Reklama

Kadra Szwecji wzorem dla Polski? Jak wykorzystać maksimum potencjału [ANALIZA]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

09 września 2020, 16:19 • 11 min czytania 7 komentarzy

W ostatnim czasie reprezentacja Szwecji zyskała na popularności w Polsce. Wcale nie dlatego, że zmierzymy się z nią podczas EURO 2021. Ekipę Janne Anderssona stawia się jako przykład dla biało-czerwonych: można ze swoich zasobów czerpać tak, żeby było i efektywnie i przyjemnie dla oka. – Być może łatwo rozgryźć to, co gramy, ale nie tak łatwo nas zatrzymać – tak selekcjoner naszych sąsiadów zza morza opisuje swój zespół. Faktycznie, trzeba przyznać, że chłop nie rzuca słów na wiatr. Prosty system, prosta piłka i konkretne wyniki. Tak w skrócie można opisać to, co prezentują obecnie Blagult.

Kadra Szwecji wzorem dla Polski? Jak wykorzystać maksimum potencjału [ANALIZA]

Szwedów pod wieloma piłarskimi względami można do nas porównać. Historia? Świetna, medale mistrzostw świata. Teraźniejszość? Trudniejsza, sporo niepowodzeń. Liga? Podobna. Faktycznie, Szwedzi leją nas w pucharach i stoją wyżej w rankingu, jednak ta luka jest stosunkowo świeża. Trzy sezony temu to Polska była 21. w rankingu UEFA, a Szwecja 22. Sezon temu dzieliły nas jeszcze „trzy oczka”. Zresztą, wystarczy spojrzeć na porównanie transferów wychodzących, żeby zobaczyć, że obie ligi w Europie mają podobne znaczenie.

Zarobki z transferów w euro
Polska Szwecja
2019/2020 42 mln 23 mln
2018/2019 32 mln 36 mln
2017/2018 31 mln 19 mln

Reprezentacja? Też znajdziemy sporo podobieństw. Stoper z Premier League do pary z ogranym w Europie gościem? Jest. Mocne skrzydła – niegdyś nasza największa broń? Są. Solidny, defensywny pomocnik z mocnej ligi? Jest. Największa gwiazda w ataku? Chyba też, mimo że wiadomo, że Lewandowskiego i Isaka dzielą lata świetlne. No i przede wszystkim: rodzimy selekcjoner. Janne, czy też dla uproszczenia Jan Andersson nie ma nazwiska i CV pełnego chwały, choć w ojczyźnie był mocno ceniony. Ale nosa poza nią nie wychylił, co jednak nie przeszkodziło mu w osiągnięciu historycznych wyników.

  • Awans na mistrzostwa świata po dwóch nieudanych próbach poprzedników
  • Ćwierćfinał mundialu – najlepszy występ Szwedów od lat
  • Awans do Dywizji A w Lidze Narodów
  • Awans na EURO 2021

Zastał Szwecję drewnianą…

Andersson przejmował Szwedów w niezbyt dobrym momencie. Był 2016 rok, a reprezentacja ze Skandynawii odpadła z EURO we Francji w fatalnym stylu. Bez zwycięstwa, z jednym strzelonym golem – najgorszy wynik w historii. Przed nowym selekcjonerem stało spore wyzwanie, bo na dodatek z gry w narodowych barwach zrezygnował Zlatan Ibrahimović, jak wiadomo – absolutna legenda tamtejszego futbolu. Krajobraz, jaki miał przed sobą Andersson nie napawał optymizmem, bo celem był awans na mundial. A tak się składa, że Szwedzi dwie poprzednie edycje opuścili, więc misja należała raczej do tych spod znaku samobójczych.

Aha, jakby nieszczęść było mało. W grupie eliminacyjnej Szwecja wpadła na Francję, Holandię, czy Bułgarię.

