Kiedy Monchi obejmował stanowisko dyrektora sportowego w Romie, wydawało się, że nic lepszego klubu ze stolicy Włoch nie może spotkać. Autor wielkich sukcesów Sevilli szybko wrócił jednak do Andaluzji, pozostawiając na Stadio Olimpico wielki bałagan, którego posprzątać nie udało się do dziś. Najboleśniejsze dla kasy klubu okazało się sprowadzenie Javiera Pastore, któremu tytułowych wakacji jednak nie zazdrościmy. Za dużo w nich bólu.
Javier Pastore spędził w Paryżu siedem pełnych sezonów, ale błyszczał tylko w trzech. Zaraz na początku zachwycił Europę swoim stylem gry i talentem widocznym już po kilku sekundach oglądania prowadzącego piłkę, szczupłego zawodnika. Przed czterema laty pisaliśmy o nim na Weszło tak: Nieznośna lekkość dryblingu. Gdyby piłka nożna polegała tylko na upokarzaniu rywala w jak najbardziej pomysłowy sposób, Pastore pojawiałby się w mokrych snach każdego trenera. Choć koszulkę z numerem dziesięć oddał, gdy tylko w Parku Książąt pojawił się Neymar, w grze jak najbardziej przypominał swoich wielkich, argentyńskich poprzedników z Riquelme na czele. Co ważne, futbolowy artyzm w swoich poczynaniach potrafił na początku przygody z Ligue 1 i europejskimi pucharami łączyć z wykręcaniem niezłych liczb.
W pierwszym sezonie strzelił łącznie aż 16 goli, w drugim miał 14 asyst. Uwielbienie paryskich kibiców zdobył strzelając bardzo ważnego, pięknego gola Chelsea w Lidze Mistrzów. Potem obudził się na rok w sezonie 2014/2015, który skończył z nawet jeszcze większą liczbą ostatnich podań. Właśnie z tego okresu pochodzi też cytat Erica Cantony, który nazwał go najlepszym piłkarzem świata.
CANTONA JEDNAK SIĘ POMYLIŁ
Niestety, okazało się, że Eric Cantona trochę przestrzelił, kolejne lata to wciąż dominacja Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, Javier Pastore był przez cały czas tym trzecim z podium.
…
Okej, Eric Cantona nie przestrzelił „trochę”, przestrzelił bardzo mocno.
Ale przyznajemy, Pastore potrafił rozpalać wyobraźnię. Piłkarscy bogowie obdarzyli Javiera dużą dawką talentu, ale poskąpili mu niestety zdrowia. Już w następnym sezonie odniósł 6 różnych kontuzji, które leczył przez ponad 160 dni. W kolejnym nie był dostępny przez ponad 120. Łydka, udo, przywodziciel, więzadło poboczne w kolanie – Argentyńczyk raz po raz trafiał do gabinetów lekarskich, a w klubie pojawiały się coraz większe gwiazdy. Rola Pastore w drużynie bardzo malała. W przedostatnim sezonie w Paryżu tylko 2 razy zagrał pełne 90 minut, w ostatnim 6 razy. Wchodził z ławki, ale czuł doskonale, że jego wejście za dużo nie zmieni, bo PSG i tak pokona kolejnego dużo od siebie słabszego rywala w lidze. Dlatego właśnie zdecydował się odejść. – Klub chciał, żebym został jeszcze przez kilka lat i zakończył w Paryżu karierę. Czułem jednak, że nie jestem już w stanie mu nic dać, nie w tej formie fizycznej – mówił w rozmowie z Téléfoot.
1,60 – PO TAKIM KURSIE TOTOLOTEK WYCENIA DZISIEJSZE WYJAZDOWE ZWYCIĘSTWO ROMY
O tym, jak morderczy potrafi być dzisiejszy futbol doskonale wie obecny trener Romy – Paulo Fonseca.
