Stypendia sięgające kilkunastu tysięcy złotych. Półroczna pensja wypłacona za dziewięć odbytych treningów. Obracanie milionami na czwartym poziomie rozgrywkowym. Zawodnicy zatrudniani w gminie. Wójt wchodzący do szatni i instruujący bramkarza. Trenerzy, którzy nie mają za wiele do powiedzenia przy doborze kadry. Sponsorowanie programu córki znajomego.
Wszystko – zdaniem naszych rozmówców – za publiczne pieniądze, wszystko w gminie Stężyca.
W gminie, której wójt Tomasz Brzoskowski swoje działania tłumaczy… Rozwojem młodzieży. Konkretnie budową fundamentów pod akademię, która – docelowo – dzięki awansowi pierwszej drużyny do drugiej ligi ma przyciągać na Kaszuby lepszych juniorów. – Filozofia jest prosta – w drugiej lidze jest Pro Junior System, a dzięki temu, że od dwóch lat mamy liceum, nasi zawodnicy będą mogli pozyskać dotację Polskiego Związku Piłki Nożnej – mówi.
I teraz pytanie. Czy mówimy o próbie zracjonalizowania sobie płacenia dużych pensji zawodnikom pokroju Wojciecha Fadeckiego, czy może o przemyślanym planie bogatej gminy, która – ku uciesze mieszkańców – może pozwolić sobie na tak daleko idące inwestycje publicznych pieniędzy?
Sprawdźmy.
*
– Tutaj wszystko jest naj! To, co jest w Stężycy, jest najlepsze i najwspanialsze. Jesteśmy najlepszym wzorem klubu w Polsce, powinniście taki klub chlubić, bo jesteśmy przykładem właściwego funkcjonowania.
Tomasz Brzoskowski, wójt gminy Stężyca.
*
Kim jest bohater naszego tekstu, rządzący gminą Stężyca od 2010 roku wójt Tomasz Brzoskowski? Jak w ciągu kilku lat, za pomocą wydawania lekką ręką nieswoich pieniędzy, sprawił, że Radunia ze zwykłego, przeciętnego klubu z okręgówki stała się faworytem w walce o drugą ligę?
Mówimy o osobie, która całe życie pracuje w sektorze publicznym. Która – zdaniem mieszkańców – przyzwyczaiła się do wydawania nieswoich pieniędzy. Widać to po jego reakcjach, gdy w rozmowie bezrefleksyjnie rzuca, że tu da 70 milionów, a tu da 30 milionów. Jakby kupował obiad w restauracji i jakby to były po prostu jego pieniądze.
Sama gmina wydaje się całkiem bogata. W połowie zeszłego roku, według dwutygodnika „Wspólnota”, Stężyca uplasowała się na 68. miejscu pod względem zamożności samorządów, z przychodem na jednego mieszkańca w wysokości 4.679,91 zł. Od 2010 roku poczyniono wiele inwestycji, klub szybko awansował do trzeciej ligi i zadomowił się w ścisłej czołówce tabeli, co dziwić nie może, biorąc pod uwagę, że jeszcze grając w okręgówce otrzymał dotację rzędu 130 tysięcy złotych.
Teoretycznie – kraina mlekiem i miodem płynąca.
W praktyce jednak bywało różnie, co najlepiej zilustrował nasz artykuł sprzed ponad dwóch lat, gdzie wskazaliśmy, że gmina nie przekazuje pieniędzy do klubu – już wówczas dwa miliony złotych! – tylko bezpośrednio opłaca zawodników, udając, że ci będą ją promować. Do tego w tle pojawiały się problemy z pensjami w oświacie i wiele innych, pobocznych tematów. Niby gdzieś tam brakowało pieniędzy, ale akurat nigdy na piłkarzy.
Czy dziś, po ponad dwóch latach, sytuacja uległa zmianie? No nie. Radunia zatrudnia jeszcze lepszych piłkarzy, Radunia wydaje jeszcze więcej publicznych pieniędzy, a wójt gminy Stężyca jak to wójt gminy Stężyca – narzeka na nie najlepszą sytuację finansową – Chciałoby się pewnie więcej. Szału nie ma. Jest to pierwszy z trudniejszych budżetów, jakie są przed nami – komentował budżet na 2020 rok, który zakładał 74.788.491 zł dochodów i 71.556.961 zł wydatków. – W 2021 roku może być jeszcze trudniejszy – dodawał.
Wystarczy spojrzeć na komentarze pod cytowanym wyżej artykułem portalu kartuzy.info, by zdać sobie sprawę, że mieszkańcy aż kipią.
– A ja się pytam dlaczego płacimy tak wysokie podatki? Wszyscy się śmieją, że nie tylko Wieżyca jest wysoka w tej gminie, opłaty są dużo wyższe, niż w sąsiednich gminach, a mimo to i tak mamy bardzo kosmiczne zadłużenie. Stan wody w kranie jest katastrofalny. Pompa ciepła przestała działać po dwóch miesiącach użytkowania. Panowie z serwisu byli w szoku, powiedzieli, że takiej “jołchy” w kranie w życiu na oczy nie widzieli… Cała Polska mówi o kładce, ale gdyby zrobić zestawienie w całej Polsce na temat wysokości podatków to na pewno naszej gminie dałoby to większą sławę… Ale dla wójta liczy się tylko majówka i piłkarze…
– W tej gminie ani radni ani sołtysi tym bardziej mieszkańcy nie mogą mieć swojego zdania liczy się tylko zdanie wójta jak jesteś przeciw to masz przechlapane. Mamy najwyższe podatki za śmierć też za raz będzie płacić majątek ja za prąd wraz z wodą nie będę płacił tyle co za śmieci śmiechu warte a jeszcze wójt sobie gaz wymyślił nie przypominam sobie aby się nasz pytano o zadanie a chodzę na każde zebranie soleckie. A jeszcze jak czytam że zabiera się wójt za edukację to zastanawiam się czy już z dziećmi uciekac do innej szkoły poza gminy czy może jednak zostawi szkole w końcu spokoju pozostawi to kuratorium.
(pisownia oryginalna)
Co więcej – nie jest tak, że na działania wójta narzekają jedynie zirytowani wydawaniem publicznych pieniędzy mieszkańcy. Swoje zastrzeżenia zgłaszają i członkowie zarządu, i obecni piłkarze, i byli zawodnicy. Wydawanie pieniędzy to jedno, a sposób prowadzenia klubu, komunikacji z piłkarzami czy podatność na wpływy doradców – drugie.
Najpierw przedstawimy opinie wspomnianych wyżej osób, które ze względu na wpływy wójta jak jeden mąż proszą o anonimowość, a w drugiej części tekstu do wszystkiego odniesie się Tomasz Brzoskowski.
