Krystian Bielik ma tylko 22 lata na karku, a już sporo się w jego karierze zdarzyło. Zdążył wywołać spore zamieszanie jako nastolatek, zahaczając się o dwa wielkie, zwaśnione polskie kluby – Lecha Poznań i Legię Warszawa. Spędził trochę czasu w londyńskim Arsenalu. Zabłysnął na młodzieżowych mistrzostwach Europy, zadebiutował w seniorskiej kadrze, zapracował na transfer do Derby County. Kwotę transakcji angielskie media szacowały na około 8-10 milionów funtów. A gdzie cała ta przygoda Bielika się właściwie zaczęła? Ano na pewno nie w Londynie, nie w Warszawie, ani nawet nie w Poznaniu. Swoje pierwsze piłkarskie kroki Krystian stawiał bowiem w rodzinnym Koninie.
Duma i niepokój
Jeżeli dzisiaj pyta się ludzi, którzy pamiętają jeszcze Krystiana z Górnika Konin, o opinię na jego temat, jest ona jednoznacznie pozytywna. W wypowiedziach byłych trenerów Bielika dominuje duma z faktu, iż mieli okazję przyłożyć rękę do rozwoju takiego zawodnika. Tym bardziej że piłkarz Derby County o korzeniach nie zapomniał i pozostaje w kontakcie z dawnymi szkoleniowcami. Zdarza mu się też odwiedzać swoją szkołę i spotykać z dzieciakami, które obecnie szkolą się w Górniku.
– Z Krystianem spotkałem się bardzo szybko, już jak był uczniem klas jeden-trzy. Muszę powiedzieć, że do dziś nie odniosłem wrażenia, żeby się w jakiś sposób zmienił. To jest cały czas ten sam chłopak. Zawsze z humorem. Gdy nas odwiedza, to zawsze sobie po męsku pogadamy – wspomina Jacek Górecki, pierwszy wuefista Bielika ze Szkoły Podstawowej nr 15 w Koninie, działający również w szkółce Górnika. – Uczęszczał na dodatkowe zajęcia sportowe, już w trzeciej klasie grał w reprezentacji szkoły. Wyróżniał się nawet na tle starszych kolegów. To był od początku materiał na piłkarza. Ten chłopak miał coś w sobie. To oczywiste, że brylował w swoich rocznikach, ale on z powodzeniem grał też ze starszymi chłopakami.
Podobne wspomnienia zachował Dawid Dębowski, pierwszy trener Bielika w Górniku Konin. – Właściwie po jednym kopnięciu piłki widziałem, że to materiał na zawodnika. Od innych siedmiolatków dzieliła go przepaść. Pozostali bawili się piłką. Mieli problem, żeby ją przesuwać w marszu, nie mówiąc o jakimkolwiek prowadzeniu. Krystiana piłka słuchała. Miał siłę, był wysoki – mówi. – Od razu pociągnąłem go do treningów z rocznikiem 1996, choć on sam urodził się w 1998 roku. Został oficjalnie moim zawodnikiem.
Krystian Bielik
Wszyscy zgodnym chórem przyznają, że Bielik był niejako skazany na sport. Przede wszystkim za sprawą rodziców. Ale i po prostu swoich naturalnych predyspozycji. Wyróżniał się wśród rówieśników wzrostem. Górecki podkreśla ponadto, że Krystiana charakteryzowały zdolności przywódcze. Był liderem w grupie, lubił rządzić. Co nie zawsze miało dobre konsekwencje, zdarzało mu się bowiem od czasu do czasu napsuć krwi nauczycielom czy trenerom. Ale Górecki zaznacza, że jego zdaniem jest to summa summarum właściwe zachowanie dla młodego chłopaka. Bielik był pewny siebie na boisku, bezczelny w pozytywnym sensie.
– W jego roczniku nie powstała piłkarska klasa, więc chodził do klasy sportowej o profilu koszykarskim. I na tym polu też odnosił pewne sukcesy. Zgromadziła się tam grupa zdolnych chłopaków. Byli mistrzami Konina w piłce nożnej na hali i na boisku. Podobnie w koszykówce i siatkówce. Zdobyli wicemistrzostwo w piłce ręcznej. Krystian był liderem tej grupy – opowiada Górecki. – Jednak dla mnie nie podlegało dyskusji, że właściwym kierunkiem rozwoju dla niego jest piłka nożna. Przed 27 lat istnienia szkoły nie było równie utalentowanego chłopaka jak on. Nie bez znaczenia było to, że urodził się 4 stycznia, więc górował nad rówieśnikami siłą fizyczną. Do tego koordynacja, zaangażowanie. Właściwie wszystko na plus. (…) Nie było dla niego sytuacji przegranych. Gdy drużynie nie szło, to on dawał sygnał, że w tym meczu można jeszcze coś zrobić. Miał wszelkie atuty sprawnościowe i psychologiczne.
