Jakub Świerczok jest w gazie. W ostatnich siedmiu meczach strzelił osiem goli, które pozwoliły Piastowi wykaraskać się z dołu tabeli. Właściwie dopiero, kiedy 28-letni napastnik odnalazł swój rytm i drogę do optymalnej formy, ekipa Waldemara Fornalika zaczęła grać na miarę oczekiwań. Polak strzela regularnie, na wiele różnych sposobów, jest absolutnym liderem swojego zespołu i jedną z największych gwiazd ligi.
Inna sprawa, że przecież wcale nie jest tak, iż jesteśmy tym faktem jakoś specjalnie zdziwieni. Kiedy Piast ogłaszał wypożyczenie Świerczoka z Łudogorca, spodziewaliśmy się, że będzie to ponadprzeciętny transfer. Byliśmy więc cierpliwi, kiedy wolno się rozkręcał, kiedy zaliczył fatalne pudło z Dynamem Mińsk, kiedy przestrzeliwał trzy bardzo dobre sytuacje z Pogonią, kiedy trafiał w poprzeczkę z Wisłą Płock. Widać było bowiem, że nie stracił luzu, tej swojej bezczelności, która zawsze wyróżniała go na polskich boiskach. Cierpiał tylko na dolegliwość rozregulowanego celownika, ale ten kryzys – tak jak w przypadku całego Piasta – musiał w którymś momencie minąć. Za dobry był na to, żeby wiecznie błądzić. Tej wiary nie skruszyły nawet problemy zdrowotne.
No i tak się stało. Gorsze chwile dobiegły końca wraz z listopadem. A jak już dobiegł, to na dobre.
W Zabrzu wykorzystał sam na sam z Martinem Chudym po fatalnym błędzie Romana Prochazki. Z Lechią Gdańsk pewnie wykonał rzut karny wywalczony przez Dominika Steczyka. Był głównym architektem ukradnięcia punktów Legii, bo choć rzadko znajdował się przy piłce, to w pierwszej połowie zdołał wywalczyć rzut rożny, po którym bramkę zdobył Piotr Malarczyk, a w drugiej sam przymierzył tak mocno, tak umiejętnie, tak celnie, że Artur Boruc nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
PIAST GLIWICE POKONA ŚLĄSK WROCŁAW – KURS 2.15 W TOTALBET
W grudniu było równie mocno. Zaczął od przepięknego wielometrowego loba z Zagłębiem Lubin za kołnierz Dominika Hładuna, co jednak nie przyniosło Piastowi zwycięstwa, za co Świerczok miał do siebie pretensje na antenie Canal Plus, bo – jak sam mówił – powinien był wykorzystać resztę okazji. A tych nie brakowało, co z jednej strony stanowi o minusiku przy jego nazwisku, a z drugiej strony pokazuje wszechstronność ofensywną napastnika Piasta. W pomeczówce pisaliśmy tak: Najlepsze natomiast w grze Świerczoka jest to, że jest piłkarzem wielowymiarowym. Mamy bramkę po golu z połowy. Mieliśmy rajd z kiwką na Guldanie. Znalezienie się sprytnym ustawieniem bez krycia na trzecim metrze. W drugiej połowie była próba głową czy uderzenie wewnętrznym podbiciem z bliska po idealnym dograniu Konczkowskiego.
W laniu Podbeskidzia też odgrywał jedną z głównych ról. Najpierw zamienił na gola nieudany strzał Michała Chrapka, a chwilę później wywalczył – wątpliwego, ale to drugorzędne – karnego przechytrzając Aleksandra Komora. Skończył się rok. Zaczął się nowy. Kluby rozjechały się na zgrupowania i z nich wróciły. Skończyła się zimowa przerwa. Liga została wznowiona i… nic się nie zmieniło. Świerczok z Wisłą Kraków ponownie pokazał olbrzymie umiejętności i niebagatelną wszechstronność.