Reklama

Finał tych zmagań nie jest rzecz jasna żadnym spoilerem. Blagult wrócili w wielkim stylu: w grupie eliminacyjnej odpalając Holandię, potem klepiąc Włochów. Szwedzi z Anderssonem na ławce spisywali się tak dobrze, że nawet Zlatanowi wróciła chęć do gry w narodowych barwach. W naszym magazynie „Orły 2018” wróżyliśmy, że „sieroty po Zlatanie” mogą sprawić na mistrzostwach świata niespodziankę i tak też się stało. Szwedzi mundial zakończyli dopiero na ćwierćfinale. Jak do tego doszło? Spokojnie, nie spuścimy was na drzewo, dopełnieniem cytatu z Zenka.

Proste środki, świetne wyniki

Bo świetne wyniki skandynawskiej ekipy nie są niewiadomą. Wręcz przeciwnie, stały się przyczyną wielu analiz. Nic dziwnego, skoro Szwecja orała rywali w systemie 4-4-2. Czyli – w teorii – najbardziej archaicznym z możliwych. A jak orała? Nie zaskoczymy was – defensywą. Andersson doskonale wiedział, jaki materiał ma do dyspozycji. Claesson, Larsson, Ekdal – no, tiki-taki z tego nie zrobisz. – Lubią bronić głęboko wycofani. Bez piłki stosują wąskie ustawienie. Nie próbują naciskać na przeciwnika wysoko, ani szeroko. Wolą czekać na ruch rywala – pisali analitycy „Stats Bomb”.

Cóż, drużyna turniejowa – chciałoby się powiedzieć.

Szwedzi w Rosji faktycznie byli mocno wycofani. Czyhali na kontry. Widzimy to, gdy sprawdzimy, jak często pressing kończył się przejęciem piłki. Drużyna Anderssona pozornie jest wysoko. Pozornie, bo rozegrała więcej spotkań. Gdy spojrzymy już na wynik procentowy, Szwedzi są prawie na końcu listy. Skuteczniejsi byli nawet Polacy, czy Niemcy, których Blagult odpalili przecież w grupie. Kilka statystyk, które uświadomią wam, jak mocno cofnięci byli Szwedzi:

  • 5. miejsce – liczba kontaktów z piłką we własnym polu karnym
  • 9. miejsce – liczba kontaktów w tercji obronnej

Ale trzeba przyznać, że przynosiło to świetne efekty. Szwedzi mieli proste założenie – rywal może sobie strzelać, byle nie dochodził do tzw. „setek”. To się sprawdza w liczbach.

Reklama
  • Okazje do oddania strzału przeciw Szwedom – 108
  • Okazje do zdobycia bramki przeciw Szwedom – 7
  • Liczba strzałów na bramkę Robina Olsena – 73
  • non-penelty xG przeciwko Szwedom – 4.1

Średnio 0.05 xG na strzał. Dla porównania ofensywne statystyki reprezentacji Szwecji:

  • Okazje do oddania strzału – 83
  • Okazje do zdobycia bramki – 9
  • Liczba strzałów na bramkę rywala – 53
  • non-penelty xG – 5.3

Średnio 0.1 xG na strzał. „Stats Bomb” pisze, że Szwedzi nie przejmowali się ofensywą rywali. Niech ładują, byle dali wyprowadzić kontrę. Bo jak wiadomo, szybki atak to zwykle większa szansa na zdobycie gola – łatwiej wjechać w pole karne. I to właśnie widzimy w powyższych liczbach. Ciekawy jest też fakt, że zamknięcie się Blagult na własnej połowie oznaczało spore kłopoty dla rywala. Tylko w jednym meczu Szwedzi zaliczyli więcej długich podań niż rywale i była to niewielka różnica. Świadczy to o tym, że zespół może i grał defensywnie, co przyjemne dla oka nie jest, ale przynajmniej nie stosował taktyki „laga na chaos”, gdy trzeba było przejść do ataku. W przeciwieństwie – niestety – do Polaków, którzy dla odmiany tylko raz zmusili rywala, żeby grał dalekie piłki częściej od nich.

