Na początku ubiegłego tygodnia pisaliśmy o tym, że Marcin Bułka stał się trzecim bramkarzem w FC Cartagena i jego dalszy pobyt w hiszpańskim drugoligowcu nie ma sensu. Tak też potoczyło się to w praktyce. Wypożyczenie polskiego bramkarza zostało skrócone, a PSG wysłało go w teren po raz kolejny. Tym razem wygląda na to, że nasz rodak wreszcie będzie mógł się wykazać i rozpocząć na poważnie pisanie pierwszego rozdziału w seniorskiej piłce.
Bułka w beniaminku Segunda Division głównie siedział na ławce. Debiutujący na tym szczeblu Marc Martinez okazał się pewniakiem do miejsca w składzie. Dopiero na przełomie listopada i grudnia, po serii słabszych występów całego zespołu, Bułka dostał swoją szansę. Rozegrał trzy mecze ligowe i jeden w Pucharze Hiszpanii. W lidze wypadł co najmniej solidnie – poważniejszych błędów nie popełniał, a z Rayo Vallecano (0:0) wybronił sytuację sam na sam i został wybrany przez kibiców piłkarzem meczu. Nieco więcej uwag można było mieć do jego postawy w pucharowym starciu z trzecioligową Ponferradiną, przy obu straconych golach nawet nie zareagował.
Po tamtym spotkaniu posadę stracił trener Borja Jimenez. Jego następca nie zamierzał dalej stawiać na Polaka, któremu na dodatek ponownie przyplątał się koronawirus. Gdy Cartagena ściągnęła do rywalizacji doświadczonego Leandro Chichizolę z Getafe, stało się jasne, że klub nie wiąże już planów z Bułką.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że urodzony w Płocku 21-latek nie pozostawił po sobie jakiegoś fatalnego wrażenia.
– Myślę, że nie wyglądał źle. Jest solidny w różnych aspektach. Ma dobry refleks, naprawdę potrafi grać nogami i ze względu na swój wzrost pewnie radzi sobie z górnymi piłkami. Pokazał też charakter. Już podczas jego debiutu ciągle słyszałem jak pokrzykuje na kolegów z obrony i nimi dyryguje. To było naprawdę dobre. Nie mogę o nim powiedzieć zbyt wielu złych rzeczy. Miał pecha, obrona Cartageny jest teraz najgorsza w lidze, a moim zdaniem przy żadnym straconym golu nie zawinił. Sądzę, że ma przed sobą ciekawą przyszłość i może zrobić przyzwoitą karierę. Musi tylko znaleźć zespół, w którym będzie pierwszym wyborem – mówi nam Jose Pastor, dziennikarz lokalnego portalu efesista.es, na co dzień zajmujący się Cartageną.
Mimo to wizerunkowo powstała rysa – brak oficjalnego debiutu w seniorach Chelsea, dwa występy w PSG (w tym jeden zawalony) i cztery mecze w Cartagenie. Razem sześć spotkań w seniorskim futbolu, a czas leci.
Wszystko jednak wskazuje na to, że Bułka wreszcie trafił do miejsca, w którym może się wykazać. Paryski gigant niemal od razu wypożyczył go na resztę sezonu (bez opcji pierwokupu) do Chateauroux, czyli ostatniego zespołu drugiej ligi francuskiej. Przed minioną kolejką ekipa ta w dwudziestu dwóch meczach wywalczyła zaledwie 17 punktów i straciła najwięcej bramek w całej stawce – aż 36. Przeważnie numerem jeden był 26-letni Julien Fabri, mający na koncie 98 meczów w Ligue 2. Dwa występy zaliczył cztery lata starszy Remi Pillot, który także nigdy nie przebił się we francuskiej ekstraklasie i musiał się ograniczyć do jej zaplecza. Ostatnio na boisku nie pomagali, dlatego zdecydowano się na ściągnięcie Bułki.
I – w przeciwieństwie do Cartageny – w Chateauroux docelowo ma on być pierwszym wyborem.
Być może jeszcze nie zdążył przybić piątki ze wszystkimi nowymi kolegami, a już zadebiutował przeciwko Chambly. Okoliczności na udane wejście były wymarzone. Goście pod koniec pierwszej połowy zaczęli grać w dziesiątkę i po przerwie przyjęli aż cztery ciosy. Bułka mógł się skupić na oklaskiwaniu kolejnych goli.
Jego drużyna odniosła pierwsze zwycięstwo od jedenastu kolejek. Nadal zamyka tabelę, ale zbliżyła się na trzy punkty do Pau FC oraz na pięć do Guingamp i Nancy. No i nie ma już najgorszej defensywy, teraz to niezbyt zaszczytne miano przypadło właśnie Chambly.
Powiedzmy sobie szczerze: jeśli Marcin Bułka chce się na poważnie pokazać w europejskiej piłce, podczas tego wypożyczenia nie wypada mu się nie sprawdzić. Niżej już poprzeczki nie da się zawiesić, by ewentualne przebicie się miało pozytywny wydźwięk. Na szczęście sytuacja startowa pokazuje, że są duże szanse na pomyślny scenariusz.
Fot. FotoPyK