Reklama

Radosław Murawski zagra w Lechu. Potencjalnie transfer z gatunku win-win

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 stycznia 2021, 12:51 • 6 min czytania 19 komentarzy

Lech Poznań dokonał w czwartek ciekawego transferu, ale niestety dla jego kibiców, dopiero pod kątem przyszłego sezonu. Od 1 lipca piłkarzem “Kolejorza” będzie Radosław Murawski i trudno tutaj kręcić nosem, natomiast pozyskanie tego zawodnika nie zmienia faktu, że wiosną Dariusz Żuraw nie będzie miał dużego wyboru w środku pola. 

Radosław Murawski zagra w Lechu. Potencjalnie transfer z gatunku win-win

Klub z Bułgarskiej chciał sprowadzić wychowanka Piasta Gliwice już teraz, lecz nie ma na to szans. Denizlispor miał wobec niego czteromiesięczne zaległości, co umożliwiałoby rozwiązanie kontraktu pół roku przed jego wygaśnięciem. Gdy jednak pojawiła się taka groźba na horyzoncie, Turcy natychmiast spłacili Polaka. Według informacji Interii chodziło o 250 tys. euro. W efekcie jedyną możliwością byłby normalny transfer, a to mogłoby kosztować nawet milion euro. Biorąc pod uwagę fakt, że Murawski za kilka miesięcy mógłby zmienić barwy za darmo, chodziłoby o zbyt duży wydatek. Lech mimo to nie zamierzał rezygnować z piłkarza i jest gotowy na niego poczekać, dlatego związał się z nim od nowego sezonu.

26-letni pomocnik bardzo by się teraz przydał Dariuszowi Żurawiowi. Za granicą rozwinął się piłkarsko, przestał być typową “szóstką” i teraz równie dobrze spisuje się w roli “ósemki”, a właśnie kogoś takiego w Poznaniu szukano. Skoro jednak przyjdzie dopiero za parę miesięcy, Lech awaryjnie ściągnął Nikę Kwekweskiriego. To raczej uzupełnienie kadry, mające sprawić, by po odejściu Karlo Muhara na wypożyczenie do Kayserisporu zgadzała się liczba środkowych pomocników. Bez Gruzina do gry w drugiej linii na pozycjach “6” i “8” byliby tylko Pedro Tiba, Jesper Karlstroem i ewentualnie Filip Marchwiński. Sprowadzony zimą Szwed wypełnia lukę po Jakubie Moderze i może być ustawiony obok Tiby, ale brakowało jakiejkolwiek głębi składu. W razie kartek lub absencji zdrowotnych zaczęłyby się schody.

Murawski na pewno nie wróci do Polski z podkulonym ogonem. Nie musi się wstydzić swojego dorobku na obczyźnie.

Gwiazdą nie został, kibice nie tworzyli murali z jego podobizną, ale i w Palermo, i w Denizlisporze praktycznie przez cały czas należał do ważnych ogniw. W zespole z Sycylii przez dwa lata rozegrał 69 meczów w Serie B na 80 możliwych – zdecydowaną większość w pierwszym składzie. Z ławki nie podniósł się tylko siedem razy, w pozostałych przypadkach chodziło o pauzy kartkowe lub drobne urazy. Gdy Palermo w sezonie 2017/18 walczyło o włoską ekstraklasę, w półfinałach z Venezią i przegranym jedną bramką finałowym dwumeczu z Frosinone Polak zawsze występował od początku.

Palermo w obu sezonach bez powodzenia dobijało się do Serie A, problemy finansowe się nawarstwiały i na koniec zostało karnie zdegradowane do czwartej ligi. Pod tym kątem Murawski może mówić o pechu, bo jak zaznaczaliśmy wcześniej, w Turcji także nie zawsze dostawał regularne wypłaty. Z tego powodu zresztą z Denizlisporem w kwietniu ubiegłego roku rozstał się Adam Stachowiak.

Reklama

Murawski nad Bosforem znaczy jeszcze więcej niż w poprzednim klubie. Dość powiedzieć, że w ubiegłym sezonie jedyne dwa opuszczone mecze ligowe dotyczyły kartek. W pozostałych przypadkach zawsze wychodził w podstawowej jedenastce i tylko dwukrotnie nie przebywał na boisku do ostatniego gwizdka sędziego. W Super Lig rozegrał wtedy 2810 minut – najwięcej w całym zespole.

Teraz jest w zasadzie tak samo, tyle że przymusowych absencji było więcej.

