Reklama

Kadra, za którą tęskniliśmy. Wreszcie! 3:0 z Bośnią!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 października 2020, 23:09 • 3 min czytania 105 komentarzy

Z Finlandią było świetnie, ale wiedzieliśmy, który garnitur założył rywal na mecz z Polską. Po Włoszech też można było wyciągnąć sporo pozytywów. Ale to mecz z Bośnią i Hercegowiną rozbił bank. Przypomniały nam się najlepsze okresy Adama Nawałki. Przypomniało nam się, za jaką reprezentacją tęsknimy. Dostaliśmy to, czego się nie spodziewaliśmy.

Kadra, za którą tęskniliśmy. Wreszcie! 3:0 z Bośnią!
Dawać nam już tę Hiszpanię!

I nie, spokojnie, nie zamierzamy teraz pompować balonika. Doskonale sobie zdajemy zresztą sprawę, że kluczowa dla tego spotkania była czerwona kartka Ahmedhodzicia. Kartka, co istotne, niesłuszna. Lewandowski został wywrócony, to oczywiste. Czerwo broniłoby się w momencie, gdyby wychodził na czystą pozycję. A przecież był jeszcze jeden z Bośniaków do asekuracji, ani przez chwilę nie przeszło nam przez myśl, że „gdyby Lewy nie został wywrócony, byłby stuprocentowy gol”.

Sędzia Pawson zaliczył wpadkę, dzięki której grało nam się dużo łatwiej. Bo musimy zadać sobie pytanie – czy poszłoby tak gładko, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu? Pewnie nie. Zwłaszcza, że na początku wcale nie dominowaliśmy, co więcej – Bośniacy z dużą łatwością wychodzili spod naszego pressingu i stwarzali sobie sytuacje. Nie jakieś groźne, bo po strzale z dystansu Pjanicia czy dwóch rakietach ziemia-powietrze Krunicia Szczęsny nawet się nie spocił. Ale jednak.

Dobra, koniec malkontenctwa, bo zupełnie serio – jest się z czego cieszyć. To jeden z najlepszych meczów za kadencji Brzęczka, bez dwóch zdań. I patrząc na sprawę szerzej – zdecydowanie najlepsze zgrupowanie pod wodzą tego selekcjonera.

Grę w przewadze wykorzystaliśmy świetnie. Zanim wyszliśmy na prowadzenie, mieliśmy…
  • klepkę Góralskiego z Linettym (przewracał się, a mimo to dał radę oddać piłkę piętą na wolne pole!), po którym „Góral” wyłożył piłkę  (!) Lewandowskiemu, lecz ten fatalnie przestrzelił (zmarnowana setka)
  • strzał Lewego w słupek, po tym jak bośniacki obrońca wybił głową pod jego nogi, a nasz kapitan instynktownie zwiódł przyjęciem kolejnego z defensorów

Były to dwa bardzo poważne sygnały ostrzegawcze dla Bośniaków. Wpadło nam pod koniec połowy – i to dwa razy. Najpierw po zablokowanym strzale Linettego piłka znalazła się pod nogami Jóźwiaka. Ten obrócił się, poszukał strzału lewą nogą, ale zanim go oddał, futbolówkę wygarnął mu Lewy – był na lepszej pozycji do strzału, więc o żadnej kradzieży gola mowy być nie może. No, a chwilę potem oglądaliśmy akcję-marzenie. Kilka podań z pierwszej piłki w środku pola, Lewandowski – ustawiony dziś dość głęboko – daje górną piłkę na wbiegającego Linettego, a ten wygrywa główkę i na pewniaka wykorzystuje sytuację.

Reklama

Nie mamy pojęcia, jak można było trzymać tego piłkarza tak długo w szafie. Ale zajebisty był też Góralski i to – jadąc nieśmiertelnym klasykiem – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Przy trzecim golu błysnął za to Klich – dał super piłkę za plecy obrońców, a że Lewandowski wie jak uciekać rywalom, mając sporo wolnej przestrzeni wykończył tę akcję.

Bramek mogło być rzecz jasna więcej. Chwilę po golu na 3:0, Lewandowski miał na głowie kolejną piłkę, która mogła wylądować w siatce. Grosicki stanął oko w oko z bramkarzem, ale chyba pospieszył się ze strzałem, bo Sehić zdążył z interwencją. Bośniacy nie odpowiadali nam w zasadzie niczym. Bo o takich pierdach jak nieudana wrzutka Cipeticia, z której mógł wyjść groźny lob, nawet nie ma co wspominać.

Rozgromiliśmy Bośniaków. Tak, znamy miarę – gdyby nie sędzia, mecz tak dobrze by się nie ułożył. Ale niech to nie odbiera nam radości z meczu Polaków. Zwłaszcza że w ostatnich miesiącach mieliśmy tak mało powodów, by jarać się tą kadrą.

Polska – Bośnia i Hercegowina 3:0

40′, 52′ Lewandowski, 45+1′ Linetty

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
3
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Komentarze

105 komentarzy

Loading...