Członek zarządu:
– Pracuję w klubie, jestem w środku tego wszystkiego. My możemy sobie gadać, podpowiadać, sugerować, ale to nie ma żadnego znaczenia. Jako zarząd jesteśmy słupami. Każdy zrobi tylko to, co powie wójt, bo tylko on ma rację i tylko jego zdanie się liczy. We wszystko ma wgląd, wszystko słyszy. Gdy ktoś się odzywa czy zgłasza uwagi, to atakuje. Liczy się tylko on, względnie jego znajomi, którym pomaga. Wójt jest taki, że w każdym miejscu musi mieć ludzi – czy to w pierwszej drużynie, czy to w rezerwach, gdzie wywalił trenera Matuka, który rzeczy z szatni trzymał dla siebie, zamiast rozpowiadać na prawo i lewo. Jego prawą ręką jest Marcin Kieliński, który potrafi sms-owo poinformować zawodników, że nie są już wójtowi potrzebni. Należy podkreślić: wójtowi, a nie trenerowi, bo trener nie ma za wiele do gadania. Wielu zawodników ma żal do wójta, że nie poświęcił im nawet pięciu minut. Inni są ważni. Często na meczach kręcił się prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, pan Michalski, który później wcisnął do klubu swojego kolegę, pana Milewskiego. I karuzela się kręci, bo na przykład zawodnikiem Milewskiego jest bramkarz Woźniak, do tego ściągnął współpracowników. Absurdy można wymieniać dalej, chociażby sytuacja z panem Karasińskim. Były zawodnik, który wynosił rzeczy z szatni, a dziś dyrektor szkoły, który jeździ z wójtem na mecze.
*
I faktycznie – próbowaliśmy skontaktować się z Piotrem Karasińskim, lecz skończyło się jedynie na tym, że obiecał nam rozmowę, po czym szybciutko doniósł o naszym telefonie wójtowi, który następnie zadzwonił z pretensjami.
*
Członek zarządu:
– Widziałem, jak jego zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy wystawiali umowy, że niby byli pracodawcami zawodników, a tak naprawdę za wszystko płaciła gmina. To działo się podczas naszych spotkań. Wójt mówił, że musiał tak zrobić, bo ludzie zaczęli się burzyć, iż piłkarze mają podpisane umowy z gminą. I cieszył się, że teraz to się do niego nikt nie przyczepi. „Zapytają mnie o umowy? Proszę bardzo, to sponsorzy dają kasę tym piłkarzom” – mówił. Teraz zawodnicy musieli założyć działalność gospodarczą. Czyli dalej hulaj dusza, piekła nie ma – on daje pieniądze gminne, zawodnicy opłacają sobie działalność. Byle wójt był kryty.
Te absurdy można mnożyć.
Mieszkam w Stężycy, znam tutejszych ludzi i naprawdę: nie ma osoby, która chwaliłaby działania wójta. Nawet radni. Ale w momencie, kiedy wchodzi wójt, jest koniec. Cisza. Oni będą podnosić ręce, przytakiwać… Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego oni się go aż tak boją. On się też okropnie zmienił. Nie da się z tym człowiekiem porozmawiać, jednocześnie nie wchodząc mu w tyłek. Może gdybym zaczął mu sprzedawać jakieś informacje o piłkarzach pierwszego zespołu, to miałbym szanse na uwagę. Tymczasem wszystko idzie w sport i to niestety widać. Nie trzeba być mieszkańcem Stężycy, żeby zobaczyć, ile wydarzyło się w gminie kilka lat temu, a ile w ciągu ostatnich trzech lat. Oczywiście nie licząc nakładów piłkarskich. Ludzie są poirytowani.
*
– Gdy wójt ma pożegnać się z zawodnikiem, wyręcza się Marcinem Kielińskim. Mówimy na niego „Tołdi”, bo lata za nim wpatrzony jak w obrazek. Przed sezonem szef naszej gminy wyrzucił Artura Formelę, który był u niego cztery lata i kandydował z jego ramienia do sejmiku. Wykorzystywał go, bo potrzebował w kampanii. Prosił o głosy i tak dalej. A potem pozbył się go bez słowa.
Były zawodnik Raduni Stężyca.
*
Piłkarz nr 1:
– Gdy myślę o grze w Raduni Stężyca, widzę przede wszystkim dobrą kasę i regularną płatność wszystkich zobowiązań. Organizacyjnie wszystko znajduje się na najwyższym poziomie, pewnie połowa ekstraklasowych klubów nie ma tak dobrze. Hotele, regeneracja – co chcieliśmy, to mieliśmy. Nie ma się do czego przyczepić. Gorzej z innym sprawami. Podpisałem umowę na promocję gminy i jak za komuny – miałem z nią kontakt raz w miesiącu, gdy dostawałem wypłatę. Byli zawodnicy zatrudnieni jako hydraulicy, generalnie różne zawody, choć nie miało to przełożenia na rzeczywistość. Raz cały grudzień mieliśmy wolny, więc – co oczywiste – nie było możliwości, by promować gminę. Z tego względu miesiąc wcześniej wójt zwołał dzieci i kazał zrobić z dwa-trzy zdjęcia, by w grudniu wstawić je w odpowiednie miejsca. I w papierach czysto.
Radunia obraca milionami złotych. Chodzą plotki, że jest już nowy projekt stadionu, całkowicie w innym miejscu. Wszystko idzie w klub, a na przykład poza boiskami i małym placem zabaw nie ma żadnej atrakcji dla dzieci. Tylko boiska i koniec. Zauważyłem, że o ile na początku mało kto zwracał na to uwagę, o tyle w ostatnim czasie mieszkańcy burzą się coraz wyraźniej. Wychodzi, kto ile zarabia, ludzie to widzą. I reagują. Są źli, że na piłkę idą tak horrendalne sumy. Wójt ma coraz więcej przeciwników, nie zmierza to w dobrym kierunku. Nie jest tak, jak mówi, że na wszystko wystarczy. Oczywiście, mówimy o bogatej gminie, która ma pieniądze, ale nie da się ukryć, że głównie przed pchaniem kasy w klub poczyniono ogromne inwestycje. Promenada, amfiteatr, parki. A teraz? Są inwestycje, jasne, ale już nie tak okazałe. Budują bibliotekę, ale poza tym nie dzieje się za wiele.
Teraz mamy nowe boiska, ale nie ma na nich drenażu i oświetlenia. Po co robić boisko bez drenażu? Dalej: wójt mówi, że drogi są świetne, ale to kłamstwo. Wystarczy spojrzeć na dramatyczny stan nawierzchni prowadzącej do wiosek. To jest kompletnie zaniedbane, bo ważniejsza jest piłka. Kontrakty po dziesięć, dwanaście, piętnaście tysięcy, a nawet więcej… Do tego premie. Nierzadko przed meczami wójt wchodził do szatni i mówił, że jak wygramy, to podwaja nam stawkę. Tak było na przykład podczas wyjazdowego meczu z KKS-em Kalisz, tylko tam nie wszedł do szatni, a na boisko w trakcie rozgrzewki. A trener Stencel sobie stał i patrzył. Zresztą co się dziwić, skoro nigdy nie miał nic do powiedzenia. Wszystko, włącznie z kadrą, ustalał wójt. Nawet jak teraz przyszedł trener Letniowski, to jest dalej tak samo. Latem chciał wyrzucić Burkhardta i Wilczyńskiego, ale wójt powiedział mu, że nie ma takiej opcji.
*
Kiedyś wójt wszedł do szatni po meczu i zaczął tłumaczyć bramkarzowi, jak ma stać i ustawiać mur, bo straciliśmy gola z rzutu wolnego. Gość, który nigdy nie grał w piłkę…
Generalnie on traktuje ludzi z regionu jak ostatnie śmieci. Był taki zawodnik, który zerwał więzadła. Obiecali mu, że opłacą rehabilitację, wójt mówił, że będą go wspierać finansowo. A po tygodniu dostał wiadomość, że koniec umowy, dziękujemy, do widzenia. Za to przyjezdni mają wszystko. Nie mogli lepiej trafić. Na treningach robili, co chcieli, za to my staliśmy gdzieś z boku, trener tak samo, ale jemu to chyba nie przeszkadzało.
