Piłkarz uznawany w środowisku wrocławskim za jeden z największych talentów Śląska, 19-letni Marcin Szpakowski, trafi latem do Korony Kielce. Podpis na umowie na pół roku przed końcem kontraktu został już złożony, choć istnieje możliwość, że pomocnik WKS-u trafi do pierwszoligowca jeszcze w zimowym okienku. Co na to Śląsk? Szpakowskiego zesłał do rezerw. Oczywiście tam grywał on najwięcej, to nie przypadek ala Mateusz Wdowiak, ale przekaz jest dość jasny.
Najpierw suche liczby: w kadrze pierwszego zespołu Śląska 19-latek jest już od kilkunastu miesięcy. Przebył kilka okresów przygotowawczych, zaliczył debiut. Wyróżniał się na poziome CLJ (5 goli, 12 asyst), świetnie radził sobie w realiach 2. ligi. Jego problem polega na tym, że zaliczył jedynie 30 minut na boiskach Ekstraklasy. Stał się integralną częścią drużyny, ale choćby w obecnym sezonie ma na koncie tylko dwa wejścia z ławki na końcówki spotkań, które Śląsk przegrywał. Widzimy tutaj wzór działania, za który z czasem zaczęliśmy krytykować trenera Lavickę.
Nie od wczoraj wiadomo, że Czech ma specyficzne podejście do wprowadzania młodzieży. Szczególnie na pozycjach, gdzie rywalizuje ze sobą kilku bardziej doświadczonych zawodników. To w wizji szkoleniowca Śląska rzecz święta, o czym mówią tabelki Pro Junior System i średnia wieku składu. Sprawa Marcina Szpakowskiego jest o tyle kontrowersyjna, że wśród piłkarzy wychodzących ze szczebli młodzieżowych Śląska akurat ten, na przykład według trenerów, wyróżniał się najbardziej. Oczywiście ma swoje deficyty, ale przecież nie zaistniałby na tak długo w pierwszym zespole, gdyby trenerzy czegoś w nim nie dostrzegali.
– Jest to bardzo ciekawy chłopak nie tylko pod kątem umiejętności prezentowanych na boisku, ale też etyki pracy i inteligencji. Marcin posiada coś, co nie jest często spotykane w dzisiejszej piłce. Chodzi o ponadprzeciętną mądrość poza boiskiem, która pomaga mu na polu taktycznym. Poza tym Marcin bardzo dobrze się uczy. Obiecał mamie, że zda maturę, żeby móc potem ewentualnie pójść na studia. To nastolatek, który ma dobrze poukładaną głowę. Wielka przyszłość przed nim – mówił pół roku temu Paweł Barylski, asystent trenera Lavicki (za iGol.pl).
“To świetna okazja rynkowa. Nie chciałbym słyszeć, że kogoś podkradłem”
Na wieść, że Marcin Szpakowski podpisał kontrakt z Koroną Kielce, Śląsk zareagował natychmiastowo. Piłkarz został przeniesiony do drużyny rezerw, a swoje rozgoryczenie wygłosił już trener Lavicka. To może niejako pokazywać, jak traktuje się akurat to nazwisko we Wrocławiu. Nie jest ono przypadkowe, WKS wiązał z nim poważną przyszłość. Tylko że, jak się dowiedzieliśmy, Szpakowski zaczął się frustrować na widok swojej sytuacji. Tę wykorzystał Maciej Gil, szef skautingu Korony, który potencjał Marcina ma rozłożony na czynniki pierwsze jeszcze z czasów pracy w WKS-ie.
***
Marcin Szpakowski w Koronie Kielce. Jak do tego doszło?
Maciej Gil: Zwróciłbym uwagę na fakt najważniejszy: Marcin sam podjął decyzję, że chce iść w innym kierunku. Argument jest jeden: niemal brak gry w pierwszym zespole od ponad roku. Zawsze powtarzałem, że chcę być lojalny wobec Śląska, dlatego zaznaczam, że decyzję pozostawiłem samemu zawodnikowi. Nie namawiałem go. Powiedziałem tylko jego agentom, że widzę miejsce dla Marcina w nowej wizji Korony. Korony, która chce ściągać młodych i perspektywicznych Polaków. Wiem, że to może wyglądać jak podkradanie, ale tak to wygląda na całym świecie. Kiedy jakiś trener w nowym klubie bierze ze sobą piłkarza z poprzedniego miejsca pracy, nikt o takim zabiegu nie mówi. W Kielcach chcę wykonywać jak najlepszą robotę, a Marcin wpisuje się w naszą filozofię.
Mamy konkretny plan na Marcina. Traktuję go jako naprawdę świetną okazję rynkową. Zobaczmy: rocznik 2001, niezłe CV, treningi z pierwszym zespołem od długiego czasu. Nie dość, że nie jest łatwo kogoś takiego znaleźć, to jeszcze trudno przekonać z perspektywy Korony Kielce. Przede wszystkim chciałbym uniknąć mówienia o podkradaniu.
