Reklama

Kądzior zaczyna walkę o powrót do kadry. W Turcji wcale nie będzie mu łatwo

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2021, 15:40 • 6 min czytania 18 komentarzy

Liczyliśmy, że będzie inaczej. Że nie zadziała iberyjska klątwa i Damian Kądzior nie podzieli losów Ebiego Smolarka, Cezarego Wilka, Dariusza Dudki czy Bartłomieja Pawłowskiego. Miał na to papiery. Taki ładny był, amerykański, aż chciałoby się rzucić klasykiem z Samych Swoich, bo faktycznie 28-letni pomocnik, wchodząc do drużyny Eibaru, wcale nie stał na straconej pozycji. Ale cóż, nie wyszło. Przez pół roku rozegrał zaledwie sześć spotkań w La Lidze i dwa mecze w Pucharze Hiszpanii, co złożyło się na zaledwie 370 minut i musiał udać się na wypożyczenie, żeby mieć jeszcze jakiekolwiek szanse na wyjazd na Euro. Kierunek? Niebanalny, ale niesensacyjny – Turcja, Super Liga, Alanyaspor. 

Kądzior zaczyna walkę o powrót do kadry. W Turcji wcale nie będzie mu łatwo

Dlaczego Kądziorowi nie wyszło w La Lidze?

Przecież naprawdę to był gość, który wcale nie wziął się w Hiszpanii z przypadku. Latem Eibar bardzo o niego zabiegał. Sam zawodnik podkreślał, że właśnie to żywe zainteresowanie przekonało go do przenosin na Ipurua Municipal Stadium, bo nie chciał iść do klubu, w którym dopiero musiałby wszystkich przekonywać o własnej wartości. Przychodził z silnego i cenionego Dinama Zagrzeb. I to po bardzo udanej kampanii, w której był mocno wyróżniającą się postacią w lidze chorwackiej. Statystyki – 30 meczów, 10 goli, 10 asyst – mówią same za siebie. Kosztował 2 miliony euro, czyli kwotę – jak na warunki tego klubu – naprawdę niemałą. 

W międzyczasie Kądzior udzielił paru wywiadów, z których wynikało, że jest fanatykiem ligi hiszpańskiej, że gra w niej to było jego marzenie od bardzo dawna. W Newonce opowiadał, że „musi przejść przez wymagający uniwersytet trenera Mendilibara”, ale zaraz dodawał, że będzie miał o tyle łatwiej, iż jest „świadomym uczniem”.

No cóż, słowa to jedno, rzeczywistość to drugie. Skończyło się tak.

Reklama

Jose Luis Mendilibar nie cenił sobie zbyt wysoko usług Damiana Kądziora. Stawiał na innych, choć Polak mógł grać i na lewym, i na prawym skrzydle. Wyżej w hierarchii Mendilibara byli nie tylko nominalni skrzydłowi Bryan Gil (12 meczów, 2 gole), Takashi Inui (17 meczów, 1 gol) i Pedro Leon (11 meczów, 1 gol, 1 asysta), ale też boczni obrońcy Kevin Rodrigues (12 meczów, 1 gol, 1 asysta) i Alejandro Pozo (13 meczów). Nieważne było, czy prezentują się akurat lepiej, czy gorzej, czy dostarczają konkrety, czy ich im brakuje – ważne, że oni dostawali szanse, a Kądzior nie.

EIBAR POKONA ATLETICO MADRYT – KURS 5.82 W EWINNER

W listopadzie rozmawialiśmy o jego pozycji w Eibarze z szefem oficjalnego, rozpoznawanego przez działaczy fanklubu SD Eibar Polonia, Michałem Ratajczykiem.

Mendilibar mówił na jednej z konferencji o nowych zawodnikach, a więc również o Kądziorze, że nie rozumieją za bardzo tego co chce grać Eibar. To nie jest drużyna, która gra piękną piłkę. Zdaniem Mendilibara nie ma na świecie stopera, który nie miałby problemów z dobrą wrzutką. Poradzi sobie raz, drugi – wszystkich nie wybije. To jest trochę prymitywne, ale zdaje egzamin. Kądzior w pierwszych meczach bardziej szukał klepki, krótkiej gry. To nie mogło zdać egzaminu. Kądzior stracił nawet przez wyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski. W Eibar na przerwę reprezentacyjną zostali wszyscy poza nim i Dmitroviciem. Wszyscy mieli okazję popracować nad adaptacją do stylu, Kądzior nie.

A więc, dla kontrastu, Kądzior nie pojechał na listopadowe zgrupowanie, żeby zostać w klubie i wdrożyć się w schematy układanki Mendilibara, co popierał były już selekcjoner Jerzy Brzęczek.

– W ostatnim tygodniu kilkukrotnie rozmawialiśmy i podjęliśmy wspólnie decyzję, żeby Damian został w klubie i mógł przekonać do siebie trenera. Damian po przejściu do Eibaru nie miał okresu przygotowawczego, również w czasie wrześniowych i październikowych zgrupowań był na zgrupowaniach reprezentacji. Trener miał mało czasu, żeby się mu bliżej przyjrzeć i wkomponować go do zespołu. Wierzę, że brak Damiana na listopadowym zgrupowaniu pomoże mu w tym, żeby rozgrywał więcej spotkań w swoim klubie. To mu ułatwi walkę o wyjazd na mistrzostwa.