Radunia stała się dla wójta zwykłą zabawką, totalną fanaberią za publiczne pieniądze. Robi, co chce. Na beep testy szło po piętnaście tysięcy za każdy, a tak się złożyło, że załatwiała je żona Macieja Bagrowskiego, trenera przygotowania fizycznego. A sam Bagrowski opowiadał po ludziach, że wójt to złodziej i kłamca. Dom wariatów. Albo trener Stencel… Nie nadawał się, potem nie chciał być asystentem, to wymyślili mu jakąś posadę, byle tylko była. On był – uwaga – trenerem, pracownikiem urzędu gminy, koordynatorem młodzieży i nauczycielem wf-u. Praktycznie jednocześnie. Teraz jego rola polega na chodzeniu na treningi i nicnierobieniu, a kasa płynie. Nie znajdziesz osoby, która by wskazała, że on cokolwiek potrafi. No, może potrafi się ustawić, bo wepchnęli go na UEFA Pro.
*
Piłkarz nr 2:
W Radunii, do momentu przyjścia Jankowskiego, każdy dostawał maksymalnie pięć tysięcy złotych. Później przyszli następni i dostawali sześć czy siedem. Przed zeszłym sezonem były kolejne podwyżki, teraz standardem jest, że niektórzy zawodnicy dostają po dwanaście czy piętnaście tysięcy miesięcznie plus premie, do tego koło trzydziestu tysięcy za podpis pod kontraktem. Fadecki wynajmuje mieszkanie na jednym z droższych osiedli w Gdańsku, a tam czynsz nie wynosi półtora tysiąca. Myślicie, że Czekaj przyjechał tutaj z drugiej strony Polski, żeby grać za osiem tysięcy? Proszę was. Ale tak to jest, jak wójt wszystko łyka, w ogóle kręcą się wokół niego ludzie i doją go, jak chcą. Szczerze mówiąc, wszystko miałoby ręce i nogi, gdyby nie słuchał się doradców. Najgorsze jest to, że wójt kocha każdego, kto wchodzi mu w tyłek. Nikt z klubu nic złego nie powie, bo są ludzie, którzy są w stanie sprzedać się za kilka stów.
*
– Różni ludzie kręcą się wokół klubu, bo widzą, że tam są pieniądze. Pytanie, czy wójt jest po prostu odklejonym od rzeczywistości fanatykiem, czy ma w tym jakiś interes?
Mieszkaniec gminy Stężyca.
*
Piłkarz nr 3:
Sam pomysł na promocję gminy przez sport wydawał się naprawdę dobry. Z czasem apetyt zaczął rosnąć w miarę jedzenia i proporcje się odwróciły. Zaczęły się zwolnienia, mimo że umowy wskazywały na coś innego. Wójt robił, co chciał. Moim zdaniem największy problem powstał wtedy, gdy wójt zaczął słuchać doradców. Wmawiali mu różne cuda, a on chciał udowodnić, że może wszystko i ściągnie każdego, kogo chce. To nie ma prawa działać. Tam wójt ustala kto przychodzi, kto odchodzi. Po co ściągnęli Burkhardta? Fatalny w treningu, w meczu i z charakteru. Ale jest Gałat, taki menedżer. Okręcił wójta wokół palca. Często jeździł z nim na mecze i mu nawijał, jaki to Burkhardt nie jest piłkarz. „Najlepszy na boisku! Czemu on nie gra?”. Tak mu mówił, co kończyło się tym, że wójt przychodził do szatni i faktycznie pytał, dlaczego najlepszy zawodnik nie gra. A Burkhardta w szatni nikt nie lubi, nie broni się ani piłkarsko, ani charakterem. Można posłuchać, jak na meczu w Koninie Karasiński mówi coś do wójta, a potem wójt krzyczy to samo – słowo w słowo. Albo wkurzy się na jakiegoś zawodnika i wykrzykuje, że kończymy z nim, że odchodzi. Jaja.
Jakiś czas temu w Stężycy miała powstać Energylandia. Po czasie okazało się, że przedsiębiorca, który kupił ziemię, będzie ją dzielił i sprzedawał. A miało być to kupione na cele inwestycyjne. Tych absurdów jest wiele. Gmina ma przekazać klubowi taką kwotę, że znając wszystkie ponoszone koszty, wiemy, że przecież klub się z tego nie utrzyma, gdzie tyle wynoszą łącznie roczne pensje czterech-pięciu bardzo dobrze opłacanych zawodników. Wiem, że w jednym sezonie na same pensje wydano trzy miliony złotych, ale to było wcześniej. Teraz, patrząc po pensjach czy opłatach za mieszkania dla zawodników, pieniądze muszą być jeszcze większe. Jest druga drużyna – na nią nie ma nic. Sami muszą szukać sponsorów, którzy i tak nie chcą za bardzo się pokazywać, bo po co dawać na klub, skoro wójt ma dużo pieniędzy. No ma, ale szkoda, że nie swoje, i że jest zabierane z oświaty. Na jednym spotkaniu mówi tam, że jest zaoszczędzone siedemnaście milionów, potem idzie na drugie spotkanie do dyrektorów i każe nic nie kupować, bo nie ma pieniędzy.
*
Coś jest nie tak. Generalnie nikt wójtowi nie odbierze tego, że zrobił dla gminy naprawdę dużo. Poczynił inwestycje, rozwinął ją. Są miejsca pracy, a wiadomo jak patrzą zwykli mieszkańcy – gmina wygląda przyzwoicie, więc są zadowoleni. Ale ja, mając dostęp do tych wszystkich informacji, widząc, jak pieniądze uciekają i są pakowane w piłkę, uważam, że to wręcz zadłużanie gminy.
Oczywiście wójt ma swoich kolegów, jeden z nich mieszka na uboczu. I proszę mi wierzyć: droga asfaltowa jest zrobiona tylko do jego budynku. Też nie ma co o ludziach mówić, że są głupi, ale dużo o jednej osobie z klubu mówi fakt, że nie zdawała z klasy do klasy. Co nie przeszkadza jej być teraz w komisji rewizyjnej, choć – jak podejrzewam – nawet nie wie, co to jest.
*
Piłkarz nr 4:
Zdarzało się, że wójt wyrównywał kilku zawodnikom zaległe pensje, które mieli w poprzednich klubach. Oczywiście pod stołem, do ręki. Ale najdziwniejszy i tak jest transfer Roberta Sulewskiego. To najlepszy prawy obrońca w naszym zespole, wyróżnia się, w przeszłości grał wyżej i w ogóle, a nie łapie się do osiemnastki. Nikt nie wie, o co chodzi. Zachodzimy w głowę, naprawdę. Rafał Kosznik rozmawia najwięcej z wójtem, raz go zapytał co jest grane, a on na to: „to był polityczny transfer, więcej nie mogę ci powiedzieć”. Ja nie wiem o co tu chodzi, mimo że jestem w tym klubie i widzę to wszystko. Ale odkąd zobaczyłem, że wójt sponsorował program „Zaskocz bliskich”, w którym wystąpiła córka znajomego, to za wiele mnie nie zdziwi. Jest tam wyraźnie napisane, że gmina Stężyca sponsoruje cały odcinek. Wójt mówił, że musiał pomóc koledze, bo córka – prowadząca program – by nie miała pracy. Oczywiście musiał pomóc za nieswoje pieniądze.