Nie nazwałbym tego podkradaniem. Bardziej sygnałem dla kibiców czy dziennikarzy, że coś w Śląsku jest nie tak, skoro taki piłkarz decyduje się na odejście. Słyszałem, że to największy talent.
Całe wrocławskie środowisko to wie. Niestety fakt jest taki, że chłopak niemal nie zaistniał w Ekstraklasie i nie upatruję tutaj przyczyn w samym zawodniku. Marcin siedział na ławce, patrząc, jak inni młodzieżowcy grają więcej, aż w końcu zaczął się frustrować. Szczerze? Nie dziwię mu się. Ten ruch jest ruchem wyprzedzającym, bo sięgając po Marcina, myślimy o przyszłości. Dla niego najlepsze byłoby to, jakby trafił do Korony już teraz. Prowadzimy rozmowy na ten temat. Ostrzegałem Marcina, że praktyka z zesłaniem do rezerw może wystąpić. Niestety w wielu klubach w Polsce coś takiego wciąż istnieje. Czekamy, jak zareaguje Śląsk. My jesteśmy w stanie tego piłkarza pozyskać. Najważniejsze, żeby chłopak nie ucierpiał, choć boję się, że mimo moich relacji ze Śląskiem, ktoś będzie chciał iść na upartego.
Od kiedy kiełkowała w Pana głowie myśl, żeby Marcina ściągnąć do Korony?
Znam każdego piłkarza ze Śląska, ale, szczerze mówiąc, nigdy bym nie pomyślał, że Marcin będzie w zasięgu klubu pierwszoligowego. Myślałem, że będzie dostawał zdecydowanie więcej szans w Ekstraklasie. Słyszałem, że był przewidziany na mecz z Wisłą Kraków, ale ile w tym prawdy? Nie wiem. Taki pomysł na pewno chodził mi po głowie od przynajmniej miesiąca. Na moje oko Marcin nie odbije się od poziomu 1. ligi. To dla mnie naprawdę dziwne, że Marcin nie jest nawet w głębokiej rotacji składu Śląska. On ze wszystkich młodzieżowców we Wrocławiu czeka na poważną szansę najdłużej. Musiał się w końcu zniecierpliwić.
“Plan Śląska na rozwój Marcina nie był satysfakcjonujący”
O to, jak wyglądał proces działań w przypadku Marcina Szpakowskiego, zapytaliśmy jego agenta. Okazuje się, że rozmowy ze Śląskiem były prowadzone od listopada. Nie chodziło w tej sprawie o finanse, a dobrą alternatywę dla rozwoju. Adam Turek z FairSport tłumaczy, że nikt o zdrowych zmysłach nie rezygnowałby z gry w Ekstraklasie, nie mając konkretnego powodu. Jest nim liczba minut, których w Śląsku 19-latek praktycznie nie ma.
– W przypadku Marcina zadecydowały statystyki. Liczb minut w ESA nie napawała optymizmem. Nie chodziło o to, żeby Marcin grał od deski do deski. On wie, gdzie musi się poprawić. Nie jest jeszcze piłkarzem kompletnym. Dochodzi też aspekt licznej konkurencji w środku pola Śląska i filozofia, według której klub posiłkuje się młodzieżowcami z zewnątrz. To działa, trzeba to szanować, ale Marcin trenuje przecież z “jedynką” w zasadzie od grudnia 2019 roku – mówi nam agent.
– Gdybyśmy mieli podpisać nowy kontrakt ze Śląskiem i za chwilę rozmawiać o wypożyczeniu do pierwszej ligi, sportowo byliśmy w tym samym miejscu, ale strategicznie innym. Kluby 1. ligi nie są aż tak skłonne do ogrywania wypożyczanych zawodników z Ekstraklasy. Korona wykazała naprawdę duże zainteresowanie Marcinem, przedstawiając konkretną wizję. We Wrocławiu oczywiście też to zrobiono, niemniej plan nie był tak satysfakcjonujący – dodaje.
Adam Turek zwraca też uwagę na fakt, którego istnienie widać we Wrocławiu od dłuższego czasu. Często mówi się, że Śląsk nie może rywalizować z Lechem czy Zagłębiem pod kątem wychowywania jakościowej młodzieży, co jest poniekąd prawdą, ale to nie oznacza, że kompletnie nie ma z czego rzeźbić. Nasz rozmówca przedstawił przykład Krzysztofa Mączyńskiego, konkretnie jego kolejny kontrakt, jako pewien symbol. – Jeśli Krzysztof Mączyński podpisuje kolejny kontrakt na 2,5 roku, jest to dla nas jakiś sygnał. Nigdy nie prowadziliśmy rozmów w taki sposób, żeby przedstawiać Marcina jako zawodnika nie wiadomo jak dobrze ukształtowanego. To musi być jasne. Ale da się odczuć, że z perspektywy młodego i utalentowanego zawodnika będącego wewnątrz klubu od lat trudno się przebić do pierwszego zespołu Śląska.
