Reklama

Sa Pinto nabiera dalej. Tym razem Brazylijczyków

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 października 2020, 18:24 • 4 min czytania 17 komentarzy

Futbol to fajna branża. Niby mówi się, że kariera piłkarza to tylko kilkanaście lat, ale jeśli osiągniesz jakieś tam sukcesy, możesz później bujać się na swoim nazwisku w nieskończoność. Na przykład tak, jak robi to Rysiek „Lwie Serce” Sa Pinto, który znów nabrał na swoje usługi – wydawałoby się – poważny klub. Dziś ogłoszono, że zakotwiczył w brazylijskim Vasco da Gama.

Sa Pinto nabiera dalej. Tym razem Brazylijczyków

Piękne Rio de Janeiro, mocna liga, ogromna baza kibicowska. Vasco da Gama to czwarty co do popularności klub w Brazylii, sympatię do niego deklaruje aż 16,5 miliona kibiców. Aż głupio będzie opuszczać pokład tego statku za kilka miesięcy, lecz niestety – w przypadku Ryśka to nieunikniony scenariusz.

Wystarczy rzucić okiem, jak długo wytrwał w poprzednich klubach…
  • Sporting Lizbona – 8 miesięcy
  • Crvena Zvezda – 3 miesiące
  • OFI Kreta – 9 miesięcy
  • Atromitos – 4 miesięcy
  • Belenenses – 5 miesięcy
  • Al-Fateh – 3 miesiące
  • Atromitos – 5 miesięcy
  • Standard Liege – 12 miesięcy
  • Legia – 8 miesięcy
  • Sporting Braga – 6 miesięcy

Pierwszy sukces już za nim. Doleciał do Brazylii by podpisać kontrakt, a najnowsza historia pokazuje przecież, że w przypadku tego delikwenta nie jest to oczywiste. Niedługo po odejściu z Legii w mediach pojawił się filmik nagrany przez jednego z pasażerów samolotu, w którym Sa Pinto awanturuje się, a potem jest wyproszony z pokładu. Przed Ryśkiem jeszcze sporo podróży po Brazylii. Jak na złość – duży kraj, trzeba będzie się nalatać. Ale może brazylijska obsługa jest milsza i ma wielki szacunek do wielkich postaci.

Oprócz nieudanego lotu samolotem, Sa Pinto zaliczył po Legii także – o dziwo – sportowy awans, bo tak należy nazwać zatrudnienie w Sportingu Bradze. I bryndzy nie było – jego ekipa awansowała z pierwszego miejsca w grupie do fazy pucharowej Ligi Europy. W grupie Sporting wyprzedził Wolves, Besiktas i Slovan, a w eliminacjach odprawił z kwitkiem Spartaka i Brondby. Sa Pinto poleciał ze stołka dzień przed wigilią, głównie przez słaby wynik w lidze – po czternastu meczach zanotował ledwie pięć zwycięstw. Nie mamy pojęcia, czy w Polsce nauczył się pojęcia „pocałunek śmierci” – jeśli tak, to od kolegów, bo samemu gry na trzech frontach nie posmakował – ale właśnie on go pogrążył. Jak przekonywali nas nasi koledzy z Portugalii – Sa Pinto niczego nie odwalił, zadecydowały tylko względy sportowe. Ale żeby nie było tak sielankowo – w międzyczasie oskarżono go o ustawianie meczów w Grecji.

Vasco da Gama to serio duży klub. Tak się składa, że dawno, dawno temu mieliśmy okazję być na derbach Rio de Janeiro, więc POLECAMY WAM TEN REPORTAŻ.

Ale ostatnie lata nie były dla Vasco tak grube, jak XX wiek. Ostatnie mistrzostwo to 2000 rok. W 2008, 2013 i 2015 roku Vasco spadało do brazylijskiej Serie B, ale w każdym przypadku wracało do elity od razu po roku. Ostatnie podium? Rok 2011. Ostatni sezon? Dwunaste miejsce. W obecnym Vasco znajduje się w środku tabeli – na dziesiątej pozycji.

Reklama

Wiadomo, nazwa klubu wzięła się od portugalskiego żeglarza, który dotarł drogą morską do Indii. Klub został utworzony przez portugalskich imigrantów i właśnie z Portugalczykami utożsamiał się w swoich pierwszych latach istnienia. Ale z czasem sytuacja się zmieniła i tradycje portugalskie wygasły. Patrzymy na historię zatrudnianych szkoleniowców – od czasów, do których sięga pamięcią Transfermarkt, czyli od 1965 roku, nie zatrudniono w Vasco ani razu zagranicznego szkoleniowca. Ricardo Sa Pinto będzie pierwszym.

Kolejna, szalona ciekawostka: Sa Pinto będzie trenował samego Pikachu.

No cóż, Rysiek, życzymy powodzenia. Ale może nie rozpakowuj walizek zbyt szybko, co? Żeby jednak żyło ci się łatwiej w nowym kraju, przesyłamy dla kolegów z Vasco da Gama szybką instrukcję obsługi nowego szkoleniowca:

  • żadnych dzwonów kościelnych w pobliżu obiektu treningowego,
  • zero wścibskich stewardess,
  • pytania od dziennikarek na konferencjach ograniczone do minimum
  • Isabel Coproviao nie wchodzi na salę konferencyjną
  • zero Waldemara Fornalika,
  • brak band reklamowych w promieniu 10 metrów od ławki trenerskiej
  • fotoreporterzy mogą robić zdjęcia tylko zza siatki,
  • cały sztab szkoleniowy musi mieć portugalski paszport
  • i być gotowy do tego, by po 22 pojechać na stadion po kosmetyczkę
  • murawą zajmuje się osobiście Sa Pinto
  • mecze Vasco sędziuje osobiście Sa Pinto

Stosujcie się do zaleceń i może jakoś zleci te kilka miesięcy. No i najważniejsze – darzcie Sa Pinto WIELKIM SZACUNKIEM, bo inaczej nic z tego nie będzie. Dobrej zabawy!

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...