Ale ok, nie róbmy też ze Szwedów wybornych klepaczy, bo ich pomysł na grę był całkiem prosty. Nie bez powodu najwięcej podań w tercję ataku w drużynie Jana Anderssona mają dwaj stoperzy i dwie „szóstki”. „Total Football Analysis” przepis na atak Szwedów przedstawia tak. – To, co świetnie im wychodziło, to przesuwanie się w zależności od tego, co działo się na boisku. Byli prawdopodobnie najlepiej zorganizowanym zespołem w Rosji. Gdy odzyskiwali piłkę, szukali prostych środków. Toivonen i Berg mieli powalczyć o piłki, a ich koledzy spróbować je zebrać. W ataku pozycyjnym przechodzili natomiast na system 3-5-2. Emil Forsberg schodził po piłkę, a lewy obrońca Ludwig Augustinsson przesuwał się wysoko, na połowę rywala. W tym czasie jego vis a vis Mikael Lustig tworzył tercet defensywny z dwoma stoperami, a Albin Ekdal schodził do asekuracji.

Szwedzi podczas mundialu w Rosji

Szwedzi ten prosty futbol opanowali do perfekcji. Nic dziwnego, że Jan Andersson twierdził wprost: możemy pokonać każdego. To też znamienne, bo mimo defensywnego nastawienia, jego drużyna nie wychodziła na boisko po to, żeby zagrać na zero z tyłu, a dalej to jakoś będzie. – Jeśli wychodzisz na boisko tylko po to, żeby bronić się przed silniejszym rywalem, przegrasz. Twój zespół też ma swój mecz, musi realizować swoje ofensywne założenia. Kluczem jest wyczuć i wykorzystać, kiedy ma się okazję to zrobić – mówił po jednym ze spotkań.

Być może jego kadra dotarłaby jeszcze dalej, gdyby nie jeden, mały szkopuł. Ok, drużyna udźwignęła grę bez Zlatana, natomiast w praktyce brakowało im skutecznego snajpera. – Ich minusem było zbyt duże uzależnienie od Marcusa Berga. To ponura ironia, że nie zdobył gola na tym turnieju, mimo że oddawał średnio 3.18 strzałów na mecz, a jego xG było równe 2.3. Ale nie jest też tak, że Berg był bezużyteczny. Zaliczył 27 kontaktów z piłką w polu karnym rywala, co było 12. wynikiem wśród wszystkich zawodników.

Szwecja dziś, czyli ewolucja

Dobra, ale mundial mundialem – to było w końcu dwa lata temu. Od tego czasu zmieniło się sporo. Zmienił się także sposób gry reprezentacji Szwecji, która stała się bardziej nowoczesna. Najlepszy dowód to ostatnie dwa spotkania – z Francją oraz z Portugalią. Dwaj rywale z topowej półki – i dwa przegrane mecze – zauważy bystre oko. To fakt, jednak polecimy filozoficznie: jest różnica między porażką a porażką. Dobrze wiemy, że Polska w meczu z Holandią przez 90 minut modliła się o to, żeby nie stracić gola. Zrobiła dokładnie to, przed czym przestrzega Andersson: skupiła się tylko na bronieniu. Zero strzałów w drugiej części spotkania doskonale to potwierdza. Porównajmy dwa mecze.

Holandia – Polska
Holandia Polska
Strzały 14 (4) 2 (1)
Podania (celne) 624 (548) 353 (271)
Długie piłki (celne) 46 (24) 48 (18)
Dryblingi (udane) 20 (15) 14 (2)
Szwecja – Francja
Szwecja Francja
Strzały (celne) 9 (2) 7 (1)
Podania (celne) 548 (460) 528 (440)
Długie piłki (celne) 54 (30) 67 (38)
Dryblingi (celne) 7 (5) 14 (8)

Po takim porównaniu nikt chyba nie powie, że nie ma żadnej różnicy między tymi porażkami, mimo że wynik był taki sam – 0:1. Francja, czyli mistrz świata, zmuszona do gry dalekich piłek. Oddająca mniej strzałów na bramkę. Gdyby druga tabelka dotyczyła meczu Polaków z Holendrami to, uwierzcie nam, Jerzy Brzęczek byłby noszony na rękach. Zresztą jeszcze jeden istotny fakt. Spójrzmy na mapę, która pokazuje średnią pozycję zawodników w trakcie meczu.

