Reklama

Z cyklu: lekcja pokory. Bułka na ławie w Cartagenie

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2020, 10:34 • 4 min czytania 16 komentarzy

To, że Marcin Bułka siedział na ławie Chelsea i PSG, w żaden sposób nie dziwiło. Zbierał mityczne doświadczenie. Starał się wyciągać równie mityczne wnioski. Ale przenosiny do LaLiga2, do starej dobrej Cartageny? Miało być de facto zerwaniem z łatką wybitnie utalentowanego juniora, a sprawdzeniem się z wyzwaniami dorosłej piłki. Z tym, że wchodzisz do klatki co tydzień i masz ratować swojej drużynie tyłek. Wydawało się, że jego CV, sam fakt, że przed chwilą siedział na ławie w finale Ligi Mistrzów, zapewni mu szansę w takim klubie. Ale na razie przekonuje się, że w piłce nie ma nic za darmo. Wciąż nie zadebiutował i na hiszpańskiej prowincji musi ciężko pracować, by zasłużyć na jakąkolwiek szansę.

Z cyklu: lekcja pokory. Bułka na ławie w Cartagenie

Bułka w Chelsea nigdy oficjalnie nie zadebiutował, ale sam fakt, że sporo trenował z pierwszą drużyną, potrafił usiąść na ławie w oficjalnym meczu czy bronić w sparingach był obiecujący. Potem przenosiny do PSG, gdzie dołączał od razu do pierwszej drużyny. W sumie szybciej niż ktokolwiek się spodziewał zadebiutował, bo zachował czyste konto z FC Metz jesienią zeszłego roku. Później przyszła rzecz jasna ława, która specjalnie piec go nie musiała, bo miał czas. Fajny start i tak.

Bułka mówił w maju w Kanale Sportowym: – Rozmawiałem niedawno z dyrektorem sportowym. Powiedziałem mu o tej sytuacji, bo wspominaliśmy kilka miesięcy wcześniej o możliwości wypożyczenia, on jest takiego samego zdania i na dniach będziemy kontaktować się ze sobą w sprawie przyszłości. Nie wiem, jak będzie teraz z oknem transferowym, ale jeśli wszystko zostanie w normie, to chcę iść grać, a nawet muszę. Co do Betisu, to o wszystkim czytałem w mediach, nie było personalnego kontaktu. Nie prowadziłem żadnych rozmów.

Wymowne w kontekście tego, że dziś nie gra w Cartagenie, jest to jak łączono go z Betisem. Tam też przecież miał według pogłosek iść, żeby grać.

W maju Bułka rozbił swoje Lamborghini, ale później przyszła w sumie wielka przygoda. Tak, nie pograł w Lidze Mistrzów, no ale zobaczyć ten turniej z bliska, być w takiej drużynie, siedzieć na finale Ligi Mistrzów na ławce rezerwowych… Dla młodego chłopaka żadna ujma. Na pewno jest wiele, co mógł z tego wyciągnąć.

Reklama

W tym sezonie też dostał szansę w barwach PSG, ale niestety pokpił ją dokumentnie. Błąd, który kosztował PSG bramkę, a finalnie punkty. To frajerska pomyłka, którą mógł sobie przegrać sporo. Wyobrażamy sobie, że PSG, mając przed sobą długi sezon, zazwyczaj demolując rodzime rozgrywki, mogła mu dawać szansę co jakiś czas. A tak sam swoim występem jakby zasygnalizował: panowie, potrzebuję doświadczenia. Potrzebuję regularnego grania. To jeszcze nie jest moment, w którym mogę udźwignąć grę dla was.

No to szansę dostał. Daleko od piłkarskiego szlaku, w sumie zaskakująco daleko. Myśleliśmy, że zgarnie go ktoś grający jednak ciut wyżej. Ale z drugiej strony – rzeczywiście, meczów w seniorskich piłce szalenie mało, ten meczowy klimat trzeba dopiero łapać. Lepiej więc zejść niżej, ale mieć większe szanse gry.

Gdy przechodził do Cartageny, rozmawialiśmy ze śledzącym losy klubu dziennikarzem: – Mamy bramkarza, który w wieku trzydziestu lat dopiero debiutuje w drugiej lidze. Marc Martinez był jednym z architektów naszego awansu, teraz też przewidywano go do roli numeru jeden, ale na tym poziomie chyba nie zapewni odpowiedniej jakości, ma zbyt wiele defektów. Dysponuje świetnym refleksem, za to słabo gra nogami i jest niepewny przy górnych piłkach – mówił nam Jose Pastor, dziennikarz lokalnego portalu efesista.es.

Reklama

Na razie jednak debiutant Marc Martinez nie przestraszył się rywalizacji, bluzy nie oddaje. Co więcej, jak na możliwości Cartageny, broni dobrze. Dziesięć meczów, dziesięć straconych bramek, trzy czyste konta. Cartagena z Martinezem w składzie jest w czołówce tabeli. Z ich punktu widzenia nie ma żadnego powodu, by cokolwiek zmieniać.

Dramatu jednak robić nie zamierzamy. Jeśli przesiedziałby nawet cały sezon na ławie, jest to może materiał do przemyślenia dla największych. Bo skoro jest tak wielkim talentem, to powinien schować Martineza do kieszeni. Ale nie zapominajmy o kluczowym fakcie z lata. Bułka przedłużył kontrakt z PSG do 2025. Muszą w niego wierzyć. Muszą mieć na niego plan, nawet gdy coś w te wytyczonej Polakowi ścieżce nie odpali. Być może więc i takie siedzenie na ławie w Cartagenie będzie przydatną lekcją pokory.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

16 komentarzy

Loading...