– Nowoczesna piłka zabija świetnych piłkarzy. Nie da się grać tylu meczów. Jest za dużo rozgrywek klubowych i reprezentacyjnych, stąd te wszystkie kontuzje – mówił przed rokiem, a miesiąc po tej wypowiedzi Javier Pastore wypadł na ponad 2 miesiące z powodu obrzęku kości (utrudniającego podobno nawet chodzenie). Był to jego szósty i wcale nie ostatni uraz już w barwach AS Romy, a pięć poprzednich dotyczyło łydki – części ciała, z którą El Flaco ma największy problem. Wiedziało się jednak o tym od dawna, historia tej kontuzji sięga bowiem jeszcze paryskiej ery w karierze Argentyńczyka.
WKALKULOWANE RYZYKO
Mimo wszystko Monchi bardzo zabiegał jednak o Pastore, oferując mu ostatecznie bardzo wysoki, opiewający na 4,5 miliona euro rocznie kontrakt. Do dziś więcej od wiecznie kontuzjowanego pomocnika zarabia w klubie tylko Edin Džeko. O pensji Argentyńczyka mówi się więcej od wynoszącej 25 milionów sumy odstępnego, jaką Roma zapłaciła Paryżowi, bo przyćmiły ją ceny innych nabytków Monchiego. Jeszcze więcej kosztował np. N’zonzi, a bank Rzymianie rozbili kupując Patrika Schicka za 42 miliony euro. Zarówno Francuza, jak i Czecha już zresztą w klubie nie ma. Szybko pożegnano też samego Monchiego.
Został tylko Pastore, którego dyrektor sportowy ściągnął zamiast Hakima Ziyecha, czego fani giallorossich nie mogą mu wybaczyć do dziś.
O obecności Javiera Pastore w klubie prowadzonym przez Fonsecę nie wszyscy już jednak pamiętają. Od razu po przyjściu portugalski trener wystawiał go nawet w podstawowym składzie, właśnie na ulubionej pozycji numer dziesięć. Już po trzech meczach przyplątał się jednak uraz łydki, powracający potem tak często, że Argentyńczyk jeszcze tylko dwa razy wyszedł w pierwszym składzie. Nawet, jeżeli był dostępny, często całe mecze przesiadywał na ławce rezerwowych. Bardzo podobnie było w poprzednim sezonie.
Pastore:
- opuścił przez urazy 11 kolejek ligowych,
- 15 meczów przesiedział na ławce,
- w 6 wchodził na średnio 10 minut.
W całym, wyjątkowo przecież z uwagi na pandemię długim sezonie, miał udany tylko miesiąc. Między 20 października a 10 listopada zagrał pięć spotkań w poważnym wymiarze czasowym i zanotował w nich jedną asystę. Pierwszą i ostatnią w całych rozgrywkach.
ZDROWIE LICHE, FORMA JESZCZE GORSZA
Problemem Pastore w Romie nie są bowiem tylko kontuzje, z którymi borykał się przecież już wcześniej i będzie pewnie borykał do końca kariery. Z czarującego ofensywnego pomocnika, trequartisty z prawdziwego zdarzenia, kogoś przypominającego nam czasy romantycznego futbolu Pastore stał się, i tu cytat z forum kibiców Romy, człapakiem, którego obecność na boisku wcale kolegom nie pomaga.
W lidze radzi sobie również nieskory do biegania Iličić i być może jeszcze bardziej wpisujący się w profil trequartisty Luis Alberto. Pastore nie. Argentyńczyk zdaje się do dzisiejszej, bezpośredniej piłki nie pasować. Nawet, jeżeli pojawiał się już na boisku, nie dryblował tyle co kiedyś, był dużo bardziej statyczny, podejmował złe wybory. Wyparowały asysty, nie mówiąc nawet o golach. Poza pechem czy raczej podatnością na kontuzje problemem jest też w jego wypadku głowa. Sam w jednym z niedawnych wywiadów o swojej przeszłości w Paryżu przyznał, że mógł pokazać dużo więcej ze swoich możliwości, ale nigdy nie miał mentalności potrzebnej do zostania numerem jeden.
Patrząc na kadrę Romy, nawet uszczuploną trochę po ostatnim mercato, bliżej mu obecnie do numeru trzydzieści jeden.