Szwecja – Francja

Holandia – Polska

Kolejny dobry mecz Szwedów – potyczka z Portugalią. Tu bardzo łatwo zaobserwować, że Andersson idzie z duchem czasu. Dziś w futbolu sukces odnoszą ci, którzy bronią nieco wyżej. Chętniej naciskają rywala, próbując odebrać piłkę. Wystarczy spojrzeć na kilka sytuacji Blagult z końcówki pierwszej połowy, gdy Portugalczycy próbowali rozgrywać piłkę.

  • 33. minuta gry – wysoki pressing po stracie
  • 37. minuta gry – Isak naciska bramkarza, ten się myli, piłka trafia pod nogi Berga
  • 38. minuta gry – Szwedzi w obronie ustawiają piątkę w linii na połowie boiska, zagęszczają formacje

Jeśli zerkniemy w statystyki, znów widzimy podobieństwa. Portugalia musi grać długimi podaniami. Ma przewagę, fakt, ale to było oczywiste od początku. Natomiast Szwecja walczy. Nie załamuje się nawet po czerwonej kartce. W drugiej połowie rywale ją gniotą, jednak nadal próbuje. Wywalczyła trzy groźne stałe fragmenty gry i gdyby tylko Forsberg lepiej centrował, coś mogłoby się z nich urodzić. Ale już nie o to chodzi, że się nie urodziło. Pamiętamy zero prób zaskoczenia bramkarza Holendrów przez Polaków. Tu wyglądało to inaczej.

  • 5 strzałów
  • 3 z pola karnego
  • 3/3 udane dryblingi

To statystyki ekipy ze Skandynawii, gdy grała w osłabieniu. Do tego kilka kapitalnych obrazków, jak ten, gdy zakładają pressing przy aucie rywali, całym zespołem będąc na połowie Portugalii. Jak ten, kiedy sprytnie wychodzą spod własnej bramki i wyprowadzają kontrę 3v3. Jak ten, gdy w końcowych minutach nadal walczą, nadal stosują wysoki pressing. Być może dlatego ich mapa pozycji wygląda tak.

A tu ciekawostka – nawet po uwzględnieniu zmian, czyli w momencie mocnej defensywy w „dziesiątkę”, Szwedzi nadal grają wyżej niż Polska z Holandią.

Dwa dobre mecze to nie anomalia

Możecie teraz wejść i powiedzieć: dobra, ale czemu tak jęczycie o jeden mecz? Przecież na mundial najpewniej dostaniemy się dzięki oklepywaniu Macedonii i jej podobnych cudaków, a to nam przecież w miarę wychodzi. Faktycznie, nie będziemy niczego naginać pod tezę. Porównując mapy pozycji z meczów z rywalami na swoim poziomie, wielkiej różnicy nie widać.

Rumunia – Szwecja

Bośnia – Polska

Porównajmy jednak, jak to wygląda pod względem dokładniejszych liczb. Bierzemy na tapet dwa spotkania, z których dane są ogólnodostępne. Polska – Bośnia i Szwecja – Rumunia. Zakładamy, że w obu skala trudności jest podobna i tak biało-czerwoni, jak i Blagult, powinni dominować.

Polska vs BiH Szwecja vs Rumunia
Podania w tercję ataku 142 176
Podania do przodu 302 307
Wycofania piłki 177 148
Podania do tercji defensywy 95 58
Kontakty w polu karnym 25 28

Cóż, przepaści nie ma, ale znów można powiedzieć, że wyraźnie widać kto tu chce grać w piłkę, a kto ma z konstruowaniem ataków problemy. Polacy wolą cofać, Szwedzi napierać. A jeśli myślicie, że to tylko jeden mecz i nie ma co wyciągać daleko idących wniosków, to pozostaje odesłać do naszej analizy bylejakości biało-czerwonych w środkowej strefie boiska. Albo do analizy Tomasza Włodarczyka, który na podstawie danych z WyScouta opisał to bardziej obrazowo. W skrócie na 20 finalistów EURO:

  • Jesteśmy na szarym końcu pod względem liczby podań i ich dokładności
  • Oglądamy plecy Europy pod względem podań w ostatnią tercję boiska
  • Jesteśmy jedną z najrzadziej dotykających piłkę w polu karnym rywala drużyn
  • Fatalnie wypadamy pod względem podań progresywnych

Czyli potwierdza się wszystko to, co przedstawiliśmy, porównując dwa wspomniane wyżej spotkania.