*
Piłkarz nr 5:
Jeśli chodzi o mój pobyt w Raduni, to w ogóle nie widziałem się z wójtem i nie zamieniłem z nim ani jednego słowa. Wszystko uzgadniałem z trenerem Letniowskim, a kwestie umów ustalał pan Milewski. Ja przedstawiłem swoje warunki, oni swoje, potem były dwa dni na przemyślenie, koniec końców dostałem telefon, że wszystko w porządku i podpisujemy umowę. Moja historia jest naprawdę bardzo śmieszna. Przeszedłem tam na początku rundy, tuż przed wybuchem pandemii. To była środa przed samą ligą, w weekend odbywał się mecz z Górnikiem Konin. Miałem mały uraz, ale pojechałem. Potem trochę trenowałem, ale nie minął tydzień, a rozgrywki zostały przerwane. Trener kazał nam zostać w domach do odwołania. Wszystko było mi płacone, więc złego słowa nie mogę powiedzieć, ale kurczę – dziwnie wyszło. Wciąż nie widziałem się z wójtem, w międzyczasie dzwonił trener i zapewniał, że na pewno zostanę, bo on mnie chce i uważa, że powinienem udowodnić swoją przydatność. No i co? I niedługo później zadzwonił pan Milewski i powiedział, że umowa nie zostaje mi przedłużona. Potem trener przyznał, że nie za bardzo miał wpływ na to, czy zostanę w klubie, czy nie. Ale do niego nie mam pretensji – poszedł do takiego klubu, do jakiego poszedł, pracuje na swoje nazwisko, jego wybór.
Śmiesznie, bo przez pół roku siedziałem w domu. Nie zagrałem żadnego meczu, dziewięć razy byłem na treningu, a pieniądze przychodziły miesiąc w miesiąc. Co do złotówki! Ja się śmieje, że mam już swój wiek jak na piłkarza, ale tam dostałem najlepszą umowę, odkąd kopię piłkę. I to pomimo że nie rozegrałem żadnego meczu! Pod względem funkcjonowania klubu, z perspektywy osoby zarządzającej, niezrozumiałe wydaje mi się to, że wójt zatrudnia zawodnika, nie ma możliwości sprawdzenia go, przez pół roku płaci mu całość wynagrodzenia i bez słowa kończy z nim współpracę. Jak o tym myślę, to dla mnie jest sytuacja absurdalna. A przecież mieliśmy umowy tak skonstruowane, że mógł do mnie przyjść po miesiącu pandemii i powiedzieć: „dobra, wypłacam ci tę jedną wypłatę, ale potem rozwiązujemy umowę”. Nie byłbym w stanie negocjować, bo to nie był żaden profesjonalny kontrakt, a on mimo wszystko płacił do końca.
*
A jeszcze bardziej absurdalne jest to, że podczas pandemii dostawaliśmy 75% wynagrodzenia. Śmialiśmy się, bo 75% w Raduni to jak 100% w innych klubach, albo i jeszcze lepiej. A odpadały jeszcze koszty dojazdu i tego typu rzeczy. Eldorado. Zabawa w piłkę, nie pracują chłopaki. Tu pieniądze są niesamowite, a przecież w tej lidze można zbudować solidny zespół za mniejszą kasę. Wójt zabija rynek lokalny i nie tylko. Prywatny sponsor w życiu nie będzie chciał się bić z wójtem, który wydaje na swoją fanaberię nieswoje pieniądze. Ale on mówi, że nikt mu nic nie zrobi, pandemia go nie dotknęła i w przyszłości będzie dawał jeszcze więcej niż teraz.
Szczerze mówiąc, jestem w szoku, patrząc na to, jak wielkie pieniądze pakowane są w ten klub. Byłem w zespole, który funkcjonował na podobnej zasadzie, ale przy nieporównywalnie mniejszej skali. Też mieliśmy umowy z miastem, gmina wypłacała stypendia do trzech tysięcy złotych. Rozmawiałem z burmistrzem, pytałem, jak to wygląda, dlaczego nie mogą przepchnąć tego, żebyśmy jako klub mieli więcej pieniędzy na wzmocnienia. I mówił wprost: „rada miasta wywiozłaby mnie na taczce, gdybym podpisywał stypendia na pięć czy siedem tysięcy złotych”. Mówił, że sam tym nie rządzi i niemożliwe, żeby ktoś się na to zgodził w gminie. I myślę, że to ciekawy punkt zaczepienia przy porównaniu do Raduni. Przecież w Stężycy – mimo że jest tam wójt nie burmistrz, więc różnica istnieje – też zbiera się rada. To też nie jest tak, że to jest osoba, która ma w garści cały portfel publicznych pieniędzy. Ja wiem, jak to wygląda, bo w byłym klubie chodziłem na sesje rady. Wójt musi być bardzo mocny w swoim otoczeniu. Stworzył sobie grono współpracowników, którzy wiedzą, że jest im z nim bardzo dobrze, są zabezpieczeni finansowo i wydaje mi się, że z tego względu nikt z najbliższych złego słowa na niego nie powie. A że tracą podatnicy? Jest za wygodnie, by na to zwracać uwagę.
*
Tyle ze strony piłkarzy i działaczy. Teraz czas zapytać drugą stronę, na czele z wójtem Tomaszem Brzoskowskim. Radunia awansuje do drugiej ligi i co dalej miałoby się wydarzyć? Po co pakować publiczne pieniądze w klub, który raczej nie ma wielkiej przyszłości i wygląda jak jakaś dziwaczna zagrywka człowieka, który dorwał się do nieswojej kasy? A może zaraz wszystkie zarzuty zostaną wyjaśnione i faktycznie wszystko jest robione po to, by akademii wiodło się jak najlepiej? Ale co to ma wspólnego z tak wysokimi pensjami zawodników seniorskiego zespołu?
Najpierw trener, Sebastian Letniowski: – Uważam, że Radunia powinna być przedmiotem dyskusji w kontekście świetnej bazy treningowej, szkolenia młodzieży i tego, jak bardzo rozwinęła się organizacyjnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Powinni państwo pisać o patologii w polskiej piłce tam, gdzie ona jest. A na pewno nie ma jej w Raduni, która jest jednym z najlepiej zorganizowanych klubów na Pomorzu. No chyba, że piszecie w pozytywnym aspekcie. Ja zawsze lubię mówić o faktach, a to prawda – Radunia to świetnie poukładany klub, patrząc na to, co się dzieje w naszym województwie. Na Pomorzu mamy Lechię, Arkę, Chojniczankę, a reszta klubów boryka się z problemami, więc jeżeli patologią jest to, że w Raduni ja, mój sztab i piłkarze mamy komfort pracy to rzeczywiście jesteśmy solą w oku.
Powiedziałem kiedyś w wywiadzie, że skoro piłkarze zarabiają dobre pieniądze, to muszą swoją pracę sumiennie wykonywać. U mnie się pracuje ciężko i tego wymagam od sztabu i swoich graczy. A to, na ile się dogadali z klubem, to już nie moja działka. W kwestii finansowej mogę się wypowiedzieć, że każdy zawodnik otrzymuje pieniądze na czas. Ja również mam wszystko płacone w terminie. Tak więc nie będę na siłę narzekał, jak to lubią robić Polacy, bo wszyscy mamy zapewniony ogromny komfort pracy. A co do pensji moich piłkarzy. Gdy czytam, że ktoś zarabia u nas piętnaście-dwadzieścia tysięcy złotych, to musi się uderzyć w głowę, bo są to pogłoski wyssane z palca. Są to często głosy zazdrosnych ludzi, którzy stąd odchodzą.