GOL EDINA DŻEKO – KURS 2,10 W TOTALBECIE. PRZY REJESTRACJI SPORY WYBÓR BONUSÓW, W TYM FREEBETY!
W obecnym sezonie nie zagrał jeszcze ani minuty. Paulo Fonseca na konferencji przed wczorajszym meczem w Lidze Europy mówił, że piłkarz za tydzień ma wrócić do treningów. El Flaco po sezonie udał się do Barcelony, gdzie poddał się operacji lewego biodra. Zabieg odbył się 11 sierpnia, a Argentyńczyk do Rzymu miał wrócić dopiero w ostatnich dniach. Nawet jeżeli nadrobiłby zaległości w ekspresowym tempie, i tak trudno wyobrazić sobie jego grę w dzisiejszej Romie. Fonseca zdecydowanie unowocześnił styl giallorossich. Zespół jest ustawiony w charakterystycznym ustawieniu z trójką obrońców, dwoma ofensywnymi wahadłowymi, tylko dwoma środkowymi pomocnikami i trio Mkhitaryan – Džeko – Pedro w ataku. Najczęściej grający w środku Veretout i Pellegrini muszą łączyć rolę defensywnych pomocników i piłkarzy napędzających akcje właśnie środkiem boiska, wystawienie Pastore na wymagającej tyle biegania pozycji wydaje się wręcz samobójstwem.
Jakimś pomysłem byłoby zrobienie z El Flaco fałszywego skrzydłowego.
Fonseca może nie mieć jednak okazji do próby wkomponowania Argentyńczyka w swój nieźle funkcjonujący zespół. Ciągle mówi się bowiem o jego odejściu, które bardzo pomogłoby bardzo złej jak donoszą media sytuacji finansowej zespołu. Z wypłaceniem pensji swoim piłkarzom problem ma mieć zresztą aż piętnaście klubów Serie A, ale tylko Roma musi zapłacić tak dużo za kogoś dającego tak nieporównywalnie mało na boisku. Pastore mogło już w klubie nie być zimą. W styczniu był według swojego agenta Marcelo Simoniana już spakowany i gotowy, by wsiąść do samolotu do Chin. Wybuchła tam jednak epidemia koronawirusa i transfer upadł. Potem Javier łączony był z powrotem do Argentyny, ale najkonkretniejszy był chyba David Backham, który widziałby go podającego do byłego kolegi z reprezentacji Gonzalo Higuaina w barwach Interu Miami.
BTS W MECZU GENOA – ROMA? KURS 1,72 W EWINNER!
Słynny prezes klubu oferował jednak Romie tylko 5 milionów euro, co chyba najlepiej pokazuje, jak bardzo spadła wartość chcianego kiedyś przez największe kluby świata pomocnika. Transfer do MLS upadł, ale to właśnie taki kierunek interesuje obecnie piłkarza, który wg niektórych źródeł najchętniej po prostu pozostałby w Rzymie. Przekonuje o tym jego menedżer, który dementuje ostatnio wszystkie plotki mówiące o tym, że klub z Rzymu chce rozwiązać z nim umowę, wygasającą dopiero za trzy lata.
Odzyskanie dla europejskiej piłki Javiera Pastore, jednej z ostatnich prawdziwych dziesiątek, jest już chyba niemożliwe. Serie urazów, ból towarzyszący mu od jakiegoś czasu nawet przy chodzeniu, styl gry słabo odpowiadający dzisiejszej Romie i większości klubów nawet we Włoszech, bardzo wysokie dotychczasowe kontrakty – to wszystko może skutecznie utrudnić mu znalezienie następnego pracodawcy. Zostaje więc El Flaco angaż w jakieś wystarczająco wolnej dla rozgrywających z dawnych lat, ale dającej dobrze zarobić, lidze albo powrót do Argentyny.
W karierze trzydziestojednoletniego dopiero piłkarza, zupełnie jak w polskim filmie, momenty były. Szkoda, że tak krótkie.
KAMIL FRELIGA
Fot.Newspix