Reklama

O znaczeniu przypadku. Mógł być słaby występ Bereszyńskiego, a jest solidny

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 października 2020, 23:20 • 3 min czytania 18 komentarzy

Jerzy Brzęczek uparł się na Bartosza Bereszyńskiego po lewej stronie i chyba musimy się do tego przyzwyczaić, skoro w dość ważnym meczu z Włochami to znów Bartek obsadził tę część defensywy. Cóż, każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a nasz selekcjoner wymyślił sobie akurat takie, że gra prawonożnym obrońcą nie na prawej obronie. Mogły być znaczki, monety, puzzle, jest to. Tak czy tak – Włosi byli kolejnym testem dla tej kombinacji i znów nie mamy wrażenia, że takie ustawienie Bereszyńskiego ma większy sens.

O znaczeniu przypadku. Mógł być słaby występ Bereszyńskiego, a jest solidny

Od razu ustalmy – oczywiście, Bereszyński zagrał lepiej niż w spotkaniu z Holandią. Tam był wręcz beznadziejny, zawalił gola, nie umiał się ustawić, źle podchodził do pojedynków. Właściwie wszystko robił źle. Dzisiaj za kilka rzeczy można go pochwalić, zapamiętamy mu przecież takie obrazki jak umiejętne wybicie ciałem Keana w polu karnym czy zablokowanie groźnego strzału w końcówce. Statystycznie? Też więcej niż dobrze – pięć na sześć wygranych pojedynków w powietrzu, trzy na pięć „na ziemi”, cztery przechwyty, pięć razy udało się też Bartkowi wyczyścić sytuację.

Czyli co, rozstajemy się w zgodzie, niech ten Bereszyński gra na lewej obronie do końca świata i jeden dzień dłużej?

No nie, sami wiecie, że zmierzamy do pewnego „ale”.

Mogliśmy i powinniśmy stracić bramkę na początku spotkania, kiedy idealną okazję zmarnował Chiesa. Zawodnik Juventusu dostał świetną piłkę od Belottiego. Na piąty metr, nie do wyjścia dla Fabiańskiego, pół bramki pustej, bo golkiper West Hamu nie zdążył się ruszyć. Dostawić nogę i cześć, jest 0:1. Jakimś cudem Chiesa nie trafił, ale czy to ma być okoliczność łagodząca dla Bereszyńskiego? Nie, to on krył Chiesę, to on krycie zawalił, dlatego rywal miał taką patelnię.

Czym to się różni od meczu z Holandią? Tylko tym, że wtedy nam strzelili, a teraz nam nie strzelili. Cieszymy się, że po tym początku Bereszyński się podniósł, z minuty na minutę grał coraz lepiej, ale przecież już po mniej niż kwadransie mogliśmy sobie utrudnić życie tak, że nie wyszlibyśmy z tego 0:1 (skoro i tak nie tworzyliśmy specjalnie groźnych sytuacji).

Reklama

Powtórzmy: nie chcemy Bereszyńskiego grillować, on sam się tam nie wystawia, dał dziś z siebie dużo, ale czy możemy liczyć, że kolejni rywale będą równie uprzejmi co Chiesa? Przecież każdy kolejny selekcjoner będzie zwracał uwagę – oni na lewej obronie mają prawonożnego gościa, dawajcie tamtą stronę, chłopak potrafi się pogubić.

I tak będzie się działo.

Z drugiej strony trudno powiedzieć, by Reca czy Rybus tę lewą stronę cementowali, ale chodzi też o kwestię naturalności. Dwaj pierwsi są po prostu lewonożni, mają pewne automatyzmy, nie gubią ustawienia w tak łatwy sposób, jak zdarza się to Bereszyńskiemu. I zresztą sam Bartek o tym wie, odpowiadając dzisiaj w TVP Sport „pomidor” na pytanie, czy polubił lewą obronę.

Dzisiaj trochę się nam upiekło, trochę lepszy też był sam Bereszyński, ale mamy cholerne wątpliwości, czy wystarczyłoby to na Hiszpanów albo Szwedów grających z pełną werwą, bo Liga Narodów to jednak zupełnie inna półka niż Euro. Natomiast nie wiemy, czy Brzęczek wyciągnie odpowiednio wnioski. Najwyraźniej nie zrobił tego po Holandii, a skoro dzisiaj było czyste konto…

Ten upór dziwi. Bereszyński nie ma za sobą wielkich tygodni (ba, miesięcy) w Serie A, to nie jest tak, że koniecznie trzeba go zmieścić, bo na prawej stronie jest jeszcze lepszy Kędziora, a takiego kozaka jak Bereś szkoda nie upchnąć. Nie, obrońca obniżył loty, kiedyś mówiło się o transferze do lepszego klubu, teraz częściej mówi się o kiksach czy błędach. Oczywiście to nie jest gość do skreślenia z kadry, gdzie tam, ale chyba do rywalizacji z Kędziorą, a nie szukania kwadratowych jaj po drugiej stronie.

Fot. Fotopyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
2
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Komentarze

18 komentarzy

Loading...