Jakkolwiek oceniać decyzję o zwolnieniu Aleksandara Vukovicia z Legii – cóż, stało się, życie musi iść dalej, nowy szkoleniowiec musi przejąć stery. Dariusz Mioduski nigdy nie słynął z logiki przy wybieraniu kolejnych trenerów, bierze ludzi z różnych parafii i myśli: co będzie, to będzie. Tak samo jest teraz. Czesław Michniewicz nie wpasowuje się w jakąkolwiek koncepcje budowania zespołu, bo tej koncepcji po prostu nie ma. Natomiast – wiadomo, że to czołowy fachowiec w polskim futbolu i dlatego ma szansę osiągnąć duży wynik.
Był taki długi moment, w którym Michniewicz na dobre wtopił się w klasę średnią naszego trenerstwa. Po tym jak prowadził Lecha i zdobył sensacyjne mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, jego kariera może nie stanęła w miejscu, natomiast samo CV nie imponowało. Prowadził Arkę, Widzew, Jagiellonię, Polonię, Podbeskidzie, Pogoń i Bruk-Bet. Czasem były to więc kluby z większymi ambicjami, ale w zasadzie nigdy takie, które miałyby szansę doskoczyć na dłużej do rodzimej czołówki. Z różnych względów: właścicielskich, potencjału sportowego, potencjału finansowego i tak dalej.
Zawodowy życiorys Michniewicza nie mógł więc wzbudzać ekscytacji.
Oczywiście inną sprawą są wyniki, jakie Michniewicz w kolejnych klubach osiągał. Te były często po prostu dobre. Utrzymał Podbeskidzie. Pogoń Szczecin dwukrotnie wprowadził do górnej ósemki, a pamiętajmy, że w tamtych latach nie był to zespół z takim składem i ambicjami jak teraz. Bruk-Bet był po 1/3 sezonu na podium Ekstraklasy. I właśnie: często padał ofiarą wyników ponad stan. W Niecieczy – można powiedzieć – oszaleli, sądząc, że takie rezultaty są normalne, powinny być codziennością, więc gdy przyszedł kryzys, to Michniewicza zwolnili. Dziś bardzo by chcieli wrócić do elity, ale od paru lat coś nie idzie.
Bonus na start do 5000 PLN w TOTALbet
Sam Michniewicz mówił nam:
– Jak popatrzyć na zespoły, które obejmowałem, to ich celem było utrzymanie. Począwszy od Widzewa, gdzie licząc od momentu mojego przyjścia do klubu, zajęliśmy czwarte miejsce. W Jagiellonii byłem krótko po Michale Probierzu, drużyna potrzebowała zmian, było na nie mało czasu, rozstaliśmy się. W Polonii Warszawa przyszedłem na końcówkę, kiedy klub praktycznie upadał. Później ratowałem Podbeskidzie, gdzie cudem było utrzymanie, a jednak się udało.
– Trafiłem do Pogoni, też cudem awansowaliśmy do ósemki, bo na ostatnie cztery mecze wygraliśmy trzy. W następnym sezonie byliśmy już przez cały sezon na miejscach 1.-4. Po trzydziestu kolejkach byliśmy nawet na 3 miejscu mając na koncie najmniej porażek, tylko 4 – podobnie jak Legia. Ostatecznie skończyliśmy na miejscu szóstym po dogrywce w rundzie finałowej. W Niecieczy była drużyna, która się utrzymała w poprzednim sezonie po samobóju w Białymstoku, a do mojego odejścia przez 26 kolejek była cały czas na lokatach od 1 do 5 i tylko raz na siódmym miejscu. Fantastyczny wynik biorąc pod uwagę budżet klubu i potencjał ludzki. Nie trafiałem więc do zespołów z możliwością walki o medal, ale uważam, że te drużyny robiły duży progres.
Z jednej strony można stwierdzić, że Michniewicz czasem powinien poczekać na lepszą ofertę, z drugiej strony: czekania jeszcze nikt nie włożył do garnka, każdy trener chce pracować.