– Gdyby Marcin nie był rozważany na następny sezon jako młodzieżowiec nr 1 czy 2, zapewne rozmawialibyśmy o wypożyczeniu. Taka wizja została nam zresztą przedstawiona. Nie lubię jednak, kiedy z 19-letniego zawodnika robi się juniora. Kurczę, to są dorośli faceci. Uważam, że w tym wieku trzeba myśleć bezwzględnie o normalnym funkcjonowaniu na poziomie seniorskim. Zrobiliśmy prosty rachunek i suma czynników “przeciw” przeważyła.
Na pytanie, czy Marcin Szpakowski może trafić do Korony jeszcze zimą, usłyszeliśmy, że rozmowy trwają. Wszystko w rękach Śląska, który na dobrą sprawę do negocjacji nie musiałby nawet podchodzić.
– Śląsk mógłby trzymać zawodnika w rezerwach, ale wtedy działałby na jego szkodę, dostając finalnie pieniądze tylko za ekwiwalent. Wydaje mi się, że warto skorzystać z determinacji Korony. No, chyba że we Wrocławiu będą chcieli pokazać, że nie warto z nim w takich kwestiach zadzierać. Ale czy to będzie dobrze odebrane przez resztę młodych chłopaków w klubie? Śmiem wątpić. Pozostanie Marcina we Wrocławiu nic dobrego nikomu nie przyniesie. Widzę szansę na to, aby kluby się dogadały. Śląsk, decydując się na transfer zimą, może zagwarantować sobie profity, na które nie będzie mógł liczyć w lato. Jestem przekonany, że uda się znaleźć kompromis – twierdzi agent.
“Dużo w tego chłopaka zainwestowaliśmy”
Co na to Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy WKS-u?
Cóż, dało się odczuć zawód, w klubie nie chcą za bardzo o tym rozmawiać. Nie starają się też ubierać tej sytuacji w ramy zachowania nie fair-play. Wydarzenie ma mówić samo za siebie. Niewątpliwie pojawiło się duże zaskoczenie, bo Szpakowski postawił Śląsk przed faktem dokonanym. – Marcin jest pełnoletnim zawodnikiem, mógł dokonać wyboru samodzielnie. Musimy się z takimi decyzjami liczyć. Mieliśmy na niego konkretny plan, rozmawialiśmy od kilku miesięcy i wydaje mi się, że byliśmy blisko podpisania nowego kontraktu. Dużo zainwestowaliśmy w rozwój tego chłopaka, pojechał z pierwszą drużyną na obóz, grał w sparingach, ale trzeba się z tą sytuacją pogodzić.
Co z ewentualnym transferem i zsyłką do rezerw? – Moglibyśmy przystać na opcję transferu zimą, ale aktualna propozycja Korony nie jest dla nas w żaden sposób atrakcyjna. Przedstawiliśmy swoje warunki, których w Kielcach póki co nie przyjęli. Jeśli Marcin w lipcu nie będzie już naszym zawodnikiem, nie widzę sensu, aby miał teraz dostawać kolejne szanse w Ekstraklasie. Klub się na niego nie obraża, ale chcemy rozwijać innych zawodników, poświęcać im więcej uwagi, dlatego Marcin dokończy sezon w drugiej drużynie – komentuje Sztylka.
– Nie uważam, że popełniliśmy błąd. Marcin rozwijał się harmonijnie, daliśmy mu naprawdę bardzo dobre warunki do dalszej pracy. Mógł przejść wszystkie etapy – od CLJ, przez trzecią i drugą ligę, aż po kolejne występy w Ekstraklasie. Wybrał jednak inaczej – dodaje Sztylka.
***
Dopóki okienko transferowe otwarte, nie wiadomo, jak ta historia dalej się potoczy, ale pewne jest jedno. Śląsk traci piłkarza z papierami na duże granie być może na własne życzenie. To w jakimś stopniu pokazuje, że o ile miejsce w tabeli się zgadza, o tyle takie kwestie jak zaufanie wobec wrocławskiej młodzieży raczej nie funkcjonują jak należy. Pytanie, czy na przykładzie Marcina Szpakowskiego ktoś wyciągnie odpowiednie wnioski. Jasne, może być też tak, że 19-latek jest po prostu za słaby na tle Praszelika czy Zylli, ot, zwyczajnie przegrywał rywalizację. Ale gdyby nie było w nim nic specjalnego, trenerzy nie woleliby go w kadrze bardziej od Bargiela czy Łyszczarza i to od dłuższego czasu.
No i nie chciałby go też Maciej Gil w Koronie Kielce. Skoro wybrał akurat tego zawodnika z szeregu innych, również z potencjałem, których też ze Śląska można wyciągnąć , znaczy to, że nie mówimy o byle jaśku, który powącha co najwyżej murawę drugoligowych stadionów.
Fot. FotoPyk