Kibice i Zlatan marudzą, Andersson robi swoje

Ok, wiemy już jedno. Szwedzi, którzy dysponują zbliżonym do nas – choć i tak obiektywnie słabszym – potencjałem wyciskają go jak cytrynę. A konkretniej wyciska go Janne Andersson, który doświadczenie zbierał tylko w tamtejszej ekstraklasie. Czyli można znaleźć dobrego trenera na własnym podwórku. W trakcie gromadzenia materiału do tego tekstu jedno mnie jednak mocno rozbawiło. Mianowicie to, że Szwedzi na swojego selekcjonera… marudzą. Bez problemu trafimy na komentarze w stylu: zbyt siermiężnie. Czemu tak zapobiegawczo? Czy defensywa jest konieczna? A może trochę polotu?

Mało tego, kilka dni temu rozpętała się burza dotycząca Anderssona. Jej prowodyrem był Zlatan Ibrahimović, któremu nie spodobał się fakt, że wielki talent, Dejan Kulusevski, mecz z Francją zaczął na ławce rezerwowych. – Pieprzony żart. To kolejny dowód na to, że niekompetentni ludzie na niewłaściwych stanowiskach niszczą szwedzką piłkę – napisał piłkarz Milanu. Odważne słowa jak na gościa, który na mundialu nie strzelił dla Szwecji ani jednej bramki.

Janne Andersson

W każdym razie Anderssona ze swojej decyzji wybronił się w kapitalny sposób, bo w jego wyborach nie było przypadku. Z Francją postawił na bardziej zaangażowanego w defensywę Sebastiana Larssona. Natomiast w meczu z Portugalią trener szwedzkiej kadry dostrzegł potencjał w wystawieniu ofensywnie usposobionego Kulusevskiego, który miał wykorzystać wolną przestrzeń, która powstała w wyniku rzadziej pracującego w tyłach Cristiano Ronaldo. Efekt był taki, że piłkarz Juventusu był czołową postacią na boisku – zaliczył 3/3 udane dryblingi i wygrał aż 11 pojedynków.

Cóż, jeśli tak ma wyglądać kadra, która zawodzi szwedzkiego kibica, to my się chętnie z tymi Szwedami zamienimy. Zwłaszcza że już po losowaniu wiadomo było, że czekają nas ciężary. – To trener, który bazuje na analizie przeciwnika, wykorzystywaniu największego potencjału swojej drużyny. Grają maksymalnie prostą piłkę, taktyka 4-4-2, siłę drużyny układa na jej największych atutach. Słabości Polski zostaną bardzo szybko wyłowione i wykorzystane. Polska na pewno nie jest faworytem i o ile wszyscy mówią, że to może być niewygodny rywal, to ja bym powiedział, że trzeba się naprawdę postarać, by nie przegrać. Zwłaszcza że Szwecja dobrze radzi sobie z drużynami najwyższej europejskiej klasy i traci z nimi mało bramek – mówił nam mieszkający w Szwecji Piotr Piotrowicz.

Co tu dużo mówić, wszystko to, co wtedy usłyszeliśmy, znajduje potwierdzenie w praktyce. A skoro dodatkowo dowiedzieliśmy się, że Szwedzi piłkarsko i taktycznie się rozwijają, a my raczej się zwijamy, to trudno przed naszym starciem być optymistą.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Roberto De Zerbi docenił Modera, ale ten wczoraj akurat oberwał w mediach

Bartosz Lodko
0
Roberto De Zerbi docenił Modera, ale ten wczoraj akurat oberwał w mediach
Fuksiarz

Wygraj bilety VIP na mecz Francja – Polska! Nowa promocja 'Kolekcjoner’

Jakub Sitkiewicz
0
Wygraj bilety VIP na mecz Francja – Polska! Nowa promocja 'Kolekcjoner’

Weszło

Polecane

Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”

Jakub Radomski
0
Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”
Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
15
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
Polecane

Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Jakub Radomski
7
Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”
Polecane

Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata

Sebastian Warzecha
10
Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata

Komentarze

7 komentarzy

Loading...