Przez ostatnie osiem lat – właściwie od początku kadencji Adama Nawałki – mieliśmy rzetelnie obsadzone oba skrzydła. Jakub Błaszczykowski trzymał poziom nawet wtedy, gdy nie grał w klubie. A Kamil Grosicki przyzwyczaił nas do tego, że w kadrze gra na 150% swojego potencjału. Błaszczykowski jednak dziś dla kadry jest nie do odratowania, a i Grosicki młodszy nie będzie. Jak idą poszukiwania następców? Cóż, Kamil Jóźwiak dał bardzo dobry sygnał na przyszłość, że warto w niego wierzyć.
Ale przecież już po eliminacjach do Euro 2020 wielu zdążyło odtrąbić, że miejsce po drugiej stronie boiska względem Grosickiego będzie miał Sebastian Szymański. I zasadniczo nie ma się co dziwić, sami byliśmy wówczas optymistami w kwestii rozwoju wychowanka Legii. Przede wszystkim wynikało to ze sposobu grania Szymańskiego. To zdecydowanie nie boczny pomocnik spod znaku szybkości i wrzutki w pełnym biegu. W starciach z Łotwą czy Słowenią zaprezentował się nie tylko całkiem udanie, ale i dorzucił do tego gola oraz asystę. Podczas jesiennych spotkań kadry w 2019 roku wystąpił w pięciu z sześciu starć. W czterech wystąpił w podstawowym składzie.
Teraz w starciu z Bośnią błysnął Kamil Jóźwiak. No i tenże Jóźwiak jako jeden z nielicznych piłkarzy Polski był w stanie w meczu w Amsterdamie wykonać więcej niż jeden drybling. Oczywiście – rączki na kołderkę, nie będziemy bić komukolwiek pokłonów za niezły mecz w Zenicy czy za kilka sprintów w spotkaniu z Holandią. Niemniej podobać się mogło to, że Jóźwiak na kadrę przyjechał bez kompleksów. Wchodził w pojedynki, dryblował, chciał piłkę w każdej akcji.
Czas ugryzł Błaszczykowskiego, zaraz ugryzie Grosickiego
Trudno chwalić za same chęci, ale widać po tym chłopaku, że do kadry może wejść bez kompleksów i zadomowić się w niej na dłużej. Zwłaszcza, że jego transfer do Derby pozostał właściwie kwestią dni. W Anglii czeka go test, ale tzw. egzamin zerowy przeszedł w tym tygodniu. Egzamin z pewności siebie – trudno nam przypuszczać, że w Championship nagle miałby chować się za rywalami i oddawać piłkę do najbliższego kolegi przy rozegraniu. Przyszłość pokaże, czy wystarczy mu jakości piłkarskiej, ale chyba możemy być optymistami.
Brzęczek zatem szuka. A szukać trzeba, bo Kamil Grosicki młodszy nie będzie. Na przyszłorocznym Euro będzie miał już 33 lata. Generalnie w świecie futbolu nie jest to jakoś strasznie dużo, ale musimy mieć świadomość tego, że „Grosik” jest piłkarzem bazującym w dużej mierze na motoryce. A z wiekiem parametry szybkościowe po prostu spadają. Tak jak na starość się kurczymy, jak po październiku następuje listopad, tak i skrzydłowy kadry będzie coraz wolniejszy. A jakoś nie wyobrażamy sobie Kamila, który bez tego swojego gazu przeniósłby się na „ósemkę” i stamtąd rzucał przerzuty do młodszych skrzydłowych.
Zegar tyka, a na to, że czas ucieka dowód nie trzeba szukać daleko. Jakub Błaszczykowski jeszcze dwa lata temu był etatowym skrzydłowym w kadrze, dzisiaj w Ekstraklasie przez problemy ze zdrowiem i lecące lata nie jest w stanie ugruntować sobie pozycji w ścisłej czołówce ligowych pomocników. Zatem trzeba szukać.
Czy mamy w kim wybierać?
Cóż, przez lata był z tym problem. W XXI wieku tak naprawdę poza duetem Grosicki&Błaszczykowski mieliśmy dwóch innych skrzydłowych regularnie grających w kadrze. Czyli Jacka Krzynówka oraz Kamila Kosowskiego. W czwórkę nastukali ponad 300 występów w reprezentacji i ponad 100 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Poza tym? Kapustka, Wszołek, Sobota, Pawłowski, Łobodziński, Gorawski zgromadzili dwucyfrową liczbę występów. Regularnie grał też Sławomir Peszko. Ale czy któryś z nich był ważnym punktem wyjściowej jedenastki reprezentacji przez rok lub dwa lata? No nie.
Dlatego Brzęczek musi dzisiaj szukać skrzydłowego NA JUŻ oraz NA PRZYSZŁOŚĆ. Teoretycznie jest kim grać. Bo Szymański się obronił, ale nie wykluczamy, że za jakiś czas trzeba będzie go traktować bardziej jako dziesiątkę niż skrzydłowego. Poza tym obawiamy się, że prędzej czy później trafi na rywala, który stłamsi go samą siłą fizyczną. Właściwie już na kogoś takiego trafił – przy Nathanie Ake z Holandii nie pograł sobie wcale. Jóźwiak na pewno rokuje, natomiast jesteśmy ciekawi jego weryfikacji w Anglii.
Czekamy na kolejnych
Poza tym? Właściwie znak równości z Jóźwiakiem możemy postawić przy Płachecie. Przewaga lechity polega jednak na tym, że na dziś ma nieporównywalnie większe doświadczenie na poziomie Ekstraklasy oraz to, że przetarcie w kadrze już zaliczył. Bardzo dużo obiecujemy sobie po Jakubie Kamińskim z Lecha Poznań. To jest skrzydłowy z innej mańki niż ci wyżej wspomnieni. Mimo że ma tylko osiemnaście lat, to świadomością taktyczną i wyczuciem przestrzeni na boisku może zawstydzić niejednego starszego kolegę. Dzisiaj chętnie rzucimy okiem na to, jak poradzi sobie w starciu z Rosjanami w reprezentacji młodzieżowej.
Oczywiście dziś kolejka do skrzydeł kadry jest dłuższa i trudno spodziewać się, że Brzeczek już na kolejnym zgrupowaniu sięgnie po lechitę. Gdyby nie uraz, to przecież na kadrze zjawiłby się Damian Kądzior uskrzydlony transferem do Eibar. Ponadto ze względu na decyzję MLS do Europy nie mógł przylecieć Przemysław Frankowski. Do odbudowy szykuje się też Dawid Kownacki.
Trudno dziś nawet oszacować kto jest faworytem w starciu po miejsce osierocone przez Błaszczykowskiego. Szymański – bo przez ostatni rok najczęściej grał w wyjściowym składzie kadry? A może Jóźwiak – bo oba ostatnie starcia zaczął w wyjściowym składzie? Lub jeszcze Kądzior, który w Chorwacji notował świetne liczby, a teraz przenosi się do dużo silniejszej ligi?
Jedno jest pewne. Ani się nie obejrzymy, a do obsadzenia w kadrze nie będzie jedno, a dwa miejsca. I lepiej, żeby naturalni kandydaci wyklarowali się szybciej niż później. Bo bezkrólewie na skrzydłach może boleć. Zwłaszcza w przypadku, gdy te skrzydła od lat odpowiadają za całą kreację gry biało-czerwonych.
fot. FotoPyk