Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

24 września 2020, 11:30 • 8 min czytania 28 komentarzy

Dani Ramirez zaczynał polską przygodę od Stomilu Olsztyn i polecam pochylić się nad tym przypadkiem. Bowiem Dani Ramirez grał w Stomilu źle. Nikt za nim nie płakał, gdy odchodził. Miał tylko przebłyski.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Nawet wiosenne wyniki: z Ramirezem w pierwszym składzie Stomil nie wygrał ani jednego meczu, a wręcz stoczył się na dno tabeli. Ramirez wylądował na ławce, Stomil zaczął punktować i utrzymał się w pierwszej lidze.

Dlaczego aż tak nie poszło? Ten moment w jego karierze jest szczególny, nieoczywisty.

Można mówić o adaptacji. Jest coś na rzeczy, szczególnie z Hiszpanami. Jesus Jimenez grał fatalnie na początku swojej przygody z Górnikiem. I – z tego co ostatnio czytałem w reportażu o nim w Przeglądzie Sportowym – przełomem był moment, w którym do Zabrza przyjechała jego dziewczyna. Przestał czuć się obco. Złapał grunt. Dziś śpiewa w szatni disco polo i zapewne w domu ma kosz pod zlewem. Nie sądzę, by do dobrej gry hiszpańskiego zawodnika w Polsce było zawsze potrzebne sprowadzenie mu połowy rodziny, opłacenie samolotu dziadkom, by wpadali raz na tydzień, ale coś z tej kategorii może być na rzeczy.

Można też mówić o tej osławionej fizyczności pierwszej ligi. Można o obsuwach w pensjach, które nie są szczególnie motywujące, gdy przyjeżdżasz z Hiszpanii do Olsztyna odgruzowywać swoją karierę. Zastanawiasz się: co ja tu robię. Po co mi to było.

Reklama

Żyjemy jednak w tygodniu poruszenia świadomości taktycznej kibiców w Polsce. Marcin Brosz zezłomował taktyką Aleksandara Vukovicia. Potem Legia wzięła Czesława Michniewicza, słynącego z dbałości o taktykę, mierzoną pod linijkę wedle analiz dronem. Podobno w warszawskich tramwajach dyskutuje się w ostatnich o wyższości 3-5-2 nad 4-4-2, rolą ósemki w taktyce Marcelo Bielsy, a także przydatnością Waleriana Gwilii w gegenpressingu.

Stomil nie grał piłki pod warsztat piłkarski Ramireza. Olsztynianie bili się o utrzymanie. Jak bijesz się o utrzymanie w pierwszej lidze, to stawiasz na prosty futbol, z nastawieniem na szybką skuteczność. Nie ma się co ich czepiać – sprawdziło się, zrobili wynik. Trudno też aż tak jechać po Stomilu, że się na Ramirezie nie poznali – jak wspominałem, dostał szanse, i w tamtym momencie, do ówczesnych bardzo konkretnych celów Stomilu, przydatniejsi byli inni, a robotę zrobili mimo bardzo trudnych warunków.

Natomiast fakt pozostaje faktem: Ramirezowi piłka fruwała nad głową. Sprinterem do kontr też nie jest. Odzyskać potrafi, ale też nie jakoś notorycznie. A wtedy Stomil bardziej potrzebował kogoś, kto i częściej akcję przetnie, bo, po prostu, nie prowadził wtedy gry, a czekał na ruch rywala. Ramirez do takiego grania się nie nadawał.

Chapeu bas dla Krzysztofa Przytuły, któremu zebrało się zasłużenie za niejedno w ostatnim czasie, ale oddajmy mu, że wtedy, w słabym sezonie Ramireza, dostrzegł coś więcej. Podobno Przytuła, który wtedy jeździł regularnie do Olsztyna oglądać tego zawodnika, czasem wracał wściekły, bo obejrzał tylko parę minut Ramireza na boisku. Mimo to był przekonany do Hiszpana.

Przytuła dostrzegł to, co dziś robi różnicę, na czym powinien opierać się skauting. Dostrzegł piłkarza, który PASUJE DO STYLU GRY, JAKI CHCIAŁ GRAĆ ŁKS. Mimo, że ten piłkarz miał słaby czas.

Drużyny naprawdę nie są takie same.

Reklama

Piłkarze nie są tylko albo dobrzy albo źli.

