Reklama

Bramkarze i obrońcy zadowoleni, widzowie niekoniecznie

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2020, 22:56 • 2 min czytania 48 komentarzy

Im dalej w las z sobotnią Ekstraklasą, tym gorzej. Jeżeli ktoś dziś ograniczył się do meczu Wisły Kraków z Podbeskidziem, zaoszczędził dużo czasu i zdrowia. Już Śląsk z Jagiellonią ciężko się oglądało, a Pogoń z Legią chyba jeszcze gorzej. Remis 0:0 nie krzywdzi żadnej ze stron (jeśli zapomnimy o widzach), ale mimo wszystko jest ze wskazaniem na gości.

Bramkarze i obrońcy zadowoleni, widzowie niekoniecznie

Nie ma co gadać – Dante Stipica uratował punkt „Portowcom”.

  • po rzucie rożnym Juranovicia obronił groźny strzał głową Pekharta (zwróćcie uwagę, jak świetnie Czech zgubił krycie, Zech zgłupiał)
  • w drugiej połowie Stipica po kontrze Legii znów okazał się lepszy od Pekharta, który miał nieco miejsca i czasu, żeby przymierzyć, a Chorwat i tak przeniósł piłkę nad poprzeczką
  • zachował czujność, gdy szarżował Rosołek i był rykoszet od wracającego Hostikki

Artur Boruc ani razu się nie spocił. Pogoń najbardziej zaniepokoiła go na samym początku. Po płaskim zagraniu Steca bardzo dobrej sytuacji nie wykorzystał Luka Zahović. Próbował uderzać wślizgiem i nawet nie trafił w bramkę. Delikatnie mówiąc, słoweński napastnik nie ma efektownego wejścia do polskiej ligi.

Gospodarze generalnie mieli problem w ofensywie. Zahović nie imponuje warunkami fizycznymi, na dodatek często był osamotniony w polu karnym, a i tak w wielu przypadkach dostawał górne zagrania. Bez sensu. Kucharczyk niczym nie błysnął, Kowalczyk dwa razy obiecująco zaczynał akcje, by potem źle je kończyć. Sebastian to naprawdę fajny chłopak, zaangażowany, związany z Pogonią, tyle że od dłuższego czasu nie daje żadnych konkretów. A on nie tylko wciąż gra, ale jeszcze jest kapitanem.

W Legii najlepiej w grze do przodu wyglądali boczni obrońcy.

Josip Juranović wyróżniał się przed przerwą, Filip Mladenović po przerwie. Joel Valencia wyraźnie odstawał, ale raz wygrał pojedynek z Kostasem i swoim podaniem stworzył wspomnianą sytuację Pekhartowi z drugiej połowy. Paweł Wszołek był aktywniejszy, lecz najczęściej w decydującym momencie dokonywał nieoptymalnych wyborów. Na przykład wtedy, gdy Juranović wypuścił go w pole karne, prosiło się o strzał, a Wszołek wycofał do nikogo.

Reklama

No i koniec końców wychodzi, że tylko bramkarze z obrońcami mogą być w miarę zadowoleni. Pod koniec jednym i drugim już ewidentnie brakowało sił, tempo meczu stało się wręcz zawstydzające. Tu jednak widzimy okoliczności łagodzące. Legia miała w nogach trzeci ligowy bój w ciągu tygodnia, natomiast w Pogoni chyba odezwały się zaległości spowodowane koronawirusem w niemal całym zespole. Zawodnicy długo normalnie nie trenowali, a niektórzy z nich dostali trochę w kość od choroby.

Stołeczna ekipa utrzymała dwupunktową przewagę nad „Portowcami”, którzy mają wciąż dwa spotkania zaległe.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

48 komentarzy

Loading...