– Z zachowaniem było u Krystiana nieźle, choć nie doskonale. I właśnie o to chodzi. Mało jest sportowców, którzy pokornie przyjmują wszystkie decyzje. Krystian lubił mieć swoje zdanie i ja to szanowałem. Lubię chłopaków z charakterem. Wydaje mi się, że jest im łatwiej zrobić karierę – dodaje nauczyciel.
Dębowski wspomina natomiast: – To jest rodzina sportowa. Darek, tata Krystiana, często grywał ze mną w piłkę na hali. Syn zawsze gdzieś tam się w okolicy kręcił. Żonglował, bawił się piłką. Pani Edyta, mama, jest z kolei wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej, ma doktorat z wychowania fizyczne. Siostra tańczyła w naszym konińskim zespole. Gdzieś ten sport w życiu Krystiana zawsze był. Również dlatego jego rozwój przebiegał, powiedziałbym, wzorcowo. My w Górniku Konin – wcześniej w Aluminium – zawsze rywalizowaliśmy z zespołami o rok starszymi, bo w okręgu nie mieliśmy równorzędnych przeciwników. Ale Krystian sprawdzał się nawet w spotkaniach z przeciwnikami o trzy lata starszymi. W ogóle nie odbiegał umiejętnościami, dawał radę mentalnie. Oczywiście szafowaliśmy jego siłami, lecz u mnie w zespole był podstawowym zawodnikiem. Grał na pozycji numer dziesięć.
Krystian Bielik
Trenerzy niepokoją się jednak kontuzjami Bielika. Już w młodym wieku miał on zresztą pewne kłopoty z urazami. Reprezentował szkołę na tak wielu polach, że nieco przeciążył młody organizm. – Dużo jest tych kontuzji – martwi się Górecki. – W tej chwili Krystian dochodzi do siebie po urazie… No, w piłce nożnej poważniejsze się już chyba nie zdarzają. Mam nadzieję, że wkrótce powrócić do formy. Na pewno jestem spokojny o jego psychikę. Wiem, że on potrafi zawsze myśleć pozytywnie. Zawsze miał trochę szczęścia w życiu. Może teraz też? Wydawało się, że przepadną mu mistrzostwa Europy, a jednak ma szansę, by na nie pojechać.
Kłopoty Górnika
W siedzibie Górnika Konin łatwo można natknąć się na pamiątkową koszulkę Bielika, która wyeksponowana została w korytarzu. Krystian już jako czternastolatek podjął szkolenie w Lechu Poznań, ale dla działaczy Górnika to bardzo istotne, że piłkarz pierwsze karty swojej piłkarskiej kariery zapisał w ich klubie. Prezes Mateusz Michalski przyznaje, że chciałby uczynić z klubu platformę do promocji utalentowanych piłkarzy z miasta, a może i nawet z regionu. Ci najzdolniejsi, tak jak na przykład Bielik, w strukturach szkoleniowych Górnika funkcjonowaliby tylko chwilowo, a ci mniej utalentowani mogliby docelowo wzmacniać pierwszy zespół.
Zespół, który obecnie ma spore kłopoty. Po dwunastu ligowych kolejkach w III lidze plasuje się bowiem na bardzo odległym, przedostatnim miejscu w tabeli. Zdobył dotąd… jeden punkt. Choć i tak trzeba uznać za sukces, że Górnik w ogóle jeszcze istnieje.
III liga, grupa II (sezon 2020/21)
Jakiś czas temu temu klub stanął nad przepaścią. Temat szeroko opisywaliśmy wówczas na Weszło: „Kiedy Damian S., Michał D. i ich kilkunastu kompanów postanowiło w marcu 2010 roku obrzucić policjantów kamieniami, cegłami, prętami i fragmentami ławek, pewnie nawet przez myśl im nie przeszło, że osiem lat później rykoszet ugodzi „ich” klub prosto w potylicę. W ogóle z myśleniem wszyscy ci panowie mieli raczej niewiele wspólnego. Sporo wody w Warcie upłynęło od tamtej burdy na stadionie Górnika Konin, a jej przykre efekty nadal są dla klubu odczuwalne. Boleśnie odczuwalne. Straty wizerunkowe udało się z biegiem lat nadrobić. Gorzej z załataniem dziury w klubowej kasie, a zanosi się, że ta będzie naprawdę ogromna.
