Tak było całkiem niedawno: Bereszyński chwalony w Serie A. Łączony z większymi niż Sampdoria firmami calcio, w kadrze mający być następcą Łukasza Piszczka. Tak jest teraz: Polak zmienił się w ligowy dżemik, w reprezentacji jest rzucany między pozycjami, bo z prawej wyleczył go Tomasz Kędziora, którego swego czasu wyprzedzał o długość.

MOMENTY BYŁY
Bereszyński przechodził do Sampdorii z Legii, która właśnie zagrała w Lidze Mistrzów. Adaptacja w Serie A nie trwała jakoś długo – zaczał od ławki, ale jeszcze wiosną, czyli w swojej pierwszej rundzie, rozegrał od pierwszej minuty 13 na 19 możliwych meczów dla Sampy. Dobry bilans.
A raczej zapowiedź tego, co zdarzyło się w kolejnym roku. To Bereszyński miał wtedy najmocniejszą kartę w Sampdorii ze wszystkich Polaków. Co więcej, Sampdoria dość długo pozostawała w grze o europejskie puchary – wypisała się de facto dopiero w końcówce.
Po sezonie 17/18 pisaliśmy w naszym podsumowaniu Polaków w Serie A:
Bartek Bereszyński miejsce w podstawowym składzie Sampdorii wywalczył sobie w zasadzie tuż po transferze, choć trafił do zespołu w zimowym oknie transferowym. W poprzednim sezonie nie tylko udowodnił, że w pełni na swoją pozycję zasługuje, ale wręcz doszlusował do czołówki najlepszych prawych obrońców w Italii. O zainteresowaniu jego osobą głośno było już w okolicach maja, w roli ewentualnego kupca wymieniało się przede wszystkim Inter. Ale reprezentacyjny obrońca ostatecznie został na Stadio Luigi Ferraris. Stawiamy jednak dolary przeciwko orzechom, że jeżeli po drodze nie wydarzy się nic niespodziewanego, to „Beresia” najdalej za rok przygarnie jakiś lepszy/bogatszy klub.
Sklasyfikowaliśmy go wśród Polaków w Italii tylko za Zielińskim i Szczęsnym, a choćby przed Milikiem i Linettym.
To tamtego lata pojawiały się też w prasie deklaracje: Bereszyński chce odejść. Nie dlatego, że źle czuje się w Sampie, ale dlatego, że to idealny moment. 26 lat. Ostatni dzwonek. Recenzje znakomite w całej Italii. Najgłośniej mówiło się, że parol na Polaka miały zagiąć albo Inter, albo Roma.
Po mundialu w Rosji z reprezentacją Polski pożegnał się Łukasz Piszczek, a Bartosz Bereszyński wydawał się wtedy zdecydowanie najpoważniejszym kandydatem. Zobaczcie cały ranking prawych obrońców 2018.
Dla Bereszyńskiego był to trzeci kolejny rok z kategorią reprezentacyjną. Trzeci tuż za Piszczkiem. Ale tym razem już na jego poziomie, po raz pierwszy. Kędziora był jedynym, który naciskał, ale zarazem miał w kadrze łącznie rozegrane trzy mecze przy jedenastu Bereszyńskiego. Doświadczenie minimalne. Jego pozycja w Dynamie Kijów była mocna, ale zwracało się uwagę, że Bereszyński ma sufit wyżej. Że wyróżnia się w mocniejszej lidze, że daje radę na wahadle, jest mocny w ofensywie, a Kędziora nie jest tak wszechstronny, tak nowoczesny.
