu głowy, że nowy prezydent będzie mógł wysłać kwit ze zwolnieniem dosłownie z dnia na dzień.
Koeman trafił na okres przejściowy, jakiego w Barcelonie nie widziano od dawna.
Z pełną świadomością wszedł w bagno pełne niebezpieczeństw. Znamienne jest to, że nawet najwierniejszym kibicom trudno było rozpatrywać optymistyczne scenariusze. Doskonale pamiętamy, z jakim podejściem traktowali obecny sezon sympatycy Barcelony. Nie dość, że głoszono brak trofeów, to jeszcze całkiem słusznie wieszczono koniec ery Messiego. Ten rok był spisany na straty, zanim jeszcze w ogóle Holender poprowadził swój pierwszy mecz. Oczywiście z biegiem czasu ta tendencja zaczęła się normować, choć, trzeba przyznać, jesienią 57-latkowi obrywało się dość mocno.
Dziwne decyzje personalne, złe reagowanie na meczowe wydarzenia, brnięcie w formację z dwoma defensywnymi pomocnikami. Notoryczne narzekanie na sędziów, szukanie winy po porażkach wszędzie, tylko nie w sobie. Wiecie, co rusz padały argumenty pokroju: słaba murawa lub złe godziny meczów. Nie za to jednak Koeman mógł podpaść kibicom Barcy najbardziej.
Chodzi o konkretne hasła, jakie wypowiadał publicznie. Nie hamował się, mówiąc, że trudno będzie o sukcesy, skoro drużyna potrzebuje gruntownej przebudowy. Wiadomo, jak to bywa z takimi deklaracjami w wielkich klubach. Nie przyjmują się zbyt dobrze, a sami kibice mogą poczuć, że ktoś ich oszukuje. To znaczy: po sezonie nie ma ani trofeów, ani obiecanej zmiany pokoleniowej. W przypadku Holendra raczej nie ma mowy o czymś takim, ponieważ rzeczywiście dzieje się to, o czym mówi. Nie koloryzuje realiów, w swym przekazie jest brutalny, ale w działaniach boiskowych stał się skuteczny. Co by nie mówić, na dzień dzisiejszy jesteśmy wskazać więcej plusów jego pracy niż minusów. To istotne o tyle, że przed Holendrem najpoważniejszy test.
Holender stworzył coś więcej niż zgraną ekipę
Patrząc na fakt, jak nisko swoje oczekiwania osadzili fani “Dumy Katalonii” pół roku temu, nie byłaby herezją opinia, że w ostatnim czasie Koeman robi coś ponad stan. Dał Barcelonie drugi oddech, naniósł własną wizję, znalazł pomysł na kilku piłkarzy. Wiadomo, że nie ma co pompować, ot, ostatnio choćby Sevilla dość dobitnie uwydatniła problemy jego zespołu. Ale jak najbardziej istnieją takie punkty zaczepienia, które dają nadzieję, że w fazie pucharowej Ligi Mistrzów Barca nie będzie chłopcem do bicia. Może zaskoczyć, nawet jeśli jej możliwości kadrowe są dalekie od ideału. Zresztą – Koeman od początku roku lepi dobre wyniki z takiej gliny, że to aż cud, dokładając przy tym czasami całkiem niezły styl. Wystarczy spojrzeć w terminarz i dostępną kadrę, są ciężary. Mimo to w stolicy Katalonii powstało coś, czego na tę chwilę nawet Atletico Madryt nie może w lidze lekceważyć. I, co chyba logiczne, PSG również.
Rok 2021 w wykonaniu Barcelony, źródło: Transfermarkt
Co właściwie zaszczepił Koeman Barcelonie? Cóż, największa różnica w tym roku względem okresu poprzedniego polega przede wszystkim na mentalności całego zespołu. Poza tym trochę tego jest, choć oczywiście nie zapominamy, że istotne mankamenty nadal rzucają swój cień. Takie jak choćby regularny problem z obstawą środka defensywy, newralgiczny punkt w postaci pozycji prawego obrońcy czy brak klasycznego napastnika. Nie da się tego wszystkiego zamieść pod dywan, ale szczęśliwie dla Koemana część przeciwności losu udaje się przykrywać różnymi atutami. Błędnym założeniem byłoby myślenie, że jest nim tylko Messi. W ostatnim czasie możemy zaobserwować inne pozytywne obrazki.
Obrazki, które mogą dać powiew optymizmu kibicom Barcelony na kluczową część sezonu:
- Messi dobrze rozumie się z Pedrim czy Puigiem, widać chemię boiskową, z której coś wynika
- Griezmann w końcu notuje dobre liczby, mimo że w pełni nie pokrywa braku napastnika
- W składzie urodził się nowy środkowy obrońca na lata – Ronald Araujo
- Trincao zaczął wyglądać jak niezły skrzydłowy, Koeman darzy go ogromnym zaufaniem
- Na przykładzie Dembele widać, że drużyna jest zdecydowanie lepiej przygotowana fizycznie
- Został odnaleziony sposób na uwypuklenie możliwości De Jonga, Holender regularnie zachwyca
- Barcelona potrafi wykręcić 10 wygranych meczów wyjazdowych z rzędu, co w przeszłości nie było normą
- Zespół Barcelony w końcu wygląda jak grono ludzi, którzy mogą pójść za sobą w ogień
Nie wiemy, czy to wystarczy na pokonanie PSG. Tym bardziej, że Barcelona znów została przetrzebiona kadrowo. Zabraknie Araujo, jednego z odkryć tego sezonu La Liga, który stał się kluczową częścią układanki. Okej, wrócił po kontuzji Pique, tylko że obecność Hiszpana nie wzbudza już – tak samo jak kiedyś – spokoju wśród kibiców. Jest zatem problem w tyłach, czyli jak zawsze. Ale nawet to nie sprawia, że Barca powinna się kogoś obawiać. Sezony przejściowe rządzą się swoimi prawami. Tak jak spodziewamy się problemów, które Barca ma i mieć będzie, tak zdarzają się niespodzianki. Nie byle skąd wzięły się powiedzenia, że pozytywne historie rodzą się w bólach.
Fot. Newspix