Jerzy Brzęczek został zwolniony. Szokująca informacja? Na pewno tak, jeśli mówimy o momencie. Natomiast gdyby to od nas zależało, to podjęlibyśmy taką decyzję już wcześniej. I pisaliśmy o tym wielokrotnie na Weszło. Spokojnie bylibyśmy w stanie znaleźć kilkanaście argumentów na poparcie tezy “Jerzy Brzęczek nie powinien pełnić dalej roli selekcjonera kadry”. Ale wybraliśmy pięć kluczowych. Słowem – co złego w kadrze zrobił Kazimierz Górskich naszych czasów?
Zadowolenie z porażek
Bodaj najbardziej irytujące u Brzęczka było to, że po niemal każdej porażce potrafił tak jakoś poczarować słowem, że wyszło na to, że prawie ten mecz wygraliśmy. Gdy spadł z Ligi Narodów, a później dzięki reformie rozgrywek się w niej utrzymał, to z dumą obwieszczał, że zadanie zrealizował. Jak z Włochami nie pierdnęliśmy na boisku, to Brzęczek mówił, że cóż, że no bywa, że przecież nie będziemy z Włochami toczyć równorzędnych starć. Gdy z każdym lepszym przeciwnikiem dostawaliśmy w cymbał i to w sposób taki, że aż bolało, selekcjoner obwieszczał – “nie zgodzę się, że gramy słabo”.
To nie był wyjaśnienia, to nie były rzeczowe analizy. To były tanie wymówki i czarowanie rzeczywistości. Nie wiemy, czy takie same słowa ze strony Brzęczka padały też w rozmowa z prezesem Bońkiem. Ale jeśli tak i jeśli tylko na tyle było stać Brzęczka, to nie dziwimy się tej decyzji. Po prostu każda analiza słabego meczu reprezentacji ograniczała się do tego, że były już selekcjoner mówił “po prostu jesteśmy słabsi” lub “wcale nie byliśmy słabsi”. W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że największy atutem Brzęczka jest to, że nie dostajemy 0:5 w każdy meczu. Trochę mało, prawda?
Nic nowego nie wymyślił
Adam Nawałka w reprezentacji coś stworzył. Wymyślił sobie duet napastników Lewandowski-Milik i grał nim niemal cały czas. Poukładał tę współpracę, stworzył być może najlepszego Lewandowskiego w reprezentacji Polski, uwypuklił rolę Milika. Wyczarował Krzysztofa Mączyńskiego i zrobił z niego filar kadry. Pokierował Tomaszem Jodłowcem (TOMASZEM JODŁOWCEM!) tak, że ten był cennym rezerwowym. Wypromował Bartosza Kapustkę. Owszem, później się pogubił, nie wyszła mu zmiana ustawienia, ale myśląc “kadra Nawałki” mamy przed oczami innowacje zaprowadzone w tej kadrze na przestrzeni całej kadencji.
A Brzęczek? No nic. Były eksperymenty, ale nieudane. I wprowadzane też bez większego przekonania. Krótki romans z grą bez skrzydeł? Szybko porzucony. Gra na trzech środkowych pomocników bez typowej “dziesiątki”? Epizodyczne próby, a później znów powrót do gry 1-4-2-3-1. Wprowadzanie młodzieży? To raczej młodzież wpychała mu się do kadry niż faktycznie Brzęczek kogoś dla tej kadry wymyślał. Właściwie tylko Arkadiusz Reca zaistniał w reprezentacji z takich nieoczywistych piłkarzy, natomiast pytanie – czy było to z korzyścią dla kadry?
Brzęczek nie stworzył dla tej reprezentacji niczego, co byłoby cenne dla jego następcy.
Nieułożenie sobie relacji z Lewandowskim
Możemy strugać głupków i udawać, że legendarna już cisza w wywiadzie dla TVP była tylko feralną chrypką Lewandowskiego. Że coś akurat mu stanęło w gardle, na moment się zamyślił i przez to nie wiedział jak wybrnąć z pytania dziennikarza. Tak, możemy w to brnąć.
Natomiast nie ma przypadku w tym, że Lewandowski przez ostatnie miesiące nie poświęcił selekcjonerowi choćby pół dobrego słowa. Myśleliśmy nawet o tym, by popełnić jakiś czas temu tekst na ten temat i mieliśmy już nawet wyszperane cytaty, gdy Lewandowski miał okazję powiedzieć coś o selekcjonerze, ale zgrabnie temat Brzęczka omijał. Ale jakoś odpuściliśmy sobie. I może trzeba było, bo mielibyśmy dziś podkładkę pod ten akapit.
Lewandowski u Brzęczka był sfrustrowany, wielokrotnie męczył się na boisku. Można mówić, że skoro pracował z Kloppem, Guardiolą czy Ancelottim, to trudno było mu się teraz przestawić na Brzęczka. Ale jakoś Nawałka potrafił do niego dotrzeć – poza boiskiem, ale przede wszystkim na boisku. Poukładać tę drużynę tak, by gwiazda Lewandowskiego lśniła – może nie jak w Bayernie, ale… No, ale chociaż tak, jak za poprzedniego selekcjonera.
Wyniki
Po prostu. Gładkie bęcki od Włochów. Zero zagrożenia przy 0:1 z Holandią. Wstydliwe 0:2 ze Słowenią. Remis z Austrią. Żenujące 1:0 z Macedonią, jeszcze bardziej wybłagane zwycięstwo nad Łotwą. Nieudolna jeszcze jedna porażka z Włochami. Przegrany sparing z Czechami.
Naprawdę nie było trudno nam sporządzić ranking dziesięciu najgorszych meczów za kadencji Brzęczka. Właściwie problem był tylko z odsianiem tej dziesiątki i wybraniem TOP3 największych rzygów, jakie kadra zagrała w tym czasie.
Jasne, możemy zachwycać się wygranymi eliminacjami do Euro, gdy tak naprawdę jedynym realnym zagrożeniem dla tej kadry była Austria. Ale już Liga Narodów brutalnie obnażyła to, że z tym selekcjonerem próżno wypatrywać historycznych zwycięstw nad Portugalią, jakiegoś równorzędnego starcia z Niemcami czy ogrania Belgów. Gdy podczas losowania grup w eliminacjach do MŚ 2022 wyciągnęliśmy Anglików, to z automatu dopisaliśmy sobie w tabeli dwie porażki. Bo wiedzieliśmy, z czym takie mecze za Brzęczka się je.
Fatalny PR
Ktoś powie – selekcjoner ma się bronić powołaniami, grą kadry i wynikami, a nie jakimś tam wizerunkiem. I być może będzie miał trochę racji, bo ostatecznie liczy się to, co w tabelkach i na boisku. Natomiast trzeba brać pod uwagę to, że atmosfer wokół tej drużyny też jest niezwykle ważna. A Brzęczek wręcz w magiczny sposób potrafił psuć wizerunek swój i swojej drużyny.
Jezu, ileż to było takich wtop. “Krystian, próbuj”. Zielone światło na to, by ktoś taki jak Małgorzata Domagalik napisała mu biografię. “Jestem zadowolony”. Pół filmu “Niekochani”. Zieliński i “coś mu przeskoczy w głowie”. Brzęczek po świecie mediów poruszał się z gracją godną nawalonego studenta między półkami z cienki szkłem. Nawet Boniek nie był w stanie bronić go argumentami. I nawet sprzyjający Brzęczkowi dziennikarze nie byli w stanie wyjaśniać jego kolejnej kompromitującej wypowiedzi.
fot. FotoPyk