Bereszyński debiucie selekcjonerskim Jerzego Brzęczka zachwycił. Wystawiliśmy mu za ten mecz notę 8, wyższą od Lewandowskiego, a taką samą jak Zieliński. Pisaliśmy:
Niezmordowany. Koń do biegania. Tak samo pewny w pierwszej i dziewięćdziesiątej minucie. Niesamowicie skuteczny w defensywie, bez względu na to czy trzeba było wygrać walkę ustawieniem, ostrzejszym wejściem czy sprintem. Grał jak Piszczek w najlepszej formie. Włosi jego stroną musieli ograniczać się w gruncie rzeczy głównie do dośrodkowań. Bardzo sprytny w ataku, gdzie potrafił wysupłać piłkę wysoko lub obić ją o skrzydłowego Squadra Azzurra. Szukał ciekawych, otwierających podań.
To był jego czas.
RÓWNIA POCHYŁA
Trzeci sezon w Serie A finalnie Bereszyński zaczął w tych samych barwach. Przedłużył po drodze kontrakt aż do 2023 – wcześniejszy obowiązywał do 2021. Należy zakładać, że dostał dużą podwyżkę, ale zarazem ta umowa nie miała się wcale wiązać z blokadą przy transferze.
I wszystko wciąż Bereszyński miał w nogach, ale zaczęło iść coraz gorzej. W sezonie 18/19, w Sampie wciąż będącej średniakiem, na finiszu sezonu coraz częściej grywał Jacopo Sala, o którym rok wcześniej pisało się, że nie stanowi dla Bereszyńskiego konkurencji. Oddajmy, że po drodze przydarzyl też uraz mięśnia, który zabrał Polakowi pół grudnia na leczenie.
Podsumowując sezon Beresia pisaliśmy, że twarde dane statystyczne nie są jego sprzymierzeńcem i potwierdzają słabe wrażenia dostrzegalne gołym okiem.
Porównanie niektórych statystyk Bereszyńskiego robi dość kiepskie wrażenie. W sezonie 2018/19 Polak w lidze stracił aż o 11 piłek więcej na własnej połowie względem rozgrywek 2017/18, gdy plotkowało się o jego transferze choćby do Interu Mediolan. Odebrał natomiast o 40 piłek mniej. Wygrane pojedynki? O 60 mniej. Do tego gigantyczny regres skutecznych wślizgów, przechwytów. Krótko mówiąc – jeżeli chodzi o grę w defensywie, która w swoim czasie była znakiem firmowym Polaka, właściwie wszystkie słupki statystyczne zauważalnie spadły.
Miniony sezon, a czwarty Bereszyńskiego w Italii, był jeszcze znacząco gorszy. Po pierwsze, Sampdoria była wyraźnie słabsza niż we wcześniejszych latach. Kręciła się długo wokół ostatniego miejsca. Bereszyński był rzucany po pozycjach, zagrał mecz i na środku obrony, i na prawej pomocy. Zebrał przez cały rok rekordowe na niego jedenaście żółtych kartek. W grudniu miał uraz łąkotki. Potem przyszła pandemia, a Bartek był jednym z pierwszych polskich piłkarzy, u których zdiagnozowano koronawirusa. Pech. Szczęśliwie wyleczył się, Sampie udało się utrzymać w lidze, do czego z pewnością dołożył cegiełkę grając dużo w końcówce, choć też zdarzały mu się błędy i prokurowanie karnych.
Sukcesy? W zasadzie głównie to, że utrzymał skład i wciąż grał dużo, bo latem 2019 mówiło się, że będzie tylko rezerwowym.
Za 2019 w rankingu obrońców zjechał jednak o notę i pozycję za Kędziorę. A był moment, gdy wydawało się, że Bereszyński jest na kursie, by pierwszy raz od wielu lat zluzować w rankingu Piszczka.
W reprezentacji Polski od końcówki roku 2018 zaczął być sprawdzany na lewej obronie. Niby można tutaj znaleźć taką interpretację: piłkarz bardziej wszechstronny, prędzej się tam sprawdzi niż Kędziora. Ale jednak, jaki by nie był zamysł selekcjonera, kończyło się to tak, że Kędziora ugruntowywał swoją pozycję w pierwszej jedenastce przez całe eliminacje, a Bereszyński nigdy nie przekonał na lewej stronie.
