Reklama

Prezes GKS-u Jastrzębie: Myślenie o awansie do Ekstraklasy nas zgubiło

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

17 listopada 2020, 10:45 • 9 min czytania 5 komentarzy

Z GKS-em Jastrzębie jest trochę jak z piosenką Moniki Brodki. Miał być ślub i wesele, ale życie zweryfikowało te zamiary. Jeszcze kilka miesięcy temu rozmawialiśmy z trenerem Jarosławem Skrobaczem, który między wierszami wspominał o walce o awans do Ekstraklasy. Jastrzębianie ostatecznie bronili się przed spadkiem, tak jak bronią się dziś, a tego szkoleniowca już na Śląsku nie ma. O tym, dlaczego plany nie wypaliły, o zmianach i problemach finansowych klubu, a także budowie stabilnej przyszłości rozmawiamy z Dariuszem Stanaszkiem, prezesem GKS-u.

Prezes GKS-u Jastrzębie: Myślenie o awansie do Ekstraklasy nas zgubiło
Podobno w Jastrzębiu parę dni temu słychać było dziwny huk. I podobno był to kamień, który spadł panu z serca po wygranej z Odrą Opole.

(śmiech) Każde zwycięstwo człowieka cieszy, a my wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Obserwowaliśmy to, był widoczny progres w grze, każdy nas co tydzień chwalił, ale punktów z tego nie było. Nie patrzyłem na to, ile meczów minęło, bo zespół był nowy, więc potrzebował czasu. Czekaliśmy, kiedy to zacznie funkcjonować.

Ten kryzys zaczął się już w poprzednim sezonie. Mieliście walczyć o baraże, skończyło się na strachu o utrzymanie.

Trudno to wyjaśnić. Można zobaczyć tabelę – zespoły z dołu punktowały, te z góry prezentowały się gorzej. Myślę, że zgubiło nas myślenie o Ekstraklasie. Myśleliśmy, że baraże są już zapewnione i wszystko będzie dobrze. Nikt nie spodziewał się innego scenariusza.

Trener Skrobacz szukał wytłumaczenia w tym, że nie udało się oczyścić szatni, o czym mówił w wywiadzie dla “Sportu”.

Gdy zespołowi nie idzie, nie wygrywa, to siada atmosfera. My zresztą zawsze mieliśmy słabsze wiosny, jakby pan sobie prześledził sezony wstecz. Zawsze pojawiał się jakiś błąd, coś, co można było zrobić lepiej. Szatnia może się podzielić, kiedy jest tyle porażek. Teraz trenerowi Pawłowi Ścieburze udaje się ją trzymać. To procentuje. Może jeszcze nie w punktach, ale w grze na pewno. Wtedy trener nie widział już sensu tego ciągnąć.

1. LIGA – GÓRNIK ŁĘCZNA WYGRA Z PUSZCZĄ. KURS 2.80 W TOTALBET!

Jarosław Skrobacz musiał odejść?

Nie, ale patrzyłem na to, jak wygląda zespół, czy jest w stanie się odbudować i podnieść, czy może potrzebuje nowego impulsu. Spędziliśmy z trenerem lata, budując to wszystko, więc mały konflikt nie mógł spowodować poddania się. W tamtym momencie ciężko było jednak zmotywować zespół do zmian.

Reklama
Mówi się, że trener miał dość sytuacji, w której musi zajmować się wieloma rzeczami w pojedynkę i był tym zmęczony.

Na pewno. Nie ukrywam, że nie jesteśmy potentatem w lidze, więc pracy było więcej niż w innych klubach. Podziwiałem trenera za to, że zbudował ten zespół, robiąc jedynie kosmetyczne zmiany na miarę naszych możliwości.

W rozmowie z “igol.pl” mówił pan, że Jarosław Skrobacz ma wolną rękę przy zmianach, które chce wprowadzać. To się trochę kłóci ze słowami trenera, który powiedział, że nie mógł pozbyć się zgniłych jabłek.

Nie zawsze jest tak, że człowiek może się na wszystko zgodzić. Trzymamy się realiów, które trener poznawał wcześniej. Nie jest do końca tak, jak to przedstawił…

Chętnie poznamy wersję drugiej strony.

Szczerze: cenię chłopaków za to, że sukces odnosili tutaj wspólnie. W trudnych sytuacjach staram się jednak szukać kompromisów. Argumenty są po obu stronach, pozwalałem trenerowi na to, na co mogłem pozwolić, czyli na pożegnanie tych, których nie widział już nawet na ławce. Z drugiej strony pozbyć się ludzi, z którymi się ten sukces budowało. Nie miałbym jednak problemu, żeby pójść dziś z trenerem na kawę. Wyprowadził klub z trzeciej ligi, odniósł sukces w Pucharze Polski. To była fantastyczna przygoda.

W Jastrzębiu jest już nowy szkoleniowiec i póki co pan też wykazuje się wobec niego cierpliwością. W wielu klubach ta seria skończyłaby się w przykry sposób.