Spalonych ziemi szkoleniowiec po sobie nie zostawiał, to komuś wyżej brakowało cierpliwości, a nie jemu umiejętności.
Udowodnił to zresztą w reprezentacji U21. Nie jeździliśmy na mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej od 1994 roku, żeby się potem załapać, musieliśmy sobie sami taki turniej zorganizować. Aż do przyjścia Michniewicza, który w eliminacjach nie przegrał żadnego meczu, z kolei w barażach odpalił Portugalię. Potem pamiętamy: na samym turnieju wstydu nie było, wygraliśmy dwa mecze, nie starczyło pary na trzeci, ale tylko mega optymiści mogli zakładać sześć punktów w starciach z Włochami, Hiszpanią i Belgami. Dzisiaj ta kadra jest na dobrej drodze do kolejnego Euro, czy to z pierwszego, czy drugiego miejsca swojej grupy.
Poza tym chyba wszyscy dostrzegamy różnice między kadrą młodzieżową a kadrą seniorską. W tej drugiej rządzi przypadek, są dobrzy piłkarze, to są znośne wyniki, ale nikt tam nie wie, co ma grać i jeśli zwyciężamy, to za sprawą umiejętności Lewandowskiego, wcześniej Piątka i tak dalej. U-21 różni się pod tym względem diametralnie, ten zespół jest poukładany. Prosty przykład: na istotne mecze z Estonią i przede wszystkim Rosją, do pierwszego składu wskoczył nowy duet stoperów, a więc Kiwior i Piątkowski. Poradzili sobie, nie straciliśmy bramki. Łatwiej się wchodzi do dobrze funkcjonującej drużyny, to oczywiste.
Pod tym względem zatrudnienie Michniewicza w Legii ma jak najbardziej sens, bo warszawianie od dłuższego czasu po prostu nie dojeżdżali taktycznie.
Ostatnio wykazał to Marcin Brosz ze swoim Górnikiem i Henning Berg z Omonią, wcześniej Waldemar Fornalik, który nie dał się pokonać Vukoviciowi ani razu. Michniewicz to wyższa półka trenerska niż Serb, po prostu.
Natomiast cholera wie, czego tak naprawdę oczekuje Mioduski. Czy Legia ma być nieefektowna, ale wyrafinowana i skuteczna, czy – jak w skeczu Manna i Materny – ma być kolorowo i się obracać? Wiadomo, że Michniewicz stawia na dyscyplinę, taktykę, sumienną pracę w defensywie. Oczywiście na poziomie Ekstraklasy dawno nie pracował z tak dobrymi piłkarzami, od wielu lat nie był faworytem w każdym meczu, natomiast nie wiemy, czy tak łatwo będzie mu się przestawić i proponować ofensywny futbol. Mioduski też tego nie wie.
Jednym zdaniem: biorąc pod uwagę poprzednie fuchy Michniewicza, o progres Legii można być spokojnym, natomiast w klubie bez koncepcji na funkcjonowanie pierwszej drużyny, problem może zaraz stać się coś innego.
Kwestią do dyskusji pozostaje oczywiście łączenie funkcji trenera młodzieżówki z selekcjonerem reprezentacji U21. To sytuacja znana bardziej z Kowal Managera niż z realu. Kiedy trener klubowy ma największą szansę, by poprawiać usterki swojego zespołu? W czasie przerwy na kadrę, kiedy można spokojnie przećwiczyć kilka-kilkanaście rzeczy, nie martwiąc się, że zaraz trzeba jechać na ligę. No ale w tym momencie Michniewicz będzie na reprezentacji. Poza tym nieśmiało przypominamy, że kadra U21 gra z Serbią dziewiątego października, a wówczas jest Superpuchar Polski. Pewnie będzie to wszystko wyjaśnione, uspokojone, natomiast przy gorszych wynikach tam czy tu, pojawią się pytania i wątpliwości.
Cóż, Legia miała trenera, który dał jej sukces, ale przy kryzysie dała mu kopa w dupę. Teraz ma jeszcze lepszego szkoleniowca. Tylko czy będzie potrafiła skorzystać z jego kompetencji?
Fot. FotoPyk