Ach, tyle było zapewnień, tyle było przekonywania: ten sezon pokaże nam wszystkim, że w pewnych warunkach nawet rodzimi działacze potrafią wykazać się cierpliwością i konsekwencją. 18 zespołów w I lidze. Tylko jeden spadkowicz. Aż sześć miejsc dających nadzieję na Ekstraklasę – dwa z bezpośrednim awansem, cztery barażowe. Wydawało się, że w tak skonstruowanej klasie rozgrywkowej będzie naprawdę trudno o rozpędzenie tzw. karuzeli trenerskiej. A tu proszę – nie ma nawet 1/3 sezonu, a już mamy dwie wymiany w fotelach szkoleniowców. Po zwolnieniu Krzysztofa Dębka z Zagłębia Sosnowiec, przyszedł czas na Piotra Mandrysza.
Zaznaczmy od razu – nie wykluczamy, że sami nie bylibyśmy tak cierpliwi, choć mamy wrażenie, że my po prostu nigdy nie postawilibyśmy na Mandrysza w roli trenera. A nawet gdybyśmy to zrobili – zapewnilibyśmy mu nieco odmienne warunki do pracy, niż to, co zaoferowali mu “Sączersi”.
Piotr Mandrysz na wylocie był już bowiem od dłuższego czasu i gdyby nie gierki na górze – już ze dwa razy mógł się pożegnać z robotą. Problem polega na tym, że w Sandecji aktualnie trudno nawet mówić o kilku ośrodkach decyzyjnych, jak swego czasu w Widzewie. Tutaj nie ma ani jednego ośrodka decyzyjnego, w związku z czym cały klub płynie sobie bez sternika, bez mapy i bez planu. To, co dzieje się w pionie sportowym, to po prostu odbicie kondycji klubowych gabinetów.
A tam – hula wiatr.
Zaczęło się od zwolnienia Artura Kapelko, które było procesem rozpoczętym w wakacje, a zakończonym 1 września. Jego obowiązki tymczasowo przejął dyrektor sportowy, były napastnik i ogólnie człowiek-orkiestra, Arkadiusz Aleksander. Oczyścić trochę tę stajnię Augiasza miał Paweł Cieślicki, który nawet zaczynał już nieoficjalnie rządzić klubem, mając m.in. wpływ na decyzje dotyczące stanowiska trenera. Sęk w tym, że zanim zdołał formalnie objąć stanowisko – miało się to stać 1 listopada – właściciel klubu, czyli Nowy Sącz, trochę się rozmyślił.
– Rada Nadzorcza dnia 19 października zwróciła się do Pana Pawła Cieślickiego o przedstawienie planu i sposobu finansowania wydatków klubu. W związku z brakiem odzewu na prośbę, Rada Nadzorcza podjęła decyzję o odwołaniu – komunikat takiej treści ukazał się na oficjalnej stronie i tyle z pracy Cieślickiego dla Sandecji.
Dlaczego to takie istotne? Ech, sami nie wiemy, jak właściwie to wszystko rozpisać, chyba najlepiej będzie w punktach.
Oto losy Sandecji i jej trenerów w świetle zmieniających się władz klubu:
- na kilka kolejek przed końcem ubiegłego sezonu, Tomasza Kafarskiego zastępuje duet Jałocha/Świerczewski (ruch firmuje prezes Kapelko, rozstanie z Kafarskim można określić jako dość ciepłe)
- w przerwie między sezonami duet Jałocha/Świerczewski odchodzi z klubu, zatrudniony zostaje Piotr Mandrysz (ruch firmuje nadal prezes Kapelko, choć już parę tygodni później sam wylatuje ze stanowiska)
- głośno mówi się o powrocie Tomasza Kafarskiego, ale jego kandydatura niekoniecznie podoba się Pawłowi Cieślickiemu – nowemu prezesowi, który ma objąć stanowisko “wkrótce”
- równie głośno mówi się o powrocie Radosława Mroczkowskiego, bo to trener, który współpracował z Cieślickim w Sandecji w czasach jej awansu do Ekstraklasy. Ale ten przy pożegnaniu pokłócił się z połową miasta.
- zanim miasto, nowy prezes, potencjalni nowi inwestorzy i prawdopodobnie również wszyscy inni mieszkańcy Nowego Sącza (a co, demokracja) doszli do tego kogo zatrudnić, z karuzeli wypadł sam Cieślicki
Na pytanie z tego popularnego mema odpowiedzieć nie jesteśmy w stanie, ale mamy za to pewność – na razie o Sandecji będą dalej decydować prokurent Miłosz Jańczyk oraz wiceprezes Arkadiusz Aleksander. Zdaje się, że to właśnie oni podjęli decyzję: nie ma co dłużej czekać na inwestorów, prezesów i wszystkich świętych, trzeba zmieniać samodzielnie. I w ten sposób Mandrysz wreszcie zleciał ze stołka, na którym chybotał się praktycznie do miesiąca.
Czy można się temu dziwić?
źr. livesports.pl
No niespecjalnie można się temu dziwić. Sandecja zagrała już kilka naprawdę fatalnych spotkań, to nie jest tak, że z Arką powinęła jej się noga. Tak naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć występy w miarę przyzwoite. Remis z GKS-em. Twarda walka na Widzewie, trochę pecha z Niecieczą. O czymś zapomnieliśmy? Nie chcemy tutaj winić wyłącznie Mandrysza, bo drużyna już w ubiegłym sezonie pałętała się w ogonie stawki, a kto w miarę potrafił kopnąć piłkę, zawinął się do konkurencji. Flis do Stali, Kun do Widzewa, Baran do Danii, w zamian zaś trafili do Nowego Sącza głównie piłkarze “na odbudowę” plus syn trenera.
Nie brzmi to jak walka o awans do Ekstraklasy.
Zasadne jest jednak pytanie: skoro nie Mandrysz, to kto? Wiele wskazuje na to (m.in. Janekx89), że nowym trenerem zostanie Dariusz Dudek. I niestety, zdaje się, że to trochę słynna wymiana siekierki na kijek. Ostatnim razem Dudek wytrzymał na stanowisku 11 spotkań – jak się domyślacie, Zagłębie Sosnowiec nie zdołało wywalczyć awansu do Ekstraklasy. Zresztą, samo zwolnienie też było dość zagadkowe, bo nastąpiło w kwietniu, w samym środku pandemicznej zawieruchy.
Czy wierzymy, że Dudek Sandecję uratuje? Liga jest długa, spadkowicz jeden – nie można niczego wykluczyć. Ale na razie poprzestańmy na tym, że wydaje nam się dobrze pasować do Sandecji. Wiecie, Sandecja na ostatnim miejscu, kurs na spadek. Dudek w ostatnich trzech przygodach trenerskich przyłożył rękę do spadków Zagłębia z Ekstraklasy i GKS-u Katowice z I ligi. Wszystko się zgadza.
A swoją drogą – Zagłębie też widać świetnie dograne z pandemią. Przy pierwszej fali poleciał Dudek, przy drugiej Dębek. Kazimierzowi Moskalowi życzymy, żeby ta szczepionka szybko rozwiązała temat COVID-u, bo trzecia fala pewnie jakoś w marcu.
Fot. Newspix