Kiedy byłem trenerem Bałtyku Gdynia, zazdrościłem Raduni organizacji, ale pozytywnie zazdrościłem. Nie płakałem z tego powodu i rywalizowałem na boisku. Po wielu latach pracy trenerskiej trafiłem do bardzo dobrze zorganizowanego klubu, który powinien być przykładem dla wielu innych zespołów. A co widzimy? Falę hejtu, że zarabiają za dużo, że płacą im na czas itp. Może warto się zastanowić, czy to nie powinno być normalnością, a patologią to, co mówią często trenerzy i piłkarze. I co normalne jest na Pomorzu – że nie płacą , że zalegają, że oszukują.
Państwo powinni spojrzeć na to z takiej strony – budowane są nowe hale sportowe, boiska, nowa szkoła. Realizowany jest projekt budowy multimedialnej biblioteki. To wszystko dla dzieci, nie dla piłkarzy pierwszej drużyny jak to często można przeczytać. Tego z kolei nikt nie widzi, bo z tego nie będzie afery. Śmieszne są tezy, że przez piłkę gmina się nie rozwija – inwestycji jest bardzo wiele, myślę, że otrzymana przez wójta nagroda najbardziej rozwijającej się w gminy na Pomorzu jest tego dowodem. Widzę jedną przypadłość – Radunia bardziej boli ludzi z Polski niż samych mieszkańców gminy. Ani razu nie usłyszałem negatywnych głosów od nich. Jest u nas Szkoła Mistrzostwa Sportowego, dzieci są ubrane od stóp do głów w sprzęt sportowy. Mają zapewnione nowoczesne obiekty sportowe, dowozy oraz profesjonalnych trenerów. Jeżdżą na obozy za 300 złotych, czego często nie ma w dużych akademiach piłkarskich. To są te istotne szczegóły. A druga liga w Stężycy wpłynie na rozwój naszej akademii. Łatwiej będzie nam zachęcić najzdolniejszą młodzież z regionu i nie tylko, aby była częścią naszego klubu. Oczywiście będzie też reklamą rozwijającej się gminy.
*
W kadrze Raduni znajdują się tacy zawodnicy jak Michał Czekaj, Rafał Kosznik, Filip Burkhardt, wyciągnięci z Kotwicy Kołobrzeg Dawid Retlewski i Sebastian Deja, czy najlepszy strzelec Błękitnych Stargard w poprzednim sezonie, Wojciech Fadecki. O Fadeckiego biły się kluby pierwszoligowe, ale nie sprostały w zderzeniu z ofertą finansową Raduni. – Każdy w klubie wiedział, że „Fady” idzie do Raduni, bo dają mu coś koło piętnastu tysięcy, wynajmują mieszkanie i oferują ładną kasę za podpis. Błękitni próbowali go zatrzymać, ale nie mieli żadnych argumentów – przyznaje zawodnik klubu ze Stargardu.
Niedawno, według informacji Szymona Mierzyńskiego, wójt złożył ofertę kontraktu Patrykowi Małeckiemu. O próbach wyciągnięcia Szymona Kapelusza ze Świtu Skolwin czy Bartłomieja Putno z Bałtyku Koszalin nawet nie ma co wspominać. Radunia wciąż się wzmacnia, cały czas szuka nowych piłkarzy, oczywiście oferując im bardzo wysokie stawki.
Efektem pozycja lidera 3. ligi gr. 2, choć klub ze Stężycy długo gonił Polonię Środa Wielkopolska. Ba, nawet przegrał z nią na własnym stadionie. Potem nie dał rady Pomorzaninowi Toruń na wyjeździe, co mocno zagotowało wójta. Trener Letniowski zaproponował ucięcie pensji zawodnikom. Podobno gdyby nie wygrali następnego meczu z Bałykiem Gdynia, zarabialiby przez jakiś czas o czterdzieści procent mniej. Wygrali 1:0, choć ostatni kwadrans grali w podwójnym osłabieniu, a rywale nie wykorzystali wcześniej rzutu karnego. Sam wójt miał być bardzo zdenerwowany, podobno znajdował się na granicy rezygnacji z tego wszystkiego.
Koniec końców skończyło się zwycięstwem, a dzięki późniejszej dobrej serii Radunia ma wszystko w swoich rękach.
Tylko w jaki sposób ma to pomóc akademii, a taki argument powtarza się tam na każdym kroku?
*
Weszlo.com: – Pan wymyślił sobie, że zrobi futbol za nieswoje pieniądze.
Tomasz Brzoskowski: – Zadaniem własnym gminy zgodnie z artykułem 7. ustawy o samorządzie gminnym jest między innymi sport. Na bazie tego, tak jak każdy inny samorząd, udzielamy dotacji dla klubów sportowych i nie bardzo rozumiem państwa myślenie. U nas rozwój sportu i innych dziedzin jest na fantastycznym poziomie! Gdyby każdy samorząd angażował się tak jak my…
To by nie miał pieniędzy.
Każdy samorząd działa zgodnie z swoimi zadaniami i budżetem.
Chodzi o skalę.
Jaką skalę?
Dotujecie za publiczne pieniądze piłkarzy, którzy zarabiają nawet 15 tysięcy złotych.
Błąd. Kłamstwo! Takie kwoty nie występują.
No kłamstwo, bo jakby doliczyć mieszkanie to jeszcze więcej.
Po pierwsze – piłkarze są na kontraktach w klubie.
Są na działalności gospodarczej.
W klubie zawodnicy mają kontrakty.
Osoba z pana zarządu przyznała, że zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy wystawiali umowy jako pracodawcy zawodników, a za wszystko i tak płaciła gmina. A kontraktów żadnych nie było.
W ogóle nie ma takiej możliwości. Nie ma takiej konstrukcji. Po drugie – zarząd klubu nie jest gminny. To jest stowarzyszenie.
Ale za wszystko płaci gmina.
Zawodnicy mają kontrakty z klubem i to jest wszystko. My za nic nie płacimy.
To skąd te pieniądze, z bankomatu?
Tak jak mówiłem – gmina udziela dotacji, zawodnicy są również zatrudnieni jako asystenci trenerów.
Czyli nie są tylko na kontraktach piłkarskich.
Są również trenerami, normalne rzeczy.
W jakiej wysokości jest dotacja?
Do poziomu nawet 900 tysięcy.
Czyli pensje pięciu-sześciu najlepszych zawodników. Jakim cudem? Czy nie takim, że wypłaty idą z gminy, więc klub może mieć nawet minimalny budżet?
Zawodnicy mają kontrakty w klubie.
Tylko przypomnę, że mówimy o publicznych pieniądzach.
Panowie mi nie mówią, co jest publiczne. Czy panowie wiedzą, co to jest uchwała rady gminy, co to jest budżet, kto uchwala budżet? A co to jest dotacja?
Nie jesteśmy na korepetycjach, prosilibyśmy pana o pozostanie w swojej roli.
Ale to jest odpowiedź na to, skąd są pieniądze! Są planem wydatków budżetu gminy, który uchwala rada gminy. Budżet jest uchwalany na dany rok i jest realizowany zgodnie z przepisami prawa.
Rządzi pan wiele lat. W sektorze publicznym spędził pan całe życie. Kogo nie zapytamy, ten mówi, że w gminie liczy się tylko pana zdanie. Teraz mamy uwierzyć, że wszystko odbywa się po konsultacjach?