Czy to coś pomogło? Dajcie spokój.

Absolutnie nic. Dalej ława, dalej na boisko wybiegali inni. Aż do meczu z Barceloną, kiedy to Kądzior łaskawie dostał szansę pokazania się w meczu La Liga po dwóch miesiącach przerwy. Jak mu poszło? Przeciętnie. Starał się. Dużo biegał. Walczy, gryzł trawę, Próbował coś zdziałać. Oddał kilka zablokowanych strzałów. Bił stałe fragmenty gry. Przeważnie niedokładnie, ale raz Marc Ter Stegen musiał interweniować po jego silnym uderzeniu z rzutu wolnego.

Reklama

Nic specjalnego. Bartłomiej Pawłowski też kiedyś nie wyglądał najgorzej na tle Barcy.

Ale to były inne czasy.

Tak czy inaczej, ani ten występ, ani asysta w meczu Pucharu Hiszpanii z Las Rozas tydzień później niczego nie zmieniły w jego pozycji w Eibarze. Właściwie to Kądzior od początku roku poszukiwał już miejsca, w której mógłby pójść na wypożyczenie, żeby znów zacząć łapać minuty. Sam poczuł, że odjeżdża mu – i to coraz szybciej – wyjazd na Euro. W rankingu skrzydłowych za 2020 umieściliśmy go w pierwszej czwórce. Przed nim uplasowali się Kamil Jóźwiak, Przemysław Płacheta i Kamil Grosicki, ale cały kwartet dostał od nas klasyfikację C, więc różnicę między wszystkimi panami są relatywnie niewielkie.

Problem w tym, że faktycznie Kądzior – przynajmniej do tej pory, bo po przyjściu nowego selekcjonera wszystko może się odwrócić do góry nogami – po listopadowych meczach trochę wypadł poza kadrę. Jóźwiak wydaje się pewniakiem do wyjazdu na Euro. Grosicki raczej też, tym bardziej, że dostaje coraz większe szanse w West Bromwich Albion. Płacheta błysnął i zasygnalizował, że należy mu się dalsza szansa. No a przecież regularne powołania dostawał też Sebastian Szymański, który w klubie jest rozgrywającym, ale w kadrze biega po skrzydełku.

Żeby wbić się między nich Kądzior potrzebuje więc regularnego grania.

Stąd też wybór Alanyasporu jako destynacji wypożyczenia. Co to za klub? Ano bardzo solidna turecka marka. W tym sezonie plasują się na szóstym miejscu w tabeli Super Ligi, rok temu byli piąci, dwa lata temu dziewiąci. Nie ma mowy o żadnej walce o utrzymanie, żadnej przeciętności. Alanyaspor aspiruje, żeby wbijać się w czołówkę. Zapowiada się nieźle. Polaka zachwala też prezes klubu, Hasan Cavusoglu, który jest przekonany, że Kądzior zrobi różnicę na boisku.

ALANYASPOR POKONA ERZURUMSPOR – KURS 1.70 W TOTALBET

Żeby jednak nie było tak kolorowo, to wcale nie jesteśmy przekonani, czy sześciokrotny reprezentant Polski tak łatwo wywalczy sobie miejsce w składzie Alanyaspor. Serio. Lewe skrzydło obstawia Davidson. Latem Brazylijczyk kosztował klub milion euro. W siedemnastu meczach rundy jesiennej strzelił sześć goli i zanotował trzy asysty, co czyni go najkonkretniejszym piłkarzem całego zespołu. Na prawym skrzydle biega zaś kapitan zespołu Efecan Karaca – doświadczony grajek, który jesienią grał nawet w reprezentacji Turcji i to wcale nie epizody. Jego liczby są akurat gorsze, bo cztery asysty w trzynastu meczach nikogo na kolana nie rzucą, ale to Karaca ma wyrobioną markę, więc wygryzienie go wcale nie będzie łatwym zadaniem.

Co więcej: kiedy trzeba na boki schodzi również Khouma Babacar, nominalnie napastnik, który ma solidne doświadczenie z Serie A (potrafił nawet strzelić dziesięć bramek w barwach Fiorentiny) i też wypadałoby gdzieś znaleźć dla niego miejsce na boisku. Kądzior nie jest od tej trójki ani wyraźnie lepszy, ani młodszy, ani bardziej doświadczony, więc nie ma za wielu powodów, żeby uważać, że ot tak, z miejsca zacznie grać. Inna sprawa, że wiemy, iż stać go na dużo. W formie, przy otrzymaniu szansy, potrafi być bardzo groźny. I tego mu życzymy. Jeśli wróci do dyspozycji i liczb z wiosny 2020 roku będzie dobrze.

Fot. Alanyaspor

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...