WEJŚCIE W SEZON
Dość powiedzieć, że jednym z plusów ostatniego zgrupowania kadry uznano fakt, że z Bośnią na lewej obronie zagrał lewy obrońca, Rybus, będąc przy tym jednym z najlepszych Polaków w tym meczu. CZYLI że dano sobie spokój z Bereszyńskim. Kędziora natomiast znowu w obu meczach zagrał na prawej obronie. Bereszyński z Bośniakami nie podniósł się z ławki.
W klubie? Za pierwszą kolejkę został uznany według Tutto Mercato najgorszym piłkarzem meczu Juventus – Sampdoria. To jego spektakularny kiks finalnie pogrążył Sampę. Za ten mecz dostał notę 4.5 na dziesięć, od 2:26:
W drugim spotkaniu, z Benevento, było lepiej, no ale wiadomo: to było tylko Benevento, a nie Juventus. Tym razem noty Polaka oscylowały wokół 5.5. Wyglądało to średnio:
- Przegrana główka, po której uratowała go kapitalna interwencja Audero
- Gol stracony po centrze z jego strony boiska, nie zdążył wybiec i zablokować dośrodkowania
- Przegrana główka, która zapoczątkowała akcję na 2:3
- Słabiutkie statystyki
Niestety, ale gdzieś po drodze Bereszyński zmienił się w ligowy dżemik, a czasem schodząc nawet poniżej tej rangi. Co więcej, zapowiada się kolejny sezon ciężarów Sampy. Wymowne – mówiło się ostatnio, że pójdzie do Torino razem z Linettym. Miało to sens, bo w Torino jest Giampaolo, który zbudował go w Sampie. Ale ostatecznie postawiono tam na inne opcje. Teraz mówi się o zainteresowaniu Besiktasu – kto wie, może to byłby dobry pomysł. Liga słabsza, ale Bereszyński wydaje się modelowym przykładem zawodnika, który potrzebuje nowego impulsu.
Tak czy siak liczymy, że się odbuduje – przecież nagle nie zapomniał jak się gra w piłkę na wyższym poziomie, a kadrze rzecz jasna dobry Bereszyński bardzo by się przydał. Ale niektóre opcje w karierze klubowej raczej zamknęły się dwa lata temu. Będzie można najwyżej kiedyś, za dziesięć, dwadzieścia lat, w wywiadzie pozastanawiać się „co by było gdyby”.
Fot. FotoPyK
napiszmy sobie wprost, *TO WY* goście wybrali do repry i czcicie w papierze jako bożyszcze,
a to mniej niż zero – no bo jak zakopany? zgodnie z tytułem, nagłówkiem artykułu to depresja?
Kędziora tak, jak najbardziej nawet do Lechii go
Bereszyński to wciąż półka wyżej od Kędziory, to, że w kadrze gra Góralski, a nie gra Linetty nie znaczy, że Karolek jest słabszym kopaczem. Kędziora ma sufit tam gdzie Bartek ma podłogę.
Bartek jest ofiarą przeciętności w Sampdorii, Linetty już stamtąd uciekł, pora na Bereszyńskiego. W bardziej ofensywnie grającym zespole (i kadrze) taki gracz jest bardzo przydatny.
Kędziora przerasta to 5 klas.Dlatego gra…
Warszawski prostaku bola wszyscy lepsi od piesków legijnych widze…
Bereszyński nie miał, nie ma i nie będzie miał liczb, a teraz dodatkowo słabiej broni, ale „to wciąż półka wyżej od Kędziory” – dobre. Niby w czym lepszy? Tylko w PR warszawskich dziennikarzy. Nadaje się jedynie do obrony autobusem. Jeden z najbardziej przehajpowanych graczy XXI wieku.
Tyle że wszyscy wiedzą doskonale, że Linetty jest znacznie lepszym piłkarzem niż Góralski, więc Twój argument jest inwalidą.
