Nawet w Ferrari czasem popsuje się rozrząd, nawet na twarzy Miss Polonia wyskoczy pryszcz, nawet Stingowi zdarzy się zafałszować. Także i Bayern może czasem się potknąć. Choć „potknięcie się” to zdecydowanie za słaba metafora, by opisać to, co stało się dziś w Sinsheim. To była bolesna wywrotka twarzą na beton. Czy też był to może – by przywołać stworzony przez nas niegdyś neologizm – klasyczny agrowpierdol.

Ten dzień musiał kiedyś nadejść. I być może nie ma przypadku w tym, że nadszedł akurat dzisiaj. Na tygodniu Bayern grał przecież Superpuchar Europy, a już w środę zmierzy się w Superpucharze Niemiec z Borussią. Wyjazd na stadion Hoffenheim był im w tym maratonie potrzebny tak, jak kamień w bucie. Hansi Flick dał zresztą odpocząć kilku piłkarzom – na ławce zaczął między innymi Lewandowski czy Goretzka.
Ale czy to powinno być jakimkolwiek usprawiedliwieniem? Absolutnie nie.
Bo Hoffenheim robiło dziś, co tylko chciało. Bayern wyglądał tak, jakby wszyscy piłkarze doznali paraliżu. Jedyną pozytywną jednostką, która próbowała jakoś ciągnąć grę, był Kimmich. To zresztą on strzelił jedynego gola Bayernu, przy stanie 0:2 – miał trochę miejsca przed polem karnym i precyzyjnie przymierzył, omijając strzałem trzech pędzących na niego obrońców. Sane? Anonimy występ. Gnabry? Podobnie. Mueller? Był tak precyzyjny, jak zegarmistrz z zaawansowanym parkinsonem. Zirkzee? Kompletnie odstawał. Tolisso? Minimalne pokłady kreatywności.
Obrazu gry nie zmieniło nawet wejście Lewandowskiego, który poprzestał na dwóch próbach z powietrza…
- przy pierwszej dostał podanie górą od Muellera, ale złożył się do strzału tak, że piłka nie poleciała w bramkę
- przy drugiej próbował przewrotki, ale obrońca Hoffenheim zdjął mu głową piłkę z nogi.
Co istotne, nawet, gdyby Lewy wykorzystał którąś z tych okazji, gol nie zostałby zaliczony – w obu akcjach był na spalonym. Ofensywę było stać dziś tylko na trzy celne strzały przez cały mecz. Pierwsze jakiekolwiek uderzenie Bayern oddał dopiero w 22. minucie. Atak należy więc mocno zganić, ale prawdziwy kryminał odbywał się w obronie. Czy Hoffenheim grało jakąś wielką piłkę? Nie, ale do bólu skuteczną. Nie trzeba kończyć kursów z analityki piłkarskiej, by rozczytać strategię, jaką przyjęło Hoffenheim na to spotkanie. Długa piłka od bramkarza, zgranie główką uruchamiające napastników, którzy mieli wbiegać za plecy bardzo wysoko ustawionej linii defensywnej Bayernu. Geniusz tkwi w prostocie? Z takiego założenia wyszedł Sebastian Hoeness, który wygrał to taktyczne starcie.
W efekcie Hoffenheim z łatwością przedostawało się pod bramkę Bayernu. Skończyło się na czterech golach, ale czy bylibyśmy mocno zdziwieni, gdyby dołożyli jeszcze jedną sztukę? Niekoniecznie, bo kilka sensownych akcji Hoffenheim spartoliło. Ale jedźmy po kolei. Nie minęło nawet pół godziny gry, a gospodarze wsadzili już dwie sztuki. Pierwszą zdobył Bicakcić do spółki z Daviesem. Obrońca Hoffenheim uderzył główką po rzucie rożnym, piłka szła dokładnie na słupek. Davies bał się, że po odbiciu się od obramowania wpadnie do siatki, więc próbował ratować sytuację. Ale zrobił to tak nieudolnie, że samemu wbił sobie piłkę do bramki. Samobój czy gol Bicakcicia? Ciężko jednoznacznie orzec.
Za kilka minut dusza rozgrywającego obudziła się w Pavardzie. Francuz chciał oddać piłkę do Neuera, lecz zrobił to tak lekko, że wypuścił sam na sam Dabbura – ten zabrał się z piłką i z dużą klasą wykończył akcję podcinką. Bayern za chwilę strzelił gola kontaktowego, ale na Hoffenheim nie zrobiło to wrażenia – piłkarze Hoenessa byli ciągle stroną przeważającą. Nie mieliśmy w tym meczu żadnego momentu, w którym Bayern zepchnąłby TSG do rozpaczliwej obrony. Przeciwnie – piłkarze gospodarzy zdawali sobie sprawę z luk, jakie co rusz powstają w obronie Bawarczyków i chętnie z tego faktu korzystali.
