Pięć czerwonych kartek. 12 żółtych. Klasyk ligi francuskiej, konfrontacja PSG z Olympique Marsylia przyćmiona przez awanturę i oskarżenia o rasizm. Wczorajsza noc w Paryżu niewątpliwie była gorąca, choć raczej nie z powodów, z których powinna być. Bo pierwsze od dziewięciu lat zwycięstwo Les Phocéens nad ekipą ze stolicy stało się sprawą zupełnie drugorzędną. Co zaszło na Parc de Princes i dlaczego wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że mecz zakończy się właśnie w ten sposób?
Zaczęło się od finału Ligi Mistrzów
Wczorajsze spotkanie na dobrą sprawę zaczęło się znacznie wcześniej. Le Classique ma długą i brzydką historię. Nie różni się zbytnio od najsłynniejszych derbów świata. Owszem, dziś temu spotkaniu nie towarzyszą race, czy oprawy, ale zajrzymy w przeszłość.
- 1995 rok – blisko 150 aresztowanych, ranni policjanci po bójce kibiców
- 2000 rok – kibic OM sparaliżowany po ataku chuliganów PSG
- 2009 rok – kibic PSG potrącony przez samochód, 2000 fanów z Paryża urządza wojnę na ulicach Marsylii
- 2018 rok – fani z Marsylii po raz pierwszy od lat wpuszczeni na Parc de Princes. Efekt? Zdemolowane toalety, blisko 150 wyrwanych krzesełek
No, nie było najspokojniej. Także na murawie, bo od kiedy szejkowie przejęli PSG, Marsylii w starciach z odwiecznym rywalem się nie wiedzie. A wiadomo, jak jest, kiedy nie idzie. Uszczypliwości zdarzają się jeszcze częściej, gra jest jeszcze ostrzejsza, bo trzeba w końcu pokazać, że można dowalić bogatemu wrogowi na boisku. A jeśli nie na boisku, to chociaż w internecie. I tam właśnie rozpoczęło się wczorajsze spotkanie, gdy po finale Ligi Mistrzów Dimitri Payet szydził z rywali.
Une histoire ⭐️
Un club @OM_Officiel
Une ville @marseille #AJamaisLesPremiers pic.twitter.com/5cbhGfbT2H— Dimitri Payet (@dimpayet17) August 23, 2020
Po takim wstępie można było się spodziewać, że polecą iskry. Wiedział o tym także sam zainteresowany. – Spodziewałem się specjalnego przywitania. Pewnie jutro będę obolały, ale to nic. Rany łatwiej się goją po takim meczu – powiedział już po końcowym gwizdku. Ale to nie on był główną ofiarą tego wieczoru.
Neymar na celowniku
Bo kto jest katalizatorem agresji na boisku? Wiadomo, Neymar. Polowanie na kości Brazylijczyka to ulubione zajęcie rywali od kiedy przyjechał do Europy. Wczoraj doświadczył jednak wyjątkowego – w złym tego słowa znaczeniu – traktowania. Krótki wyciąg z liczb.
- 19 fauli Marsylii
- 7 fauli na Neymarze
- 23 pojedynki – najwięcej w drużynie
- 9 prób dryblingów – najwięcej w drużynie
Neymar był cały czas pod grą, walczył najwięcej ze wszystkich. Ale wiele zdziałać, przy takiej obstawie, nie mógł. W efekcie tego skrzydłowy nie stworzył ani jednej okazji swoim kolegom z zespołu i zaliczył tylko jeden celny strzał. To o tyle niecodzienna sytuacja, że w poprzednim sezonie Neymar wykręcał średnio 2.6 kluczowych podań na mecz, więc podobnego spotkania – w którym nie obsłużył kolegów ani razu – ze świecą szukać.
Oczywiście agresja wobec Brazylijczyka to nie tylko walka fizyczna. To także, a może nawet przede wszystkim, słowa. Schodząc z boiska, Neymar tłumaczył sędziemu, że Alvaro Gonzalez przez cały mecz miał go obrażać w niezbyt wysublimowanym stylu. Trash talk? Nie, kiedy słyszymy, że Gonzalez nazywał go małpą i sugerował, że sypia ze swoją siostrą, nie możemy mówić o trash talku. Wszystko ma swoje granice.
Dla Gonzaleza to nie pierwszyzna
Nic dziwnego, że Brazylijczyk nie wytrzymał. – Jedyne, czego żałuję, to, że nie trafiłem tego dupka prosto w twarz – napisał po meczu na Twitterze. Bo czerwoną kartkę otrzymał za to.
Neymar miał także pretensje o to, że zgłaszał sędziom co robi Alvaro Gonzalez, a ci to zignorowali. Jak twierdzi, karę poniósł poszkodowany, a nie oprawca. Oczywiście wersja obrońcy jest inna. Po meczu Hiszpan dodał zdjęcie w towarzystwie czarnoskórych kolegów, tłumacząc, że nie jest rasistą. Po prostu nie każdy umie przegrywać. – Jako ktoś, kto nie umie przyznać się do tego, co zrobił, nie masz prawa mówić, że porażka to część sportu. Nie szanuje cię. Nie masz jaj. Przyznaj, co powiedziałeś, bądź mężczyzną. Rasista – odpisał mu Brazylijczyk.
Cała sprawa jest rzecz jasna trudna. Słowo przeciwko słowu, zupełnie jak w przypadku słynnego u nas starcia Dominika Furmana z Tarasem Romanczukiem. Natomiast w tym przypadku mamy jeszcze jeden ważny wątek. Dla Alvaro Gonzaleza nie jest to pierwsza tego typu historia. Pamiętacie jeszcze słynne starcie z Leo Messim?
https://twitter.com/muhammedbison/status/1305395236257050625
Tak, to właśnie on. Rafał Lebiedziński, dobrze obeznany w realiach hiszpańskiej ligi, przypomniał tamten dialog, godny filmów pewnego polskiego reżysera.
– Jesteś kurduplem – rzucił Gonzalez do Messiego.
– A ty fujarą – odpowiedział mu Argentyńczyk.
Cóż, chłopak zbyt dobrej passy to chłopak nie ma.
Villas-Boas kontra Tuchel
Co więcej, na bójce piłkarzy i ich wojnie w social mediach, sprawa zajść wokół meczu PSG – OM się nie skończyła. Swoje w temacie mieli do powiedzenia także trenerzy. Andre Villas Boas wystrzelił pociski w stronę Thomasa Tuchela. – Po meczu Tuchel powiedział mi, że powinienem wziąć udział w loterii, bo mam takie szczęście. Powiedziałem mu, że na loterii to grał on w meczu z Atalantą. Może i dominują od 10 lat, ale musieli wydać ponad 1,5 miliarda euro, żeby tego dokonać. A mimo to nadal nie wygrali Ligi Mistrzów. Nie możesz zainwestować takich pieniędzy i nie wygrać jej ani razu.
Niemiec (jeszcze?) nie odpowiedział. I może to i lepiej. Francuska piłka dopiero co dostała kapitalną promocję w postaci dwóch zespołów w półfinale Ligi Mistrzów. Szkoda ją marnować pokazując ligę od tej, zdecydowanie brzydszej strony.
Fot. Newspix