Reklama

Kiedy całą drużyną próbujesz usidlić potężnego Thiakane

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

03 października 2020, 15:49 • 5 min czytania 5 komentarzy

Emile Thiakane. Kojarzycie? Jeśli nie, to skojarzcie. Kibice Korony na pewno już to zrobili, bo Senegalczyk w tym sezonie ciągnie spadkowicza z Ekstraklasy. Jak tylko kielczanie punktują, to zamieszany w to jest skrzydłowy o słusznej posturze. Chrobry? Asysta. Jastrzębie? Bramka. Tychy? Kolejna bramka. Obrońcy GKS-u zupełnie sobie z nim nie radzili, więc szybko role się odwrócili: ostatnio to tyszanie sprawili niespodziankę, ogrywając Arkę, dziś niespodziankę sprawiono im.

Kiedy całą drużyną próbujesz usidlić potężnego Thiakane

Mamy nadzieję, że Emile Thiakane nie obrazi się, jeśli scharakteryzujemy go w prosty sposób: wielki jak dąb, 190 cm żywego walca. Bo tak mniej więcej wygląda to, co Senegalczyk robi na boisku. Dzisiaj rozstawiał wszystkich po kątach, a my liczyliśmy:

  • Gol
  • Dwa strzały głową, w tym jeden wybity z linii bramkowej
  • Siedem wywalczonych fauli, w tym jeden, po którym GKS wyłapał kiera
  • Niezliczona liczba wygranych starć o piłkę

WIDZEW OGRA PUSZCZĘ? KURS 2.55 W TOTALBET!

Absolutnie fundamentalna postać dla drużyny Macieja Bartosza. Równie duży wkład w dzisiejszą wygraną miał chyba tylko Jacek Podgórski. To też gość, który zyskał drugie życie. W przypadku Emile’a jest to trochę bardziej dosłowne, u Podgórskiego odnosi się to raczej do tego, w którym miejscu był rok temu. Z rezerwowego Chojniczanki do czołowego asystenta ligi. W starciu z GKS-em zaliczył już trzecią asystę w sezonie. Wzór niemal klasyczny: Podgórski jedzie skrzydłem, precyzyjnie dogrywa (dzisiaj z jakichś 40 metrów) na głowę, rywal ładuje piłkę do siatki. Ok, może było w tym trochę szczęścia – obciął się Nedić, ale wiadomo – tak to już w piłce bywa.

Natomiast Podgórski przez cały mecz wtórował Thiakane, przede wszystkim świetnie dryblując. Jego akcja z 56. minuty meczu, kiedy przy linii bocznej nawinął Krzysztofa Wołkowicza jak losowy, brazylijski drybler, była tego dobrym przykładem. Zresztą niedługo później to powtórzył, a i popracować w obronie potrafi. Kogo jeszcze warto wyróżnić w Koronie? Dobrze w pierwszej lidze wygląda Paweł Łysiak, a świetnym przeglądem pola błysnął Iwo Kaczmarski. To po jego zagraniu do Thiakane GKS musiał grać w “dziesiątkę”.

Na zero z przodu

Z kolei tyszanie wcale nie zagrali dziś tak słabo, żeby przegrać i kończyć mecz w osłabieniu. GKS cierpi jednak na chroniczny brak skuteczności. Mecz zaczął bez napastnika, bo z gry wypadł Damian Nowak. Po przerwie wszedł przywrócony do pierwszego zespołu Szymon Lewicki i raczej nie zapracował na to, żeby w nim zostać. Jego akcja z 62. minuty meczu, kiedy miał idealną szansę na wyrównanie, a posłał piłkę obok słupka, jest na to wystarczającym argumentem. Pierwszy celny strzał GKS oddał dziś dopiero po zmianie stron. Możemy tylko wyliczać sytuacje, w których tyszanie fatalnie się mylili.