(…) Przeszło sześćdziesiąt lat historii konińskiego futbolu, przynajmniej w wydaniu męskim, prawdopodobnie pójdzie do wszystkich diabłów. Bo w lipcu Sąd Apelacyjny w Poznaniu podtrzymał wyrok nałożony na klub – 90 tysięcy złotych odszkodowania dla jednego z dwóch najdotkliwiej poturbowanych wówczas policjantów, którzy swoich praw postanowili dochodzić później przed sądem. Na razie prawomocnym wyrokiem zakończyła się sprawa tylko jednego z nich, ale orzeczenie w tej drugiej wydaje się być oczywiste.
– Klub ponosi za to odpowiedzialność, bo nie zabezpieczył odpowiednio meczu. Pozwany klub jako organizator tej imprezy ponosił odpowiedzialność za to. Nie dochował wymogów. Nie ma żadnych podstaw do tego, by odmówić zadośćuczynienia panu powodowi tylko dlatego, że był policjantem ochraniającym tę imprezę – oświadczył sędzia Mikołaj Tomaszewski, o czym informowało Radio Poznań.
90 tysięcy samego odszkodowania dla jednego z mundurowych, a jeżeli doliczyć do tego koszty sądowe i odsetki, wyjdzie jakieś 140 tysięcy do zapłaty. Drugi policjant, już przy zsumowaniu wszystkich opłat, będzie się domagał około 50 tysięcy złotych. Razem, plus – minus, 200 kafli kary za incydent sprzed niemal dekady. Dla klubu o tak skromnym budżecie, jakim dysponuje Górnik (niespełna pół miliona złotych) – to brzmi jak wyrok śmierci. Ba, brzmi. Jeżeli, zgodnie z prawomocnym wyrokiem sądu, pierwszy z poszkodowanych w 2010 roku policjantów zażąda zapłaty należnych mu pieniędzy, rozpocznie się proces egzekucji, do akcji wkroczy komornik a Górnik Konin de facto przestanie istnieć”.
Jak udało się konińskiej ekipie przetrwać?
Opowiada prezes Mateusz Michalski: – Znaleźliśmy się na ostrym zakręcie przez niechlubną przeszłość. Musiałem się z tym mierzyć jako nowy prezes. To się odbiło na drużynie seniorów, również na młodzieży. Zamiast inwestować w sportowe rzeczy, to musieliśmy szukać sponsorów, żeby spłacać długi. Ale to wszystko mamy już za sobą. Udało się zawrzeć ugodę z policjantem, która pozwoliła nam dalej istnieć. Było to okupione wielodniowymi naradami, problemami. No ale udało się wyjść z tego zakrętu. Do rozwiązania klubu nie doszło.
– Teraz czeka nas ciężka przeprawa – dodaje. – Sezon przedwcześnie się zakończył i przez to nie zdobyliśmy punktów z Pro Juniora, na które bardzo liczyliśmy. To odbiło się na kadrze zespołu. Nasi wychowankowie jeszcze nie są w stanie odgrywać pierwszoplanowych ról w III lidze, wzmocniliśmy się osobami z regionu. Ale na razie jest ciężko. Jednak się nie poddajemy, nie wycofujemy się z rozgrywek. Nie chcemy spaść przy zielonym stoliku. Jeśli nie obronimy się sportowo na boisku, wtedy spadniemy.
Niestety, dołożenie cegiełki do wychowania Bielika jak dotąd nie przełożyło się na finansowe korzyści dla klubu.
– Przy pierwszym transferze z Legii do Arsenalu dostaliśmy pieniądze, ale to nie są takie kwoty, jakie Rozwój Katowice dostaje za Arka Milika. Potem Krystian ponownie zmienił klub, lecz tym razem w obrębie tego samego kraju. Teraz się te przepisy zmieniły, ale nas to jeszcze nie objęło. Efekt jest taki, że przez te wszystkie lata otrzymaliśmy może 50 tysięcy złotych i to nie w jednej transzy, tylko ogólnie. A przecież mówimy o transferach opiewających na miliony funtów – mówi Michalski.