W październiku dwie stracone kolejki przez sprawy zdrowotne, a oprócz tego dwa zawieszenia kartkowe (jedna za czerwoną). Denizlispor jako drużyna spisuje się fatalnie, odniósł zaledwie trzy zwycięstwa i szoruje po dnie tabeli. Tym bardziej szefowie klubu nie chcieli zgodzić się na wcześniejsze odejście Murawskiego, bo jeszcze bardziej zmniejszyliby szanse na utrzymanie. A żartów nie ma. Super Lig wyjątkowo wystartowała w 21-zespołowym zestawieniu, dlatego spadną aż cztery ekipy.

Nasz rodak wszedł do tego klubu z buta. W debiucie on i koledzy pokonali Galatasaray 2:0, a miejscowe media były zachwycone jego postawą. “Grał przeciwko pomocnikom wycenianym łącznie na ponad 30 mln euro, podczas gdy sam jest wyceniany na skromny milion, a mimo to właśnie on zrobił show. Zaliczył 11 odbiorów, wygrał 10 z 16 pojedynków, 74 razy był przy piłce i został liderem zespołu. Odegrał kluczową rolę w tym zwycięstwie” – chwalił portal Fotomac.

Murawski mimo niewielkiego stażu szybko zaczął wykonywać rzuty karne. Strzelił w ten sposób pięć ze swoich sześciu goli dla Denizlisporu (raz jedenastki nie wykorzystał). Oprócz tego zdarzyło mu się pięknie trafić z dystansu.

Przez ten rok w Denizlisporze zapracowałem na szacunek u kibiców, dziennikarzy, piłkarzy innych klubów. Jakbyście zapytali kogoś z innych ekip, raczej pozytywnie się na mój temat wypowiedzą. Miałem dobry sezon. Strzeliłem cztery gole – to mój najlepszy dotychczasowy bilans. Znajomi się śmieją, że trzy z karnych, ale samo wyznaczenie do karnych to też duma. Równie dobrze nasz napastnik, Hugo Rodallega, mógłby się nie zgodzić, powiedzieć, że on potrzebuje bramek. Myślę, że Turcy zobaczyli, że Polacy to porządna firma. Pracujemy ciężko. Nie kręcimy nosem, nie szukamy konfliktów – gramy w piłkę. Przy tym jesteśmy teoretycznie tańsi. Uważam, że rośnie popyt na piłkarzy z Polski. Dziś czasem dzwonią do mnie i pytają o zawodników z Ekstraklasy. Ja promuję każdego, o którego pytająwe wrześniu lekko pochwalił się Murawski w rozmowie z Leszkiem Milewskim.

Reklama
Przez trzy i pół roku na obczyźnie były pomocnik Piasta pracował już z dziesięcioma trenerami! Wszyscy bez wyjątku go cenili i wstawiali do składu.

Zamieniając drugą ligę włoską na turecką ekstraklasę nie ukrywał on, że robi to nie tylko ze względu na problemy Palermo, ale także na fakt, iż nie chciał już dłużej występować w Serie B. Występując na tym szczeblu trudno byłoby mu trafić do reprezentacji, skoro jego konkurenci grają w Serie A lub innych lepszych ligach. Liczył, że transfer do Super Lig zwiększy jego notowania pod tym kątem, że będzie uważniej obserwowany, ale w praktyce nic się nie zmieniło. Nadal nie doczekał się powołania.

 – Nie ma zainteresowania moją osobą. Żadnego telefonu z kadry też nigdy nie było. Może pod tym kątem gdzieś człowiek liczył na coś więcej, grając w Turcji, będąc tutaj na językach. Tak, mam z tyłu głowy myśli: skoro gram w tej lidze, może będzie mi dane dostać zaproszenie na kadrę. Ale też wiem, że kadra to elita, a liga turecka jest mniej oglądana w Polsce – przyznawał sam zainteresowany we wspomnianym wywiadzie.

Dziś, określając swoją przyszłość powrotem do Polski, ponownie przyznaje, że patrzy również pod kątem reprezentacyjnym. Jeśli zacznie wyróżniać się w “Kolejorzu”, nowy selekcjoner nie będzie nie mógł tego przeoczyć.

Dla Lecha to transfer małego ryzyka. Pozyskuje zawodnika jak na naszą ligę więcej niż dobrego, o odpowiedniej mentalności, niepodatnego na kontuzje, sprawdzonego we Włoszech i w Turcji, a przy tym nadal w wieku sprzedażowym (w kwietniu skończy 27 lat). Szkoda jedynie, że wszystko opóźni się o pół roku, ale jak to w życiu – na dobre trzeba czasem poczekać.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
0
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

19 komentarzy

Loading...