W przypadku Bereszyńskiego to chyba głowa nie do końca dojeżdża. Nie że mu odbija, tylko wypowiedzi w stylu tej, gdy powiedział że mu to różnicy nie robi po której stronie gra, pokazują że w sumie to wisi mu i powiewa jak kilo kitu gdzie gra, jak gra i co gra. Zero ambicji.
Akurat ucieczki Linettego do Torino nie rozumiem, to jest klub na poziomie Sampdorii (ostatni sezon Sampa 15., Torino 16.), a patrząc na skład Torino nie wzmocniło się ono na tyle, by walczyć chociażby o el. LE. Chyba, że Karolkowi chodziło po prostu o zmianę otoczenia – to ok. Ale pod kątem sportowym ten transfer to żaden awans.
Kędziorę trzeba zapytać czy on chce tego, w Lechii grać
bynajmniej za Maloczę
Przywołując, że wcześniej Bereś był B, teraz C, to, jak rozumiem, jakiś szczególnie uznany ranking w świecie piłkarskim?
Korzystają z niego fachowcy z całego świata, czy tylko Stary Kontynent?
Bereszyński, cwaniaczek z ładną fryzurką i nic wiecej.
Wreszcie Włosi sie na nim poznali i dali mu kopa w dupe !!
Niech ucieka Sampodoria ma mocny zjazd. Spadek w tym sezonie bardzo możliwy.
Mam wrażenie, że polscy zawodnicy mają zero ambicji.
Bereszyński tylko w chorych łbach piesków Leśnodorskiego był obrońcą,a pisanie że lepszy od Kędziory dokładnie mówi o poczytalności tych ameb.Bereś nigdy nie był i nigdy nie będzie obrońcą!To zwykły skrzydłowy biegający od lini końcowej do linii końcowej.Gdyby choć umiał wrzucić piłkę ze skrzydła(jak Kędziora),to miałby szansę pograć w jakimś lepszym klubie.Szacun dla koralika że udało mu się wcisnąć włochom pseudoobrońcę!
„ale zwracało się uwagę, że Bereszyński ma sufit wyżej. Że wyróżnia się w mocniejszej lidze, że daje radę na wahadle, jest mocny w ofensywie, a Kędziora nie jest tak wszechstronny, tak nowoczesny.” oceniamy piłkarzy czy grają nowocześnie, po czym dajemy selekcjonejro stosującego taktykę z lat 80-ych
Rzecz w tym, że Kędziora jest o wiele bardziej wszechstronny od Bereszyńskiego. Tylko z powodu tego, że Kędziora gra w lidze ukraińskiej jest niżej oceniany niż Bereszyński.
Lubię jak używacie swoje rankingi z dupy albo swoją średnią ligową – też z dupy – jako koronny argument przy artykułach.
Nie ma w Polsce bardziej przereklamowanego piłkarza. Powody takiego stanu rzeczy są dwa – „wizualnie” efektowna gra i zbudowana na jej podstawie narracja medialna.
To pierwsze jestem w stanie zrozumieć – niedzielnego kibica może zauroczyć jego postawa – bo wybiegany, bo ma ciąg na bramkę, bo dobrze wygląda z piłką przy nodze – słowem idealny „nowoczesny boczny obrońca”. Ale już od samych dziennikarzy sportowych wymagałbym czegoś więcej (naiwność?). W ich przypadku niewłaściwa ocena Bereszyńskiego wynika z ignorancji lub, co gorsza, celowego sztucznego podnoszenia jego wartości (powody może sobie każdy wydedukować sam).
Najgorzej wyszedł na tym wszystkim sam Bereszyński. Chyba sam uwierzył w swoją „zajebistość”, co finalnie doprowadziło do diametralnego spadku i tak już mocno zawyżonej jakości. Wystarczyło kilka dobrych meczów w Sampdorii (a z ww. powodów pierwsze wrażenie zawsze robił dobre), by już przebąkiwał o transferze do mocniejszego klubu.