Właściwa droga
Działacze i członkowie sztabu szkoleniowego Górnika życzyliby sobie, aby ich klub powszechnie kojarzył się właśnie ze szkoleniem takich zawodników jak Bielik. Czy też inny wychowanek, również reprezentant Polski – Marcin Kamiński. – To nie jest tak, że pamiętamy o Krystianie i Marcinie tylko wtedy, gdy my ich potrzebujemy – zapewnia prezes Michalski. – Staramy się ich zawsze wspierać, choćby dobrym słowem czy pozdrowieniem, gdy mają trudniejsze momenty w karierze spowodowane kontuzjami. Nie zapominamy o tym. Latem Krystian był u nas w Koninie, zorganizowałem nawet spotkanie z prezydentem miasta. Staramy się, żeby wszyscy wiedzieli i pamiętali, że ten zawodnik tu się wychował, tu stawiał pierwsze kroki i stąd pochodzi.
Jerzy Brzęczek i Krystian Bielik
Adam Kujawa, jeden z koordynatorów w szkółce Górnika, jest zdania, że kariery takie jak ta Bielika mogą stanowić inspirację dla najmłodszych piłkarzy z Konina. – To jest bardzo ważne, taki piłkarz jest przykładem dla innych wychowanków. Nie przykładem z telewizora, z radia czy z internetu, tylko namacalnym. Krystian był tutaj miesiąc temu podczas obozu, odwiedził nas. Odpowiadał na pytania najmłodszej grupy, starał się z nimi zintegrować – mówi Kujawa. – Widać, że cały czas czuje się częścią Górnika.
Jeżeli chodzi o kwestie szkoleniowe, Górnik od jakiegoś bardzo bardzo zacieśnił współpracę z Lechem Poznań. Kujawa przyznaje, że obecnie trenerzy w konińskiej akademii pracują wedle wzorców, jakie otrzymali od przedstawicieli akademii „Kolejorza”. – Zawsze powtarzam moim wychowankom, że możliwość gry w Lechu powinna być ich marzeniem na pierwszym etapie kariery. Krystian wybrał idealny kierunek do rozwoju. O dwóch klubach w Polsce mówi się od lat, że są klubami regionu – Lech Poznań i Jagiellonia Białystok. Cały region na nich pracuje. I my to szanujemy, staramy się w tym brać udział. Chcemy się odwdzięczać za zaufanie dostarczanymi wychowankami.
Ten kierunek pochwala również Dębowski. – Tak naprawdę dopiero trenerzy w Lechu odkryli, że Krystian ma potencjał na wysokiej klasy obrońcę czy też defensywnego pomocnika. W Koninie on był zawodnikiem stricte ofensywnym – mówi pierwszy trener Bielika. – Po Marcinie Kamińskim było widać, że jest obrońcą, natomiast u Krystiana nie od razu te predyspozycje były tak widoczne.
Bielik bardzo szybko znalazł się na celowniku obserwatorów z Poznania i wyfrunął do Lecha. – Takie perełki muszą być wypuszczane szybko – sądzi Dębowski. – Mówię o zawodnikach mających szansę, by zaistnieć na topowym poziomie w piłce seniorskiej. Krystian ten skok wykonał w niesamowitym tempie. Z zawodnika występującego w juniorach starszych Lecha Poznań wskoczył do pierwszej drużyny Legii Warszawa, debiutując u trenera Berga. I błyskawicznie trafił do Arsenalu. To był dla mnie wielki szok. Myślałem, że trochę w tej Legii pobędzie, a to była tylko trampolina do Arsenalu. Potem ta jego kariera z różnych powodów zwolniła. Były wypożyczenia, nie do końca się tam odnajdywał. Zatrybił dopiero w reprezentacji młodzieżowej. No i te kontuzje… To jest coś, co mu najbardziej doskwiera. Jestem przekonany, że byłby dziś w innym miejscu, gdyby nie kłopoty zdrowotne.
Michał Kołkowski, Mateusz Stelmaszczyk
***
„Kopalnie Talentów” to cykl reportaży i wideoreportaży o klubach, w których znani polscy piłkarze rozpoczynali swoje kariery. Będziemy opowiadać w nich historię o tym, jak dzisiejsi reprezentanci Polski (i nie tylko) przychodzili na pierwsze treningi, jak się rozwijali i jakimi dzieciakami byli lata temu. Materiały realizujemy we współpracy z PKO Bankiem Polskim. Na następny odcinek z cyklu „Kopalnie Talentów” zapraszamy za dwa tygodnie.
- Radosław Majecki. Błąd w świętokrzyskim Matrixie | KOPALNIE TALENTÓW
- Jeden klub, jeden trener. Klich i Kapustka od Tarnovii do kadry | KOPALNIE TALENTÓW
- Przede wszystkim Rozwój. Początki Arkadiusza Milika | KOPALNIE TALENTÓW
- Z Damasławka do Serie A. Historia Karola Linettego | KOPALNIE TALENTÓW
fot. NewsPix.pl / FotoPyk / własne