Są zależni od bardzo wielu czynników. Taktyka jest jednym z bardziej oczywistych.

Kibicu, zadaj pytanie swojemu dyrektorowi sportowemu, przyjrzyj się swoim transferowym ruchom: czy masz pewność, że sprowadzeni piłkarze, byli analizowani pod tym kątem? Czy akurat nadarzyła się szansa, typ miał fajne CV, gdzieś tam coś kopał i tyle, tak tu trafił?

To dziś powinien być elementarz, bo co ci po dobrym taktyku, jeśli nie ma klocków, z których może swoją taktykę ułożyć. Dlatego nie tylko sam Brosz zasłużył na pochwały, ale i Artur Płatek, który naznosił Broszowi odpowiednich narzędzi.

Czy do twojego klubu ktoś znosi to, na co poszło zamówienie, czy co akurat udało się wyżebrać, znaleźć pod śmietnikiem albo bo była promocja? I finalnie – powiedzmy – do wymiany uszczelki masz żelazko i gwoździownicę?

***

To, co najbardziej podobało mi się z Apollonem, to że Lech wygrał, bo miał więcej kultury piłkarskiej. Wreszcie żadnego staropolskiego zwycięstwa BO CHŁOPACY DALI Z WĄTROBY, BO TAK PIĘKNIE WALCZYLI, JEŹDZILI NA DUPACH. Nie, Lech wygrał, bo zagrał lepiej w piłkę, dużo lepiej.

Lech nie grał lagi do boku i wrzutki. Lech rozklepywał rywala środkiem pola, a jak przyspieszał to tak, że Cypryjczycy nie wiedzieli co się dzieje.

To się pięknie oglądało.

O Tibie napisaliśmy wiele wczoraj, jak ważna była bramka na 2:0, jak piękny ostatni gol, jak całościowa dyspozycja – nie ma co się powtarzać. Ale podanie do Ishaka z pierwszej połowy, które finalnie nie zakończyło się bramką – ależ cacko. Z własnej połowy. Na centymetry. Optymalna szybkość. Przejście tym podaniem dwóch formacji.

Tiba to dla mnie od zeszłego sezonu najlepszy piłkarz Ekstraklasy. Metronom, kreator, w tym momencie na polskie warunki potwór środka pola. Ale co istotne – nie musi sam ciągnąć wózka, tylko stworzono mu warunki. On w tym momencie naprawdę ma z kim pograć, a pomoc z Ramirezem i Moderem powinna narzucać styl Lecha w większości meczów ESA.

***

Jeszcze słowo o Ishaku.

Bardzo fajnie mówił tego lata Dariusz Sztylka o Robaku. Robak był przedstawiony przez Sztylkę jako zawodnik, który owszem, strzela. A to finalnie w piłce przesądza. I nie deprecjonuje roli Marcinia, docenia.

Ale też z Robakiem gra wyglądała mniej płynnie.

Odchodzi się od klasycznych dziewiątek ku napastnikom, którzy może nie mają nawet tak dobrego wykończenia, ale grają z zespołem. Sami swoją grą też oliwią ten mechanizm, a nie tylko czekają by trafić.

Ishak jest modelowym przykładem takiego zawodnika. Pewnie w którymś momencie zwolni, bo wejście ma aż tak mocne, że nie jest w stanie tego utrzymać – warto wtedy pamiętać o tej zasadzie.

***

Powiecie, że mnie przyćmiło po 5:0, że mnie nosi, ale zastanawiam się:

W zasadzie dlaczego w Lechu Poznań w tym sezonie nie mówi się, że mistrzostwo jest celem?

Czy ten przejściowy czas, kilka miernych lat, tak ogłuszyło kibiców?

Przecież Kolejorz ma personalnie świetny zespół.

Lewa obrona, Puchacz – już go chce Bundesliga. Rzetelni, ponadprzeciętni stoperzy, zgrani ze sobą. Na prawej obronie Czerwiński, który został przez nas wybrany najlepszym prawym obrońcą zeszłego sezonu. Tiba-Ramirez-Moder w środku pola, cały ten środek powinien być najlepszym albo minimum TOP2 w lidze. W ataku Ishak, który błyskawicznie sprawił, że nikomu nie żal oddania Gytkjaera – Ishak jest lepszy, strzela, ale też kreuje, jest idealnie dopasowany do stylu Lecha. Na skrzydle Kamiński, który uważam, że ma najwięcej talentu z całej poznańskiej młodzieży.