Pierwszy gol? Przyjęcie piłki wyrzuconej z autu. Wygrana przebitka. Spokój. Technika. Pewne wykończenie. Klasa.
Drugi gol? Chytre wykorzystanie blokującego go młodziutkiego Piotra Starzyńskiego, wywalczenie karnego i zamienienie go na bramkę.
Dwudziestoośmiolatek nie bierze jeńców. Jest pewny swoich umiejętności. Dalej ma w sobie sporo z tego chłopaka, który dekadę temu wchodził do polskiej piłki, prezentując nie tylko spory piłkarski potencjał, ale też charakterystyczną bezczelność. Fajnie charakteryzował to Tomasz Podgórski:
– Bezczelny i emanujący pewnością siebie. Wielu osobom to przeszkadzało, ale ja to tolerowałem, bo szybko zrozumiałem, że on taki po prostu jest i nikogo nie udaje. Styl bycia. Tego się w ludziach nie zmienia. Pamiętam z nim śmieszną historię. W swoim debiucie, a wszedł w 70. minucie, próbował z połowy boiska zaskoczyć lobem wysuniętego Janukiewicza. I prawie się mu udało, bo piłka minimalnie minęła spojenie. Schodzi do szatni, jest wyraźnie przybity:
– Chłopaki, mam do siebie ogromne pretensje, uwierzcie, wiem, że zawaliłem, przepraszam.
– Co ty mówisz? Za co przepraszasz?
– On był na szesnastym metrze, kiedy strzelałem. Do pustej przecież muszę trafić!
Zawsze wiedział, że dużo umie, że na wiele go stać, więc od siebie wymagał. Przy tym sam po czasie doszedł, że jego problemem było to, że za łatwo dawał ponosić się emocjom i impulsom. Zbyt często opieprzał kolegów, zbyt często trąbił na prawo i lewo o swojej pewności siebie, zbyt często gadał i obiecywał, zamiast po prostu robić. Zdaje się, że z czasem mu to minęło, że dojrzał i nic dziwnego, bo wchodzi w wiek idealny dla piłkarza – taki, kiedy jest jeszcze w pełni swoich fizycznych możliwości, ale też taki, w którym swoje już przeżył, swoje doświadczył i swoje zobaczył. Spokojnie może być pełnoprawnym liderem wzrastającego Piasta, który chce się wiosną wbić w walkę o europejskie puchary.
PIAST ZREMISUJE ZE ŚLĄSKIEM – KURS 3.30 W TOTOLOTKU
I w sumie niewykluczone, że powrót do Ekstraklasy mu posłuży. Nie mamy na myśli oczywiście jakiegoś niespodziewanego powołania na zgrupowanie reprezentacji Polski, nawet jeśli Paulo Sousa deklaruje, że przygląda się kilku ligowcom, bo w ataku kadry jest ścisk i akcje Świerczoka stoją dużo niżej niż akcje Milika, Piątka, Świderskiego czy nawet Białka, ale stać go na to, żeby jeszcze więcej znaczyć na krajowej arenie.
Ot, chociażby poważnie powalczyć o koronę króla strzelców Ekstraklasy. Jasne, Tomas Pekhart ma pięć goli więcej, jest zdrowy i też pewnie będzie strzelał i to nie tylko z tej swojej bańki, ale pamiętajmy, że kiedy Świerczok zaczął regularnie strzelać w tym sezonie, Czech miał już na koncie osiem trafień, więc parę brameczek udało się odrobić i nikt nie zawiesza broni. A nawet jeśli pościg okazałaby się bezskuteczny, to w przypadku polskiego snajpera przedział piętnastu-dwudziestu goli wydaje się wielce prawdopodobny. A to już coś.
No, i po prostu, to, że jest w lidze, z miejsca dodaje jej mnóstwo kolorytu. Tym razem dla odmiany typowo piłkarskiego, płynącego z gry jakościowego piłkarza.
Fot. Newspix