Reklama

Ochroniarz, policja i wielka nienawiść. Tak wygląda świat Kamila Wilczka w Kopenhadze

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

14 września 2020, 19:37 • 4 min czytania 45 komentarzy

Otwarta nienawiść kibiców Brondby. Pełne zdystansowania i niechęci oświadczenia fanów Kopenhagi. Internetowe wyzwiska, obelgi, dyskredytacje. Reputacja zdrajcy bez honoru. W konsekwencji więc szereg wyznanych przez klub zasad bezpieczeństwa. Konieczność wybrania mieszkania w nowej dzielnicy i w odpowiednich standardach. Spersonalizowana opieka policji. Specjalnie wynajęty ochroniarz, towarzyszący mu przed i po treningu, a w jego trakcie uważnie obserwujący otoczenie. Tak oto osobliwie wygląda rzeczywistość Kamila Wilczka.

Ochroniarz, policja i wielka nienawiść. Tak wygląda świat Kamila Wilczka w Kopenhadze

Życie pod kontrolą

Szczegóły życia polskiego napastnika w Kopenhadze przedstawił duński tabloid BT. Kiedy w ośrodku treningowym Lwów, usytuowanym w spokojnej zazwyczaj dzielnicy Frederiksberg, pojawia się Kamil Wilczek, robi się delikatny szum i poruszenie. Policja patroluje teren, a za snajperem cały czas porusza się strażnik, który zareagowałby za każdym razem, kiedy 32 latkowi groziłoby jakieś niebezpieczeństwo ze strony rozwścieczonych fanów, widzących go w białej koszulce nowego klubu.

– Policja potraktowała moją sytuację bardzo poważnie. Jestem im za to bardzo wdzięczny, bo nie będę ukrywał, że sytuacja jest wyjątkowa. Funkcjonariusze przedstawili mi pewne kwestie i znam procedurę środków ostrożności, które mogą przedsięwziąć, na wypadek, gdyby coś się stało. Inna sprawa, że mam nadzieję, iż nie będę zmuszony ich stosować, bo to zwyczajnie nikomu nie służy. Co najwyżej, może tylko zaszkodzić obu stronom. Jak żyje mi się w nowej rzeczywistości? Po prostu musiałem się do tego przyzwyczaić, bo to zupełnie niestandardowa sytuacja, nigdy z czymś takim nie miałem do czynienia. Po mieście chodzę bez strażnika. Czuję się dobrze Nie było do tej pory żadnych problemów i nie martwię się, że w przyszłości mogą takie sytuacje być. Rozmawiałem z kilkoma fanami w mieście i też nie było źle, wszystko odbyło się po cichu, na spokojnie – zapewnia napastnik FC Kopenhaga w rozmowie z BT.

Przeprowadzka

Tak czy inaczej, to przypadek niebywale specyficzny. W czasie pobytu w Brondby, Wilczek mieszkał w domu w dzielnicy w dzielnicy Vallensbæk, usytuowanej na zachodnim, nadmorskim przedmieściu Kopenhagi, ale po powrocie do Danii i przejściu do odwiecznego rywala Brondby musiał znaleźć nowy dom –  z dala od Vestegnen, które jest nieodłącznie związane z kulturą kibicowską klubu, nawet w swojej ksywce mającego nazwę tej dzielnicy (Chłopcy z Vestegnen).

– Policja doradziła mi w kwestii wyboru nowego mieszkania. Mieszamy teraz w innej części miasta. To było konieczne, bo nigdy tak naprawdę nie wiesz, co może się stać. Nie narzekam. Jest całkowicie w porządku. Moje dzieci i moja żoną mają się dobrze – dodał Wilczek w rozmowie z BT.

Reklama

No dobra, to teraz krótko: o co w tej całej sprawie się rozchodzi? Ano o to, że Wilczek przez dobre kilka lat zapracował sobie na status legendy Brondby. Jakiś czas temu wypisywaliśmy jego osiągnięcia:

  • Gracz wiosny w 2018 roku
  • Dwa gole dające Brondby Puchar Danii
  • 25 goli w 2018 roku – najwięcej w roku kalendarzowym w historii duńskiej Superligi
  • Opaska kapitańska
  • 72 gole w Superlidze – rekord wszech czasów w barwach Brondby
  • Wicekról strzelców ubiegłego sezonu – mimo że ominął połowę spotkań
  • Dwa razy z rzędu wybrany piłkarzem roku

Robi wrażenie. Kibice Brondby uwielbiali Wilczka. Prześcigali się w peanach na jego cześć i nawet kiedy pół roku temu w klubie sporo się pozmieniało, czego jednym z efektów było odejście Polaka do tureckiego Goztepe SK, mało kto po tej żółto-niebieskiej stronie Kopenhagi miał do niego pretensje. Normalna sprawa. Swoje w klubie zrobił, swoje dla klubu strzelił, niech ma, może chce spróbować czegoś innego.

32 latek spróbował i mocno się na tym sparzył. W Turcji grał regularnie, ale przy tym bardzo słabo. Kompletnie zawiódł wszystkie oczekiwania. 14 meczów i zaledwie jeden gol – w dodatku z rzutu karnego. Polak z gry nie trafił nic, a wcale nie było tak, że nie miał ku temu okazji. Według StatsBomb oddał dwadzieścia strzałów na bramkę rywali, z czego zaledwie dziesięć celnych. Według Sofa Score zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. Nie ma co się długo rozwodzić. Całkowicie stracone pół roku.

Stracone pół roku, po którym postanowił wrócić na stare śmieci. W Danii mu było dobrze, w Danii go cenili, w Danii strzelał, więc do Danii wrócił. Tylko, że nie do Brondby, a to znienawidzonego rywala zza miedzy – do FC Kopenhaga. I tak zapoczątkował się łańcuch, którego efekty śledzimy w tekście tabloidu BT.

Transfer, który polaryzuje

To transfer ultra-kontrowersyjny. W jednej części miasta jest spalony. Nazywają go Judaszem, oszustem, zdrajcą, życząc mu przy tym, jak najgorzej. W drugiej części miasta zaś nikt nie ma do niego przekonania. Kibice Kopenhagi długo milczeli, ale w końcu napisali oświadczenie, w którym zdecydowali, że nie zamierzają cieszyć się z bramek Wilczka i nie akceptują konieczności oglądania w białej koszulce człowieka, który przed chwilą uważany był za legendę wielkiego derbowego wroga.

Na razie nie pomaga nic.

Reklama

Nawet dwa trafienia Kamila Wilczka dla FC Kopenhagi w ligowym debiucie.

Atmosfera wokół Wilczka jest niezdrowa. I to delikatnie mówiąc. Rozumiemy emocje, jakie budzą takie transfery, ale wolelibyśmy, żeby to wszystko zostało na boisku. Niech kibice bluzgają, złorzeczą, zżymają się na swojego byłego ulubieńca podczas meczów derbowych. To jest przestrzeń na wyrażanie podobnych emocji, choć i tak można znaleźć dziesięć moralnych powodów do potępienia negatywnego kibicowania. Na pewno jednak taką przestrzenią nie jest życie prywatne. Na razie Polak się nie skarży, ale jak długo można funkcjonować w takim klimacie?

Sami chcielibyśmy wiedzieć.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

45 komentarzy

Loading...