Wiedzieliśmy, przed jak trudnym wyzwaniem w tym sezonie stoimy i jaką pracę trzeba będzie wykonać. Pamiętam, że trener po objęciu Skry Częstochowa też miał serię porażek – choć krótszą – a potem zaczął wygrywać. Spodziewaliśmy się sporych zmian, część chłopaków dostała lepsze propozycje, więc trzeba było szukać nowego rozwiązania. Łatwiej jest zachować cierpliwość, gdy spada jedna drużyna. Inna sprawa, że terminarz ułożył się tak, że my graliśmy większość meczów z czołówką ligi. Do tego kiedy można było grać z kibicami, my musieliśmy grać na wyjazdach. Dopiero teraz czekają nas spotkania z dołem i środkiem tabeli, więc będzie można ocenić, jaki poczyniliśmy progres i w jakim miejscu jesteśmy.

Nie było momentu zwątpienia, że uda się przerwać tę passę? Kiedy już gra wyglądała nieźle, mieliście strasznego pecha. Dwa słupki w Niecieczy, dwa błędy sędziego w Tychach.

Nie, zdecydowanie nie. Po pierwszych kolejkach było widać, że nic nie funkcjonowało, a od czasu wspomnianego meczu z Bruk-Betem założenia trenera były realizowane. Widząc poprawę, myślałem sobie: to musi kiedyś zaskoczyć. Tak jak mówię: realnie jesteśmy w stanie to sprawdzić za dwie, trzy kolejki, gdy będziemy mierzyć się z zespołami z dolnej części tabeli.

Reklama
Czyli telefonu do trenera Jana Furlepy jeszcze nie było?

Nie.

Ale może być…

To nie jest tak, że w środowisku się nie rozmawia, nie wykonuje telefonów. Musimy jednak zachować chłodną głowę, zarówno w kwestiach sportowych, jak i finansowych.

1. LIGA – ŁKS WYGRA Z RADOMIAKIEM – KURS 1.97 W TOTALBET!

No właśnie, jaki wpływ na pozostanie trenera ma sytuacja finansowa klubu? W “Weszłopolskich” wysuwałem tezę, że klubu nie było stać na rewolucję.

Zawsze patrzymy realnie na finanse, a pandemia mocno w nas uderzyła. Musimy się po prostu skupić na budowaniu przyszłości. Trener Skrobacz pracował u nas długo i jestem tego zdania, że jeśli chcemy coś zrobić, to trzeba ludziom dać szansę, a nie co pół roku wymieniać trenera. Skład też był budowany do końca okienka transferowego.

Skoro przy tym jesteśmy – jest pan zadowolony z okienka transferowego? Jakość zespołu mocno się nie poprawiła.

Można tak pomyśleć, ale zawsze budowaliśmy zespół, szukając zawodników wyróżniających się w niższych ligach, jak choćby Michał Bojdys. Z Ekstraklasy czy pierwszej ligi raczej nikogo nie braliśmy.

Wkradł się jednak element chaosu, bo w trakcie rundy ściągano obrońców i napastników.

To było specyficzne okienko transferowe, trzecia liga już grała, druga też, więc spora część zawodników była już na kontraktach. Musieliśmy szukać takich rozwiązań, żeby spiąć wszystko finansowo.

Macie też problem z młodzieżowcami, a pan w “Lidze od kuźni mówił”, że będziecie chcieli stawiać na wychowanków.

Nie zmieniam tego zdania. Będziemy chcieli to robić, od stycznia nasi wychowankowie będą już punktować jako “wychowanek” w Pro Junior System, bo na ten moment takich graczy jeszcze nie mamy. Mamy natomiast złotą gwiazdkę certyfikacji PZPN, a to był nasz priorytet. Mieliśmy też plan na stworzenie drużyny rezerw, żeby nasza młodzież mogła ogrywać się z seniorami, ale niestety pandemia te plany zweryfikowała. Mamy lekcję na przyszłość, bo można coś wliczać do budżetu, a potem okazuje się, że środków nie ma. A trzeba przecież zadbać o bezpieczne funkcjonowanie klubu.

1. LIGA – ODRA WYGRA Z CHROBRYM. KURS 3.05 W TOTALBET!

Nie mam wyznaczonego roku, w którym zaczniemy korzystać w większym stopniu z naszych wychowanków. Staramy się podnosić jakość szkolenia, akademię mamy od niespełna trzech lat, więc i tak zaliczamy duży postęp. Brakuje nam niestety możliwości ogrania tej młodzieży. Mogę powiedzieć, że mamy plan i wybór trenera Ściebury się w niego wpisuje. Chcemy wzmocnić współpracę z akademią i sprawić, że zespoły będą funkcjonowały w takim samym systemie.

W katowickim “Sporcie” pojawiła się informacja, że do zamknięcia budżetu brakuje ok. 800 tys. zł. To prawda?