Żeby nie sport, żeby nie spółki skarbu państwa, to piłki nożnej w Polsce by nie było. Musiałem zacząć od budowy ośrodków zdrowia, przedszkoli, szkół, a później – dziesięć lat temu – zaczął się projekt „Radunia Stężyca”. I muszą panowie przyznać, że pod względem infrastruktury jest tutaj znakomicie.
Przyznajemy.
Dodam też, że dwa lata temu powstała Szkoła Mistrzostwa Sportowego, a wy coś kwestionujecie.
To wytłumaczy nam pan, dlaczego przykładowo miasto Olsztyn – mające ponad miliardowy budżet – szczędzi dwóch milionów na budowę stadionu, a wasza nieproporcjonalnie mniejsza gmina nie ma problemów z takimi wydatkami.
A czym my się różnimy, w czym jesteśmy gorsi?
Powtarzamy – chodzi o skalę, chodzi o proporcjonalność wydatków, w tym przypadku miasta Olsztyn a gminy Stężyca.
Jesteśmy gorszą kategorią ludzi? Tak panowie nas porównują.
Czy pan będzie sobie teraz dopowiadał, co się panu podoba?
Powiem panom tak – miasto ma więcej pieniędzy, ale ma większe wydatki. A i tak każdy daje dotację na sport. Można to sprawdzić w internecie.
Po co Raduni druga liga, skoro już na trzecią przeznaczane są ogromne wydatki?
Ogromne wydatki? Jakie?
Kilkumilionowe.
Nieprawda. Proszę wejść na internet, tam jest strona gminy Stężyca i wszystko jest napisane.
Czyli utrzymujecie klub za 900 tysięcy złotych na cały sezon?
Plus zawodnicy pracują jako trenerzy, asystenci trenerów. Dorabiają! Tak jak w Górniku Polkowice piłkarze pracują w kopalni!
Żaden piłkarz Raduni Stężyca nie dorabia poza piłką.
Różnimy się tym, że jesteśmy tak dobrze zorganizowanym klubem, że podatki są opłacone, ZUS-y są opłacone. Jesteśmy najnormalniejszym klubem, jaki może być. Jesteśmy przykładem dla Polski, jak powinien funkcjonować sport. Filozofia jest prosta – w drugiej lidze jest Pro Junior System, a dzięki temu, że od dwóch lat mamy liceum, nasi zawodnicy będą mogli pozyskać dotację Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Naprawdę pan mówi, że chcecie awansować do drugiej ligi, żeby wygrywać pieniądze z PJS?
Panowie mogą mieć swoje zdanie i napiszą na swoim portalu to, co chcą.
Nie, napiszemy to, co pan powiedział.
Jesteście młodymi ludźmi, a nie wierzycie w to, co mówimy. Gmina Stężyca według panów, którzy sądzą, że jesteśmy gorszymi ludźmi, nie może mieć drugiej ligi. Dlaczego? Bo tak panowie sobie uważają!
Może mieć.
Klub ma sponsorów, ludzi dobrej woli. Oni robią swoje od lat.
W jakim zakresie?
Za chwilę będzie czterdziestolecie klubu. To nie jest efemeryda. Jeżeli uda się wejść do drugiej ligi – jak nie, to będziemy sobie grali w trzeciej lidze – to po to stworzyliśmy szkołę, liceum ogólnokształcące, po to są dzieci, po to jest ściągana młodzież, po to są trenerzy, żeby sobie grać o Pro Junior System i pozyskać dotację oraz granty.
Czyli milionowe nakłady na piłkę w trzeciej lidze są po to, żeby w drugiej lidze – zakładając utrzymanie juniorami – zwróciło się 10 czy 20% nakładów z Pro Junior System?
Dlaczego tyle procent?
Orientacyjnie.
Zaskoczę państwa. Proszę o odpowiedź: po co stworzyliśmy Szkołę Mistrzostwa Sportowego?
Żeby pomóc młodzieży, ale też mieć wymówkę dla wkładania publicznych milionów w seniorską drużynę.
Są panowie w błędzie. Subwencja z budżetu państwa na Szkołę Mistrzostwa Sportowego a klasy sportowe to jest niesamowita różnica. Dzięki SMS-owi z całą piękną historią od czwartej klasy, otrzymujemy bardzo fajne dotacje, piszemy granty i staramy się o ogromne programy europejskie. Na mieszkańca mamy pozyskanych bardzo dużo pieniędzy unijnych. Dzięki temu, że możemy tak szkolić dzieci i młodzież, wszystko nam się bardzo dobrze finansuje i możemy inwestować w infrastrukturę. A awans spowoduje to, że ci chłopcy będą grać w drugiej lidze. Wszystko się będzie bilansować. Jak w każdym biznesie – pierw trzeba włożyć, żeby później wyciągnąć.
Po drugie – to jest okno na świat dla dzieci i młodzieży. Mieszkańcy często mówili, że nie ma żadnej oferty dla najmłodszych. Teraz stworzyliśmy warunki do trenowania czterem sekcjom sportowym: taniec nowoczesny, żeglarstwo, piłka siatkowa dziewcząt i piłka nożna chłopców. Do tego utrzymujemy Gminną Orkiestrę Dętą. W najbliższym czasie utworzymy ogniska kulturalne w nowopowstającej bibliotece. Zajęcia te dla dzieci z terenu gminy są nieodpłatne. Ubrane są w odzież sportową oraz umożliwiamy im udział w zawodach i obozach sportowych. Tego panowie już nie widzicie. Żadne z waszych pytań nie jest skierowane na rozwój i możliwości, jakie stwarzamy dla naszym najmłodszych. Tylko wszechobecna krytyka i niedorzeczne oskarżenia w moim kierunku.
Co do słów o biznesie. Przypominamy, że to nie jest pana biznes.
Panowie nie rozumieją idei samorządu!
Naszym zdaniem zaspokajaniem bieżących potrzeb samorządu i sportu nie jest płacenie zawodnikom pięciocyforwych sum.
Nie ma żadnych pięciocyfrowych sum! Niech panom zawodnicy pokażą kontrakty.
Pokazywali nam, ale akurat ci zawodnicy mieli działalność gospodarczą, a wcześniej byli zatrudnieni w gminie, np. jako hydraulicy.
Powtórzę: bez publicznych pieniędzy nie byłoby sportu w Polsce. Wy przyczepiliście się do Stężycy, bo jesteśmy mniejsi i wszyscy nam zazdroszczą, że możemy coś osiągnąć. Jakby to było w jakimś mieście, to byłoby wszystko w porządku. U nas żaden zawodnik nie był zatrudniony na etacie jako hydraulik. Kolejny bezpodstawny zarzut z państwa strony.
Dlaczego piłkarze, których zadaniem było promowanie gminy, otrzymywali wypłaty, gdy na przykład przez cały grudzień nie trenowali? Wtedy robiliście im zdjęcia z wyprzedzeniem i wrzucaliście w odpowiednie miejsca.
Promocja gminy jest rozłożona proporcjonalnie na wszystkie miesiące w roku i tak jest z grudniem, gdzie połowa miesiąca to okres świąteczny. Same treningi i mecze nie są działalnością promocyjną, wykonywanie zdjęć też jest promocją poprzez wizerunek zawodników. Jeżeli mieli umowy promocyjne, to promocja polega na wizerunku i tyle.
Jakby pan ocenił efekty promocji gminy przez piłkarzy?
