Spora część obserwatorów Ekstraklasy głównego kandydata do spadku przed sezonem upatrywała w Warcie Poznań. Trudno się dziwić. Najbiedniejszy klub w stawce, który na starcie nawet nie zakładał awansu, kadra pierwszoligowa, brak wielkich transferów latem – argumentów, by tak sądzić, otrzymaliśmy dużo. Od razu było wiadomo, że jeśli Warciarze mają się jakoś obronić, to w pierwszej kolejności na pewno nie jakością czysto piłkarską, bo tej prawdopodobnie mają najmniej w całej stawce. Cała sztuka polegała na tym, żeby te różnice zniwelować pozostałymi aspektami: dobrym przygotowaniem fizycznym, dyscypliną taktyczną, zespołowością i walecznością. To jak na razie się udaje, ale nie ma się co czarować – to nieustanne wyciskanie maksa z mocno ograniczonego potencjału.
Liczby i statystyki pod wieloma względami pokazują, że poznański beniaminek uzyskuje najwięcej z najmniej. Pierwszy rzut oka w podstawowe dane i od razu widać, że razem z Podbeskidziem mówimy o najgorszej ofensywie w Ekstraklasie. Obie drużyny strzeliły zaledwie 14 goli w piętnastu kolejkach. Różnica polega na tym, że Warta straciła tylko 19 bramek, a “Górale” aż 38. Podopieczni Piotra Tworka jedynie dwa razy pozwolili rywalom na więcej niż dwa trafienia w meczu. Bielszczanie takich meczów mieli… siedem.
– My nad tą obroną dużo pracujemy. Nie będziemy grali średnim pressingiem, zawsze wysokim albo niskim. Legia nam pokazała, że nie potrafimy grać jeszcze w średnim pressingu. Staramy się, żeby formacja defensywna i druga linia dużo biegały. Robią to. Pod koniec brakuje sił i dają z wątroby, ale jak analizujemy naszą grę, to nie ma przypadku, że dobrze zamykamy strefy, przesuwamy. Poświęcamy swoje zdrowie i ciało. Dobrze to wygląda na obecną chwilę. Nie zejdziemy z tej drogi i będziemy to doskonalić – mówił pod koniec listopada w rozmowie z Weszłopolskimi trener Tworek.
Od początku zdawał on sobie sprawę z możliwości swojego zespołu. W przeciwieństwie do Stali i – zwłaszcza – Podbeskidzia, nie było tu myślenia życzeniowego. – Musieliśmy się dostosować. Na zapleczu graliśmy wyżej, zamykaliśmy rywali, ale tam nie ma takiej jakości, jeśli chodzi o budowanie akcji przez obrońców. Zakładając pressing, zmuszaliśmy do wybicia i zbieraliśmy te drugie piłki. Byliśmy na połowie przeciwnika i mogliśmy przejść do ataku. W Ekstraklasie obrońcy potrafią grać od tyłu i jeżeli zrobimy coś źle, to oni będą pod naszą bramką, a my będziemy bez sensu biegać. Dlatego od razu zdecydowaliśmy, że zmieniamy taktykę – przyznawał Tworek.
Krótko mówiąc, jeżeli chodzi o ofensywę, Warta była zmuszona postawić na futbol minimalistyczny, za to do bólu efektywny. Liczby potwierdzają to na każdym kroku. Kilka ciekawych danych od EkstraStats.pl dotyczących “Zielonych”.
-
najniższy zespołowy współczynnik expected goals (12.82, drugie od końca Podbeskidzie 14.10)
-
najmniej okazji do zdobycia bramki, jakie stworzyła drużyna (17, następne Podbeskidzie 21)
-
druga najniższa średnia strzałów na mecz (10.20, gorsze tylko Podbeskidzie)
-
najniższa średnia celnych strzałów na mecz (2.73, następne Podbeskidzie 3.20)
-
najniższy procent celnych strzałów względem wszystkich oddanych strzałów (26.80%)
-
drugi najgorszy wynik jeśli chodzi o gole ze stałych fragmentów gry (5)
-
najmniej minut z prowadzeniem w meczu (149)
-
najmniej meczów z prowadzeniem (6)
Jak widzimy, Warta jest albo najgorsza, albo lepsza jedynie od Podbeskidzia. Tym bardziej warto docenić, ile z tego wszystkiego wycisnęła.
Warciarzy dość często chwaliliśmy. Kulminacja nastąpiła po wygranej z Wisłą Kraków, gdy na ławce znalazło się pięciu zawodników. Dwóch z nich było bramkarzami, z czego jeden miał 16 lat. Końcówka roku była jednak załamaniem formy. Do świąt piłkarze Tworka przystąpili z czterema z rzędu porażkami na koncie. Inaugurację “wiosny” z Cracovią wygrali, choć niekoniecznie z przebiegu gry zasługiwali na więcej. Ale tak to u tej drużyny często wygląda, choć gwoli ścisłości trzeba zaznaczyć, że bywało też inaczej. Wystarczy chociażby wspomnieć pierwszą kolejkę i mecz z Lechią. Warta grała ciekawiej, ładniej, miała więcej sytuacji, a mimo to przegrała po przypadkowej okazji gości. Być może tamto spotkanie dodatkowo dało do myślenia sztabowi szkoleniowemu beniaminka.
Pytanie, jak długo “Zieloni” mogą funkcjonować w trybie “100 procent z 90 procent”, gdy w zasadzie każde zwycięstwo jest czymś ekstra, ponad stan? Punktują na granicy swoich możliwości, a mimo to ich sytuacja nie należy do zbyt komfortowych. Przewaga nad ostatnim Podbeskidziem to raptem cztery punkty. Lutowy terminarz na papierze jest dość trudny. Po wyprawie do Gdańska kolejnymi przeciwnikami będą Zagłębie Lubin, Piast Gliwice i Lech. Nie będziemy zdziwieni, jeśli zaplanowany na 20 marca mecz z “Góralami” okaże się starciem o życie.
Zimowe transfery dotychczas na kolana nie rzucają, choć Maciej Żurawski i Makana Baku na starcie nie zniechęcają. Czy to jednak wystarczy? Niczego nie dalibyśmy sobie uciąć.
Na razie Warta spróbuje zrewanżować się Lechii za wspomniane 0:1 z inauguracji. Do rywalizacji przystąpi mocno osłabiona w tyłach – za żółte kartki musi pauzować kapitan Bartosz Kieliba. Piotr Tworek może się pocieszać, że w tym sezonie już raz bez tego zawodnika wygrał (2:1 w Bielsku). Lechia to jednak większe wyzwanie, zwłaszcza że jest mocno podrażniona. Ostatnich sześć występów w jej wykonaniu to aż pięć porażek. Jeżeli zamierza powalczyć jeszcze o coś ambitniejszego niż cieplutki środek tabeli, musi się wreszcie odbić, a teoretycznie okazja nadarza się idealna.
Fot. FotoPyK