Reklama
  • 17. minuta gry, Moneta i Biel marnują dobrą centrę
  • 19. minuta spotkania, Wołkowicz kiksuje po rogu
  • 29. minuta meczu, Grzeszczyk ustrzelił Szywacza

I tak aż do ostatniego gwizdka sędziego. No nie, panowie, tak to się meczów nie wygrywa.

GKS Tychy – Korona Kielce 0:1

Thiakane 8′

***

A co działo się w drugim meczu do kotleta? Nic nowego, bo jak Sandecja zmierzała donikąd, tak nadal zmierza. Baty od Zagłębia to już siódma porażka drużyny Piotra Mandrysza w tym sezonie. Bilans bramkowy także nie powala: 4-22, więc można jasno stwierdzić, że “Sączersi” wyraźnie od rywali odstają. Tak też było dziś, bo do Sosnowca Sandecja po prostu nie dojechała.

BRUK-BET NA REMIS Z RADOMIAKIEM? KURS 3.30 W TOTOLOTKU!

Pierwsza połowa? Zagłębie praktycznie zamknęło rywala pod jego bramką. Sandecja była zasypana strzałami i stałymi fragmentami gry. W 20. minucie gry gospodarze objęli prowadzenie po rzucie rożnym i był to już piąty (!) korner w ich wykonaniu. Najboleśniejsze było jednak to, że gdyby nie spora liczba fauli sosnowiczan, Sandecja nie stworzyłaby sobie żadnej sytuacji bramkowej. W grze w piłkę drużyna Piotra Mandrysza nie istnieje, zdarza jej się coś zdziałać pod bramką po stałym fragmencie gry, ale szanujmy się – oddanie strzału raz na piętnaście wrzutek ze stojącej piłki to nie jest coś, za co można kogokolwiek chwalić.

Natomiast Zagłębie grało swoje – przyciskało, kontrowało i miało sporo szans na podwyższenie prowadzenia. Niecelnie uderzał Oliveira, obrońca faulem powstrzymał kontrę po stracie na lewym skrzydle, która pewnie zakończyłaby się golem… Słowem wszystko zmierzało ku temu, co stało się tuż przed przerwą. Sandecja straciła piłkę na rzecz Martima Mai, ten kapitalnie dograł do Patryka Małeckiego, który z kolei wyłożył piłkę na piąty metr. Mateusz Szwed, pewne wykończenie, 2:0.

Reklama

Po przerwie Sandecja trochę się obudziła. Coś już kreowała, tylko co z tego, skoro najlepszą sytuację stworzyła… pod własną bramką. Dawid Pietrzkiewicz nie zaliczył najlepszego debiutu między słupkami – kiedy już “Sączersi” odzyskiwali nadzieję, podał piłkę wprost pod nogi Filipa Karbowego. Szybka wymiana podań i chwilę później Goncalo Gregorio zapakował piłkę do siatki. Trzeba przyznać, że projekt portugalskiego Zagłębia działa – zwłaszcza w przypadku Gregorio. Trzeci z Portugalczyków, czyli Oliveira, też powinien kończyć mecz z udziałem przy bramce. Jako strzelec. W drugiej połowie ponownie zabrakło mu precyzji, bo Zagłębie mogło wygrać jeszcze wyżej.

OVER 2.5 GOLA W MECZU STOMIL – GKS BEŁCHATÓW – KURS 2.08 W EWINNER!

Cztery, pięć, może nawet 6:0 – taki wynik nie byłby wcale zaskoczeniem. I chyba to najdobitniej świadczy o tym, czy Sandecja będzie w stanie się odkopać. Przypomnijmy, że dziś nie wygrała ona z mocarzami. Była to dopiero druga wygrana zespołu z Sosnowca, a parę dni temu Zagłębie nie potrafiło ograć Widzewa, mając przewagę jednego zawodnika. Panowie, czas odwołać się do starej życiowej prawdy Lecha Rocha Pawlaka.

Z tego nic nie będzie, choć powstanie.

Zagłębie Sosnowiec – Sandecja Nowy Sącz 3:0

Grudziński 20′, Szwed 45+3′, Gregorio 67′

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...