
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 24.11.2020 23:52 przez
redakcja
Trudno było odpalać mecz Juventusu z Ferencvarosem z myślą o emocjach. Raczej mieliśmy prawo wypatrywać polskich i pseudopolskich wątków, skoro naszej drużyny próżno szukać w Lidze Mistrzów – a bo Szczęsny w bramce, a bo u gości Dvali czy Lovrencsics (kapitan) w składzie. Poza tym wiadomo: Polak-Węgier dwa bratanki, toteż można było włączyć, ale bez nadziei na coś więcej niż dwójka czy trójka do przodu dla Juventusu. Tymczasem… bawiliśmy się naprawdę dobrze! I to głównie za sprawą Węgrów, którzy postawili się Starej Damie. Nie ma z tego nawet punktu, ale goście mogą wracać do siebie z podniesioną głową i żadne lustro nie będzie im straszne.
FERENCVAROS SZCZĘŚLIWY, ALE TEŻ ŚWIETNY
Od razu ustalmy jedno: jasne, Ferencvaros miał w niektórych momentach sporo szczęścia, ale to nie jest tak, że goście modlili się o najniższy wymiar kary, wyżebrali go, mieli więcej szczęścia niż rozumu. Absolutnie z taką narracją nie można się zgodzić. Węgrzy naprawdę pokazali jakość. Właściwie od samego początku było widać, że przyjechała drużyna, która potrafi grać w piłkę, a nie zespół pieśni i tańca, który wygrał udział w Lidze Mistrzów poprzez audiotele.
Oczarował nas na przykład Abraham Frimpong. 27-letni Ghańczyk z dość przeciętnym CV dzisiaj momentami wyglądał jak profesor na tle Ronaldo, Dybali i innych herosów futbolu. Łatał dziury, potrafił z boku boiska pojechać wślizgiem, utrzymać piłkę w boisku, wstać, nawinąć przeciwnika i celnym podaniem rozpocząć atak pozycyjny.
Dalej – grający z przodu Tokmac Chol Nguen. Karierę ma taką, że kadra Norwegii nie chce na niego spojrzeć od czasu rocznika U19, a dzisiaj napsuł krwi i de Ligtowi, i Danilo. Silny, sprytny, szybki. Trudny do upilnowania. Zresztą to od niego zaczęła się akcja na 1:0 dla gości. Chłopak najpierw wygrał sobie piłkę w środku boiska, wykorzystał poślizg Danilo, poszukał wolnego pola, znalazł je i zagrał do Uzuniego. Troszkę szczęścia było, bo piłka po rykoszecie trafiła do kolegi, ale jak już wypatrzyła adresata, to Uzuni nie miał problemów z pokonaniem Szczęsnego.
Prowadzić w Lidze Mistrzów z Juventusem na jego terenie… Duża rzecz. Zwłaszcza dla Ferencvarosu, który chciał więcej, ale próby Zubkova czy Nguena właśnie, były już blokowane.
Natomiast czy Juventus mógł się martwić? Naturalnie.
Gospodarze w pierwszej połowie byli naprawdę przeciętni. Oczywiście prowadzili grę, mieli piłkę zdecydowanie częściej, ale do przerwy niewiele z tego wynikało. Strzał Dybali odbił bramkarz i do geniuszu Ronaldo to by było właściwie na tyle. Bo tak, Juventus potrzebował fenomenu Portugalczyka, żeby w ogóle odrobić straty. Z tego miejsca mógł strzelić właściwie tylko on. Około 20-22 metry do bramki, dość tłoczno, ale Ronaldo się urwał i odpalił pocisk – futbolówka leciała w krótki róg, natomiast z taką prędkością, że trudno mówić o błędzie Dibusza. Lepiej chwalić Portugalczyka, naprawdę.
No i gdy Juventus złapał kontakt z rywalem – jak to w ogóle brzmi – druga część spotkania wyglądała już „normalniej”. Ferencvaros miał coraz więcej szczęścia, a Juventus miał coraz większą przewagę. Tyle że długo nie chciało wpaść.
- Bernardeschi po rękach Dibusza uderzył w słupek.
- Morata wyszedł sam na sam, ale był na tyle uprzejmy dla przeciwnika, że jeszcze bez sensu skrócił sobie kąt i też uderzył w słupek.
- Ronaldo już witał się z gąską, czyli pustą bramką, ale Dibusz czubkami palców zbił mu piłkę na piętę i Portugalczyk stracił nad wszystkim panowanie.
Starał się więc Juventus, poprawił swoją grę, ale jakby futbolowi bogowie chcieli powiedzieć: daliście dupy w pierwszej połowie, Ferencvaros był świetny, to teraz trudno, będziecie cierpieć.
Ale – „stety” czy niestety – bogowie najwyraźniej nie zdjęli zupy z gazu i gdy poszli do kuchni, Juventus dopiął swego. W 92. minucie. Z Ferencvarosem. Ach… Cuadrado dostał piłkę na skrzydle jak Odonkor na mundialu z Polską, pognał, wrzucił do Moraty i ten dostawił głowę. Dibusz, tak świetny wcześniej, interweniował nie najlepiej. Dość nieporadnie, bez koordynacji, futbolówka prześlizgnęła mu się między nogami i wpadła do siatki.