Przyjęło się, co zresztą jest powielane w tym artykule, że Bereszyński, w przeciwieństwie do Kędziory, potencjał ma zdecydowanie wyższy, a już szczególnie więcej daje w przodu. Nie ma chyba w polskiej piłce większej bezmyślnie powtarzanej bzdury. Generalnie nie lubię przywiązywać zbyt dużej uwagi do statystyk, ale w przypadku Bereszyńskiego nie można tego nie zrobić – boczny obrońca chwalony za ofensywę, w całej swojej karierze strzelił 3 (!) gole (w tym chyba jeden w Lechu, gdy grał w ataku i jeden w pierwszej lidze, w Serie A ZERO) i zanotował 17 asyst, ale w samej Ekstraklasie tylko 4 na 86 występów i tyle samo w Serie A na 101 występów (!!). Przecież to jest statystyka, która, według standardowej narracji portalu Weszło, powinna być obiektem kpin.
Dla porównania Kędziora, czyli ten, zdaniem wielu – przeciętny w obronie, słaby w ataku, mając łącznie 20 więcej występów, zanotował w karierze 15 goli i 27 asyst. Ok, może gra w słabszej lidze, ale na pewno nie w słabszym zespole, o czym najlepiej świadczą udane występy w Lidze Europy i właśnie dokonany awans do Ligi Mistrzów.
Zresztą nie trzeba polegać na samych statystykach, wystarczy obejrzeć z uwagą jakikolwiek mecz reprezentacji. Np. ostatnie spotkanie w Holandią, w którym akcje ofensywne Polaków można zliczyć na palcach jednej ręki. Pierwsza połowa – atak prawą stroną, Kędziora bardzo przytomnie wycofuję piłkę na 16 metr do Piątka, czym tworzy najlepszą okazję dla Polaków w tym meczu. Druga połowa – Bereszyński w swoim stylu, widowisko dla oka wbiega w pole karne, jednak piłkę dogrywa wprost pod nogi Holendrów.
To nie przypadek, że statystyki obu zawodników są diametralnie różnie. O różnicy w przydatności przy stałych fragmentach gry nawet nie ma co wspominać. I pora to sobie jasno powiedzieć – Bereszyński jest przeciętny w obronie i wybitnie bezproduktywny w ataku. I nie jest przypadkiem, że przegrywa w reprezentacji rywalizację z Kędziorą, dziwne jest to, że jakimś cudem wygra rywalizację z Rybusem na lewej obronie.
I chciałbym się mylić co do Bereszyńskiego, chciałbym, żeby w tym sezonie się przełamał i zaliczył np. gola i 6 asyst. Ale póki co ocena tego zawodnika nie może być inna.
W sumie niewiele trzeba dodawać. Kędziora gra w ekipie która spokojnie mogła by bić się o górną ósemkę w Serie A. W lidze ukraińskiej Szachtar i Dynamo są od lat się tłuką o mistrza co robi z powodzeniem Szachtar. Że Kędziora nie przejdzie do Bundesligi czy gdzieś indziej? Widocznie kasa i poziom sportowy się zgadza. W tym momencie nie mamy lepszego prawego obrońcy, a tak naprawdę to nie mamy lepszego do niego odkąd odszedł Piszczek. Tyle.
Brawa dla Ciebie za komentarz! Niewiele widziałem takich przypadków, gdzie komentarz czytelnika jest ciekawszy i konkretniejszy niż artykuł redaktora.
O dziwo bereszynski w sampdorii się trochę zakopał
tak serio to zawsze był ogórem, jego sufit to było właśnie wytrzymanie sezonu w pierwszym skladzie słabej sampdorii, gdzie był jednym ze słabszych ogniw, ale mają problem na tej pozycji
W Sampdorii go nie widziałem, ale jak grał w Esie to nigdy nie był wybitny. W obronie objeżdżany a z produ… przez całą karierę 2 bramki i kilka asyst. Ani z tyłu skała ani z przodu liczna nie daje. Wystarczyło kilka artykułów jaki zajebisty i wszyscy to łykneli.