Arka Gdynia ogłosiła, że Ireneusza Mamrota wiosną w Trójmieście już nie zobaczymy. No, chyba że wpadnie tam w odwiedziny z jakimś ligowym rywalem, może niekoniecznie Arki, ale już np. Lechii Gdańsk prędzej. Stało się więc to, co w Gdyni anonsowano już parę tygodni temu i trochę odwleczono w czasie. Słusznie czy niesłusznie – nie nam oceniać. Natomiast z tego, co da się usłyszeć, wnioskujemy, że tak będzie lepiej. Dla obu stron.
Bo powodem rozstania Arki i Mamrota nie do końca są rozczarowujące wyniki. Czy po gdynianach spodziewano się więcej? Być może, bo jednak cztery porażki w sezonie ponieśli. Zgubili punkty z GKS-em Bełchatów czy ostatnio z Chrobrym Głogów. Ale kiedy były trzeba, to potrafili też pokazać kawał futbolu. Przecież jesienią Arka notowała takie wygrane:
- GKS Jastrzębie – 4:0
- Miedź Legnica – 4:0
- Sandecja Nowy Sącz – 5:1
Fakt, że większość z zespołami niższej klasy, jednak nie każdy potrafił tak słabszego rywala zdusić. Jasne, Bruk-Bet trochę spadkowiczowi z Ekstraklasy odjechał. Ale już ŁKS nie za bardzo. Trzy punkty straty – przy zaległym meczu łodzian – piąte miejsce w tabeli. Całkiem nieźle, jak na mocno przebudowany skład.
Nie było chemii
Co w takim razie sprawiło, że Mamrot i Arka to już rozdział zamknięty? Mówiąc krótko: niekoniecznie dobre sparowanie. Bo początek współpracy był obiecujący, jednak z czasem okazało się, że tak właściciele klubu spodziewali się czego innego po trenerze, jak i trener pewnie też spodziewał się czegoś innego po właścicielach. A dobrze wiemy, że w takich okolicznościach nic dobrego urodzić się nie może. Dlatego choć szkoleniowiec wytrwał na stanowisku do końca rundy, ciężko było spodziewać się, że na koniec sezonu będzie podobnie.
Zresztą – prawdę mówiąc – dla Mamrota to sytuacja win-win.
- Nie został zwolniony w trakcie rundy, co zawsze jest fatalnym wpisem w CV
- Ma czas, żeby spokojnie znaleźć sobie nowe zajęcie i przygotować zespół zimą po swojemu
- Piotr Koźmiński już informował, że na celowniku ma go Wisła Płock, więc drugi punkt może zrealizować naprawdę szybko
Plus, co bardzo ważne, raczej nie zakopie się z powodu niepowodzenia na zapleczu Ekstraklasy. A nikt nie powie, że Arka była na tyle pewnym projektem, że za pół roku Mamrot byłby z powrotem w najwyższej lidze.
Poszukiwania trwają od dłuższego czasu
Co w takim razie będzie z gdyńskim klubem? Ciekawi nas, czy na tapet wróci temat Mariusza Rumaka, który co prawda zarzekał się, że z Arką w ogóle nie rozmawiał, ale z tego co słyszeliśmy, troszeczkę mijał się z prawdą. Arka też od dłuższego czasu przygotowywała się na plan B, więc nie jest tak, że została czymś zaskoczona i nagle ruszy na poszukiwania bez mapy.
To, co się właśnie wydarzyło, jakoś szczególnie poważnie nie wygląda, ale zobaczymy, jak te poszukiwania się skończą.
fot. Newspix