Nie da się opowiadać o meczach Marsylii z PSG tylko przez pryzmat samego boiska. Za płytkie by to było. Trzy starcia tych dwóch zwaśnionych klubów z tego sezonu obfitowały w mniej lub bardziej brutalne faule. Szamotaniny. Szarpaniny. Kartki. Pretensje, wyzwiska, inwektywy. Większe i mniejsze wojny. Naprawdę specyficzne były to boje, kumulujące w sobie hekatombę negatywnych emocji. I tym razem atmosferę można było ciąć nożem. Niech nie zmyli was przepych Ligue 1, milionerzy biegający po murawie, niemało dużych nazwisk i atmosfera wielkiej piłki. Oglądając to starcie, podsumowujące na poły marsylską, na poły paryską trylogię, momentami czuliśmy się niczym na jakiejś toksycznej remizowej imprezie.  

Nie zadzieraj z PSG

Serio.

Weźmy taki barbarzyński kopniak Dimitriego Payeta w biodro Marco Verratiego. 33-letni Francuz nawet nie był zdziwiony, kiedy w doliczonym czasie gry wyleciał z boiska. Niby spojrzał wzrokiem tęskniącym za intelektem na czerwoną kartkę w rękach arbitra, ale sam doskonale wiedział, że za takie kryminały udaje się przedwcześnie pod prysznic.

Albo żałosne zachowanie Alvaro Gonzaleza, który tylko czekał aż Neymar wejdzie na boisko, żeby zaistnieć. Jeśli ktoś nie wie, to między panami iskrzy od dłuższego czasu. Zaczęło się od jesiennego ligowego zwycięstwa Marsylii. Przez całe spotkanie brazylijski gwiazdor PSG kopany był niemiłosiernie po nogach, a kiedy ponoć dodatkowo usłyszał od Alvaro, że jest małpą, a Hiszpan lubi zabawiać się z jego siostrą, wściekł się i doszło do rękoczynów, które przyniosły pięć czerwonych kartek. Spór przeniósł się poza boisko. Alvaro odpowiedział, że jeśli ktoś słyszał rasistowskie wyzwiska, to nie Neymar, tylko on sam i jego kolega z drużyny Hiroki Sakai. Jaka była prawda? Trudno powiedzieć.

Tak czy inaczej, Alvaro kopał później Neymara w Superpucharze, a na Twitterze wrzucił zdjęcie, na którym niesportowo żałosny sposób zatrzymywał uciekającego mu przy linii Brazylijczyka z dopiskiem „rodzice uczyli mnie, żeby wyrzucać śmieci” i tak to się wszystko toczyło. Teraz spotkali się po raz kolejny. Chronologia zdarzeń była prosta: Neymar wszedł i zaraz spotkał się przy linii z Alvaro. Piłkarzem lepszym – jakieś milion razy – jest ten pierwszy, więc stało się to.

Szkoda gadać. Zdaje się, że Hiszpan opłacił to zdarzenie kontuzją. Może i dobrze, bo abstrahując od całego konfliktu, im mniej boiskowych morderców i siepaczy, tym lepiej dla tego sportu.

Bo na murawie generalnie więcej argumentów miało PSG. Widać było, że jest to drużyna znajdująca się na trochę innym poziomie niż Marsylia. W innym miejscu. Paryżanie nie musieli tłamsić rywala, nie musieli dominować, żeby strzelać bramki. Byli po prostu skuteczniejsi. Wyraźnie lepsi. Doskonale pokazywała to bramka Kyliana Mbappe. To była jedna zabójcza kontra. Di Maria wypuścił Francuza prostopadłym podaniem, a ten pognał niczym bolid Formuły 1 czy inny Usain Bolt i nie pozostawił najmniejszych szans Mandandzie. Fenomenalnie ogląda się Mbappe, kiedy ma tylko trochę wolnej przestrzeni, tylko trochę miejsca, żeby się rozpędzić. W pędzie jest nie do zatrzymania.

Równie imponująca jest też umiejętność Mauro Icardi do wykorzystywania każdej nadążającej się okazji. Nawet najmniejszej. Tym razem bramkę strzelił plecami, w asyście defensora Marsylii, w sytuacji, po której nikt nie spodziewałby się, że będzie w stanie strzelić gola. Ale Argentyńczyk ma to zapisane w kodzie genetycznym. Inna sprawa, że potem kilka razy w niezłych sytuacjach kiksował.

Generalnie wydaje nam się, że PSG pyknęło Marsylię nie przyspieszając biegu. Kilka razy czy to Mbappe, czy Neymar, czy Icardi, czy jakikolwiek inny gracz paryskiej drużyny wybierali nieszablonowe, mocno ryzykowne i luzackie, może wręcz orlikowe rozwiązania rozgrania ofensywnych akcji, co uniemożliwiało wbicie jeszcze jednej bramki i ostatecznego zamknięcia meczu. Ale zabawa, to zabawa, w końcu jedynym pomysłem Marsylii na gonienie wyniku były faule i czyhanie na błąd niepewnego Sergio Rico. Pierwsza idea nie sprawdziła się ani w jednym celu. Druga spełzła na niczym, kiedy hiszpański golkiper obronił próbę Pape Gueye, będącą zarazem jedyną poważniejszą próbą Marsylii.

Krótko: nie zadziera się z PSG, bo dostaje się w papę.

Marsylia 0:2 PSG

Mbappe 9′, Icardi 24′

Fot. Newspix

Najnowsze

Suche Info

Thriller na Majorce! Barcelona traci punkty po emocjonującej końcówce

redakcja
Weszło

Śląsk bez argumentów w Białymstoku. Jaga gra dalej w Pucharze Polski

redakcja
Suche Info

Gwiazda młodzieżowej reprezentacji Francji będzie reprezentować Algierię

redakcja
5
Suche Info

Mauro Icardi z pudłem roku w lidze tureckiej [WIDEO]

redakcja
1
Suche Info

Probierz: Szanuję Fernando Santosa, ale nie miałem z nim dobrego kontaktu

redakcja
7
Suche Info

Reprezentacja Polski kobiet z kolejnym triumfem w Lidze Narodów

redakcja
4

Weszło

Weszło

Śląsk bez argumentów w Białymstoku. Jaga gra dalej w Pucharze Polski

redakcja
Inne sporty

Zamieszanie wokół rywalki Świątek. Nie zagra w Tokio, ale czy jest pokrzywdzona?

Kacper Marciniak
6
Bukmacherka

Czy Lewandowski podtrzyma dobrą passę? Zapowiadamy i typujemy 7. kolejkę LaLiga z Fuksiarz.pl

fuksiarz.pl
Weszło

Wieczysta Kraków nie spełnia snów o potędze

Jan Mazurek
14
Ekstraklasa

Dwa kartkowe błędy sędziów – dwóch piłkarzy powinno wylecieć z boiska | Niewydrukowana Tabela

Maciej Wąsowski
Ligue 1

Pochwała cierpliwości. O tym, jak Marcin Bułka wyczekał swój moment

Maciej Szełęga