W efekcie…
- Baumgartner wyszedł sam na sam (był minimalny spalony)
- Kramarić wyszedł na jeden jeden z Boatengiem, za nimi był tylko bramkarz (zdołał oddać uderzenie, Neuer je jednak przeczytał)
- egoistycznie przy kontrataku zachował się Kramarić – mógł podawać do lepiej ustawionego kolegi, strzelił sam, był to strzał groźny – Neuer sparował go na poprzeczkę
- koronkową akcję kończył Skov, bramkarz Bayernu wyciągnął go instynktownie wyciągniętą nogą
- Dabbur dostał świetną piłkę zza pleców, uderzał na wślizgu, ale w Neuera
- Kimmich stracił piłkę pod polem karnym – Dabbur trochę się pospieszył, strzelał od razu, byle szybciej, zabrakło precyzji
- Kramarić podpalił się przy kontrataku i zbyt szybko posłał strzał, a gdyby jeszcze poholował, stanąłby oko w oko z bramkarzem
- Bebou z Kramariciem szli w dwójkę na dwóch zawodników Bayernu (w tym Neuera, który wyszedł na 35 metr). Bebou stracił głowę i próbował strzelać po ziemi
Sporo tego, co? A to wszystko niewykorzystane sytuacje Hoffenheim, które spokojnie mogły zakończyć się bramką. Ostatecznie w samej końcówce TSG wcisnęło jeszcze dwie sztuki. Najpierw Kramarić dostał piłkę w polu karnym (akcja znów rozpoczęta lagą do przodu), a że miał sporo miejsca, to spokojnie sobie przyjął i pokonał Neuera wolejem. Ostatni gol to efekt szaleńczej szarży Bebou, który podczas biegu wywrócił się na murawę, a mimo to dał radę ograć Kimmicha, Boatenga, a potem dać się sfaulować Neuerowi. Drugą sztukę dołożył z jedenastki Kramarić.
Prosty futbol. Wykorzystywanie wysoko ustawionej linii obrony Bayernu, precyzyjne lagi, obmyślane zgrania piłki głową. I wykorzystanie faktu, że podopieczni Flicka mogą być zmęczeni. To nie była wygrana po bronieniu Częstochowy, to była wygrana po zdominowaniu rywala i idealnym wykorzystaniu jego słabych stron. Trener Bayernu przegrywa więc po raz trzeci i przerywa tym samym passę 23 zwycięstw z rzędu oraz 32 meczów bez porażki. Tak, jak napisaliśmy na wstępie – kiedyś musiało to nastąpić.
Hoffenheim 4:1 Bayern
16′ Bicakcić, 24′ Dabbur, 77′, 90+2′ Kramarić – 36′ Kimmich
Fot. newspix.pl
I bardzo dobrze. Wszystko kiedyś się kończy. Piękny widok spuszczonych łbów niemiaszków.
…a w tym samym czasie, z tego samego boiska, inne niemiaszki schodziły z podniesionymi głowami po wygranej. Pięknie się samozaorałeś, a teraz w ramach pokuty policz, w której drużynie niemiaszków było więcej 😛
Gino Fleteieri vel Wurswaffe, nie wiedziałem, że obie ekipy mogą przegrać mecz i zejść z murawy z opuszczonymi łbami, łkając w tunelu, ale jak widać musieli zmienić zasady jeśli chodzi o wynik.
Przecież drwilem z niemiaszkow z przegranej drużyny, a z największego w szczególności, więc co do tego ma to, że w wygranej też są niemiaszki, głąbie?
Osz kurwa, chyba pół rady Kraśnika komentuje na weszło. Oczywiście na nielegalu bez wifi.
Tym niemiaszkom to nawet butów nie jesteś godzien czyścić polaczku.
Szczęść bobrze, jesteś pierwszy w kolejce, więc welcuj i poleruj im rowy na błysk. Nie będę odbierał ci tej przyjemności, folksdojczu.
Zarabisty wpis. Prawie tak dobry jak pytanie „kto wygrał” przy remisie.
Kto wygral przy remisie ? Na pewno polska przegrała z Niemcami.
Skoro siedzial Uli Hoeness!!! Az sie boje myslec
Bayern – Barcelona 8:2
Hoffenheim – Bayern 4:1
Hoffenheim > Barcelona
Change my mind XD
Najdziwniejsze jest to, że Hoffenheim rzeczywiście byłby w stanie pokonać obecną Barcelonę.
Nie wiem. Dziś obejrzę FCB i będę nieco mądrzejszy.
Cena która trzeba zapłacić za brak odpoczynku,
Dzisiaj skład lekko zmieniony i całkiem inna gra.
Hansi Flick dał zresztą odpocząć kilku piłkarzom – na ławce zaczął między innymi Lewandowski czy Goretzka.
Nieprawda. Grała praktycznie aktualna galowa jedenastka Bayernu poza tylko Lewym i Goretzką.