Organizujemy imprezy telewizyjne i pozostałe rzeczy. Promocja przynosi dla gminy odpowiedni efekt gospodarczy, gdzie efekty są widoczne w rozwoju gminy.
Co znaczy „odpowiedni efekt”?
Jestem tutaj od dziesięciu czy jedenastu lat. Dzięki naszym działaniom promocyjnym i w dziedzinie sportu, i w dziedzinie kultury to promocja wpływa bardzo korzystnie, jeśli chodzi o rozwój gminy. Przybywa coraz więcej mieszkańców, podmiotów działalności gospodarczej. Pozytywne efekty wpływają na dochody gminy, a także życie mieszkańców. Wprowadziliśmy liczne programy, np.: darmowe przedszkola dla dzieci, dopłaty do leków dla seniorów, rozwój infrastruktury itp.
A jak realnie piłkarze przełożyli się na promocję gminy?
Na koszulce jest napis Stężyca i tak dalej, i tak dalej. Do tego media, gazety, radio, telewizja. Gmina się cały czas rozwija. W 2020 roku domeldowało się 400 osób, obrót nieruchomościami jest ogromny, przychodzą firmy, żeby tutaj inwestować i rozwijać się.
Prosilibyśmy, żeby odniósł się pan do artykułu 44. Ustawy o finansach publicznych. Tam jest napisane, że wydatki mają być: optymalnego wyboru metod i środków służących osiągnięciu odpowiedniego celu. Czy wasze metody są optymalne?
Rada gminy uchwala budżet, który wójt wykonuje. Są działy, paragrafy, a potem wykonanie budżetu jest oceniane przez Regionalną Izbę Obrachunkową w Gdańsku, która zawsze bardzo pozytywnie opiniuje nasze dokonania.
Jest coś takiego jak przedmiot celowości.
A czy zakup zapałek jest celowy czy nie? Możemy sobie tak dyskutować.
Wykładnia artykułu jest prosta. Wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny.
No i są.
Są według pana?
Są! Od czegoś jest rada, która uchwala budżet. Proszę państwa, to są podstawowe zasady ustawy o finansach publicznych.
Wiemy, że to są podstawowe zasady. Ale nie widzimy w płaceniu takich kwot piłkarzom ani oszczędności, ani celowości w działaniach.
Wtedy możemy dyskutować z każdym budżetem gminy, miasta, kraju. Z każdym!
Nie w każdym samorządzie dzieją się takie rzeczy.
W każdym samorządzie dzieje się tak, że uchwalany budżet i późniejsze jego wydatki prowadzone są zgodnie z prawem.
Przeanalizowałem ostatnio parę artykułów, bo ciągle do tej Stężycy coś macie. Nie wiem, o co wam chodzi z nami, staram się tylko domyślić. Powiem wam tak: gdyby nie telewizja Canal+ i pieniądze ze spółek skarbu państwa oraz samorządu, to nie byłoby piłki w Polsce. Nie mielibyście o czym pisać. Was by nie było!
Wyciągnąłem sobie to, jakie samorządy ile dają dotacji. Mogę pokazać?
Prosimy.
Na przykład Gdynia – 6 milionów.
No i powie nam pan, czy pierwsza liga za takie pieniądze to jest coś, z czego należy brać przykład?
A Rosja czy Ukraina? Pieniądze dają oligarchowie państwowych spółek. Wszędzie tak jest.
Cały czas mówimy o klauzulach generalnych, które pozostawiają bardzo duże pole manewru. Gmina Stężyca mieści się w wykładni rozszerzającej przepisów. Ale jest też coś takiego jak rzeczywistość.
Mamy realizować swoje zadania czy nie mamy realizować? Budujemy drogi, kanalizacje. Polskie prawo daje możliwość udzielania dotacji. Opole daje trzy miliony dla Odry. Pogoń Szczecin cztery i pół miliona plus budowa stadionu, którego sami nie byliby w stanie wybudować.
Porównuje się pan do Szczecina, do Olsztyna…
Zrozumcie wreszcie! Jeżeli odetnie się finansowanie spółek i samorządów, to w Polsce nie ma sportu i nie ma was, a po drugie – w czym jesteśmy gorsi? Czy jesteśmy drugą kategorią ludzi tutaj na Kaszubach, bo wnioskuję po państwa wypowiedziach, że u nas nie może być nic.
Idzie pan w błędną retorykę. Nie wymagamy, żeby Stężyca w ogóle nie dawała pieniędzy. Ale żeby robiła to celowo i pod względem optymalnych nakładów co do efektów. Tymczasem płacicie takie pieniądze, a trzeci rok bijecie się o drugą ligę.
Wszystko wytłumaczyłem. Działamy zgodnie z przepisami prawa. Dopiero półtora roku klub walczy o awans do drugiej ligi, bo wcześniej przez pandemię było to niemożliwe.
Gdy czytamy pana wypowiedzi, widzimy, że zawsze narzeka pan na budżet. Na przykład w 2018 roku mieliście deficyt, a w 2020 mówił pan tak: – Uważam, że jest to jeden z pierwszych trudnych budżetów. W 2021 roku może być jeszcze trudniejszy. Niemniej będziemy starali się tak działać, aby kończyć kolejne lata z nadwyżkami budżetowymi, aby zachować pewną ostrożność. Może gdyby nie takie nakłady na piłkę, to wszystko by się spinało?
2020 rok zakończyliśmy z nadwyżką w budżecie. A powiedzą panowie, kiedy Polak nie narzekał?
Niby słuszna uwaga, ale pytamy poważnie.
Mamy wiele inwestycji, więc ewentualny deficyt jest normą. Standardem przy inwestycjach. Nie musimy być krainą mlekiem i miodem płynącą. Rok 2020 zakończyliśmy z nadwyżką w budżecie. Pieniądze, które pozyskujemy są dobrze spożytkowane, ale żeby osiągnąć pewny cel, trzeba trochę wyłożyć.
Jak to ma się do wypowiedzi mieszkańców, którzy narzekają czy to na wysokie podatki czy nawet na jakość wody w kranie?
Zainwestowaliśmy w gospodarkę wodno-ściekową sto milionów złotych, wybudowaliśmy nową oczyszczalnie ścieków, wiele kilometrów kanalizacji. Podatków od transportu nie podnosiliśmy dziesięć lat. Jedyny, jaki został podniesiony, to trzy lata temu podatek od nieruchomości i to tylko jedną stawkę. Reszta podatków nie była podnoszona od kilku lat. To o czym panowie mówią, to nie jest prawda.
Czy beep testy załatwiała żona Macieja Bagrowskiego?
Nie mam wiedzy na ten temat.
Kto to załatwia?
Klub, wewnątrz. Panowie… Gmina przyznaje dotacje, a klub decyduje, jak je wydaje.
Dlaczego wtrąca się pan w pracę trenera Letniowskiego i sugeruje mu, by zostawić piłkarzy, których nie chciał?
To nie ja decyduję, to jest polityka wewnętrzna klubu. Ja mogę jedynie sugerować.
To pan sugeruje czy to jest polityka wewnętrzna klubu?
Każdy do urzędu może przyjść, tak jak panowie dzisiaj przyszli. Tak samo może przyjść trener i sobie rozmawiamy przy kawie czy herbacie.
Usłyszeliśmy, że – cytat – zdarzało się, iż wójt wyrównywał kilku zawodnikom zaległe pensje, które mieli w poprzednich klubach. Oczywiście pod stołem, do ręki.
