Reklama

Przełamanie Sancho, sfrustrowany Haaland, nieprzekonująca Borussia

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

03 stycznia 2021, 18:14 • 4 min czytania 4 komentarze

Borussia Dortmund wygrała z VfL Wolfsburg i powróciła do pierwszej czwórki. Ale to nie był mecz, który wygrał się lekko, łatwo i przyjemnie. Co więcej – były w nim takie fragmenty, w których Wolfsburg mógł (powinien?) wcisnąć jakąś bramkę i znacznie utrudnić dortmundczykom zadanie. Podopieczni Glasnera wracają więc do domów ze świadomością, że dało się wywieźć z Zagłębia Ruhry lepszy wynik.

Przełamanie Sancho, sfrustrowany Haaland, nieprzekonująca Borussia

Kłopoty, kłopoty Borussii

Widzieliśmy to zwłaszcza na początku meczu, gdy Wolfsburg cisnął, grał wysoko, a w Borussii… nie kleiło się nic. Momentami BVB miało problem, by wyjść z własnej połowy. No, ale co z tego, skoro goście nie wykorzystali tego, co mieli.

  • Steffen po złym wybiciu Meuniera miał masę miejsca, ale skiksował,
  • Strzał Gerhardta w ostatniej chwili wyblokował Hummels, parując go tym samym na słupek.

W Borussii serio niewiele funkcjonowało. Nawet pierwsza akcja bramkowa została stworzona po niechlujnej i trochę przypadkowej wymianie podań w środku pola (po wszystkim Reus kopnął w bramkarza). Najsłabszym piłkarzem na placu był bez dwóch zdań Meunier, który swoją elektrycznością mógłby obdzielić prądem pół Dortmundu. Imponował za to Sancho, który ewidentnie wyszedł na plac z myślą „koniec tej błazenady, muszę się przełamać”. Ale do Anglika jeszcze dojdziemy.

Golem dla Wolfsburga (a w zasadzie jedenastką) zapachniało wtedy, gdy Axel Witsel zagrał ręką w polu karnym. Sędzia Grafe wyjątkowo długo komunikował się z VAR-em przez swoją słuchawkę, co tylko dowodzi, jak nieoczywista była to sytuacja. Z jednej strony – ręka uniesiona wysoko (Witsel zasłaniał twarz) i nienaturalnie, z drugiej – naprawdę niewielka odległość i znikomy czas na reakcję. Arbiter uznał koniec końców, że na jedenastkę nie wskaże, choć znamy sędziów, którzy zakwalifikowaliby to zdarzenie jako rzut karny.

Nieudany powrót Haalanda

Wydarzeniem dnia mógł być powrót Erlinga Haalanda, który stracił z powodu kontuzji cały grudzień. Ale nie było i to z dwóch powodów. Pierwszy – Norwegowi daleko do swojej optymalnej formy. Miał kilka prób, lecz żadna nie skończyła się bramką. Strzał sprzed pola karnego? Przewidywalny, lekki w środek. Kolejna próba? Już bardzo mocna, ale obroniona przez bramkarza (Sancho miał potem odkrytą dużą część bramki – skiksował). Wyjście na długą, prostopadłą piłkę? Dość oczywiste ruchy, strzał zablokowany przez obrońcę Wolfsburga. Petarda na krótki słupek przy sam na sam? Przeczytana przez bramkarza.

Reklama

Drugim z powodów była reakcja napastnika na zmianę. Generalnie – przez te kilkanaście minut Norweg dał upust swojej frustracji. Zaczęło się od złego przyjęcia piłki (ta przypadkowo trafiła w jego rękę). Wkurzony Haaland odkopał piłkę, za co obejrzał żółtą kartkę i chwilę po tym został zaproszony do bazy przez Edina Terzicia. Siedząc na ławce najpierw nie przybił piątek z kolegami, a później siedział z miną obrażonej primadonny, nie ciesząc się nawet po golu BVB. Będą to obrazki, o których będzie się w Niemczech mówiło, ale generalnie – znając klasę i duże wpływy gwiazdy Borussii – szybko się o nich zapomni.

Stały fragment i kontra – gole BVB

Borussię uratował dziś stały fragment. Sancho perfekcyjnie wrzucił piłkę, a Akanji, który w walce o piłkę konkurował tylko z Hummelsem, posłał ją głową do siatki. Wolfsburg po straconej bramce niby nie miał już czego bronić, ale też nie mieliśmy wrażenia, że ma szczególnie duży pomysł, jak odwinąć się Borussii. A już prawdziwym krzykiem rozpaczy było wprowadzenie na końcówkę dwóch rosłych napastników (między innymi Białka – dostał sześć minut). Atak Wolfsburga wyglądał wówczas tak…

  • Wout Weghorst – 1,97 m
  • Daniel Ginczek – 1,91 m
  • Bartosz Białek – 1,91 m

Zrodziła się z tego tylko kontra Borussii w doliczonym czasie gry – Sancho stojąc niepilnowany na połowie boiska dostał prostopadłą piłkę, dał go radę dogonić jeszcze Otavio, ale został TOTALNIE ZDEMOLOWANY przez Anglika, który kilkoma prostymi zwodami powalił go na glebę, a później przypieczętował zwycięstwo swojego zespołu. Sancho strzelił tym samym – uwaga, uwaga – pierwszego ligowego gola w sezonie. Biorąc pod uwagę, że 19/20 miał ich siedemnaście – szokujący zjazd.

Jak zaprezentował się Białek? No cóż, zbyt wiele momentów na zrobienie czegokolwiek nie miał. Raz zaliczył stratę (najpierw niedokładnie przyjął piłkę, a później niedokładnie podał, z czego mogła zrodzić się kontra), chwilę potem nie doskoczył do piłki zagranej przez Baku (ale nie miał szans doskoczyć). Piszczek z kolei – odnotujmy – cały mecz przesiedział na ławce. Wolfsburg więc przegrywa, jest rozczarowany, ale z drugiej strony w tym sezonie odniósł tylko dwie ligowe klęski – w Monachium i Dortmundzie. To bilans, który przed sezonem jak najbardziej można wliczyć w koszta.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

4 komentarze

Loading...