Nie do końca. To były wcześniejsze wyliczenia, które zakładały, jakie straty wygenerujemy, jakich pieniędzy potrzebowalibyśmy od miasta. Rozmowy odbywały się na poziomie sierpnia/września, wszystkie jastrzębskie kluby rozmawiały wtedy o tym, jakie pieniądze są potrzebne do zamknięcia budżetu. Wtedy myśleliśmy jeszcze, że możemy grać z kibicami.

Czyli jest jeszcze gorzej?

Tak.

Mówimy o kwocie sześciocyfrowej?

To są straty, które trzeba pokryć. Teraz dostaliśmy z miasta dotację w wysokości 300 tysięcy złotych, zapewniliśmy sobie umowy, które dadzą nam pewne wpływy, więc sześciocyfrowej straty nie będzie.

Możemy mówić o zaległościach w wypłatach i premiach dla zespołu?

Powiem szczerze: jeśli chodzi o wynagrodzenie, mamy miesięczne opóźnienie. Ale nie wobec całości. Zawsze staramy się zrobić tak, żeby móc wypłacić zaliczki tym, którzy najbardziej tego potrzebują, żeby nie zostawiać chłopaków bez niczego. Teraz to pouzupełniamy i ze wszystkim będziemy na bieżąco.

GKS Jastrzębie do potentatów nie należał, ale zawsze z rozmów wynikało, że powoli stawia kroki do przodu. Pandemia mocno was w tym ograniczyła?

Tak, bo w klubach, w których budżet jest napięty, zawsze jest ciężko, gdy część środków przepada. To generuje stratę i zaburza funkcjonowanie, a na tym poziomie funkcjonowanie trochę kosztuje. Mamy akademię, szkołę mistrzostwa sportowego, fundację z działalnością gospodarczą, sklep, produkcję gadżetów czy nawet dyskotekę. Mieliśmy wiele projektów, choćby dotyczących fundacji, które trzeba było odwołać, bo ciężko funkcjonować w branży eventowej w czasie pandemii.

Jaki jest plan na najbliższą przyszłość GKS-u? Nie tylko sportową, bo wizja awansu do Ekstraklasy mocno się oddaliła.

Na pewno, ale tak już człowiek jest stworzony, że dąży do sukcesu. Mogliśmy na niego liczyć, bo rok wcześniej byliśmy na miejscu dającym baraże o Ekstraklasę. Po każdym przeskoku musieliśmy się mobilizować, wypracowywać budżet, dbać o marketing. Pokazać, że jesteśmy stabilnym, mocnym klubem. Wbrew pozorom jednak, jak na nasz budżet, dużo zostało zrobione. Ciężko jest się przestawić na to, że GKS jest dziś w dole tabeli. Drugą ligę przeszliśmy tak szybko, że nie wiedzieliśmy nawet, jak to się wydarzyło. Potem był udany sezon na zapleczu Ekstraklasy. Udało nam się stworzyć fajny projekt, to nie była chwilowa przygoda, żeby iść w górę za wszelką cenę. Po każdym roku staraliśmy się poprawiać stopniowo organizację klubu. Wspominaliśmy o pracy trenera Skrobacza, to było właśnie wykonywanie kolejnych celów. Zakup kamizelek z GPS-em, poprawianie warunków dla fizjoterapeutów – to było planowane z roku na rok, nie jesteśmy klubem, który może dać wszystko na już.

Nasze najbliższe cele to budowa stadionu i zaplecza szkoleniowego, żeby zapewnić sobie lepszą przyszłość. Musimy także wspólnie z naszymi partnerami zabezpieczyć budżet. Szkolimy prawie 400 dzieci, mamy wspomnianą szkołę czy fundację, to projekty, które musimy traktować priorytetowo. Nie możemy dopuścić do tego, żeby w kolejnych latach dochodziło do takich sytuacji, jak teraz. Zabolały nas zaległości wobec zawodników, bo zawsze byliśmy cenieni za to, że może nie płacimy dużo, ale terminowo. Brak środków na wypłaty “pierwszego” to najgorsza rzecz dla każdego zarządzającego firmą.

Przed pandemią mówił pan, że wydawaliście ok. 5,5 miliona zł rocznie. Wprowadziliście duże cięcia?

Ciężko je wprowadzać, bo umowy podpisywane są dużo wcześniej, więc cięcia możemy wprowadzać systematycznie, co pół roku lub przy negocjowaniu nowych umów. Są także koszty stałe, których nie można pomijać. Nie da się realnie funkcjonować na tym poziomie z innym budżetem, po prostu trzeba go łatać. Na dziś jesteśmy po rozmowach z miastem i Jastrzębską Spółką Węglową, będziemy starali się znaleźć kompromis.

A które miejsce w tym trudnym sezonie pana zadowoli? Jedno nad kreską wystarczy?

Tak jak pan wspomniał – spada jedna drużyna, więc patrzymy na to z innej perspektywy. Czy to będzie przedostatnie miejsce, czy środek tabeli… Ważniejsze jest, jaki progres zrobimy. Co pozmieniamy i jakie wnioski z tego wyciągniemy.

rozmawiał SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix/GKS Jastrzębie

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...