Nie ma, absolutnie nie ma futbol litości. Stracić takiego gola, gdy na wyciągnięcie ręki jest remis z Juventusem na wyjeździe… Współczujemy. Ale jako się rzekło: Węgrzy nie mogą się wstydzić, zagrali naprawdę świetne spotkanie. Jeśli czują niedosyt, a na pewno czują, to jest to najlepsza recenzja ich występu. Poza tym wciąż mają o co walczyć – zapewne starcie z Dynamem Kijów zadecyduje, czy Ferencvaros będzie mógł wiosną wystąpić w Lidze Europy.
Z taką grą jak dzisiaj byłby upierdliwy dla każdego.
Juventus – Ferencvaros 2:1
Ronaldo 35′ Morata 90+2′ – Uzuni 19′
Fot. Newspix
Opublikowane 24.11.2020 23:52 przez
Pierwszy lepszy rywal wyjaśni ten Juventus w fazie pucharowej, nie zdziwie się jak mistrzostwo też im przeleci koło nosa. No ale kto by się spodziewał że może coś pójść nie tak kiedy zatrudnia się trenera który ma zero doświadczenia w zawodzie? Pirlo piłkarzem był świetnym, ale do trenowania Juve jeszcze daleka droga.
Najlepsze jest to, że teraz by nawet tego wyszydzanego za destrukcyjną grę Allegriego przyjęli z otwartymi ramionami. Pirlo to kolejny przykład świetnego grajka, który ma twarde zderzenie byłego świetnego futbolisty ze światem trenerskim. I kolejnym, który przekonuje się, że to nie do końca tak działa, że od razu ubierzesz się elegancko, staniesz przy linii i będzie wszystko grało. To, że byłeś kiedyś sam piłkarzem nie daje absolutnie żadnych bonusów gdy potem sam będziesz prowadził drużynę.
Do tego te „wzmocnienia” w postaci McKenne’ich i innych…
Szkoda gadać…
Co do transferów można dodać świetny deal z Barceloną, jako kibic bluagrany bardzo się cieszyłem że Arthur odchodzi i dostajemy Pjanica + 10M euro. Gość zagrał może z 2-3 dobre mecze w Barcelonie a Pjanić jest gwarancją pewnego poziomu i zdecydowanie wole bośniaka od brazylijczyka.
blaugrany*
Ferencsvarosu? Na pewno?
Liga włoska w ostatnich latach przeżywa ogromny kryzys. Sam fakt, że najlepsza obecnie ekipa stamtąd jest ciągnięta przez 39-letniego Szweda po covidzie nie świadczy najlepiej o Serie A. W pucharach od 10 lat nie było sukcesu, chyba że uznać za taki obecność finalisty z Włoch po raz pierwszy od 20 lat w Lidze Europy/Pucharze UEFA (a w między czasie były takie tuzy jak Middlesbrough, Fulham, Dnipro czy Werder). Juventus kaleczy futbol, Inter w najważniejszych meczach jest nieporadny, Milan dostaje w ryj od Lille 0:3. Wygląda to katastrofalnie, ponieważ w tym roku również nie zapowiada się na włoskiego finalistę w LM. Być może w LE coś ugrają, ale czołówka im odjechała niesamowicie. Nawet najgorszy Real od lat jest lepszy niż najlepszy Inter od lat.
Co ty pierdolisz? Ibrę czy Cristiano chciałby każdy klub, w każdej lidze, w każdym wieku. W samej lidze jest obecnie bardzo ciasno, nawet jeśli Juventus ciągle zdobywał mistrza. W Europie Atalanta pokazała się sensacyjnie, Inter był w finale LE. W sezonie gdzie dominowały historycznie 4 angielskie kluby 2 włoskie były w 1/4. 3 lata temu Roma stoczyła wielki bój z Liverpoolem w półfinale, Lazio w 1/4. 4 lata temu Juventus w finale LM.
Jaki ogromny kryzys? Jak katastrofalnie? Wybierasz sobie pojedyncze mecze czy jakiś przedział 20 lat i piszesz bzdury.
„Ferencvarosu” – do szkoły miałeś pod górę, redaktorzyno?
Tak, to jest poprawna forma wołacza. Wymowa węgierska, a za nią polska w mianowniku ma na końcu głoskę „sz”. Wobec tego wołacz lp. będzie brzmiał tak, jak w przypadku słowa „kalosz”.
Z jednej strony Juventus grający poniżej potencjału i z trenerskim no namem na ławece czyli Pirlo.
Z drugiej Ferencvaros robiąc z roku na rok postęp – z trenerem, który już coś osiągnął w Dynamie Kijów.
Może jednak wbrew temu co uważa Rudy osoba trenera ma jakieś znaczenie.
Niech korzystają, myślałem do końca praktycznie, że będą mieli swój mały sukces jak Legia – Real i na remisie skończą ale niestety
https://betnicetypy.blogspot.com/ – Trafili ostatnio kurs 600 i zdjęcie kuponu mają na blogu! polecam bo zarobiłem razem z nimi na tym kuponie. Mają juz kolejny kupon z kursem miedzy 500-1000!