O Sykorze można powiedzieć, że ma papiery, choć jeszcze się nie rozpędził. Jakieś zaplecze też jest, choć na pewno są drużyny, które mają znacznie lepsze, choćby Legia. Na pewno obsada bramki wciąż może ugryźć w dupę. Niemniej Lech ma trzech młodych Polaków, którzy bez trudu już w tym okienku znaleźliby zatrudnienie w ligach Top 5, ma też obcokrajowców, którzy robią robotę, są doświadczonymi gwiazdami ligi. Ma kręgosłup.

Nie szedłbym w rozważanie czy Lech ma potencjalnie najlepszą drużynę w lidze, tak daleko nie chciałbym iść – raczej nie ma. Legia ma mnóstwo nieuwolnionej jeszcze jakości. Są projekty taktyczne Górnika i Rakowa, poparte personaliami, gdzie taki Ivi Lopez jest – jak podawał Krzysztof Marciniak w Lidze+Extra – jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy częstochowian, a przecież jeszcze jest trzymany w garażu, bo musi nauczyć się taktyki. Raków może sobie na to pozwolić bez uszczerbku dla jakości. Jest fajnie wzmocniony Śląsk Wrocław. Ja naprawdę Kolejorza nie zamierzam koronować.

Ale czysto pod względem potencjału, a także tego, jak weszła w ten sezon Legia – no Lech naprawdę nie musi się wstydzić swoich możliwości. A jednak te apetyty na majstra mam wrażenie, że nikłe. Nie ma takiej narracji. Trauma ostatnich lat?

Czy naprawdę tylko Legia w tej lidze ma odwagę powiedzieć, że chce grać o mistrzostwo Polski?

No cóż, rzecz jasna łatwo mnie teraz wyśmiać, bo ten Lech ma zarazem mniej punktów niż Wisła Płock, a jedyne zwycięstwo wymęczył z Wartą po słabiutkim spotkaniu.

Śmiejcie się więc śmiało, ale podtrzymuję: są logiczne przyczyny, by uważać, że Lech ma w tym sezonie znacznie większe szanse na mistrzostwo niż w ostatnich latach.

Uważam, że są logiczne argumenty przemawiające za tym, by nie mówiło się w Poznaniu tylko o pucharach.

To nie jest zaćmienie po 5:0, to jest sięgnięcie poza obecne mecze w lidze, wracając choćby do wiosennej dyspozycji i tego, że ten zespół gra w określony sposób od dłuższego czasu. I istnieje ryzyko, że po tym sezonie drużyna w takim kształcie przestanie istnieć, młodzi wyjadą, będzie wspomnienie niewykorzystanej szansy.

Jest to w pewnym sensie zarazem wielce zabawne, bo w ostatnich latach Lech próbował mieć na siebie pomysł, szukał go kilkukrotnie. Koncepcji było parę. A w końcu, gdy rzucili wszystko na półkę, powiedzieli, że czeka ich sezon przejściowy, że niczego nie należy się spodziewać, to coś się urodziło.

***

Kibicu Legii, warto odkurzyć ten wywiad z Kamilem Potrykusem, asystentem Czesława Michniewicza. Rozbrajające w kontekście gwiazd warszawskiego zespołu, gdy czyta się, że w Niecieczy piłkarze mieli nie tylko wyjęte filmy do odtworzenia, całe zbitki taktyczne do przetworzenia.

Oni mieli prace domowe do napisania.

Na bazie tych filmów.

Kto olewał, miał pod górkę. Kara albo ławka. Na długą metę jak ktoś się nie stosuje, to współpracy nie ma.

Zapewne nie wygląda to tak, że piłkarze ślęczą co tydzień z długopisem w ręku, nie ma w tym przesady. Sam uważam to za fajne i w sumie taki odsiew: inteligentni zrozumieją, że to pomoże im lepiej zrozumieć taktyczne ujęcie gry tego zespołu. A jak to może pomóc drużynie, ale też jednostkom, legioniści najlepiej wiedzą po Górniku, gdzie gołym okiem widać było jak taktyka zabrzan pomaga wydobyć to, co z nich najlepsze.

Fot. NewsPix

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
7
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?
1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
17
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

28 komentarzy

Loading...