Nie było takich sytuacji. Zawodnicy mają kontrakty, a to co mieli w poprzednich klubach to mieli.
Na czym miał polegać „polityczny transfer” Roberta Sulewskiego?
Politycznymi transferami określa się bardzo dobre transfery.
On prawie w ogóle nie gra.
Szukaliśmy obrońcy i wzięliśmy Sulewskiego. Co mają panowie do niego? Fajny chłopak. Ja mam samych wspaniałych zawodników. Najwspanialszych. Tutaj wszystko jest naj! To, co jest w Stężycy, jest najlepsze i najwspanialsze. Jesteśmy najlepszym wzorem klubu w Polsce, powinniście taki klub chlubić, bo jesteśmy przykładem właściwego funkcjonowania. Pokazujemy, że w niewielkiej, pięciotysięcznej miejscowości, można stworzyć fajny sport z fajnym zarządzaniem.
Doceniamy ucieczkę od odpowiedzi, ale zapytamy jeszcze raz o Sulewskiego.
Najlepszy transfer!
I dlatego nie gra, choć zawodnicy mówią, że świetnie wygląda na treningach?
Wzięliśmy go, bo jest dobrym piłkarzem. A że nie gra? Decyzje trenera.
Jakie ma pan relacje z prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej?
Fantastyczne!
To on wcisnął tutaj pana Milewskiego?
Odpowiem tak: w klubie nikt taki nie pracuje.
W ogóle go tu nie ma?
Do pracy w szkołach dobieramy sobie ludzi i tyle.
Czy to prawda, że po dwóch słabszych meczach, które przegraliście, był pan bardzo zagotowany? Czy poczuł pan wtedy, że coś jest nie tak? Oczywiście później się odbiliście.
Właśnie… To jest sport, nikt nie wie, co będzie. Człowiekowi zależy. Gorzej, gdyby nie zależało. Dlatego dotujemy sport, tak jak wiele innych rzeczy. Na przykład leki dla seniorów, bo dla mnie polityka senioralna jest priorytetem. Przeszło milion złotych! A co do piłki – wiadomo, są granice pewnego działania i nierzadko trzeba powiedzieć stop. Jak nie uda się awansować do drugiej ligi, to podejmiemy decyzję, czy będziemy grali w środku tabeli zawodnikami młodymi, czy może coś innego.
Czy wydatki na sport, które są teraz, z budżetem, który jest teraz, są maksymalne?
Maksymalne.
To się w ogóle nie wiąże z tym, co mówił pan jeszcze dwa lata temu, że w drugiej lidze będzie jeszcze większa rozpusta.
O rozpustnych wydatkach w wydaniu drugiej ligi nic nie mówiłem.
Jaki jest budżet gminy na ten rok?
Prawie dziewięćdziesiąt milionów złotych, a skończymy z wynikiem do stu milionów złotych. Wynik ten będzie uzależniony od uzyskanych dotacji.
Dlaczego gmina Stężyca sponsorowała program w Polsat Cafe – „Zaskocz Bliskich”?
W ramach promocyjnych działań gminy.
Zacytuję: „Wójt pomógł koledze, bo jego córka – prowadząca ten program – nie miałaby wówczas pracy, więc wójt załatwił jej ten program. Oczywiście nie za swoje pieniądze”.
Nie no, panowie, bo wójt coś tam powiedział. Wójt mówi wiele, a gmina też wiele wykłada na promocyjne programy. Pan myśli, że ja wszystkich tu znam? Skąd ja niby miałem wiedzieć, że to jest córka tego czy tamtego. Natomiast my z Polsatem jesteśmy związani już od 2016 r. Na naszym terenie robiliśmy wspólnie imprezy „Disco pod Gwiazdami”. Robimy imprezy z TVP, TVN i innymi mediami, np. Dziennikiem Bałtyckim, Radiem Kaszebe itd.
Jeden z zawodników powiedział, że wybudował pan swojemu znajomemu drogę asfaltową do posesji.
Cała gmina jest wyasfaltowana. Wszędzie mamy drogi z asfaltu. Nawet do gospodarzy mieszkających na uboczu prowadzą drogi asfaltowe.
A co z budową nowej Energylandii?
Inwestor kupił działki. Grunt jest na usługi rozrywkowe. Tam według planu zagospodarowania przestrzennego mogą powstać hotele, pensjonaty i inne atrakcje na użytek turystyczny.
Czy racjonalnym działaniem jest płacenie zawodnikowi takich pieniędzy – jak pan przyznał, 30% mniej podczas pandemii – jeśli w trakcie rundy był tylko na dziewięciu treningach?
Sytuacja z koronawirusem była sytuacją nadzwyczajną. Klub miał podpisany kontrakt, który był wiążący. Klub zapłacił chłopakowi, nie zostawił go na lodzie. To chyba dobrze? Na dodatek zawodnicy wykonywali swoją pracę on-line. Koniec kropka.
I mówi pan, że dlatego stać gminę na takie wydatki na sport?
Tak jak mówiłem – chcemy stworzyć świetną akademię. Musimy ponieść wydatki, aby udało nam się to zrealizować. Zresztą, ja nie znam się na wszystkim, mam swoich doradców. Proszę państwa, my działamy według określonego planu. Jeśli uda nam się awansować do drugiej ligi, to myślę, że wkład gminy osiągnie około siedemset tysięcy złotych plus sponsorzy i spokojnie damy sobie radę na tym poziomie. My w tej chwili czekamy na podpisanie umowy sponsorskiej z dużą firmą. Ale nie chcę mówić otwarcie, co to za podmiot. Dużo serca, czasu i pieniędzy włożyliśmy w ten projekt. To nie jest tak, że siedzimy i nic nie robimy w kwestii pozyskania sponsorów. Spokojnie.
Jak to jest, że teraz płaci pan zawodnikom nawet po piętnaście tysięcy złotych miesięcznie, a już w drugiej lidze sytuacja ma się zmienić?
W klubie nie ma takich zarobków.
Są. I pan o tym wie doskonale.
Powtórzę: nie ma. Proszę mi uwierzyć. Piętnaście to może z podatkami. A podatki od wynagrodzeń w tym kraju są rzędu od 40% do 50%, w zależności od skali. Od tego się nie ucieknie. Np. kierowca samochodu zarabiający siedem-osiem tysięcy zł na rękę, kosztuje pracodawcę czternaście – piętnaście tysięcy złotych. Takie są w Polsce podatki.
To i tak wciąż nie jest tania zabawa gminy.
Ale o jakiej zabawie panowie do mnie mówią? Nie ma żadnej zabawy. Daję dotację i mają się z tego rozliczyć. Koniec tematu. A klub ma też przecież sponsorów.
Dalej uważamy, że sport jest zabawą. To nie jest główna potrzeba społeczeństwa.
To co gmina ma innego ludziom zapewnić? Proszę sobie pójść na zebranie wiejskie i popytać ludzi, jakie mają potrzeby i czego im brakuje, albo czego chcą od gminy. Ja też się angażuję we wszystkie rzeczy miękkie – kulturę, festyny i inne atrakcje dla mieszkańców. Nie tylko sport. Mieszkańcy Gminy Stężyca oczekują od wójta wielu rzeczy. Już na innym poziomie. Muszę temu sprostać jak najlepiej potrafię. Tylko Bóg wie jak dalej nam pójdzie w sportowej rywalizacji i niech ma on nas w swojej opiece.
PIOTR STOLARCZYK I NORBERT SKÓRZEWSKI