Byliśmy przekonani, że nie da się znaleźć w polskiej piłce osoby, która skompromitowałaby się w ostatnich miesiącach bardziej niż Krzysztof Zając. A wiecie, że konkurencja jest spora. Inne zdanie na ten temat ma sam Zając. Wciąż panującemu prezesowi Korony Kielce (niedawno dostał absolutorium…) przeszło przez głowę, by porównać się do sterników Bayernu i Borussii. Co więcej – Zając wypada w swoim porównaniu nad wyraz korzystnie.
To o tyle ciekawe, że naszym zdaniem Zając miałby kłopoty, by wypaść korzystnie nawet w porównaniu z zarządzającym muszlą klozetową. Złapcie się mocno i zobaczcie, co prezes Korony powiedział Radiu eM:
– Wiadomo, że ponieśliśmy stratę za ubiegły sezon w kwocie około 4,6 miliona. Spadek z Ekstraklasy kosztował nas najwięcej, ale nie możemy zapominać o tym, że mieliśmy do czynienia z okresem, nie wiem, czy jest jakiś klub w Europie czy na świecie, który z tego sześciomiesięcznego okresu niegrania w piłkę miał dodatkowy wynik finansowy. Bayern Monachium jest ze stratą 100 milionów, Borussia Dortmund 70 milionów. (…) Jeśli to sumujemy, okazuje się, że ten zarząd, który tylko wszystko źle robił i jest do niczego, jednak taki zły nie był.
Ostrzegaliśmy, by się czegoś złapać, prawda?
W ogóle polecamy wam odsłuch wszystkich wypowiedzi Zająca w Radiu eM, w których odnosi się do zarzutów, jakie na sesji rady miasta kierował Sławomir Gierada, czyli jeden z doradców Bogdana Wenty, prezydenta Kielc. Absolutne perełki. To zdziwienie, że ludzie z miasta pytają o zadłużenie. Te groźby, że upubliczni rzeczy, które nie mogą zostać upublicznione. I ten ton, jakby właśnie wypił siedem mocnych kaw – serio, to jest świetne!
Zarzuty, do których odnosił się prezes, wykręcający ze spadkowiczem z Ekstraklasy lepszy wynik finansowy niż zwycięzca Ligi Mistrzów, były naprawdę mocne. Na sesji rady miasta padło na przykład, że – uwaga, złapcie się po raz kolejny – Suzuki (główny sponsor Korony, który zadeklarował wsparcie na poziomie Ekstraklasy także po spadku) chciało wycofać się z klubu, bo… nikt z zarządu nie pofatygował się, by złożyć podpis na umowie sponsorskiej.
Oczywiście Zając próbował odbić tę piłeczkę w rozmowie z radiem w swoim stylu. Jego linia obrony – ustalił z Suzuki tak, że umowa zostanie podpisana po przejęciu akcji Korony przez miasto.
Miasto jeszcze akcji nie przejęło…
W klubowej kasie pustka…
Długi się piętrzą…
Korona znów na krawędzi…
A Zając – wedle tej wersji – nie wpadł na to, by spróbować podpisać umowę wcześniej. Ze sponsorem, który deklaruje bardzo duże przywiązanie do zarządzanego przez niego klubu. Którego wsparcie stanowi duży procent budżetu. Który, do cholery, chce podpisać ten kontrakt! Gdyby to się nie wydarzyło, sami byśmy tego nie wymyślili.
Obraz Korony wygląda w tym momencie niezbyt optymistycznie. Klub wciąż jest w niemieckich rękach. Niby ma dojść do przejęcia akcji już na dniach, ale przecież podobną śpiewkę słyszymy od kilku miesięcy. Zaległości wobec pracowników są ogromne. Kasy na budowę drużyny pod pierwszą ligę nie było, toteż gra wygląda, jak wygląda.
A Zając zadowolony – Bayern miał większą stratę, Borussia miała większą stratę.
Człowieku, czy ty nie czujesz choć cienia żenady? Już nie chcemy przypominać, jak bardzo skompromitowałeś się zarządzając Koroną (zrobiliśmy to z detalami w tym tekście). Przecież to tak, jakby połamać nogi zjeżdżając na jabłku po osiedlowej górce, a potem opowiadać kolegom, że przeskoczyło się skocznię w Willingen. Albo jakby topić się w kałuży, a potem świrować gościa ze „Słonecznego patrolu”.
Człowieku, ODEJDŹ.
Honoru już nie uratujesz. Twarzy też. I wiemy, że wraz z przejęciem akcji przez miasto, już cię w klubie nie będzie. Może nawet zajmiesz się innym biznesem, w którym narobisz – powiedzmy – 80 milionów straty. Oczywiście tego nie życzymy, ale to wciąż nie będzie zły wynik. W końcu zawsze będzie można się pochwalić, że roczna strata w Bayernie była kiedyś jeszcze większa.
Tylko prosimy – z dala od polskiej piłki. Ale o twoją przyszłość się nie martwimy. Skoro tak dobrze radzisz sobie z zarządzaniem, Karl-Heinz Rummenigge i Hans-Joachim Watzke już drżą o posadę.
Fot. newspix.pl