Oto skład Bayernu Monachium: Neuer, Pavard (58. Goretzka), Boateng, Alaba, Davies, Kimmich, Tolisso (72. Musiala), Gnabry, Mueller, Sané (72. Coman), Zirkzee (57. Lewandowski)
Najbliższy czas pokaże czy Bayern jedzie już na oparach czy to tylko wypadek przy pracy. Nawet Lewandowski po 120 minutach z Sevillą narzekał, że nie ma już sił na świętowanie.
Nie chcę się czepiać ale taka rada od kolegi po fachu: sczytujcie teksty przed puszczeniem 😉 „Na tygodniu”, „anonimy występ” itp. No kiepsko to wygląda. Plus, delikatnie przypominam, że żyjemy w czasach, w których tekst pt. „heheh ma Parkinsona” może być poczytany za dość niesmaczny.
Nie ma już wątpliwości: srebro na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie reprezentacja Polski wykopała nogami piłkarzy, których przyłapano na dopingu. [Z cyklu „A JEDNAK SIĘ KRĘCI”].
Najczęściej czytane
Kiedy Ania prosiła o zabezpieczenie przy stosunku, partner łamał jej nos lub rękę. Kochała go
komentarz
Kiedy Ania prosiła o zabezpieczenie przy stosunku, partner łamał jej nos lub rękę. Kochała go
Jak się zmieniał biurowy dress code. Kiedyś kobiety naśladowały męski styl, dziś już nie muszą
Jak się zmieniał biurowy dress code. Kiedyś kobiety naśladowały męski styl, dziś już nie muszą
Naukowcy potwierdzają: koronawirus mutuje. Co to oznacza?
Naukowcy potwierdzają: koronawirus mutuje. Co to oznacza?
Śpisz z telefonem, jesz śniadanie i załatwiasz się razem z nim? Lepiej obejrzyj „The Social Dilemma”
Śpisz z telefonem, jesz śniadanie i załatwiasz się razem z nim? Lepiej obejrzyj „The Social Dilemma”
Nagła ekspansja koronawirusa na Warmii i Mazurach. Nowe ogniska w zakładach pracy
Olsztyn
Nagła ekspansja koronawirusa na Warmii i Mazurach. Nowe ogniska w zakładach pracy
5
doping
,
piłka nożna
,
igrzyska olimpijskie
,
PZPN
,
Rafał Stec
,
Janusz Wójcik
Od kilkunastu dni powinniśmy głuchnąć od huku walących się pomników, ale słyszymy ledwie szmer – nic zaskakującego, w przemilczaniu spraw niewygodnych nasze futbolowe środowisko osiągnęło mistrzostwo, nie przepada też za rozliczaniem się z brudną przeszłością, nie lubi jej nawet badać, by poznać prawdę.
Ja zaskoczony nie jestem, przecież chłopaki mieli za sobą 120 minut gry i dogrywkę w hotelu, zastanawiam się tylko która była bardziej wymagająca. Ja bym nie był na nich zły, Superpuchar wygrywa się zwykle raz, ligę już mają wygraną, dlaczego by nie walnąć 4 lub 10 piwek, a dla zdrowia psychicznego dla odmiany to można sobie od czasu do czasu przegrać mecz.
Biorąc pod uwagę obecną formę Ferrari w F1, słabe porównanie
To nie bylo porównanie do Teamu Ferrari w F1, tylko do samochodu Ferrari który możesz sobie kupic w salonie zeby pojedzic, tumanie
Z tym, że Ferrari (z tego co o nich czytałem, bo stać mnie na takie nigdy nie będzie) nie jest – mówiąc oględnie – wzorem bezawaryjności i trwałości. Zresztą nie dla tych cech się je kupuje.
Dziwne co zrobil Flick – wystawil prawie ten sam sklad co w superpucharze, dziwne ze nie posadzil wiecej zawodnikow by odpoczeli przed kolejnym superpucharem. On dal odpoczac tylko Lewemu… Wiadomo bylo ze po takim ciezkim meczu jak ten w Budapeszcie zawodnicy beda zmeczeni no i byli. Bylo widac ze Hoffenheim totalnie zdominowalo Bayern fizycznie, mieli duzo wiecej energii, co sie nie zdarza za czesto. Trzeba bylo bardziej rotowac, w koncu to i tak nie taki wazny mecz bo Borussia takze przegrala w Augsburgu wiec nie uciekla. Bayern mogl wyzej to przegrac.
Moim zdaniem dobrze się stało. Piłkarze to nie maszyny a taki kubeł zimnej wody im się przyda bo ostatnio im się wszystko udawało.
Swoją drogą Hoffenheim gra naprawdę fajną ofensywną piłkę, a Kramaric w formie ma potencjał by zakręcić się wysoko w klasyfikacji snajperów.
na tygodniu? Po jakiemu to, po lubelsku?